poniedziałek, 11 lutego 2013

ROZDZIAŁ 55

Dni nam mijały; głownie spędziliśmy je na cieszeniu się sobą. Czekała nas w końcu długa rozłąka. Leniuchowaliśmy się cały czas; opalaliśmy się w ogrodzie oglądając i komentując grę ludzi w golfa, ale jednak większość czasu spędzaliśmy w łóżku. A jeśli nie w łóżku, to w innych miejscach, gdzie była możliwość łączenia się w jedność.

W sobotę wylatywaliśmy; co prawda Victor leciał dzień wcześniej, ale to dlatego żeby nie zostawał w domu sam. Leciała z nim Susan, a ze mną oczywiście Paula. 
Z wielkimi walizkami szliśmy do hali odlotów. Byłam już ubrana w sukienkę na zaprzysiężenie, bo jak się dowiedziałam nie było żadnych reprezentacyjnych strojów. Galowo i tyle. Byłam w balerinach co rzadko mi się zdarza; obcasy miałam dopiero założyć jak się pozbędę tej ciężkiej walizki. Oczywiście przy odprawie nie odbyło się bez łez. Pożegnałam się nimi szybko i weszłam do samolotu. Po zapięciu pasów zaczęłam bawić się swoją obrączką żeby odgonić myśli że właśnie lecę samolotem.
- Zobacz – powiedziała do mnie Paula, podając aparat.
- Czemu się nie pochwaliłaś, że znowu będziesz jeździć z chłopakami?
- Jakoś nie było okazji – odpowiedziała tylko i zaczęła czytać książkę. Przeglądałam zdjęcia z meczu. Gdy skończyłam oddałam jej aparat i zamknęłam oczy.
- A wiesz, że chłopaki nie wiedzą, że ja przyjeżdżam? To znaczy Igła tylko – zapytałam.
- No wiem. Ja też im nic nie mówiłam. To znaczy o tobie, bo o mnie oczywiście wiedzą. Ciekawe czy Kasztanowa będzie.
- Wątpię czy ją wpuszczą na zaprzysiężenie.
Leciałyśmy dalej w ciszy. Zapowiedzieli w końcu że zbliżamy się do Okęcia i zapięłam pasy.

- Jezu, jakie to ciężkie – powiedziałam idąc korytarzem do wyjścia. Miała czekać na nas mama, więc gdy otworzyły się drzwi zaczęłam szukać jej wzrokiem.
- Nik – usłyszałam obok siebie. Podeszłyśmy do niej i mocno mnie przytuliła.
- Witam - przywitała się Paulina. Z bagażami poszłyśmy do samochodu. Wyjęłam tylko swoje czarne obcasy i usiadłam na fotelu pasażera. Mama zawiozła nas pod konsulat, gdzie czekało już sporo osób z obu reprezentacji. Wysiadłyśmy szybko z samochodu i podbiegłam do chłopaków.
- Cześć – powiedziałam z uśmiechem stając koło Zbyszka.
- Nikola? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam na zaprzysiężenie – wyszczerzyłam się do niego.
- Co?
- No tak jakoś wyszło. Cześć bracie – przytuliłam mocno Piotrka i pozostałych chłopaków.
- Czemu nam nic nie powiedziałaś? – powiedział obrażony Kurek.
- Taka mała niespodzianka. No nie mów mi, że się nie cieszysz.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – zaczął mnie obracać w około.
- Dobra, już pokazałeś wystarczająco.
Obok stała grupa dziewczyn która ciągle nas obserwowała.
 - Są już wszyscy więc zapraszam do środka. Podeszłam do swojej grupy i usiadłam razem z nimi; to znaczy w ostatnim rzędzie żeby być bliżej chłopaków.
Prezes wygłosił swoją mowę, po czym wyczytał siatkarki i siatkarzy, którzy będą w tym roku w reprezentacji.
- Nikola Nowakowska-Jones – spojrzałam na niego i kiwnęłam głową gdy mnie wyczytał.

