czwartek, 20 października 2022

ROZDZIAŁ 107

- Hej Nikola. Co słychać?
- Jesteś w Rzeszowie?
- Tak. A coś się stało? - usłyszałam jej zaniepokojony głos.
- Potrzebuje twojej pomocy. Czy mogłabyś wpaść do nas o 21?
- Tak, nie ma problemu.
- Dzięki, do zobaczenia. 
Zadzwoniłam jeszcze do paru osób, których również zaprosiłam do nas na 21. Do kadry zostało jeszcze dużo czasu, ale nie miałam co zwlekać. Od jutra natomiast postanowiłam zająć się drużyną.

Długo jej nie było, ale wiedziałem że sama podróż zajmuje od groma czasu. Igły też zresztą jeszcze nie było. O 19 wpadł Albert razem z Laurą. Arek bawił się samochodami, natomiast Zuzia spała. 
- Śliczne macie dzieci - poklepał mnie po plecach Albert. 
- Czekam, aż poznamy wasze.
- Oh za tydzień teściowa przywozi je do nas. 
- To idealnie się składa. 
Pół godziny później usłyszałem pukanie do drzwi.
- Igła? A jest z tobą Nikola? - spytałem zaskoczony widząc przyjaciela.
- Myślałem, że już jest. Mam dla niej umowę. Udało mi się ją przygotować wcześniej.
- Kurde, dziwne. - Próbowałem się do niej dodzwonić, ale miała wyłączony telefon. 
- Zbyszek, może telefon jej się rozładował - powiedziała Laura. Oby faktycznie tak było. Igła został z nami, ponieważ też się martwił. Chwilę później wpadła Iwona. Zadzwoniłem do Magdy czy może wpaść po dzieci. Nie chciałem, żeby widziały że coś jest nie tak. 
- Zbyszek wszystko ok? - spytała teściowa cicho gdy przyjechała. 
- Nikola się nie odzywa, ma wyłączony telefon.
- O matko. Daj mi znać gdy coś się dowiesz.
- Jasne. 
 Zaczynałem się coraz bardziej niepokoić, ale gdyby coś się stało to chyba by ktoś zadzwonił. Nie wiem czy oszukiwałem sam siebie czy po prostu czułem, że z Nikolą jest wszystko ok. O 20:30 usłyszałem kolejne pukanie.
- Winiar? A ciebie co sprowadza?
- Nikola poprosiła żebym wpadł o 21, ale wyrobiłem się wcześniej. To jakiś problem?
- Nie. Po prostu Nikoli jeszcze nie ma.
Równo o 21 kolejne pukanie: Susan z Pauliną. Już zamykałem drzwi gdy zobaczyłem światła auta wjeżdżające na podwórko. Myślałem, że to Nikola ale okazało się, że to psycholog Rzeszowskiej drużyny. 
- Ola, a ty tutaj co robisz? - zapytałem zaskoczony.
- Dzień dobry szefie. Nikola zadzwoniła żebym wpadła o 21.
- Dziwne to wszystko.
- Zbyszek, a mi się wydaje, że Nikola zaczęła kompletować sztab. 
- No tak, zasada kuj żelazo póki gorące. Co nie zmienia faktu, że się martwię. 
Wpadł jeszcze Kamil, który był głównym statystykiem w Rzeszowie i Tomek, który był fizjoterapeutą też w Rzeszowie. 
- Zbyszek, ona chce zabrać ze sobą prawie połowę sztabu - powiedział do mnie Igła.
- Spokojnie, ona wie co robi. Ty się lepiej módl żeby oni się zgodzili.
- A kto zostanie w Rzeszowie?
- Sam wczoraj mówiłeś, że drużynę może prowadzić drugi trener. Oni też mają swoich zastępców.
- No tak ale..
- Nie ma żadnego ale. Ktoś się czegoś napije? - spytałem gości. Jedni chcieli piwo, inni kawę, herbatę. Czekaliśmy na Nikolę.

Matko jedyna, jaki pech. Nie dość, że był potworny korek spowodowany wypadkiem, to jeszcze rozładował mi się telefon. Już się mogłam domyślać, że Zbyszek odchodził od zmysłów. Była 21, a mi zostało jeszcze 50 kilometrów do Rzeszowa. Miałam tylko nadzieję, że osoby które zaprosiłam nie wyjdą. 
Po 22 zajechałam pod dom. Zobaczyłam auto Oli i Tomka. Trochę mi ulżyło, że ktoś jednak został.
- Przepraszam, ale.. - wpadłam do domu, natomiast Zbyszek nie dał mi dokończyć.
- Nikola, na miłość boską - znalazłam się w jego żelaznym uścisku. Po chwili spojrzał w moje oczy. W jego widziałam wielką ulgę.
- Był wypadek i nikogo nie puszczali, a do tego rozładował mi się telefon, a jak na złość nie miałam żadnego kabla w aucie. Igła? A tobie jak się udało dojechać? - spytałam zdziwiona widząc go u nas w domu. 
- Coś mnie tknęło żeby jechać inną trasą niż zwykle. 
- Szkoda, że mi się to nie przytrafiło. Zbyszek, a gdzie dzieci? 
- U twojej mamy.
- Okej, w takim razie nie przedłużajmy. Poprosiłam was żebyście przyszli ponieważ potrzebuje waszej pomocy - zwróciłam się do Susan, Pauliny, Winiara, Kamila i Tomka. 
- To może my pójdziemy - odezwał się Albert.
- Nie, zostańcie. To nie jest nic tajnego - uśmiechnęłam się do niego. - Zbyszek czy mogę cię poprosić o lampkę wina? - zwróciłam się do ukochanego.
- Nikola, mów w końcu o co chodzi - zwróciła się do mnie Susan. Jej polski po tylu latach bycia z Pauliną nadal nie był zrozumiały. Zbyszek podał mi kieliszek, wzięłam duży łyk i zaczęłam mówić. 
- Dzisiaj przyjęłam posadę trenera reprezentacji polski w piłce siatkowej kobiet i chciałabym żebyście pracowali ze mną.
Przez chwilę w pokoju panowała kompletna cisza. W oczach osób do których się zwracałam widziałam zaskoczenie, radość, niepewność. Najlepszy był wzrok Susan.
- Nikola, ale ja już nie gram. A poza tym nie mam obywatelstwa polskiego. Jak ja mam ci pomóc?
- Chciałabym, żebyś była moim pierwszym zastępcom - powiedziałam. Bałam się tylko, czy znowu nie zemdleje jak wtedy gdy prosiłam ją na świadka na ślub z Viktorem.
- Oh Nikola, ty mówisz poważnie?
- Tak. Michał ciebie bym prosiła abyś został moim drugim zastępcom. Ola, ty psychologiem, Kamil oczywiście statystyka, Tomek przygotowanie fizyczne i fizjoterapia. Zostawiłam kilka osób ze starego sztabu, ale głównie będą to wasi podwładni. Jeśli coś będzie z nimi nie tak to proszę was o znak. Pracowaliśmy już wszyscy razem i wiecie czego ja wymagam, ale ja wiem również czego wy wymagacie. To co, wchodzicie w to?
- Zbyszek, czy ja też mogę prosić o lampkę wina? Jutro odbiorę auto. - Ola była zaskoczona najbardziej z nich wszystkich. 
- Ja w to wchodzę i to bardzo. - pierwszy odezwał się Tomek. Na szczęście w jego ślady poszli wszyscy. 
- Em, Nikola a ja? - odezwała się niepewnie Paulina.
- Kochana, dla ciebie mam zadanie specjalne. Chciałabym żebyś była naszym głównym fotografem, ale i dobrym duchem zespołu. Wiesz, psychologowi mogą wszystkiego nie powiedzieć i ja zdaje sobie z tego sprawę. Natomiast tobie, niezależnej pani fotograf mogą mówić wszystko.
- Też poproszę wino - powiedziała słabo. 
- A co się stało z poprzednim trenerem? - spytał Kamil. Popatrzyłam pytająco na Igłę.
- To co teraz powiem, ma nie wyjść poza nas wszystkich tutaj zgromadzonych - odezwał się Krzysiek. - Trener został oskarżony o mobbing i molestowanie. Musieliśmy go zwolnić. Uprzedzam, że do mediów dotrze informacja, że go zwolniliśmy ale nie będzie podany powód jaki wam teraz powiedziałem. Także wy też się nie wygadajcie.
- Jasne panie prezesie - powiedziała poważnie Ola.
- No dobrze, ktoś się jeszcze czegoś napije? - zapytał Zbyszek. 
Byłam zadowolona, że każdy się zgodził. Bałam się, że nic z tego nie wyjdzie.

