niedziela, 10 lutego 2013

ROZDZIAŁ 54

- Na zmianę z numerem 5 wchodzi Nikola Nowakowska-Jones za Able Ozer z numerem 8.- zapowiedział prowadzący przez mikrofon. Trener wpuścił mnie w końcówce pierwszego seta na zagrywkę. Było 22:23 dla Maceraty.
- Piłeczko, wleć sobie w boisko – powiedziałam do niej gdy czekałam na gwizdek sędziego. Zaserwowałam; aut.
- Ja pierdole – zeszłam wkurzona z boiska. Ostatnio miałam rozregulowaną grę. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Nikola, spokojnie – powiedział Marco.
- Jasne.
W tym momencie zakończył się pierwszy set wygrany przez Macerate. Zmieniłyśmy strony i zaczął się drugi.

- Nowakowska wchodzisz za Able – powiedział trener gdy ta zepsuła kolejny atak. W drugim secie było 5:8.
- Marina, wystawiasz mi. Musimy nadrobić tę stratę.
Odebrała Susan, ale niestety piłka poleciała w drugą stronę i w ostatniej chwili Marina ją przechwyciła, ale mi pozostało oddać ją tylko za darmo. 
Przy następnej akcji skoczyłam do bloku skutecznie wybijając piłkę w boisko.

Nagle zrobiło się 14:16 dla rywalek. Musieliśmy tego seta wygrać żeby mieć jeszcze jakiekolwiek szanse i się nie załamać. Znowu była moja kolej na zagrywkę.
- Nikola, skop im dupę – usłyszałam Kubę z trybun. Na szczęście powiedział to po polsku. Uśmiechnęłam się do niego i zaserwowałam. As. Odetchnęłam z ulgą i poszłam znowu za linię. Udało nam się odrobić stratę i to my po raz pierwszy w tym meczu byłyśmy na prowadzeniu. Jezu, jakie emocje.
Susan zakończyła tego seta skutecznym atakiem. 

Następny udało nam się wygrać i Macerata lekko się podłamała.
- Musimy to wykorzystać i cisnąć piłki jak najmocniej. Marina musisz dokładniej wystawiać do dziewczyn, Camilla więcej ruchu na boisko. Dawać! – krzyknął trener i weszłyśmy na czwartego seta. Jako pierwsza zagrywałam i jako pierwsza zwaliłam.
- Abla wchodzisz – zmieniłyśmy się i usiadałam na krześle.
- Nik, wierzę w ciebie – usiadł koło mnie Victor – pokaż na co cię stać.
Wzięłam głęboki oddech i się znowu zmieniłyśmy. Stanęłam przy siatce czekając na piłkę. Było 15:17 dla nich.
- Teraz albo nigdy – uśmiechnęłam się do Susan.
Sprawdzał się nasz znany scenariusz, czyli rywalki przeważnie zagrywały na Camille, która świetnie wystawiała do Mariny, a ona dalej do mnie albo do Susan.
- Mocno – krzyknęła Compton gdy wyskakiwałam do piłki. Tak też zrobiłam i blok aut.
- No nareszcie – klepnęła mnie w plecy.
- Nie czaje ich. Same sobie kopią dołek. Przecież Camilla jest świetna.
- Zobaczymy dalej.
Zdobyłyśmy 5 punktów pod rząd i trener tamtych zażądał przerwę. Typowe.
- Wiecie, że to zwycięstwo jest w naszym zasięgu. Wystarczy tylko wyciągnąć po nie ręce. Ostatnie akcje; do boju dziewczęta.

Marina poszła na zagrywkę, co nie było jej mocną stroną. Jej serwy były lekkie i łatwe do odebrania. Teraz było tak samo. Wbiły nam kolejny punkt i znowu robiło się nie bezpiecznie.
Poszłam na zagrywkę gdy było 23:22. Trafiłam w libero, która wyrzuciła piłkę w trybuny.
- Piłka meczowa dla Latiny – zabrzmiał głos.
- Nik, wierzymy w ciebie – krzyknęła Susan. Policzyłam do trzech i zaserwowałam. Niestety nie udało mi się znowu ustrzelić i pozostało nam tylko odebrać piłkę od nich. Susan zablokowała, ale w aut.
- Cholera – usłyszałam gdy przechodziła koło mnie.
- Spokojnie, damy radę – poklepałam ją po ramieniu. Piłka nadleciała do niej, odbiła ją do Mariny; ta wyskoczyła i wybiła ją do mnie na prawy atak. Wzięłam trzy szybkie kroki, wyskoczyłam, wygięłam się do tyłu po czym mocno walnęłam w piłkę i zeskoczyłam na boisko.
- Udało się! – krzyczały dziewczyny. Byłam w takim szoku, że nawet nie widziałam czy piłka trafiła w boisko.
- Coo? – powiedziałam zaskoczona do rozgrywającej.
- Mamy złoto! – krzyknęła Camilla; wzięły mnie w górę i zaczęły podrzucać. Nie mogłam w to uwierzyć. Postawiły mnie z powrotem i poczułam jak znowu wznoszę się w powietrze.
- Victor, udało się – powiedziałam do niego z uśmiechem i mocno pocałowałam. Zaczął mną okręcać w około i cieszyć się razem ze mną. 