Wszystko trwało może z półtorej godziny, po czym złożyliśmy przysięgę i podpisaliśmy flagę.
- Jestem Ania – przywitała się trochę niższa ode mnie ładna blondynka.
- Nikola – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że dobrze nam się będzie razem grać.
- Też tak uważam. Chociaż trochę stresu jest.
- To nie takie straszne. Dasz radę. Każda z nas to przechodziła.
- Nikola? – spojrzałam się w bok jak usłyszałam swoje imię.
- Olka? O Jezu. Nie widziałam cię wcześniej – przytuliłam ją mocno. Byłam zadowolona, że widzę jakąś znajomą twarz - jak tam drużyna?
- Nie powiem, radzimy sobie. Bez ciebie i Agaty było trochę gorzej, ale szybko to nadrobiłyśmy.
- Dziewczyny, zapraszam tutaj - zawołał trener więc podeszłyśmy – trenować będziemy w Spale i jutro wyruszamy stąd o 8 rano. Także się wyspać bo potem mamy trening. Mniej więcej już wiem jak gracie więc ustalenie pozycji dla nowych będzie kwestią czasu.
Rozeszłyśmy się; wyszłam na zewnątrz, gdzie stało mnóstwo siatkarzy.
- A wy co tak stoicie?
- No czekamy na ciebie. Ruszamy na miasto. – uśmiechnął się Igła.
- Ej ja jutro o 8 muszę się tutaj wstawić. Muszę się wyspać.
- Weź nie wydziwiaj. Ile się z nami nie widziałaś co? – odezwał się Kuba.
- I mówi to ten z którym widuje się najrzadziej. Dobra, ale tylko na chwilę.

Szliśmy całą grupą przez Warszawę i oczywiście nie mogło obyć się bez pisków i „o boże to Bartman”, o Jezu Kurek aaa”, „zaraz chyba zemdleje, patrz Winiar”. Zaczęłam się śmiać z nich gdy przechodziłyśmy koło grupki dziewczyn.
- Ah jak dobrze że ja tak nie mam – powiedziałam zadowolona.
- Można prosić o autograf? – podłożyła mi pod nos kartkę jakaś dziewczyna.
- Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko i podpisałam. Gdy była już daleko, chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne – powiedziałam pokazując im język.
- Oh Nik, poczekaj jeszcze trochę. Tak na przykład do Mistrzostw Świata – objął mnie ramieniem Łukasz.
- O nie kolejna grupa. Wracamy.
- Spokojnie, musisz się przyzwyczajać.
- Chyba nie dane mi jest być sportsmenką na mieście. Przecież tu już normalnie nie można do sklepu wyjść. Ja wam naprawdę współczuję. – powiedziałam gdy szybko przeszłam koło grupy która poprosiła chłopaków o autografy. Ci oczywiście bawili się w najlepsze.
- No ja rozumiem, że na hali. Ale poza jesteśmy normalnymi ludźmi.
- Niedługo zmienisz zdanie – usiadł koło mnie Zbyszek.
- A gdzie Magda?
- Została w Rosji.
- No tak. Zakaz partnerów i tak dalej – machnęłam ręką.
- Mówiła mi o waszej rozmowie.
- No i?
- Nic. Fajnie wiedzieć, że pomimo tego co zrobiłem nadal coś do mnie czujesz – spojrzał mi w oczy.
- Silniejsze ode mnie – skrzywiłam się.
- Nikola – zaczął, ale weszłam mu w słowo.
- Tak wiem, żałujesz i gdybyś mógł to byś cofnął czas. Było minęło. Zapomnijmy o tym. Ty i ja to dla mnie zamknięty rozdział. Jako para oczywiście.
- Kiedyś jeszcze będziemy razem – uśmiechnął się tajemniczo.
- Zbyszek, masz żonę.
- Żona, która mnie nie kocha. – powiedział odwracając wzrok.
- Co? Mi mówiła co innego.
- Powiedziała mi, że widzi jak na siebie patrzymy i że mnie nie kocha. Myślała że tak jest ale to minęło.
- Oh Zbyszek – przytuliłam go mocno.
- Ale najgorsze jest to, że ożeniłem się tylko z nią dlatego żeby zrobić ci na złość. Nie myślałem że wpadniesz na ten sam pomysł – poczułam jak zaczął się śmiać.
- Ja kocham Victora – spojrzałam na niego. – mówię poważnie Zbyszek. Nie odejdę od niego.
- Będę walczył o ciebie. Będziemy razem. Może nie teraz ale za kilka lat na pewno.
- Bartman, przekraczasz granice – powiedziałam wstając.
- Nowakowska, będę czekał na drugą szanse. Zawsze – pocałował mnie w czoło i poszedł. Chłopaki gdzieś wyparowali i zostałam sama. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach.

