poniedziałek, 31 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 11

Tak jak się domyślałam wcześniej, spotkanie głównie dotyczyło Igrzysk. W naszym sztabie pan Jerzy widział tylko trzy osoby, które miały szanse zdobyć medale. Nie ma to jak wiara w swoich podopiecznych. Po pół godzinie byliśmy już wolni. Na korytarzu było pusto, więc stwierdziłam że siatkarze jeszcze nie skończyli. Wysłałam smsa do Zbyszka: 
„My już po spotkaniu. Idę teraz porozmawiać z trenerem. Jak będę wolna dam znać. N.”
- No to słucham trenerze. O czym pan chciał porozmawiać? - spytałam siadając na kanapie koło recepcji.
- Doszły mnie słuchy, że jesteś dobra w siatkówkę.
- Grałam z chłopakami parę razy, ale czy ja wiem czy dobra? - zdziwiło mnie to stwierdzenie trenera.
- Chcą cię przejąć.
- Wiem. Trener sam mówił, że dostaliście propozycje z Katowic.
- Liga siatkarska chce ciebie przejąć. - uściślił. W tym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. Wpatrywałam się w niego jakby mi powiedział, że jest moim ojcem. Dopiero po pięciu minutach doszłam do siebie.
- Ale ja nie chce zmieniać dyscypliny. - to było oczywiste, że chce nadal biegać.
- Przemyśl to jeszcze.- wstał i jakby nigdy nic sobie poszedł. 

Siedziałam tak jeszcze może z 10 minut, gdy poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach.
- Nikola, wszystko w porządku? - spytał Piotrek. Myślałam, że to Bartman.
- Tak tak. Jak spotkanie?
- Podali nam dokładne rozplanowanie turnieju, gdzie będziemy spać i takie tam rzeczy organizacyjne.
- No to dobrze. Widziałeś gdzieś Zbyszka?
- Tak. Powiedział, że poczeka na ciebie na zewnątrz. - wstałam, podziękowałam Piotrkowi za informacje i wyszłam przed budynek. 
Zibi siedział na ławce, szukając czegoś w telefonie.
- Jestem. Długo czekasz? - spytałam siadając koło niego. Schował telefon, po czym popatrzył w moje oczy. W jego zielonych oczach mogłam dostrzec pewność siebie i troskę. Nie lubiłam patrzeć innym osobom w oczy, lecz w jego było coś co mnie przyciągało. Była tylko jedna osoba, której nie bałam się spoglądać w oczy. Teraz trafiłam na drugą.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytałam po chwili ciszy.
- Igła przeprowadził ciekawą rozmowę ze mną. Pytał się czy coś między nami jest. - spytał biorąc moją dłoń w swoją.
- Ta, ze mną też. I co ty na to?
Jego odpowiedź była jednoznaczna. Pochylił się nade mną, dając mi chwilę na zastanowienie. Nie odsunęłam się, tylko delikatnie go pocałowałam. Wiedziałam, że od teraz Bartman będzie najważniejszą osobą w moim życiu. Oderwaliśmy się od siebie nieco zdyszani.
- Może nie mówmy nic na razie chłopakom. Tym bardziej Piotrkowi? – spytałam. 