- Nikola, jestem z ciebie bardzo dumny. - powiedział do mnie Zbyszek gdy zostaliśmy już sami. 
- Jak teraz jesteś dumny to co będzie jak zaczniemy sezon - zaczęłam się śmiać.
- Wtedy będę pękał z dumy - wymruczał do mojego ucha. Moją uwagę jednak przykuła umowa która leżała na stole. - Zbyszek, co to jest?
- Umowa, którą przyniósł Igła. 
- Oh - zdołałam tylko powiedzieć widząc kwoty które tam się znajdują.
- Ja chciałam dofinansowanie dla nich, ale nie aż tyle - powiedziałam zaskoczona.
- Nik, to są kwoty adekwatne na reprezentację. 
- Chciałam dużo, a dostałam znacznie więcej.

- Nikola, wyjdź za mnie. - poczułem, że to jest odpowiedni moment.
- Zbyszek, co ty mówisz?
- Proszę cię o rękę. Przepraszam, ale nie mam przy sobie pierścionka. 
- Dla mnie liczą się słowa. I tak, oczywiście, że zostanę twoją żoną. - przytuliła mnie mocno. - Zbyszek, chce się pobrać najszybciej jak to możliwe. Pragnę znowu być twoją żoną. Jesteś miłością mojego życia - powiedziała czule i zaczęła mnie całować. Czułem, że jej delikatne ciało bardzo mnie pragnie. Tak samo jak ja pragnąłem jej. Dostałem drugie życie gdy wróciła znowu do nas. 
- Kocham cię - odparła ledwo dysząc dochodząc do siebie.
- Moje życie bez ciebie nie ma sensu - odparłem. Zasnęliśmy po 3. Następnego dnia chciałem odebrać dzieciaki od Magdy, ale gdy się okazało, że Nikola jedzie do Łodzi, a ja mam pilne spotkanie w klubie poprosiłem teściową żeby się nimi zajęła. 
- Zbyszek, nie ma problemu. Wiesz, że to dla mnie przyjemność. Słuchaj, a mogę z nimi pojechać na wieś?
- Mamo dam ci znać później. Muszę się spytać Nikoli.
- Jasne. - chociaż znałem opinie Nikoli na ten temat, jednak postanowiłem, że się jej spytać. Na 12 stawiłem się na hali. Pilne spotkanie dotyczyło zwykłych pierdół, z którymi reszta nie mogła sobie poradzić. O 15 wyszedłem przed halę i zadzwoniłem do Nikoli.
- Mama chcę zabrać dzieci na wieś. Co ty na to?
- Świetnie. Zaproś resztę. Ja dojadę wieczorem. - lubiła mieć dużo ludzi wokół siebie. Ludzi, których kocha i lubi. Zadzwoniłem do Igły, żeby użył swoich mocy. Potem zadzwoniłem do Alberta. Następnie do teściowej, żeby poinformować ją, że jedziemy wszyscy razem na wieś.
- Zbyszek, czy chcesz się oświadczyć mojej córce? - spytała Magda gdy byliśmy w drodze. Z tyłu Darek i dzieciaki smacznie spali. 
- Już to zrobiłem. Nie tak hucznie jak za pierwszym razem, ale to zrobiłem. Kocham ją nad życie. 
- To dobrze. Bo już się martwiłam o was. 
 - A jak mama myśli: Nikola sobie poradzi?
- Ja jestem pewna, że ona zaskoczy nas wszystkich. Determinacją, umiejętnościami. Zbyszek, sam jesteś trudnym człowiekiem, ale doskonale wiesz jaka jest Nikola.
- No nie da się ukryć. - zacząłem się śmiać ze słów teściowej. Późnym popołudniem zajechaliśmy na wieś. Na podwórku stał tylko samochód Sebastiana.
- Tata - wybiegła z domu Julka. - Cześć babcia - przywitała się z Magdą.
- Witam teścia - podał rękę Sebastian. 
- Młody, a kiedy ślub? - dużo czasu minęło od zaręczyn, a ze ślubem cisza.
- Tato, muszę z tobą porozmawiać - przerwała nam Julka.
- Teraz?
- Tak, teraz.- Sebastian zajął się Arkiem, a mama poszła nakarmić Zuźkę. Julka wzięła mnie pod rękę i wyszliśmy na spacer. Gdy minęliśmy miejsce gdzie na wsi kończą się domy a zaczynają pola nie wytrzymałem.
- O czym chciałaś porozmawiać?
- Znalazłam swoich rodziców biologicznych. 

środa, 6 lipca 2022

ROZDZIAŁ 106

- Nikola, obudź się - poczułam delikatne oklepywanie po twarzy. Leżałam na kanapie w salonie. 
- Igła, czy cię kompletnie powaliło?
- W tobie jedyna nadzieja. Błagam cię. - uklęknął przede mną.
- Ale ja mam za krótki staż. Za wiele ode mnie wymagasz.
- Nikola, jesteś na to gotowa. Sama może tego nie czujesz ale tak jest.
- A ty niby skąd wiesz? - spytałam się Zbyszka.
- Pamiętasz jak wczoraj się ciebie pytałem co byś zrobiła z tą drużyną? Żaden poważany na rynku trener tak nie powiedział. Wszyscy już sobie odpuścili te dziewczyny.
- A co z drużyną z Rzeszowa, co z naszymi dziećmi, co z nami?
- Rzeszów i kadrę możesz pogodzić. Gdy ty będziesz prowadziła kadrę to Rzeszów będzie prowadził drugi trener. Mama pomoże nam z dziećmi. A my i tak będziemy się często widywać.
Nie wiem co miałam robić. Miałam cholerny mętlik w głowie. Ja i reprezentacja? Sama sobie tak nie ufałam jak Igła mi zaufał. 
- Kiedy mam dać odpowiedź?
- Teraz - odpowiedział Igła.
- O matko jedyna. Dobrze, zgadzam się. Ale od razu ci mówię, że jak będę zniszczona psychicznie, to ty fundujesz mi terapie.
- Nikola, kocham cię - porwał mnie w ramiona Igła. - Nawet nie wiesz jak ratujesz mi tyłek.
- Kiedy mam zacząć?
- Najlepiej już. Znasz obecny skład?
- Nie. Tylko te które zostały powołane z Rzeszowa.
- Zaraz ci przyniosę listę wszystkich dziewczyn, które są obecnie w drużynie. Oczywiście możesz ten skład zmienić. Zostało pół roku do początku sezonu reprezentacji więc myślę, że zdążysz.
- A co z drugim trenerem, medykami i całą resztą?
- Są. Ale ich też możesz zmienić.
- Kiedy ta informacja zostanie ujawniona?
- Hmm no cóż, jeśli chodzi o zarząd to wszyscy już wiedzą.
- Igła!
- Miałem przeczucie, że się zgodzisz - zaczął się śmiać - natomiast do mediów chcemy żeby trafiła za około miesiąc. Nie potrzebujemy zbyt dużej uwagi wokół siebie, więc zostanie podane, że trener został zwolniony a na jego miejsce wskakuje Anna Sibiga. 
- No dobrze. W takim razie potrzebuje nazwiska tych dziewczyn i kto jest obecnie w sztabie.
- Już lecę - wybiegł zadowolony z domu. Pięć minut później wrócił z dużą teczką w ręku. Zostawił ją, podziękował i wyszedł.
- W co ja się wpakowałam - zwiesiłam głowę. Poczułam ciepłą dłoń Zbyszka na moich plecach.
- Nikola, ja wiem że dasz sobie radę. Byłaś świetna z prowadzeniem Rzeszowa.
- Zbyszek, ale Rzeszów to nie kadra. A co jeśli nie wygramy ani jednego meczu? Ja się tylko skompromituje.

