sobota, 9 lutego 2013

ROZDZIAŁ 53

Obudziłam się o 10 wyspana i w dobrym humorze. Dzisiaj założyłam jasne jeansy, szary dłuższy sweter i buty na koturnie. Swoje za długie za słomkowate włosy zaplotłam w luźnego warkocza. Zeszłam do kuchni gdzie przy stole siedziała Magda i czytała gazetę.
- Cześć. Jak się spało?
- W porządku. Kurde co za szmatławiec – powiedziała odkładając ją na bok. Zaczęłam się śmiać gdy zobaczyłam okładkę.
- Wierzysz w to?
- Nie. Ale już mnie wkurzają
- Nie ma się czym przejmować. Chcesz kawy?
- Poproszę.
Zrobiłam więc kawę i jajecznice (zaskoczenie!), po czym wyszłyśmy z domu.

- Witam – powiedziałam wchodząc do gabinetu. Usiadłam i zaczęliśmy rehabilitacje.
- No, jeszcze tydzień i możesz wrócić na trening – uśmiechnęłam się na tą wiadomość – ale musisz się oszczędzać przez pewnie czas. Nie możesz od razu grać na pełnym paliwie bo to znowu może się powtórzyć. Zapraszam po treningu.
- Dziękuje – wstałam i wyszłam na korytarz gdzie czekała na mnie Magda. – No, to teraz chodź na trening.
Weszliśmy do sali, gdzie rozgrzewali się panowie i panie z Latiny. Stanęłam zaskoczona.
- Cześć – pomachał do nas Kuba. Odmachałam do niego i podeszłam do Pauliny, która siedziała na trybunach 
– Co oni tutaj robią?
- Grają z nimi bo ruskie zajęły ich sale. Cześć – przywitała się z Kasztanową. Zostawiłam je same i podeszłam do trenera.
- Wracam za tydzień – powiedziałam do niego uśmiechnięta. – a jak tam Abla?
- Świetnie sobie radzi. Rośnie ci konkurencja – zaśmiał się. – mam nadzieje, że da radę jutro pociągnąć mecz. A ty jak się czujesz?
- Lepiej. Bark już mnie nie boli ale nie mogę jeszcze wrócić. Zresztą pewnie medyk przekazuje panu na bieżąco.
- No nie da się ukryć.

Wróciłam do dziewczyn i oglądałyśmy ich trening. Podzieli się na drużyny mieszane i grali. Potem dziewczyny wyszły do szatni, a panowie odpoczywali na boisku. Za półtorej godziny mieli rozegrać tutaj mecz.
- Dobra idę na masowanie. Idziesz czy zostajesz? – spytałam Magdę.
- Zostanę. Zaraz i tak pewnie wejdą się rozgrzewać.
- Okej. To ja nie długo wracam.
Magda przesiadła się do loży VIP, a ja wyszłam na korytarz.
- Cześć – uśmiechnęłam się na widok Bartmana, gdy o mało co nie walnęłam go w twarz. Dał mi całusa w policzek i się uśmiechnął.
- A ty nie zostajesz na meczu?
- Zaraz wracam tylko czeka mnie jeszcze jeden masaż dzisiaj. Powodzenia. – klepnęłam go w ramię i poszłam dalej. Zbyszek nadal był tym samym facetem jakiego go poznałam: wesoły, pewny siebie, cholernie przystojny, czasami bardzo imponujący no i do tego uwielbiany. Cieszyłam się gdy trener wyznaczył mnie na prawą atakującą; dzieliłam z nim tę samą pozycję. 

Po godzinie wyszłam i wróciłam na halę. Zostało 20 minut do rozpoczęcia; trybuny były zapełnione do ostatniego miejsca. Podeszłam do loży i usiadłam na swoim miejscu.  
Poczułam wibracje w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz, który pokazywał zdjęcie Victora.
- Cześć – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jak tam? Słyszę, że jesteś już na meczu – zaśmiał się.
- Tak. Zaraz zaczynają. A u ciebie jak sprawy?
- Jutro mam spotkanie z zarządem, także trzymaj kciuki.
- No pewnie. Kocham cię i tęsknie.
- Ja ciebie też. Nie długo wracam. Pozdrów chłopaków.
- Jasne. Cześć – z uśmiechem na twarzy schowałam telefon.
- Victor? – spytała Magda.
- Tak. – odpowiedziałam tylko.

