wtorek, 1 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 12

- Przejdźmy od razu do rzeczy. Nie chce rezygnować z biegów. Ale również chciałabym grać w pana drużynie.
- Jesteś pewna, że dasz radę to pogodzić? – spytał pan Tomasz. Przypomniałam sobie to co wcześniej powiedział mi Piotrek.
- Jeśli odpowiednio ustawimy treningi to czemu nie. Myślę, że jak pominę kilka mniej ważniejszych zawodów w biegach, to też nic strasznego się nie stanie.
- No dobrze. Rozgrywki zaczynamy w październiku, także do tego czasu możesz zająć się tylko biegami. Po igrzyskach ustalimy szczegóły i podpiszemy umowę. – Uścisnęliśmy sobie dłonie, po czym wyszłam z panem Kacprem na korytarz. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy każdy w swoim kierunku.

Reszta pobytu w ośrodku minęła bardzo szybko. Codziennie widywałam się ze Zbyszkiem; co prawda nie mieliśmy za dużo czasu dla siebie, bo oboje mieliśmy treningi, ale lepsze to niż nic. 29 zaprosili mnie znowu na trening. Tym razem drużyna w której byłam przegrała. 30 musiałam jechać do babci po jakieś normalne ubrania, ponieważ do Spały wzięłam praktycznie same dresy. Z racji tego, że mieszkam w Warszawie, a chłopaki mieli odlatywać z Okęcia, to umówiliśmy się, że dołączę do nich na lotnisku. Dzień wcześniej pojechałam do domu. Nic nie mówiłam mamie że przyjadę, więc gdy otworzyła drzwi i mnie zobaczyła, stała jakby zobaczyła ducha.
- A ty co tutaj robisz? – spytała zdziwiona. Przywitałam się z nią, po czym weszłam do kuchni zrobić sobie kawy.
- Oj mamuś wiele się zmieniło. Dużo by opowiadać. – wyszczerzyłam do niej zęby.
- No to słucham – powiedziała, idąc za mną do pokoju. Musiałam wziąć jeszcze parę rzeczy, które będą mi potrzebne w Sofii.
- Jadę z Piotrkiem do Sofii.
- Ale jak to?

Opowiedziałam jej całą historię, łącznie z tym, że od października będę grać w Rzeszowie w lidze siatkarek. Nie była zbyt zadowolona z tego, że przeprowadzam się do Rzeszowa, ale musiała się z tym pogodzić.
 - Madzia, spokojnie. Przecież będę cię regularnie odwiedzać w Warszawie dwa, trzy razy w miesiącu. Wiedziałaś, że kiedyś nadejdzie ten moment. – Moja mama była dość młodą osobą i nie lubiła jak zwracałam się do niej 'mamo'. Oczywiście tolerowała to, ale przy innych osobach przeważnie mówiłam jej po imieniu. Za bardzo tego nie rozumiałam, ale musiałam to uszanować.

Poszłyśmy z powrotem do kuchni, wzięłam swoją kawę i poszłyśmy do salonu. Przegadałyśmy kilka godzin; nawet się nie obejrzałam, a była już 22.