- Oh, już przestań zrzędzić tylko bierz się do roboty -  nie wytrzymywałem już jej gadania. Chyba musi iść na jakiś kurs pewności siebie. Ale wiedziałem, że to było chwilowe. Jak zacznie wszystko planować i trenować dziewczyny to będzie zupełnie inną Nikolą.
- Masz rację. Kto załatwia stawkę dla sztabu? Ja czy zarząd?
- Ty wybierasz, natomiast zarząd przedstawia im warunki.
- I tak samo jest z dziewczynami?
- Tak. 
- Dobrze, w takim razie najpierw muszę spotkać się z zarządem.
- Może zadzwoń do Igły? - podsunąłem jej oczywisty pomysł. Tak też zrobiła. Po piętnastu minutach rozmowy rozłączyła się wkurzona.
- To jest jakiś żart.
- Co się stało? 
- Wyobraź sobie, że polskiej kadrze cofnęli dodatkowe dofinansowanie od rządu. I co i ja mam wszystkich przekonać, żeby pracowali praktycznie charytatywnie?
- No cóż, dziewczyny nie wygrywały więc kasę dali komuś innemu.
- Zarząd musi coś z tym zrobić - wzięła telefon i zadzwoniła znowu do Igły.
- Igła, kiedy zbiera się zarząd?
- ....
- Okej, wsiadam w auto i jestem. - Nikola nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Zacząłem się śmiać.
- A ty co się śmiejesz?
- Teraz jestem pewien na 100%, że jesteś odpowiednią osobą na tym stanowisku.
- Muszę jechać do Warszawy. Zajmiesz się dziećmi?
- Jasne kochanie. Leć i nagadaj tym panom w garniakach.
- Taki mam zamiar. - ubrała się, ucałowała dzieci i mnie i już jej nie było.
- Tato, co dzisiaj robimy? - spytał Arek. Czasami nie mogłem wyjść z podziwu jakie nasze dzieci są grzeczne, patrząc na to jakich mają rodziców. Potrafiły zrozumieć powagę sytuacji i nie przeszkadzać. To znaczy bardziej Arek, bo Zuźka to jeszcze mało co rozumiała, ale Arek świetnie sprawdzał się w roli braciszka.

Ja już im pokaże. Jechałam wkurzona do Warszawy. Mi nie zależy na kasie, ale doskonale wiedziałam, że tym światem rządzi pieniądz. Jeśli nie wynegocjuje odpowiednich warunków to nie wiem jak przekonam wszystkich.
Kilka godzin później zajechałam pod siedzibę zarządu. Weszłam do środka i chciałam iść po schodach na górę, natomiast pani z recepcji mnie zatrzymała. 
- Przepraszam, ale zarząd ma teraz ważne spotkanie.
- Tak wiem, czekają na mnie.
- Nic nie mówili, że na kogoś oczekują.
- Proszę zadzwonić do pana Ignaczaka i przekazać że czeka na dole Anna Sibiga - zrobiła to o co poprosiłam.
- Pan Ignaczak oczekuje na panią. - widać było, że myślała że utrze mi nosa i nie pozwoli wejść. Tylko ja i tak bym weszła.
- Dzień dobry. - weszłam do pokoju pełnego facetów. 
- Witamy nową panią trener. - wstał jeden z nich i się przywitał. 
- Czy Pan Ignaczak przekazał jaki jest cel mojej wizyty?
- Tak, zdążył już przekazać i uprzedzić, że nie będzie łatwo - zaśmiał się kolejny.
- Dzięki Igła. - doskonale wiedziałam, że żeby on coś mógł zrobić to reszta musiała się też zgodzić. Czasami naprawdę nie wiele mógł jako prezes.
- Dobrze, w takim razie nie przedłużajmy. Powiem wprost: potrzebujemy to dofinansowanie. Nie wiem jak to zrobicie, ale pieniądze muszą być. - usłyszałam ich śmiech.
- Pani Anno..
- Ile wy zarabiacie siedząc tutaj w tych garniakach? - przerwałam jednemu z nich. Zaczynali mnie wkurzać. - Cały sztab ma pracować dzień i noc, dziewczyny będą wylewać litry potu na boisku, a wy się tylko potraficie śmiać? 
- To nie jest takie łatwe, żeby..
- Nie jest łatwe?! - znowu przerwałam. - To może oddajcie jakiś procent swojego wynagrodzenia dla tej drużyny? Ja też mogę zrzec się wynagrodzenia. - zobaczyłam ich zaskoczone miny. Tylko Igły to nie zdziwiło. 
- Chyba pani żartuje.
- Mówię całkowicie poważnie. Spytajcie się Krzyśka. 
- Możemy zostać na pięć minut sami? - podszedł do mnie Igła.
- Tak jasne. - wyszłam z sali. Co za cholerne dupki. Chciałam zadzwonić do Zbyszka, ale wysłałam mu tylko smsa, że się naradzają i że wątpię żeby moje słowa coś pomogły. Z nerwów chodziłam po korytarzu. Minęło pięć minut, ale narada dalej trwała. Po piętnastu minutach wyszedł uśmiechnięty Igła.
- Chodź. - weszłam za nim. Panowie już nie byli tak uśmiechnięci. - Co powiesz na to: jeśli drużyna zajmie od piątego miejsca w górę dostanie odpowiednio duże dofinansowanie, natomiast jeśli nie uda im się, to każdy z panów zrzeknie się swoich premii. 
- Jakie to są kwoty?
- Jutro przygotujemy umowę na której będą te kwoty. Teraz ciężko mi je wyliczyć. Ale uwierz mi, że są to duże pieniądze.
- Umowa stoi. 
- Matko, co za kobieta. - usłyszałam gdy wychodziłam z sali. Zadowolona zbiegałam po schodach. 
- Do widzenia - powiedziałam do pani z recepcji, ale była zajęta dłubaniem w paznokciach. To teraz sztab i drużyna. Na szczęście wzięłam ze sobą teczkę, którą dał mi Igła. Patrząc na skład sztabu już wiedziałam, że połowa jest do wymiany. 
- Cześć Susan - zadzwoniłam do przyjaciółki. Musiałam działać od razu.