Szybko minęło i sędzia rozpoczął mecz. Grali zawzięcie, przez co mecz był pokazem siatkówki na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o kibiców, zdecydowanie wygrywali miejscowi. Z Rosji mało kto dojechał, ale kilku by się znalazło. Drużyna Zbyszka wygrała 3:2; Magda była zadowolona, że jej chłopak wygrał. Bartman podszedł do niej i mocno pocałował w usta. Potem przytulił mnie i wrócił do chłopaków. Pół godziny siedziałyśmy jeszcze na hali z nimi, aż w końcu wrócili do szatni i my kierowałyśmy się do domu. Byliśmy strasznie głodne, więc zrobiłam szybko makaron (kolejne zaskoczenie tego dnia!) i podałam go z sosem. Gdyby nie Magda to pewnie nic bym nie zjadła, bo by mi się chciało nic szykować. Victor czasami krzyczał na mnie, że w końcu całkowicie zniknę. Mi po prostu się nie chciało nic robić; on gotował a ja tylko pomagałam.

Następnego dnia siedziałam na trybunach i oglądałam poczynania naszych. Najchętniej bym tam weszła; nie lubiłam tak siedzieć. Zbyszek i Magda mieli ze mnie niezły ubaw gdy się wkurzałam jak puszczały łatwą piłkę. Abla wymiatała na ataku, tak samo zresztą jak Susan. Ta pozycja była u nas najmocniejsza. Tak samo jak wcześniej tak i teraz obyło się bez tie-breaka.

Magda ze Zbyszkiem pojechali na lotnisko, a ja znowu zostałam sama. Usiadłam przed telewizorem z lodami w ręku i oglądałam włoski serial. Przypomniało mi się, że dawno nie siedziałam na kompie więc poszłam do sypialni i usadowiłam się z nim z powrotem na kanapie. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tylu powiadomień. Majka dodała mnóstwo zdjęć ze ślubu i wesela; miałam kilka wiadomości, w tym jedną od Kurka. „Ej o co ci chodziło z tymi marzeniami?” był dostępny więc mu szybko odpisałam „Hej, sorry że dopiero teraz, ale sam rozumiesz- brak czasu xd. Dowiesz się wkrótce”.
Chwile później dostałam odpowiedz „No mi nie powiesz?”
„ Nie. Zaraz wszyscy będą wiedzieć. Nic się nie stanie jak poczekacie trochę”
„Nie to nie” 
„Foch?” 
„I to jeszcze jaki” 
„Oj Bartuś, kocham cię normalnie” 
„To może jednak mi powiesz?” 
„Nie hahaha” 
„Dobra, do kiedy mam wytrzymać?” 
„W sumie to jeszcze jakieś dwa tygodnie” już był marzec i zbliżał się koniec klubowych rozgrywek. Jezu, jak to zleciało. „ tyle mogę poczekać :D” 
pożegnałam się i poszłam spać. 

Po tygodniu rzeczywiście byłam w pełni sprawna i wróciłam do treningów. Wstałam uśmiechnięta, spakowałam rzeczy do torby, założyłam czarne spodnie dresowe i czarny obcisły podkoszulek oraz swoje nowe adidasy i z torbą na ramieniu wyszłam z domu. Było około 20 stopni i mocno świeciło słońce. Założyłam okulary i szłam z muzyką na halę. Co innego było tu przychodzić na treningi a co innego na rehabilitacje. Weszłam przebrana na salę.
- Nareszcie wróciłaś do gry – podbiegła Susan i mocno mnie przytuliła. Przywitałam się jeszcze z Ablą, trenerem i Mariną i standardowo zaczęłam robić kółeczka. Czułam się tak szczęśliwa jak po powrocie z choroby. Przy okazji wizyty w Polsce będę musiała zrobić kontrolne badania.