Zeszłam z niego i podbiegłam do trybun.
- Udało się – krzyknęłam do Kuby i go ścisnęłam.
- No brawo Nowakowska.
- Hurra – podbiegłam zadowolona do Susan.
- Jesteś zajebista! – krzyknęła mi w ucho.
- Obie jesteśmy!

- Czy można prosić o krótki wywiad? – zapytał mnie dziennikarz. Nie przejmowałam się nawet obecnością kamery.
- Świetny mecz, gratulujemy złota. Na początku coś się działo, nie mogłyście przebić się przez blok rywalek.
- Dziękuje. No tak, chyba za dużo stresu i niepokoju wkradło się w nasze głowy. Ale potem trener odpowiednio nas pokierował i szło nam coraz lepiej.
- To jutro wolne i świętowanie – zaśmiał się pan.
- No chciałabym, ale trener z chęcią nam na to nie pozwoli. Teraz musimy przygotowywać się do Mistrzostw Świata – o kurwa wygadałam się. Na szczęście on tego nie podchwycił.
- To teraz wolne aż do września – to było raczej stwierdzenie a nie pytanie. Nie kumaty dziennikarz?
- Yy tak. Kilka tygodni przerwy ale pewnie nie wytrzymam bez siatkówki i wrócę na hale.
- Jest pani Polką, wyszła za Amerykanina, który będzie trenerem USA. Komu zatem będzie pani kibicować?
Zaczęłam się śmiać.
- Przy wspólnych meczach będę mieć z tym problem. Ale nadal nad tym myślę. Na pewno sercem jestem bliżej do Polski; zobaczymy jak to wyjdzie.
- Dziękuję, że poświęciła nam pani swój czas.
- Dziękuję – pożegnałam się i poszłam do szatni ubrać się w dres klubowy; zaraz miała się odbyć dekoracja. Weszłam, gdzie był taki harmider jak jeszcze nigdy.
- Jestem wykończona – powiedziałam siadając na ławce.
- Jak wszystkie. Teraz kilka dni wolnego – wyciągnęła się na ławce Susan.
- Kiedy jedziesz do USA?
- Nie wiem jeszcze. A kiedy Victor jedzie?
- Za tydzień jedziemy na lotnisko. On w jedną, ja w drugą. Eh. Dwa miesiące bez niego. Ja nie wiem jak wytrzymam. Ciekawa jestem czy został ktoś powołany z Rzeszowa. Fajnie by było mieć kogoś znajomego w drużynie.
- Dasz radę. U nas też nikogo nie znałaś a sobie poradziłaś. Poza tym Paulina z tobą jedzie – nagle posmutniała.
- Znowu ją powołali?
- Tak. Także ty nie będziesz sama jeśli chodzi o partnera.
- Jezu, pamiętam jak weszłam na halę i zobaczyłam ją robiącą maślane oczy do Zbyszka. Myślałam, że ją wtedy rozszarpie.
Susan zaczęła się śmiać.

- Dziewczyny, chodźcie już – wszedł po nas Victor. Uśmiechnął się do mnie i poczekał aż wszystkie wyjdą. Złapał mnie mocno i pocałował w usta.
- Kocham cię – wyszeptał gdy wszystkie zniknęły nam z horyzontu.
- Ja ciebie też kocham – złapałam jego usta i mocno się w nie wpiłam.
- Jezu ruszcie się – wyjrzała z za rogu Susan. Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy w jej kierunku. 

Wyszliśmy na halę gdzie było ciemniej niż podczas meczu, na środku ustawiono podium; stanęliśmy przy tym najwyższym. Wskoczyłyśmy na nie gdy komentator nas wywołał. Potem podali mi puchar jako że byłam kapitanem. Pocałowałam go i podniosłam w górę; podałam go dalej dziewczynom.