poniedziałek, 29 listopada 2021

ROZDZIAŁ 105

 - Zbyszek mam problem. - zaczął rozmowę Krzysiek, gdy Nikola weszła z dziećmi do domu. 
- To już zauważyłem. Tylko o co chodzi?
- Wyniknęła afera z trenerem polskiej reprezentacji kobiet.
- To znaczy? - nie było nas tyle dni w Polsce i nie wiedzieliśmy co się dzieję. 
- Podobno mobbingował i molestował dziewczyny.
- Co ty pieprzysz? - nie wierzyłem w to co słyszę. Trener którego znałem tyle lat. 
- Są na to dowody, jest zawieszony. 
- Krzysiek, po co mi to mówisz?
- Bo jesteś moim przyjacielem. I potrzebuje twojej rady. Chce żeby Nikola poprowadziła polską drużynę.
Aż usiadłem z wrażenie.
- Krzysiek, bo to chyba do mnie nie dotarło. Czy ty chcesz żeby Nikola objęła posadę trenera w polskiej drużynie reprezentacji siatkówki?
- Tak, dokładnie tak.
- Ale wiesz, że ona się nie zgodzi?
- Wiem, dlatego potrzebuje twojej pomocy. 
- Oh Igła. Pakujesz mnie w poważne kłopoty. 
- Zbyszek, jestem totalnie pod ścianą. Jeśli ona mi nie pomoże to ja nie wiem co będzie.
- Ale naprawdę nie ma nikogo kto chciałby poprowadzić drużynę?
- Są. Ale nic sobą nie prezentują. Spytałem się kilku osób jaki mają pomysł na drużynę. Oczywiście jeszcze wtedy nikt nie wiedział, że poprzedni trener jest zawieszony. I wiesz co mi powiedzieli? 
- Nie - odparłem zgodnie z prawdą.
- Powiedzieli, że na tak słabą drużynę nie mają pomysłu. Ja myślałem, że dostanę zawału. Nawet nie powinni się nazywać sportowcami kurwa jego mać! 
- Dobrze, Krzysiek, już spokojnie. Jutro z nią porozmawiam. Przygotuję ją do tego, ale to od ciebie powinna usłyszeć propozycję.
- Tak oczywiście. O której możemy się spotkać? - widać było, że pali mu się grunt pod nogami.
- Wpadnij około 13 okej?
- Do zobaczenia. I bardzo ci dziękuje. Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
- Podziękujesz jak się uda.
- A ty co o tym myślisz, żeby Nikola objęła polską reprezentację?
- No cóż, sama już nie gra i widziałem, że trenowanie sprawia jej dużo frajdy. Owszem, widziałem że kosztuje ją to też psychicznie, ale nie oszukujmy się - tak samo było jak graliśmy. Mam nadzieję, że się zgodzi bo może poprowadzić drużynę na sam szczyt.
- Myślimy to samo przyjacielu - wstał, poklepał mnie po plecach i poszedł do swojego domu. A ja siedziałem na schodach myśląc o tym wszystkim. Chciałem żeby prowadziła dalej drużynę Rzeszowską a nie narodową. Ale jeśli świetnie szło jej w Rzeszowie to może i w kadrze powtórzy sukces. Postanowiłem tego dłużej nie przeciągać, więc wszedłem do domu. Miałem tylko nadzieje, że nie śpi. Zobaczyłem, że drzwi od tarasu są otwarte i tam też się skierowałem. Usiadłem na leżaku obok.

- Pójdę i sobie też naleje - musiało się coś stać skoro Zbyszek poszedł napić się wina. Piwo ok, ale wino?
- Zbyszek co się dzieje? - spytałam się gdy wrócił. Długo myślał, aż w końcu odpowiedział.
- Igła ma kłopoty. To znaczy nie do końca on, ale jest pod ścianą.
- A co się stało?
- Trener polek został oskarżony o mobbing i molestowanie.
- Co ty pieprzysz? - nie mogłam w to uwierzyć. Przecież to był taki miły człowiek. - I co teraz?
- Szuka kogoś, żeby objął to stanowisko. 
- Oh to aż tak ciężko jest?
- Nie, nie o to chodzi. Nikola co byś zrobiła gdyby ktoś się ciebie spytał jakbyś poprowadziła tę drużynę do zwycięstwa?- zaskoczyło mnie trochę to pytanie bo nigdy o tym nie myślałam. 
- W prowadzeniu Rzeszowa moim celem było piąć się wyżej i wyżej, ale to była drużyna która w sumie zaczynała prawie od zera. Myślę, że to samo radziłabym zrobić nowemu trenerowi. Ja wiem, że każdy chce zdobywać medale, ale te pompowane baloniki są okropne. Nie można jechać na jakiś turniej i mieć oczekiwania, że na bank będzie złoto. Sam zresztą wiesz to po sobie. Jeśli widać że dziewczyny są pewne i gotowe to można o to walczyć. Ale jeśli same nie chcą to po co to wszystko? Pamiętasz moje pierwsze mistrzostwa?
- Pamiętam doskonale.
- Trener był wtedy zrezygnowany. Dlatego podsunęłam mu pomysł, żeby trenować z wami. I co? I pomogło. Natomiast nie przekreślałbym ich szans. Wystarczy je odpowiednio pokierować plus psycholog i myślę, że w swoim czasie mogą zajść naprawdę daleko i być czołówką tak jak męska kadra. A teraz idę spać bo padam. 
Wstałam, pocałowałam go w usta i poszłam na górę do łóżka. Trener kadry? Całkiem fajna sprawa. Ale ja wiedziałam, że moje doświadczenie było zbyt małe. Zresztą to by się wiązało z tym, że nie było mnie w domu.

Nikola poszła a ja siedziałem zszokowany. Nie myślałem, że ona jest tak na to gotowa.  Myślę, że sama nawet o tym nie wiedziała. Ale no cóż, ja pomogłem jak mogłem. Teraz kolej Igły. Wstałem i poszedłem się umyć. Gdy kładłem się do łóżka Nikola już spała, więc tylko wtuliłem się w nią i sam zasnąłem. Rano obudził mnie telefon.
- Tak?
- Zbyszek i rozmawiałeś z Nikolą? - spojrzałem na zegarek. Była dopiero 8. Nikoli nie było obok. Pewnie Zuzka się obudziła.
- Tak rozmawiałem. Mieliśmy się spotkać około 13. 
- Nie mogę dłużej czekać - powiedział zaniepokojony.
- Okej to wpadaj. - Rozłączyłem się i wstałem z łóżku. Wszedłem do kuchni gdzie zastałem Nikole pijącą kawę, Zuźkę która bawiła się puree z marchewki i Arka który jadł płatki. 
- Cześć kochanie - pocałowałem Nikole w czoło. - Zuźka, a ty co tutaj wyprawiasz? - mała spojrzała się na mnie z uśmiechem i chciała poczęstować mnie puree, ale w ostatniej chwili upuściła łyżkę z marchewką, przez co wszystko wylądowało na moich stopach. Zaczęła się głośno śmiać. 
- Osz ty mała rozrabiako - porwałem ją w ręce i robiłem samolot. Tak jej się to podobało, że śmiała się w niebogłosy. 
- Ja też chce - usłyszałem Arka. Wsadziłem Zuzie do fotelika i porwałem młodego. Przy każdym locie Zuzia klaskała i radośnie się śmiała. 
- Dobra starczy. Zaraz przyjdzie wujek Igła.
- Igła o tej porze? - zdziwiła się Nikola. Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem do łazienki umyć stopy. Pięć minut później usłyszałem głosy dochodzące z kuchni.

- Nikola potrzebuje twojej pomocy - powiedział wprost Igła.
- Krzysiu wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, ale co tym razem się stało?
- Chciałbym żebyś poprowadziła kadrę reprezentacji polski w piłce siatkowej - powiedział jednym tchem, a mi zrobiło się słabo.