- Jones obudź się – krzyknął trener gdy robiłam nie wiem już które okrążenie. Inne siedziały na boisku i do nich dołączyłam. Za dwa dni miał już wrócić Victor co wywołało jeszcze większą radość. Byłam tylko ciekawa czy przyjedzie sam czy z rodzicami. Podczas wczorajszej rozmowy nic mi nie chciał powiedzieć. 
Wróciłam z powrotem na salę i skoncentrowałam się na treningu. Wykonywałam co czwarty atak i serw żeby znowu nie nadwyrężyć barku.
- Nikola, chyba rozumiesz, że w ostatnim meczu nie wypuszczę cie w wyjściowej szóstce.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do trenera – Abla jest świetna więc w pełni to rozumiem. Poza tym mój bark.
- Właśnie. Gramy finał więc dajcie z siebie wszystko. Chce mieć w Latinie mistrzostwo. Jasne?
- Tak trenerze – odkrzyknęłyśmy chórem.
- Musimy grać spokojnie i bez stresu. Stres nam nie pomaga – uśmiechnął się do mnie. Spodobała mu się moja taktyka i zaczął jej używać. 

W szatni na czyste ciało założyłam wcześniejszy strój, włączyłam ipoda i wyszłam z hali. Nie chciało mi się wracać do pustego domu więc pochodziłam po mieście. Gdy szłam koło wystawy sklepowej zobaczyłam piękne obcasy w kolorze wiśniowym, które krzyczały KUP MNIE. Nie mogłam się oprzeć i weszłam po nie. Przymierzyłam i pasowały idealnie, więc je wzięłam; zadowolona wyszłam ze sklepu. Nie wiedziałam czy będę mieć reprezentacyjny strój na zaprzysiężenie więc weszłam do sklepu obok i kupiłam biało-czarną sukienkę do połowy ud. 
Szłam dalej aż dotarłam do domu. Chciałam otworzyć drzwi kluczem, ale te już były otwarte. Weszłam powoli do domu i moim oczom ukazał się Victor w czarnych spodniach i czarnej koszuli. Stałam przez chwile z otwartą buzią aż w końcu podbiegłam i wskoczyłam na niego. Zaczęłam go całować i przytulać i całować i tak w kółko.
- Ehm – przerwał nam ktoś. Zeskoczyłam z Victora i spojrzałam na wysoką rudą kobietę mniej więcej w wieku mojej mamy.
- Em jestem Nikola - powiedziałam lekko zakłopotana. Przede mną stała moja teściowa.
- Miło mi poznać. Jestem Lily, mama Victora.
Weszliśmy do salonu gdzie siedział zapewne mój teść.
- Jestem John Jones – o mało nie zaczęłam się śmiać z połączenia tych dwóch nazw.
- Nikola.
Teść John był trochę wyższy od małżonki i był równie wysportowany jak Victor. Miał brązowe oczy i blond włosy. Usiadłam koło Victora przytulając się do niego.
- Jak było na treningu? – spytała Lily.
- Pierwszy trening od miesiąca. Strasznie mi tego brakowało. Czułam się tak szczęśliwa jak wtedy gdy wróciłam do gry po białaczce. Czemu mi nie powiedziałeś, że przyjeżdżacie wcześniej?
- Taka mała niespodzianka. – pocałował mnie w czoło.
- A wszystko załatwiłeś?
- Tak. Lotman i Holmes są oficjalnie w mojej drużynie. Paul trochę się zdziwił, że to ja ale stwierdził że przynajmniej dobrze będzie nam się razem pracować. A chłopaki wiedzą już o twoim przyjęciu?
- Nie – odpowiedziałam z uśmiechem – to będzie niespodzianka dla nich. A właśnie, Kasztanowa u nas spała jak byli tutaj. Żebyś widział ten mecz. Zacięta walka, starcie dwóch polskich atakujących i w końcu zwycięstwo Bartmana 3:2. 

Zapomnieliśmy o rodzicach i dopiero po chwili skapnęliśmy się, że bacznie nas obserwują.
- Przepraszamy – powiedzieliśmy jednocześnie. Znowu ich przeprosiłam i wstałam do kuchni coś zjeść. Wsadziłam lasagne do mikrofali i poczułam jak Victor obejmuje mnie w pasie więc się szybko odwróciłam.
- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem – całował mnie mocno dopóki urządzenie nie zabrzęczało, że danie jest już gotowe. Oderwaliśmy się od siebie zdyszani i wyjęłam mój posiłek. Nalałam sobie mleka do szklanki i z talerzem usiałam na blacie, a Victor wrócił do rodziców. Był mieszanką mamy i taty; na pewno oczy miał po ojcu a włosy trochę ciemniejsze od matki. 
Zjadłam i wróciłam do gości. Było już dość późno i robiłam się senna. Jutro miałam trening na 10 i musiałam się wyspać.
- Przepraszam was ale czeka mnie jutro wczesna pobudka i muszę już iść spać.
Wstałam i poszłam do łazienki. W piżamie wskoczyłam na łóżko i szybko zasnęłam. 