Po dekoracji szczęśliwi wróciliśmy do domu.
- Jestem tak zmęczona – powiedziałam opierając się o ścianę w korytarzu. Victor wziął mnie na ręce i dosłownie zasypiałam mu na rękach.
- Kochany jesteś – powiedziałam gdy przebrał mnie w piżamę i wsadził pod kołdrę. Lubiłam go tak czasami wykorzystywać. Poczułam że kładzie się obok mnie i wtuliłam się w jego nagi tors. Pocałowałam go i zasnęłam.

Do mojego nosa dolatywały wspaniałe zapachy. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się; przypomniałam sobie wczorajszy dzień. Leżałam tak aż w drzwiach pojawił się Victor z tacą w ręku.
- Jak się spało? – spytał siadając obok mnie.
- Świetnie. Chyba się w końcu wyspałam.
- Proszę – podał mi kubek z kawą i upiłam spory łyk.
- Tego mi było trzeba.
- To teraz jedz. – powiedział poważnie. Byłam strasznie głodna, więc zabrałam się za jedzenie jajecznicy. Victor przepysznie gotował i lubił to robić. Zjedliśmy wszystko i wyciągnęłam się znowu na łóżku.
- Co robimy dzisiaj? – spytał kładąc głowę na moim brzuchu.
- Spędzamy cały dzień w łóżku – odpowiedziałam nachylając się nad nim.

Zwlekliśmy się dopiero po 20 i w piżamie poszłam do salonu. Włączyłam włoską stacje sportową gdzie oczywiście pokazywali nasz wczorajszy mecz. Chciałam go przełączyć ale Victor zabrał mi pilota więc poszłam po laptopa. Oparłam stopy na jego udach i rozłożyłam się wygodnie.
- O cholera – zaczęłam się śmiać z treści wiadomości od Igły.
- Co tam ? – spytał Victor widząc moją reakcje.
- „Nikola! Kolejny raz zrobiłaś coś nie wybaczalnego! Ja wiem, że tym ciołkom nic nie powiedziałaś. No ale że mi też nie? Skandal! A tak w ogóle to gratulację. Widzimy się w Wawie.” - przeczytałam Victorowi. -  Skąd on to wie? – wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego.
- Hej, kto jest takim dobrym źródłem?
-…
- No to ładnie. Dla mnie to też było zaskoczenie.
-…
- Tak, oczywiście. Ale nie mów im.
-…
- No pa.
- I?
- Trener mu się wygadał na meczu. Miał szczęście, że to tylko do Ignaczaka a nie Kosy albo któregoś innego.
- I z niespodzianki nici – wyszczerzył się Victor.
- Mam nadzieje, że nikomu nic nie powie.
Przeglądałam dalej wiadomości ale nie było nic ciekawego. Trafiłam na plotkarski artykuł gdzie na zdjęciu siedziałyśmy na trybunach z Kasztanową i oglądałyśmy mecz. „ŻONA I BYŁA NARZECZONA. CZY TO JEST DO POGODZENIA?” Nie chciało mi już się nawet tego czytać więc zamknęłam tę stronę. 
Odłożyłam komputer i położyłam się na kolanach Victora, oglądając dalej mecz.
- Ja tak wysoko skacze?
- No.
- Całkiem mam inne odczucia jak wyskakuje.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
-------------------------------------------
pozostawiam do waszej opinii, bo mi tak średnio się podoba ;/
pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. ja chcę już Nik i Zbyszka razem, ale to już wiesz ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma Bartmana, jest nudno!
    Chcemy Bartmana! Chcemy Bartmana! Chcemy Bartmana!
    A oni to wgl. Będą jeszcze razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się w pełni! bez niego jest nudno xd

      Usuń
  3. no już mówiłam, że będą;) spokojnie xd

    OdpowiedzUsuń
  4. noo zgadzam się z komentarzami wyżej ; )) też chcę już Bartmana, bo bez niego jest naprawdę nudnoo :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. a mi tam się podoba, że jest ten cały Victor. Chociaż coś innego się dzieję, a nie jak w innych, że spokojna sielanka. To decyzja autorka, kiedy go wprowadzi. a wasze komentarze o takiej treści jej nie pomogą.
    pozdrawiam ;)
    Iza.

    OdpowiedzUsuń