środa, 6 października 2021

ROZDZIAŁ 104

 

Albert dał mi do myślenia z tym ślubem. Nie mieliśmy czasu, żeby coś robić w tym kierunku. A teraz może był idealny moment. 
Wróciliśmy z Albertem w nocy. Nikola i Laura już spały. Położyłem się w łóżku obok Nikoli, natomiast nie mogłem zasnąć.
- O czym tak myślisz? - spytała zaspana Nikola.
- O tobie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- No już naprawdę nie masz o czym myśleć - zaczęła się śmiać. 
- Jesteś całym moim życiem. - powiedziałem poważnie. Dotknąłem jej delikatnych policzków. Była taka piękna. Ideał. 
- Kocham cię - usłyszałem w zamian. Nawet nie zdążyłem nic odpowiedzieć ponieważ usiadła na mnie i zaczęła całować. Wiedziała, że lubię dominować. Czy to było łóżko czy życie czy boisko. Dlatego bez oporu dała mi zapanować nad sobą. To był nasz wspólnie wypracowany kompromis. Jej ciało było gorące z podniecenia. Pomimo ciąży miała świetną figurę, ani grama zbędnego tłuszczu. Jej skóra była delikatna w dotyku.
- Zbyszek - wybudziła mnie z transu. - Chciałabym, żebyś poszedł się ze mną kąpać. 
- Co? 
- Choć do wody. - Wyszła przez szklane drzwi. Zszokowany wyszedłem chwilę później. 

Widziałam, że Zbyszka zaskoczyły moje słowa. Ale ja czułam, że potrzebuje czegoś nowego. Na brzegu zdjęłam bieliznę i goła weszłam do wody. Pomimo nocy woda była bardzo ciepła. Gdyby nie światło księżyca, nic bym nie widziała. Stałam tak chwilę, aż poczułam ręce Zbyszka oplatające moją talię. 
- Nikola, kochaj się ze mną - usłyszałam drugi raz od niego. Pierwszy pamiętam doskonale. Wziął mnie za ręce i zaniósł na brzeg. Uwielbiałam przeżywać z nim nowe doświadczenia. 
Po długiej i upojnej nocy, która rozpoczęła się na plaży, a zakończyła w łóżku, w końcu zmęczona zasnęłam. 

***
Po wspaniałych wakacjach wracaliśmy w końcu do domu. Strasznie stęskniłam się za dziećmi, za mamą, za wszystkimi. Wysiadaliśmy wspólnie na warszawskim lotnisku, a stąd już tylko pozostała podróż do Rzeszowa. 
- To kiedy jedziemy w to miejsce które chcesz mi pokazać? - zapytał Albert gdy wracaliśmy. 
- Zgadamy się. Na to trzeba zorganizować trochę większą ekipę.
- Już nie mogę się doczekać - słyszałam, że jego słowa są szczere.

Późnym wieczorem dojechaliśmy do Rzeszowa. Bardzo stęskniłam się za naszymi dziećmi, więc gdy odwieźliśmy Alberta i Laure, od razu pojechaliśmy do mojej mamy. 
- Mama - wybiegł z pokoju Arek. Porwałam go szybko na ręce. 
- Cześć skarbeńku. Jak było u babci i dziadka? 
- Fajnie. Dziadek zabrał mnie na męski wypad.
- Wow to musisz mi o tym opowiedzieć.
- To są męskie sprawy mamo - ledwo powstrzymałam się, żeby się nie zaśmiać. Powiedział to takim tonem jak Julka gdy była mała.
- A byłeś grzeczny?
- Tak. Chociaż raz dostałem ochrzan. - spojrzałam pytająco na mamę. 
- A za co?
- Bo poznałem fajną dziewczynę i nie chciałem się z nią rozstawać - był taki słodko jak to mówił. 
- I to też są męskie sprawy?
- Tak - odpowiedział patrząc w dół.
- To może z tatą porozmawiasz na ten temat.
- Z tatą mogę. 
W tym momencie Zbyszek wszedł z Zuźką na rękach. O ile Arek był kopią mnie, to Zuza była podobna do Zbyszka. Jej gęste ciemne włosy zaczynały się kręcić. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam mocno całować.
- Ale się za wami stęskniłam. 
- Częściej się mogę zajmować moimi kochanymi wnukami żebyście mieli więcej czasu na swoje sprawy. 
Nie powiem bo zaskoczyły mnie słowa mojej mamy. 
- A co z twoją pracą?
- Postanowiłam, że trochę zluzuje. Mamy dużo oszczędności, Darek też ma dobrze płatną pracę, a poza tym wiek już nie ten. 

- Oj mamo, bo jeszcze to wykorzystamy - zaśmiałem się do teściowej. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyszedłem do innego pokoju żeby im nie przeszkadzać w rozmowie.
- Co tam Krzysiu?
- Wróciliście już? - usłyszałem głos Igły. Miałem wrażenie, że ma kłopoty.
- Tak, właśnie odbieramy dzieci od teściowej.
- Słuchaj potrzebuje twojej pomocy. Za ile będziecie w domu?
- Za 20 minut.
- Czekam - rozłączył się od razu. 
- Nikola musimy się zbierać.
- Coś się stało? - spytała.
- Igła ma jakiś problem.
- Okej to się zbieramy. Dziękuję Madzik. 
- Jak chcecie to mogą jeszcze u mnie zostać.
- Nie, nie ma takiej potrzeby.
- No dobrze, to jak coś to dajcie znać to chętnie się nimi zaopiekuję.

Tak jak mówiłem, 20 minut później zajechaliśmy pod dom. Zobaczyłem Igłe siedzącego pod naszymi drzwiami.
- Krzysiu, Iwona cię wyrzuciła z domu? - zaśmiała się na jego widok Nikola.
- Nie. Zbyszek potrzebuje z tobą porozmawiać.
- Okej to ja was zostawiam samych. 

Dziwne było zachowanie Krzyśka. Bałam się na samą myśl co on wymyślił. Poszłam umyć Zuzię, po czym położyłam ją spać. Zasnęła od razu. Gorzej było z Arkiem.
- Mały szkrabie choć się myć.
- Mamo, jeszcze pięć minut.
- Arek, pięć minut to bardzo dużo czasu. Wolisz pięć minut dłużej spać czy dłużej oglądać bajki?
- Wole spać. Bajki obejrzę jutro - wstał zrezygnowany z kanapy. Bałam się co będzie później skoro już teraz się buntuje.
- Ale obiecaj, że poczytasz mi bajkę.
- Jasne kochanie. - I tak jak obiecałam po kąpieli czytałam mu bajkę. Gdy na dziesiątej stronie spojrzałam na niego, okazało się że już śpi. Powoli zeszłam z łóżka, poprawiłam kołdrę i wyszłam z pokoju. Spojrzałam na zegarek - usypianie tej dwójki zajęło mi ponad godzinę. Tyle samo ile trwa rozmowa chłopaków. Nie chciałam im przeszkadzać więc sama poszłam się umyć i wstawić pranie z rzeczy które mieliśmy na wyjeździe. Nalałam sobie kieliszek wina i wyszłam na taras. Gdy usiadłam dopiero poczułam jak bardzo się stęskniłam za dziećmi, za siatkarską rodziną, za meczami, boiskiem. Chciałam wrócić do trenowania dziewczyn. Postanowiłam, że jutro porozmawiam na ten temat ze Zbyszkiem. W końcu mama sama zaproponowała, że pomoże nam z dziećmi. Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi, chwilę później zobaczyłam Zbyszka siadającego na fotelu obok.