Następnego dnia wstałam o 6, ubrałam się i poszłam biegać. Tym razem biegałam pół godziny dłużej, by rozładować trochę emocje. Gdy wróciłam do domu, zastałam mamę robiącą omlety. Poszłam szybko się wykąpać, uszykować i sprawdzić czy na pewno wszystko wzięłam.
- I jak się spało kochanie? – spytała mama wylewając ciasto na patelnie.
- Całkiem dobrze. A tobie? – wzięłam dwa talerze, sztućce, szklanki, dzbanek z kawą i ustawiłam to wszystko na stole.
- No może być. O której jedziesz na lotnisko? – usiadła obok mnie i nalała nam kawy.
- Wylatujemy o 13, więc jakoś po 10 muszę wyjść.
- Jak chcesz to mogę cię zawieść. Dzisiaj mam na 12. A przy okazji zobaczę się z Piotrkiem.
- Jasne. – zjadłyśmy śniadanie, dopiłyśmy kawę. Mama poszła się ubrać i o 10 byłyśmy gotowe do wyjścia. 
Były straszne korki; na lotnisku byłyśmy chwile po 11. Napisałam do Zbyszka smsa czy już są. Odpisał mi, że za chwilę będą, więc poczekałam z mamą przed wejściem. Po 5 minutach zauważyłyśmy nadjeżdżający autokar z chłopakami. Przez szybę pomachał nam Piotrek. Tak jak ja świetnie dogadywałam się z jego mamą, tak on z moją. Autokar zajechał na parking, po czym wysiedli wszyscy gracze. Powoli kierowali się ku wejściu. Na czele grupy szli Andrea i Andrea, dalej reszta chłopaków, sztab medyczny, a na samym końcu Piotrek i Zbyszek. Ciężko o czymś gadali. Po chwili nas zauważyli i podeszli się przywitać.
- Magda, jak dawno cię nie widziałem. Co tam słychać? – przytulił Piotrek moją mamę. W tym samym momencie chciałam pocałować Zbyszka w policzek, lecz ten obrócił głowę i trafiłam na jego usta. Ta wersja mi bardziej odpowiadała, ale miałam nadzieję, że stojąca obok nas para tego nie zauważyła. Skierowaliśmy się w czwórkę do środka. Moja mama nie leciała z nami do Sofii, więc pożegnałyśmy się przy odprawie.
- Kochanie uważaj na siebie. Daj znać jak dolecicie. Do zobaczenia Piotrek. Do widzenia panie Bartman – pożegnaliśmy się z nią i poszliśmy za resztą chłopaków. Przeszliśmy przez odprawę, po czym skierowaliśmy się do samolotu. Strasznie bałam się latać, ale zawsze przed każdym odlotem słuchałam muzyki i to mi trochę pomagało. Usiadłam między bratem a Zbyszkiem i gdy samolot startował złapałam mocno ich dłonie i zacisnęłam powieki. Za sobą usłyszałam krzyk Bartka. No tak, chyba nie byłam jedyną osobą w tym samolocie która bała się latać. Gdy już lecieliśmy z ulgą puściłam ich dłonie.
- Kuraś, następnym razem siedzisz koło Nikoli. – wyszczerzył się do Bartka Piotrek. Chyba mocno go ścisnęłam bo nadal rozcierał sobie dłoń. Poczułam jak Zbyszek łapie mnie za rękę. Odwróciłam do niego głowę. Uśmiechnęłam się blado i położyłam głowę na jego ramieniu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie znowu krzyk Bartka. Lądowaliśmy. Zbyszek nadal trzymał moją dłoń. Poczekałam jak będziemy już na lądzie i dopiero wtedy otworzyłam oczy.
- Nigdy więcej – powiedziałam do chłopaków.
- Bartek mówi to ciągle i za każdym razem i tak lata.  – odpowiedział uśmiechnięty Winiar. No tak, przecież musiałam jakoś wrócić do domu. Postanowiłam się tym teraz nie przejmować. 

Podstawionym autokarem udaliśmy się do hotelu. Karnet na mecze Polaków które podarował mi Zibi, obejmował również nocleg, na szczęście w tym samym hotelu. Podeszłam do recepcji i się zameldowałam. Potem wzięłam swoje bagaże, pożegnałam się z chłopakami i skierowałam się do swojego pokoju. Pokój jak to pokój był całkiem normalny. Żadnych luksusów, ale chociaż łóżka były dostosowane do rozmiarów siatkarzy. Wzięłam prysznic i dość wcześnie położyłam się spać.