Wracałam powoli do domu myśląc o całej sprawie. Jutro miał zacząć się mój debiut w reprezentacji. Weszłam wolno po schodach i otworzyłam drzwi.
- I jak było? – spytała mama gdy zdejmowałam buty.
- Jutro z rana jedziemy do Spały. Dzisiaj tylko organizacyjne. Olka z Rzeszowa jest w reprezentacji. No i chłopaki byli bardzo zdziwieni.
- Ciszej – powiedziała mama gdy chciałam dalej mówić o nich. Zaprowadziła mnie do salonu gdzie wszyscy siedzieli. W tym Bartman. Super kurwa.
- Dzięki, że porzuciliście mnie na pastwę hotek – usiadłam koło Łukasza.
- Pit nas zgarnął, więc nie chcieliśmy być niegościnni i odmówić.
- Ta jasne. Nawet w domu musicie mnie nachodzić?
- Stęskniliśmy się za tobą. Ile to? Dwa miesiące jak się nie widzieliśmy. Jak tam bark? – spytał Igła.
- Już jest dobrze. Mam nadzieje, że na mistrzostwach się nie odnowi.
- To była by wielka strata dla drużyny – powiedział poważnie Możdżonek. – gratulacje mistrzostwa.
- Dzięki. Moje pierwsze. A u was kto?
- No nie mów że nie śledziłaś – obraził się Pit.
- Niestety nie..
- Sovia mistrzem – przybili sobie piątki z Igłą.
- No to moje gratulacje. Z kim walczyliście?
- Ze mną – odezwał się Guma.
- No no ładnie. To się trochę pozmieniało. A jak tam Agata?
- Prawie 8 miesiąc. Mama jej będzie pomagać jak ja wyjadę. Własnie, odezwałabyś się czasami do staruszka co? Martwi się o ciebie.
- O cholera, kompletnie mi to wyleciało. Chyba wszystkich zaczęłam zaniedbywać. A teraz to już w ogóle.
- Dobra my się zbieramy. O 8 na parkingu – wstał i pocałował mnie w policzek Łukasz. Wszyscy po kolei zaczęli mnie ściskać jednocześnie miażdżąc mi kości. Gdy zrobił to Zbyszek, poczułam dreszcze na całym ciele; spojrzał mi w oczy, pocałował w policzek i wyszedł z nimi. Oparłam bezradnie głowę o ścianę.
Rozmawiałam chwilę z mamą i poszłam spać. 

Tak mi było wygodnie, że gdy o 6.30 zadzwonił budzik nie chciało mi się wstawać. Dopiero mama wchodząc do pokoju zdarła ze mnie kołdrę i zaczęła ściągać z łóżka.
- Mamuś jeszcze pięć minutek – powiedziałam w poduszkę.
- Ja już znam to twoje pięć minutek. Wstawaj bo już jest 7.
- Co? – zerwałam się szybko z łóżka.
- 6.30 – Magda zaczęła się śmiać.
- Madzik, kochana jesteś wiesz. - powiedziałam ironicznie.
Podeszłam do torby i wyjęłam czarne dresy i czarny t-shirt.
- Poczekaj, coś przyszło do ciebie kilka dni temu.
Wybiegła z pokoju i wróciła z pakunkiem. Zaczęłam go rozrywać i moim oczom ukazał się strój reprezentacyjny: czerwone spodnie dresowe i biały podkoszulek z czerwonymi paskami po boku. Wzięłam to i poszłam do łazienki się ubrać. Wyszłam i poszłam obejrzeć się w lustrze.
- Oh, idealnie – powiedziała mama widząc mnie w lustrze. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Hej, Nik. Mogę jechać z wami? – spytała Paulina.
- No jasne. Wchodzisz?
- Zaraz, tylko wezmę torbę.
- Okej, to czekam.
Poszłam do łazienki się dalej szykować i gdy weszłam do kuchni Paula siedziała i gadała z mamą.
Szybko wyjęła aparat i zrobiła mi zdjęcie.
- Musze przyciąć w końcu te włosy. – sięgały mi już do połowy pośladków i robiły się coraz bardziej uciążliwe.
- Ale tak tylko troszeczkę – powiedziała mama. Odkąd pamiętam zawsze miałam długie; mama skutecznie wybijała mi ich obcinanie. W sumie to mi to nie przeszkadzało.
- No przecież nie ogolę się na łyso.

Zjadłam śniadanie i z przepakowaną torbą zeszłam do samochodu. Mama z Paulą szybko się zapakowały i jechaliśmy pod konsulat. Byłyśmy pierwsze, bo stały tylko autokary i trenerzy. Pożegnałam się z mamą i z torbą na ramieniu podeszłyśmy do nich.
-------------------------------------------
zapraszam również do http://z-siatka-pod-gorke.blogspot.com/  
pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. a Zibi zawsze musi namieszać... ech.
    Pozdrawiam i również będę zaglądać na drugie opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z anulą :) Oni muszą być razem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zibi chłopie jakie kilka lat, podobno jeszcze w tym tygodniu :) oby!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no kilka lat to tak w przybliżeniu tydzień xd

      Usuń
  4. oo no wkońcu zibi coś zaczyna działać :D bardzo się cieszę ;** Pozdrawiam ; ))

    OdpowiedzUsuń