środa, 1 września 2021

ROZDZIAŁ 103

 Moim oczom ukazał się raj. Dosłownie raj. 
- O matko, jak tu jest pięknie - powiedziałam do Zbyszka.
- Po tylu latach przyda nam się trochę raju - objął mnie mocno w pasie. 
- Brat, nie gadaj tylko się pośpiesz. Plaża sama się nie odwiedzi. - usłyszeliśmy z tyłu. Byli tak podobni do siebie, a jednocześnie tak różni. 
- Tak jest szefie - zaśmiał się Zbyszek. Weszliśmy do auta i ruszyliśmy do domku. Jak się okazało auto było Alberta, tak samo jak domek w którym mieliśmy przebywać. 
- I jak wam się podoba? - spytał się, gdy weszliśmy do jego domku. Nie, to nie był domek. To była willa. Jeszcze na początku miałam pomysł, żeby po powrocie zaprosić ich na wieś. Ale wiedziałam, że to jest zły pomysł. Oni żyli zbyt bogato. Zupełnie inaczej niż ja ze Zbyszkiem. Owszem, fajnie było mieszkać w domu, mieć duży telewizor, nie żyć biednie i nie od 1 do 1, nie odmawiać sobie przyjemności, ale to co teraz zobaczyłam to było dla mnie za dużo. Poczułam, że Zbyszek bacznie mnie obserwuje. 
- Nikola, widzę że coś nie tak. - usłyszałam Laurę. Byłam w kropce. Mówić co mi leży na sercu i zepsuć wyjazd czy udać, że to po prostu zaskoczenie. 
- Widzę, że moja bratowa jest trochę oszołomiona - stwierdził Albert. - Nikola, ale muszę cię uprzedzić. Mogę się domyślać po twojej minie co myślisz. Że lubimy żyć bogato. Ale tak nie jest. Natomiast w tym miejscu nie ma innych miejscówek. Albo kupujesz wszystko takie albo nic. 
Podszedł do mnie i złapał za ramiona. - Nie skreślaj nas na samym początku. 
- Po prostu jestem w szoku, że jesteście tak podobni i tak różni. 
- Nikola, ja jestem bardzo skromnym człowiekiem. Wiem, ciężko uwierzyć widząc to wszystko. Ale tak jest. 
- Dobra, to co idziemy na plaże? - przerwał tę dziwną rozmowę Zbyszek. 

Jeżdżąc po świecie z klubami w życiu nie widziałam tak pięknych widoków.  Jakbym była w zupełnie innym świecie. Leżałam na hamaku wsłuchując się w szum fal. Zbyszek rozmawiał z Albertem a Laura dostała pilny telefon z pracy więc korzystałam z chwili spokoju. Rozmyślałam o naszych dzieciach i czułam, że bardzo za nimi tęsknię, ale wiedziałam też, że potrzeba nam czasu dla siebie. Zaczynałam się trochę nudzić więc postanowiłam przejść się po plaży. Piasek prawie parzył moje stopy, ale zachwycona widokami mało co zwracałam na to uwagę. Nie wiem czy chciałabym tak żyć. Okej raz na rok taki wypad by się przydał. Ale wątpiłam w to że brat Zbyszka pojawia się tutaj raz do roku. 

- Zbyszek, ja nie znam Nikoli zbyt długo, ale wydaje mi się że dziwnie się zachowuje. 
- Coś jest z nią nie tak - przytaknąłem bratu. Znałem ją bardzo dobrze i wiedziałem, że takie zachowanie spowoduje w naszym życiu zmiany. Bałem się co to może być. Ale nie chciałem na nią naciskać i pytać się co chwila co się dzieje. 
- Panowie, to może po kieliszku prosecco - przerwała moje rozmyślania Laura.
- Kochanie jak zwykle w idealnym momencie.
- A gdzie Nikola? - myślałem, że są razem. 
- Poszła brzegiem plaży - odpowiedziała Laura.
- To ja zaraz wracam.
Zauważyłem leżącą ją na piasku kilka metrów dalej. Fale obmywały jej delikatne ciało. Podszedłem bliżej i zauważyłem, że uśmiecha się głęboko o czymś myśląc.
- Ziemia do Nikoli - położyłem się obok wybudzając ją z transu.
- Zbyszek tu jest tak pięknie.
- Ty jesteś piękna - wyszeptałem nachylając się nad nią. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z namiętnością. Wiedziałem, że muszę się opanować bo to nie była idealna pora na igraszki. - Później - pocałowałem ją szybko w usta przez co jęknęła z niezadowolenia.

Dziwnie się czułam. To znaczy nic mnie nie bolało ale w środku czułam jakiś niepokój. Zadzwoniłam do mamy czy wszystko jest w porządku. Zapewniła mnie, że tak. Nie wiedziałam co to może być, więc po prostu dałam sobie z tym spokój.

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez duże szklane drzwi. Zbyszek jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, więc po cichu wyszłam do łazienki, ubrałam czarne bikini i poszłam do kuchni. Laura i Albert też jeszcze spali. Zrobiłam sobie kawy i z kubkiem w ręku wyszłam na gorące powietrze. Gdy zamykałam oczy, ta cisza i spokój przypominała mi polanę. 
- I jak Ci się podoba tutaj? - usłyszałam za sobą głos Alberta.
- To jest najpiękniejsze miejsce w jakim byłam. Wiem, że to jest wasz świat, że w nim się czujecie dobrze. Chciałabym wam pokazać miejsce gdzie my się czujemy dobrze. 
- Chętnie zobaczę - odpowiedział z uśmiechem na ustach.
- Tylko muszę cię uprzedzić, że tam nie jest tak bogato jak tutaj.
- Nikola, my naprawdę jesteśmy skromnymi ludźmi. Nie potrzebuje drogich rzeczy i luksusów. Natomiast przyznam się, że dom tutaj to było moje marzenie. Marzenie na które ciężko pracowałem żeby je spełnić. 
- Opowiedz mi coś więcej o waszych synach - nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu.
- No cóż chłopaki mają 7 lat, są jak dwie krople wody. Jeden ma na imię Franek, a drugi Arek. 
- Tak samo jak nasz syn - trochę się zdziwiłam, ale przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam że bliźniaki myślą tak samo. W sumie by się zgadzało bo chłopaki są w tym samym wieku.
- Na początku mieliśmy problem, żeby ich odróżnić. Dosłownie. Gdyby chociaż jeden miał na przykład pieprzyk w innym miejscu niż drugi. Ale nie. Jak na złość.
- To jak wiecie który jest który? - spytałam zaskoczona.
- Oh teraz to jest proste. Jeden ma oczy zielone a drugi brązowe. Tylko gorzej jak pomylisz który ma które - zaczął się głośno śmiać a ja razem z nim. 
- Co wam tak wesoło? - usłyszałam głos Laury za sobą.
- A opowiadam Nikoli o naszych synach. I jak ich odróżniamy.
- Ty lepiej opowiedz ile razy już ich pomyliłeś. Kochana, wyobraź sobie, że Albert w każdym nowym kalendarzu pisze który ma jaki kolor oczu. 
- No nie, Albert wstydziłbyś się - od śmiechu aż zaczął boleć mnie brzuch. 
- Tak mówisz, a ciekawe czy ty byś wiedziała.
- Kobiety mają instynkt - przybiłam piątkę z Laurą. 
- Instynkt powiadasz? Laura jak to było ostatnio? "Franek czy Arek ma brązowe oczy bo nie wiem którego ochrzanić?" 
- Jesteś okropny. - powiedziała śmiejąc się głośno. - A tak na poważnie to czasami oboje mamy z tym problem. 
- Wcale się wam nie dziwie. Ty ze Zbyszkiem też jesteście jak dwie krople wody.
- Co ze mną? - jak na zawołanie pojawił się w drzwiach. 
- Jesteście tacy sami.
- Musielibyśmy się rozebrać do golasa, żeby się o tym przekonać.
Coraz więcej widziałam między nimi podobieństwa, już o poczuciu humoru nie wspomnę. 
- To co, śniadanko? - spytała Laura. 
Poszliśmy wszyscy do kuchni. Ja usiadłam przy blacie bo znając moje zdolności kulinarne to dobrze by się to nie skończyło.
- A ty nie pomagasz im? - zaskoczona zobaczyłam, że Laura siada obok.
- Ja wole zmywać niż gotować. Zresztą Albert lubi to robić i mnie wygania z kuchni.
- Kolejna rzecz która ich łączy. - Przyglądałam się jak dwaj panowie świetnie się dogadują robiąc dla nas śniadanie. Naprawdę musiało być coś w tym, że bliźniacy myślą tak samo, ponieważ kilka razy się zdarzyło, że zanim jeden powiedział to drugi już to robił. 