Nagle zaczęło mocno padać. Mimo tego, że do środka mieliśmy około pół minuty drogi, oboje dotarliśmy cali zmoczeni. W holu zastaliśmy dwóch siatkarzy. Według tego co mówił mi Zbyszek był to Kuba i Łukasz, którzy dopiero co dotarli z Włoch.
- Ładnie to tak opuszczać spotkania z prezesem? – przywitał ich Zbyszek. - To jest Nikola, siostra Piotrka. A to Kuba i Łukasz, o których ci już mówiłem.
- Cześć. No no wyrosłaś. Co cię sprowadza do Spały? - spytał Łukasz. Kuba w tym czasie sobie poszedł, ponieważ ktoś do niego dzwonił.
- To samo co was - odparłam z uśmiechem. - Rozmowa z prezesem i trening. Trenuje biegi.
- O kurde. To już wiem o kim mówił Andrea.
- O czym ty mówisz? - spytał zaciekawiony Zibi.
- Nikola dostała propozycje gry w lidze siatkarskiej. - odparł zadowolony Łukasz. - Trener mówił, że jesteś naprawdę dobra. Musisz iść z nami na trening.
- Już byłam dwa razy i za drugim o mało co nie zostałam wykończona. - powiedziałam, patrząc w tym samym czasie na Bartmana. Co prawda nie bolało mnie nic, ale za to siniaki nie znikały przez tydzień. - Chętnie bym znowu z wami zagrała, ale nie wiem czy trener się zgodzi. Zresztą ja też mam swoje treningi, a nie chce znowu chodzić z fioletowymi łapami.
- Andrea się zgodzi. Już nasza w tym głowa. - wyszczerzył zęby Zibi, jednocześnie przybijając piątkę z Łukaszem. No i tak o to zostałam wkręcona w kolejny trening z tymi chłopakami. Nie powiem, bo trochę się cieszyłam. Chciałam znowu poczuć tą wolność w powietrzu. - Do kiedy tu zostajesz?
- Do 28 czerwca.
- No to idealnie. My jedziemy stąd 2 lipca. Więc możesz zostać z nami i pograć - uśmiechnął się Łukasz. - Potem możesz z nami jechać do Sofii na Ligę.
- Dobra, może najpierw obgadajcie to z trenerem, a potem ustalimy szczegóły. Ja porozmawiam z moim i zobaczymy czy moje treningi nie będą kolidowały z waszymi. A tym czasem panowie ja idę spać, bo o 6 pobudka.
- Poczekaj, ja też idę do pokoju. - wstał za mną Zbyszek.
- Do zobaczenia - pożegnał się Łukasz.
- Cześć.

Okazało się, że mamy pokoje na tym samym piętrze, tylko w innych końcach korytarza.
- Daj znać jak coś ustalicie z trenerem. - stanęłam przed drzwiami do swojego pokoju.
- Jasne. Do zobaczenia jutro. - pochylił się nade mną i pocałował w usta. Niechętnie rozstaliśmy się do swoich pokoi. Jako para nie miałam pojęcia jak pogodzimy to, że on mieszka w Rzeszowie, a ja w Warszawie. Gdybym przyjęła ofertę z Katowic, wtedy byśmy byli bliżej siebie. Zastanawiałam się czy dałabym rade pogodzić i biegi i siatkówkę. Cóż, jutro na treningu będę musiała porozmawiać z trenerem. 
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

Wstałam o 6 rano, ubrałam się w dres i wyszłam pobiegać. Poranny bieg stał się już moim rytuałem.  Było dość chłodno, więc musiałam założyć też bluzę, którą po dwóch okrążeniach zdjęłam. Po godzinie wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic i okręcona w ręcznik położyłam się na łóżku. Do śniadania miałam jeszcze godzinę czasu, więc postanowiłam się trochę odprężyć. Włączyłam ulubioną muzykę i zamknęłam oczy. Po pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam nie ruszając się z łóżka.
- Igła z Łukaszem - usłyszałam. Pośpiesznie się ubrałam i otworzyłam im drzwi.
- Co was do mnie sprowadza? - wpuściłam ich do pokoju i usiadłam na łóżku.
- Masz dzisiaj trening? - zapytał uśmiechnięty Łukasz.
- O 11. A o co chodzi?
- Zamiast biegania pograsz sobie z nami. Akurat dzisiaj w ośrodku ma być trener drugoligowej drużyny siatkarek z Rzeszowa. Zobaczy jak grasz.
- Mój trener o tym wie? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Dopiero co zastanawiałam się na tym czy damy radę żyć tak na odległość ze Zbyszkiem, a tu taka szansa. I to z Rzeszowa.
Zeszliśmy na śniadanie. Stołówka była pełna po brzegi. Łukasz i Igła jakoś się zmieścili przy stole z chłopakami z reprezentacji, ale ja za bardzo nie byłam głodna. Wyszłam na zewnątrz na świeże powietrze.
- Nikola, zaczekaj. - usłyszałam głos Piotrka. - Nie jesz śniadania?
- Jakoś nie mam ochoty. Może zjem później jak będzie więcej miejsca. Wybacz, ale chciałabym pobyć trochę sama.
- Siostra, wszystko okej? - zapytał z troską w głosie.
- Zapytaj się Łukasza albo Igły. Albo nie: zaczekaj do treningu. Wtedy się dowiesz.
- Czy oni ci coś zrobili? Od wczoraj po spotkaniu z waszym prezesem zachowujesz się jak nie ty.
- Nic mi nie zrobili. - uśmiechnęłam się do niego. - Na treningu się wszystkiego dowiesz.
- No dobra. Jak chcesz. - mocno mnie przytulił i sobie poszedł.