Reprezentacja przez turniej szła jak burza. Wygrali z Brazylią 3:2 i z Kubą 3:0. Nadszedł dzień meczu z Bułgarią. Sędziowie popełniali dużo błędów. Gracze obu drużyn strasznie się awanturowali. Natomiast postawa Bułgarskich kibiców również nie zachwycała. Zachowywali się strasznie. Buczeli, krzyczeli. Ich zachowanie całkowicie odbiegało od tego co widziałam na meczach Polaków. Mimo tych wydarzeń, Polacy gładko pokonali Bułgarów 3:0. Chłopaki cieszyli się na boisku jak dzieci. W tamtym roku zdobyli brązowy medal, a w tym mają już na pewno srebrny, albo nawet i złoty.
Z powodu bezpieczeństwa nie wpuszczali nikogo z trybun na boisko, a nie miałam również identyfikatora. Hala gdzie rozgrywali mecze znajdowała się blisko hotelu, więc stwierdziłam że wrócę do swojego pokoju. Wysłałam do Zbyszka smsa 
„GRATULACJE!! Nie mogłam wam osobiście pogratulować, bo mnie nie wpuścili na boisko. Czekam w hotelu. N.” Położyłam się na łóżku z laptopem. W Internecie było pełno informacji o wygranej Polaków. Natrafiłam na wywiad Zbyszka, w którym nazwał kibiców pastuchami. No cóż, za wiele się nie pomylił. Leżałam tak może z godzinę, gdy ktoś zapukał do pokoju. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam uśmiechniętego Bartmana. Porwał mnie na ręce i zaczął kręcić w około.
- Wariacie przestań. – powiedziałam do niego śmiejąc się w głos. Postawił mnie na podłodze i namiętnie pocałował.
- Wiesz co jutro nas czeka? – spytał ciągnąc mnie za sobą. Usiedliśmy na łóżku
- Finał z USA. Ciężki przeciwnik.
- Damy z siebie wszystko. Musimy załatwić ci identyfikator żebyś była bliżej nas. A teraz ubierz się i idziemy do reszty.
- Ulala tak wcześnie świętujecie? – przebrałam się w coś innego i wyszliśmy na korytarz.
- Nie. Mamy wolne i idziemy na miasto pozwiedzać. – wziął mnie za rękę.
- Zbyszek, myślisz że to dobry pomysł? – spytałam wskazując na nasze splecione ręce.
- Kiedyś trzeba im powiedzieć, a teraz wydaję mi się, że to dobry pomysł.

I tak poszliśmy do recepcji trzymając się za ręce. Byli tam już chyba wszyscy. Natrafiłam na zdziwione spojrzenie Pita, uśmiechnięte twarze Łukasza i Igły. Reszta całkiem normalnie to przyjęła.
- No a nie mówiłem. – podszedł do nas Kosa.
- Tylko Grzesiu, wiesz, prosimy o dyskrecje. Nie chce by jakieś fanki rzucały na mnie czary. – wyszczerzyłam się do niego.
- Oh, wydaje mi się, że wystarczy że Igła to nagra.
- Krzysiek, to nasza prywatna sprawa, wiec prosilibyśmy cię żebyś tego nie zamieszczał w swoim filmie. Nagrywaj mnie po prostu jako siostra Piotrka.
- Zgoda – odpowiedział z powagą Igła.
I tak wyszliśmy wszyscy na miasto.

Szczerze powiedziawszy Sofia nie była zbyt ciekawym miastem jak dla mnie.
Po dwóch godzinach zwiedzania wróciliśmy do hotelu na kolacje. Chyba zaczynałam się powoli denerwować jutrzejszym meczem. Co prawda w nim nie grałam, ale bałam się czy chłopaki dadzą sobie radę. Powiedziałam Zbyszkowi, że źle się czuje i poszłam do swojego pokoju.

W połowie nocy wysłałam do niego smsa czy śpi. Szybko otrzymałam odpowiedź. Podał mi numer swojego pokoju i z poduszką i telefonem poszłam do niego. Pokój dzielił z Dzikiem i Bartkiem. Ci spali jak susły. Położyłam się obok Zbyszka, wtuliłam się w niego i od razu zasnęłam.
-------------------------------------------
znowu dodaje wcześniej, ponieważ idę na obiad noworoczny;/ i nie wiem o której wrócę. Jak minął sylwester? :)

1 komentarz:

  1. Bardzo fajny blog. :) Dopiero teraz na niego natrafiłam.
    Staram się nadrobić :D
    Zapraszam do siebie. Mój pierwszy blog. :)

    OdpowiedzUsuń