Nadrabiałem czas, który straciliśmy. Dziewczyny leżały na plaży, a my postanowiliśmy spędzić męski wieczór. 
- Powiem ci, że życie zaskakuje bardzo. Już samo to, że przeżyłem dużo zaskoczeń jako siatkarz, gdzie często bez żadnych szans zdobywaliśmy medale i na odwrót że o prywatnym życiu nie wspomnę.
- Oj coś o tym wiem. Jako prawnik wiele razy już myślałem, że sprawa jest przegrana aż tu nagle jedna myśl, wskazówka i wychodziło na korzyść klienta. 
- Dokładnie. 
- Słuchaj, czy ja dobrze rozumiem, że ty i Nikola nie macie ślubu? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Tak zgadza się.
- A nie myśleliście o tym?
- Szczerze ci powiem, że nie. Nikola nie przepada za tego typu imprezami.
- A ty?
- Ja również. Fajnie by było gdyby miała moje nazwisko, ale nie chcę jej namawiać.
 - To może po prostu jej się oświadczysz?
- A tobie co tak zależy? - spytałem podejrzliwie.
- Dawno nie byłem na weselu. Polskim weselu. 
- I chcesz nas wykorzystać - zacząłem się śmiać. W sumie to nie był taki zły pomysł. I tak czekaliśmy na to, aż w końcu Igła zacznie się coś odzywać na temat. Teraz miał kompana do tego. Aż się bałem co oni w dwójkę mogą wymyśleć.  

poniedziałek, 14 grudnia 2020

ROZDZIAŁ 102

- Wiesz co Nikola, myślę że przydałyby nam się jakieś wakacje. Tylko ja i ty bez dzieci - zagaił do mnie Zbyszek kilka dni później.
- Tak, a kto z nimi zostanie? 
- Twoja mama. Już z nią rozmawiałem. 
- Coś konkretnego masz na myśli?
- Majorka 10 dni tylko ty i ja. No i Albert z Laurą - dodał po chwili.
- Stać nas? - takie wczasy na pewno sporo kosztowały.
- Nikola, nie jesteśmy biedni.
- Na pewno biedniejsi.
- Hej, co jest? Przecież nie żyjemy od pierwszego do pierwszego, dzieciom niczego nie brakuje. Zresztą nam też. 
- Ja wiem, ale 
- Skarbie, odpoczynek dobrze nam zrobi.
- No dobrze, niech będzie. To kiedy wyjazd?
- Pojutrze. 
- Zbyszek, ty chyba jesteś nie poważny. Przecież ja muszę iść na jakieś zakupy; spakować dzieci. Czy ty myślisz, że ja to zrobię w ciągu jednego dnia?
Zaczął się śmiać ze mnie. Pocałował mnie w głowę i wyszedł do pracy.  

Chciałem trochę czasu spędzić ze swoim bratem, lepiej go poznać.  Nadal nie rozumiałem czemu moi rodzice tak postąpili. Przecież oboje byliśmy zdrowi, niczego przy urodzeniu nam nie brakowało. Było mi przykro z tego powodu, ale czasu nie cofnę, a poza tym nie mogę decydować za kogoś. Natomiast czułem ogromną wściekłość do moich rodziców. 
- Tato, nad czym tak myślisz? - usłyszałem Julkę.
- Nad moim bratem.
- Ciężka sytuacja. Powiem ci, że zaczęłam się zastanawiać czy ja nie mam żadnego rodzeństwa. Wiesz o co mi chodzi.
- Tak córeczko wiem. Nie chciałabyś poznać swoich biologicznych rodziców?
- Chciałabym, ale nie wiem od czego zacząć.  - Trochę zszokowała mnie tą odpowiedzią.
- Dowiem się wszystkiego i pomogę Ci - przytuliłem moją małą kruszynkę. Bałem się, że po tylu latach możemy ją stracić.
- Tato, ale żeby nie było wątpliwości. Kocham Ciebie i mamę i to się nie zmieni. Wy jesteście moimi rodzicami. Wy mnie uratowaliście. Chce po prostu ich poznać i porozmawiać.
Nie powiem, bo kamień spadł mi z serca. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i Julka poszła na trening. Ja też się zbierałem do domu, do kochającej rodziny.

Nie powiem bo trochę panikowałam. Nie miałam żadnego stroju do opalania, sukienek letnich, kosmetyków. Nie byłam przygotowana na taką wyprawę. Usłyszałam jak Zuźka zaczyna płakać więc wyszłam z garderoby i poszłam do jej pokoiku.
- Cześć skarbeńku. Jak się spało? - mała na mój głos zaczęła się śmiać. Miała dwa śliczne ząbki na dole. Cała była prześliczna. 
- Kochanie, jestem - usłyszałam z korytarza. Wyszłam z mała na rękach. 
- Hej. Jak w pracy?
- Musimy porozmawiać. Ale to po kolacji. Jak tam moja dziewczynka? Była grzeczna? - porwał Zuzię na ręcę, przez co mała zaczęła się głośno śmiać. 
- Zbyszek, zostajesz już w domu?
- Tak. A coś się stało?
- Chciałam iść z Iwoną na jakieś zakupy żeby mieć coś na wyjazd.
- Nik, jasne leć. Porozmawiamy jak dzieciaki pójdą już spać.
- Kocham cię, wiesz? - powiedziałam całując go mocno w usta.
- Ja Ciebie też. A teraz leć.
Poszłam do Iwony i jej autem jechaliśmy do galerii.
- Powiedz mi kochana co Ty w ogóle chcesz kupić?
- Muszę mieć jakieś stroje kąpielowe plus sukienki. 
- No dobra, to połowa sukcesu za nami - zaśmiała się. Już wiedziała co ją czeka, ponieważ to nie były nasze pierwsze zakupy. Zawsze pytała się czego szukam, a i tak wychodziłyśmy z czym innym. Ale tym razem musi być inaczej. 

Po trzech godzinach w końcu stwierdziłam, że mam już wszystko czego mi potrzeba.
- Nikola, Zbyszek na twój widok znowu się zakocha - powiedziała Iwona, gdy przymierzałam czerwony strój.
- Myślisz, że da się bardziej?
- Nie wiem. To się okaże. 
- Ale niespodzianka z tym jego bratem. Powiem ci, że nie spodziewałam się tego po jego rodzicach. To znaczy po tacie bo mamy nie znam.
- Daj spokój. Całe szczęście, że obaj wyszli na ludzi. 