Obudziłam się przytulona do Victora; musiałam kilka razy się uszczypnąć czy to nie sen. Zegarek wskazywał dopiero 6. Tak mi brakowało go przez te kilka dni, że nie mogłam się powstrzymać i mocno go pocałowałam. Otworzył oczy i się uśmiechnął.
- Myślałem, że to sen.
- Ja też – odwzajemniłam uśmiech i znowu mocno pocałowałam. Szybkim ruchem znalazłam się pod nim.
- Rodzice - zaczęłam się śmiać wyczuwając jego zamiary.
- Są na drugim końcu. Nie usłyszą.
Zaczęłam go całować jednocześnie obejmując nogami w pasie. Po tych kilku dniach oboje byliśmy siebie spragnieni jakbyśmy się co najmniej z miesiąc nie widzieli.

- Dzień dobry – powiedziałam wchodząc do kuchni gdzie siedziała mama Victora. Było kilka minut po 8; zrobiłam sobie kawę i kanapki po czym usiadłam naprzeciwko niej. Chwilę później wszedł Victor jeszcze nie ogarnięty i z poczochranymi włosami.
- Cześć mamo – pocałował ją w głowę a mnie w policzek.
- Jedziesz dzisiaj na hale czy zostajesz z rodzicami?
- Jedziemy wszyscy razem – odpowiedział.
- Oh, no to świetnie.
Zjadłam i poszłam na górę po torbę; związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół. Przypomniałam sobie że dość dawno nie rozmawiałam z mamą, więc wróciłam się z powrotem i zadzwoniłam do niej. Oczywiście dostałam ochrzan, że tak długo się nie odzywałam, ale cieszyła się że nie długo będę w Warszawie.

- To co, idziemy? – krzyknęłam z korytarza. Chwilę później dołączyli do mnie i szliśmy na halę. 
Standardowo poszłam do szatni się przebrać, a oni z Victorem dołączyli do Marco.
- Teściowa na horyzoncie – zaśmiałam się do Susan gdy zobaczyła Lily.
- Aż tak źle?
- Nie znam jej jeszcze. Się okaże.
Odłożyłam butelkę z wodą i zaczęłam się rozgrzewać.

- Ciekawe czy jest wredna – zastanawiała się Susan gdy leżałam na boisku.
- Przestań – zaczęłam się śmiać. – nawet jeśli to tylko kilka dni i będę ją mieć z głowy. Chodź lepiej do szatni.
Wzięła mnie pod ramię i wyszłyśmy.
- Niezłą masz teściową – zaśmiała się Julia.
- Masz coś do niej? – spytałam stając naprzeciwko niej.
- Zobaczymy jak długo z nią wytrzymasz.
- Nie twoja sprawa. A co zazdrościsz bo ty żadnej nie masz? Jak mi przykro.
Poszłam pod prysznic zostawiając ją samą.
-------------------------------------------
może to teraz co napiszę będzie trochę dziwne, ale zaczęłam nowe opowiadanie xd. 
dobra, mniejsza o to ;) mam nadzieję, że to się spodoba. 
pozdrawiam :*


10 komentarzy:

  1. Genialne to jest *.* Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dowaliłaś tej Julce ostatnim komentarzem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział, ale wolałabym żeby 'nik już była z bartmanem' :D Pozdrawiam :* i życzę miłego weekendu ; ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała, żeby była już z Bartmanem. :) Kiedy mamy tego się spodziewać? Pozdrawiam. ;>

      Usuń
    2. za jakiś tydzień chyba. albo coś koło tego. w każdym bądź razie już niedługo :D
      pozdrawiam :*

      Usuń
    3. To już nie mogę się doczekać. :) 10004 wyświetleń ^^

      Usuń
    4. no jakiś sukces jest xd DZIĘKI:)

      Usuń