Przez kolejne pół godziny chodziłam bez celu po terenie ośrodka. Skierowałam się do stołówki, aby iść coś zjeść. Na szczęście było już tam prawie pusto. Szybko zjadłam i z racji tego że byłam już ubrana w dres, poszłam na trening chłopaków. Sala była jeszcze pusta. Wzięłam kosz z piłkami i zaczęłam trenować serwy z wyskoku, tak jak to pokazał mi Bartman za pierwszym razem. Gdy wyjęłam ostatnią piłkę i zaserwowałam, usłyszałam brawa za sobą. Stała tam cała reprezentacja, trenerzy Andrea i Kacper, oraz pan którego nie znałam - zapewne trener siatkarek. No pięknie po prostu.
- Pani Nikola? - zapytał wysoki pan około czterdziestki.
- Tak to ja. - uścisnęłam wyciągniętą przez niego dłoń. - Długo tak tu wszyscy stoicie? - mój wzrok zatrzymał się na uśmiechniętym Zbyszku i stojącym obok niego z dość dziwną miną Piotrku.
- Dość długo, by zobaczyć jak świetnie ci wychodzi ten element gry w siatkówkę. Długo go trenowałaś? - zapytał pan Kacper.
- Dobra chłopaki, bierzcie się za rozgrzewkę. - przerwał nam Anastasi.
Skoro miałam zagrać z nimi chciałam się też rozgrzać, lecz zatrzymał mnie ten wysoki pan.
- Możemy chwilę porozmawiać?
- No cóż, skoro mam grać wolałabym dołączyć do reszty graczy. - po prostu się odwróciłam i dołączyłam do chłopaków. Zdążyłam tylko zauważyć uśmiechniętego pana Kacpra i zdziwionego wysokiego pana. Podeszłam do Zibiego. Pocałował mnie delikatnie w policzek.
- Jak tam? - wyszczerzyłam do niego zęby. - Dzisiaj gramy w jednej drużynie?
- Z miłą chęcią, ale zobaczymy jak nas trener ustawi. Czemu mi nie powiedziałaś o propozycji z Rzeszowa? - spytał, jednocześnie się rozgrzewając.
- Sama dopiero dzisiaj się o niej dowiedziałam. Wszyscy już wiedzą?
- Pewnie tak. Szczególnie, że przyjechał trener i akurat grasz z nami, no i jest tutaj również twój trener.
- Kurde, muszę porozmawiać z Pitem. - akurat w tym samym momencie podszedł do nas.
- No siostra gratuluje. - mocno mnie uściskał. - Tata będzie skakał z radości jak się dowie, że oboje poszliśmy w jego ślady.
- Ej jeszcze nie zdecydowałam. Poza tym chce nadal biegać. - odparłam, waląc go delikatnie w ramię. - Także na razie się wstrzymaj i nic nie mów.
- Ale słuchaj, jedno nie wyklucza drugiego. Wydaje mi się, ze przy dobrym rozplanowaniu będziesz mogła to pogodzić.
- Zobaczymy co tamci powiedzą - kiwnęłam głową na miejsca gdzie siedzieli wszyscy trzej trenerzy i nad czymś debatowali. - Zresztą jeszcze nawet nie jest powiedziane że w ogóle mnie do Rzeszowa przyjmą.
- Rozgrzani? No to do roboty. Poćwiczcie wszystkie elementy i potem gramy mecz. Tym razem dobieracie się sami w drużyny. Dajcie z siebie wszystko. - zarządził Andrea.