W końcu nadszedł wyczekiwany wylot na Majorkę. Dzieci zostały u mamy Nikoli. Miała ich doglądać Julka i pomagać też Magdzie. Nikoli nie przeszedł strach przed lataniem i tak jak zawsze złapała mnie mocno za rękę podczas startu. 
- Nikola nie myślałem, że masz w sobie tyle siły - zaśmiałem się do niej. Spojrzała na mnie wrogo.
- Nie nabijaj się ze mnie.
- Oj kochanie no przecież żartuje.
- Mało śmieszne.
 Kurcze, co ją ugryzło. 

Dziwnie się czułam. Byłam bardzo niespokojna. Ale pewnie było to spowodowane lotem i tym, że jestem bez dzieci. W końcu po kilku godzinach lotu dotarliśmy na miejsce.
- Witajcie w raju - krzyknął Albert wysiadając z samolotu.


niedziela, 15 września 2019

ROZDZIAŁ 101

Na pierwszy rzut oka zobaczyłem siebie przed sobą. Dopiero po chwili zobaczyłem, że rzeczywiście ma inny kolor oczu, ale też był trochę niższy i miał więcej siwych włosów. 
- No, nareszcie. Już myślałem, że nigdy nie przyjdziesz. Jestem Albert Korsyk.
- Słucham? - spytałem zaskoczony. 
- Jestem twoim bratem bliźniakiem. Nie wiem gdzie mieszkasz, dlatego najrozsądniej było pokazać się na mieście.
- Jak to możliwe? - z wrażenia usiadłem na krześle.
- Rodzice wybrali Ciebie, a mnie porzucili.
- Co ty pieprzysz.
- Mieszkałem w Australii i wcześniej nie miałem odwagi się odezwać. Do tego ta sprawa z twoją żoną. Nie chciałem Ci psuć życia, ale dłużej nie mogłem czekać. 
- Skąd pewność, że jesteśmy rodzeństwem? 
- Byłem u ojca. Gdy mnie zobaczył o mało co nie dostał zawału. Oczywiście robiłem badania i tak, jesteśmy rodzeństwem.
- O boże nie wierzę. Jak oni mogli. Czym Ty byłeś gorszy ode mnie.
- Trafiłem do dobrej rodziny. Wychowali mnie na dobrego człowieka.
- Nie wiem co mam powiedzieć. 
- Tutaj masz moją wizytówkę. Jak będziesz chciał pogadać po prostu dzwoń o każdej porze. 
Wyszedł, a ja siedziałem zszokowany. Albert Korsyk - prawnik; tyle się dowiedziałem z wizytówki. 
- Dobrze się Pan czuję? - wszedł do sali kelner. 
- Chyba tak.
Wyszedłem na świeże powietrze. 

Czekałam z niecierpliwością na powrót Zbyszka. Dochodziła już 18 a jego nadal nie było. Próbowałam się dodzwonić, ale miał wyłączony telefon. Dopiero o 20 usłyszałam klucz w zamku.
- Jezu Zbyszek, gdzieś ty się podziewał. Wiesz która jest godzina?
- Przepraszam, rozładował mi się telefon, a jeszcze musiałem wpaść na hale.
- Jak spotkanie?
- Mam brata bliźniaka.
- Że co?!
Siedziałam i słuchałam i nie mogłam uwierzyć. Jakim cudem rodzice porzucili brata Zbyszka? Kasy im nie brakowało, a do tego tata Zbyszka był raczej sławną osobą. 
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Najlepszym wyjściem będzie spotkać się z nim jeszcze raz i pogadać.

Tak też zrobiłem. Następnego dnia zorganizowaliśmy małe spotkanie z moim bratem i jego żoną Laurą.
- Ładnie mieszkacie - powiedziała rozglądając się po domu.
- To zasługa Anny - spojrzałem na Nikolę porozumiewawczo. Nie znaliśmy ich, więc musieliśmy być ostrożni. 
- Śliczne dzieci. 
- Jeszcze mamy Julkę adoptowaną przez Nikole i Zbyszka. A wy macie dzieci?
- Mamy dwójkę bliźniaków; mają 7 lat. 

Zostawiłam Zbyszka samego z bratem, a razem z Laurą poszliśmy do kuchni. 
- Czym się zajmujesz? - zapytałam wstawiając wodę. 
- Jestem prezesem agencji reklamowyej.
- Wow szycha z ciebie. To ja jestem zwykłą trenerką siatkówki.
- Ważne, że się kocha to co się robi. 
- Nie wyobrażam sobie życia bez tego. Zostajecie w Rzeszowie?
- Tak, Albert został przeniesiony tutaj na rok. A ja mogę działać na odległość.
- Hej domownicy - usłyszałam Igłe w przedpokoju. Dawno go nie było. 
- Krzysiu, kupe lat - wyszedł do niego Zibi.
- Co robicie ciekawego?
- Mamy gości.
- To ja wpadnę później. 
- Zostań, chcę żebyś kogoś poznał.
Przeszłam z Laurą do salonu; byłam ciekawa miny Krzyśka.
- Zibi, ty się rozklonowałeś? - jego wyraz twarzy był mistrzowski.
- Jestem Albert, brat Zbyszka.
- Brat?
- Dłuższa historia. 
- Boże, jaka dziwna z was rodzina.  
- I ty Krzysiu do niej należysz.
- O nie nie, mnie w to nie mieszaj. Ale ja tutaj w innej sprawie. Mały grill dzisiaj u mnie?
- Stary, dwa razy nie musisz powtarzać.

Dla Igły mały grill, to było zaproszenie wszystkich starych ziomków z kadry. Krzysiu strasznie nadużywał swojej funkcji prezesa. Zaprosił też Alberta co by lepiej poznać mojego braciszka. Zauważyłem, że Nikola złapała świetny kontakt z Laurą. Zresztą Nikola z każdym miała świetny kontakt.
- Zbysiu, choć się napijesz ze starym kumplem - zauważyłem jak do Alberta podchodzi Winiar.
- O mnie mówisz? - podszedłem do nich śmiejąc się z jego miny.
- Zaraz, jak to Zbyszków dwóch? 
- To jest mój brat Albert.
- Brat? Nigdy nic nie mówiłeś.
- Później ci wyjaśnię.
Przeraziłem się widząc wchodzącego Kose z Majką.
- Em, przygotuj się zaraz poznasz naszą siostrę. 
- To jeszcze mam siostrę? - zobaczyłem, że w oczach stają mu łzy.
-  Majka! - krzyknąłem do siostry. Albert stał do niej tyłem. - Chce ci kogoś przestawić. Poznaj Alberta.
Odwrócił się do niej uśmiechnięty.
- Kto to jest?
- Nasz brat, a dokładniej mój brat bliźniak.
- Ja pierdole, Zbyszek powaliło cię żeby sobie takie żarty ze mnie robić?
- To nie są żarty - zwrócił się do niej Albert.
- Skąd ty się tutaj człowieku wziąłeś?
- Z łona naszej matki. A dokładniej to zostałem porzucony. 
- Co? Ja chyba śnię. Moja rodzina jednak jest mocno popieprzona. 
- Nie popieprzona, tylko oryginalna - Albert podszedł do niej i objął ramieniem. 
- Człowieku ja Cie nie znam, a ty mnie tu obejmujesz.


- Majka - odezwał się Zbyszek z naganą w głosie. 
- No co. Myśli że przyjdzie, przedstawi się i już jest ok? Nie tak łatwo. 
- Widzę, że ostrość mamy w genach. 
- Ja tak. Nie wiem jak ty - cięta riposta Majki. 

Bałam się jakie mnie niespodzianki jeszcze spotkają przebywając w tej rodzinie. Ja do końca nie byłam normalna, ale oni bili mnie na łeb na szyję. 
- Dobra Maja, napijmy się brudzia i będzie ok - zachęcał Albert. 
- W sumie nie zaszkodzi.