Najpierw wszyscy ćwiczyliśmy zagrywki, potem przyjęcia, bloki, ataki. Następnie dobraliśmy się w drużyny. Ja byłam z Igłą, Kosą, Łukaszem, Kurkiem no i oczywiście Zibim. Przeciwko nam stanęli Guma, Zatorski, Ruciak, Pit, Winiar i Możdżonek. Po raz pierwszy musiałam stanąć naprzeciwko Piotrka. Zapowiadał się zacięty mecz. Jako pierwszy na zagrywkę poszedł Ruciak i od razu wbił nam asa serwisowego. Z racji tego, że miało to wyglądać jak prawdziwy mecz, do pierwszej połowy technicznej przegrywaliśmy 5:8.
- Ej musimy mocniej ich atakować. Zibi, tak jak ty to najlepiej potrafisz, wal z całej siły. Pokażmy, że nasza drużyna jest lepsza. - powiedział Igła już na drugiej przerwie technicznej, na której nasi przeciwnicy mieli nadal trzy punktową przewagę. W tym pojedynku nie mieliśmy trenera więc sami byliśmy dla siebie alfą i omegą. Niestety nie udało nam się ich pokonać i przegraliśmy 23:25.
- Dobra, nie jest źle. Nikola idziesz na zagrywkę. - podał mi piłkę Kosa. - Tylko wiesz, tak jak treningu, walnij z całej siły.
- Jasna sprawa. - przybiłam mu piątkę. Poszłam za linię, wyrzuciłam piłkę do góry i z całej siły odbiłam. Tak jak w pierwszym secie Ruciak, tak teraz ja miałam asa serwisowego. Niestety druga zagrywka już nie była tak piękna, ponieważ trafiłam prosto w Zatora, który z łatwością ją przyjął. 
Ten set był bardzo wyrównany bo graliśmy na przewagi. Raz jedna drużyna prowadziła punktem, raz druga. Na szczęście udało nam się go wygrać. W przerwie podszedł do mnie ten wysoki pan razem z moim trenerem.
- Tak w ogóle to jestem Tomasz i mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - wyciągnął do mnie dłoń.
- Nie zdecydowałam jeszcze czy wejdę do pana drużyny. Najpierw muszę porozmawiać z moim obecnym trenerem.
- Nikola zaczynamy. - zawołał Guma.
- Porozmawiamy po meczu. - weszłam na boisko i ustawiłam się na trzeciej pozycji. 

Najbardziej podobały mi się ataki. Łukasz świetnie wystawiał, co dawało nam efekty w postaci zdobywanych punktów. Raz czy dwa udało mi się przebić blok Piotrka i Możdżona, z czego byłam bardzo dumna. Z każdego punktu cieszyliśmy się jak wariaci, jakby to było jakieś super ważne spotkanie. 
Mecz był bardzo wyrównany bo trzeciego seta przegraliśmy do 22, a czwartego wygraliśmy 25:23. Tie break, podobnie jak drugi set, był grany na przewagi. Gdyby nie kiwka Łukasza, pewnie byśmy przegrali, a tak było 15:15.
- Skopmy im dupy i pokażmy kto jest lepszy. - powiedziałam do chłopaków. Na zagrywkę poszedł Zibi. Niestety jego serwu nie zdołał przyjąć Zator. Po naszej stronie była piłka meczowa. Tym razem Bartman wybił w aut.
- No kurwa. Co to w ogóle było. - powiedział sam do siebie.
- Spokojnie to tylko trening.
- O nie kochana. Ja nie chce potem przez kilka dni nosić ich bagaży.
- Co ty gadasz? - nie zdążyliśmy dokończyć, bo w tej samej chwili leciała do mnie piłka. Odbiłam ją do Łukasza, po czym wystawił ją Bartkowi. I tak znowu mieliśmy piłkę meczową. Na zagrywkę poszedł Bartek. Co się okazało, pokonał ich flocikiem, czego zupełnie się nie spodziewali.
- Co z tymi bagażami? - spytałam Zibiego.
- Jak gramy na treningu pełny mecz, to obowiązuje reguła, że przegrany przez kilka dni nosi rzeczy wygranego.
- Jak dzieci haha.
- Taka stara zasada. Chyba ktoś na ciebie czeka. - odpowiedział wskazując mi trenerów.
- Dobra idę. Spotkamy się na obiedzie?
- Jasne. Zajmę ci miejsce. - chłopcy skierowali się do szatni, natomiast ja podeszłam do trenerów.
-------------------------------------------
tak ja obiecałam dodaje wcześniej :) życzę wam udanej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku :) miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz