- Och wnusiu. Jaka
ty chuda. W tej Warszawie już nic wam nie dają do jedzenia? – typowy tekst babci gdy tylko miała mnie okazje widywać.
- Oj babciu, u
ciebie wszystko nadrobię. A gdzie reszta? 7 rano a oni jeszcze śpią? O nie, tak
dobrze to nie ma. – z uśmiechem na ustach poszłam do pokoju mojej najlepszej
kuzynki Mandy. – Pobudka! Wstawaj leniu! Robota czeka!
- Boże, Nik, ja też
cię kocham ale spadaj mi stąd. Jest dopiero 7 rano. Jak chcesz przeżyć to
wynocha mi stąd. – zakryła się kołdrą aż po same uszy.
- Okej, jak chcesz.
Ale potem nie marudź, że zjadłam wszystkie naleśniki z musem bananowym
przyrządzanym przez babcie. Dobranoc. – wyszłam z pokoju licząc w duchu po
jakim czasie Mandy wybiegnie z pokoju. 10 sekund. Pobiła rekord.
- Nawet nie próbuj
tego robić bo zagryzę. Stęskniłam się za tobą – poczułam jak gniecie mi kości
swoim umięśnionym ciałem.
- Em, Mandy, też
cię kocham, ale puść mnie do cholery –
ledwo co mogłam złapać oddech. – No dobra, spadamy na dół.
Wchodząc do kuchni
stanęłam jak wryta. Za stołem siedział nie kto inny jak Piotrek. – A ty co tutaj robisz? Nie masz treningów?
- Cześć siostra.
Weekend mam wolny, więc wpadłem do babci. Myślałem, że się wyśpię, ale jakieś
tornado wpadło. – z uśmiechem na ustach podszedł i mocno mnie przytulił. – Jak
chcesz to możesz jutro ze mną jechać do Rzeszowa na kilka dni.
- Nie no, co ty.
Dopiero przyjechałam. Babcia nie będzie zadowolona.
- Z czego kochanie?
– babcia jak zwykle potrafiła wejść w idealnym momencie.
- No bo widzisz..
babciu.. – w słowo wszedł mi Piotrek:
- Chodzi o to, że chce jutro porwać Nikole do Rzeszowa na kilka dni, ale ona uważa że będziesz zła, że dopiero co przyjechała a już gdzieś jedzie.
- Chodzi o to, że chce jutro porwać Nikole do Rzeszowa na kilka dni, ale ona uważa że będziesz zła, że dopiero co przyjechała a już gdzieś jedzie.
Dzięki kochany
braciszku. Posłałam mu mordercze spojrzenie, lecz nie wystarczające, gdyż na
jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Och pewnie. Nie
ma sprawy. Mamy przed sobą jeszcze całe wakacje. Jedź kochanie. – no
dobra, tym razem Piotrek wygrał.
- Ok, ale tylko na
kilka dni.
- Dłużej bym z tobą
nie wytrzymał. – w tej samej chwili do kuchni wszedł dziadek.
- Cześć wnusiu. Jak
minęła podróż?
- Spokojnie. Nikt
mnie nie zgwałcił, nie napadł. Jest ok. – Dziadek miał hopla na tym punkcie.
Pamiętam jak kiedyś szłam na dyskotekę, a ten kazał mi wziąć nóż, bym mogła
się obronić w razie czego. To wspomnienie zawsze wywoływało uśmiech na mojej twarzy.
Po zjedzeniu śniadania poszłam na podwórko się opalać. Reszta dnia zleciała dość
szybko i nim się obejrzałam, a jechałam już z Piotrkiem do Rzeszowa.
- Nie będziesz
miała nic przeciwko jak wpadniemy na chwile na hale? – widziałam jego
niepewność w oczach. Wiedział, jak nie lubię tego sportu. Nie wiedząc czemu
zgodziłam się. Po godzinie jazdy byliśmy przed halą.
- Może tu poczekam?
– spytałam z nadzieją w głosie.
- No chodź. Nie
wiem ile tam mi zajmie czasu, a nie chce żebyś długo czekała siedząc tu.
- No okej okej.
Pośpiesznie
weszliśmy na hale. Z dala było słychać odbicia piłki i krzyki zawodników.
Weszliśmy na sale, a tam zastała nas grupa spoconych siatkarzy, robiących dziwne pozy by tylko odbić piłkę. Bezsensu.
- O, Pit. Ty
dzisiaj tutaj? – podbiegł do nas jakiś koleś, chyba najniższy w drużynie i
pełniący inną funkcje, gdyż był inaczej ubrany niż inni. – Krzysztof
jestem. Po prostu Igła. A ty to?
- Jestem Nikola.
Jego młodsza siostra. – przedstawiłam się, ściskając jego wyciągniętą rękę. Od
Igły płynęło przyjazne ciepło. Mimo 5 minut spędzonych z nim od razu go
polubiłam.
- Nikola? Jak ty
wyrosłaś. Ostatnio widziałem cię jak byłaś dosłownie taka. – wskazał rękę na
wysokość klatki piersiowej. Ja, mając metr osiemdziesiąt byłam tylko troszeczkę
niższa od niego. – Miło znowu cię zobaczyć.
Kiedy ten, jak mu
tam, Igła mnie widział? Muszę później zapytać Piotrka. Niemożliwe, że to było na
moim pierwszym i ostatnim treningu Pita, gdyż byłam tam tylko 5 minut. Może Piotrek mu jakieś rzeczy opowiadał o mnie.
- O moja
podróżniczka. Miło znowu cię spotkać. – Odwróciłam się słysząc znajomy głos z
pociągu.
- Cześć. Nie
mówiłeś, że jesteś siatkarzem.
- Nie pytałaś –
uśmiechnął się pokazując gamę śnieżnobiałych równiutkich zębów. I te oczy.
- Jesteś kimś
dobrym w drużynie? – spytałam siadając na ławce.
- No nie mów, że o
nim nie słyszałaś. – podszedł bardzo wysoki koleś z zarostem pod linijkę. – Grzegorz. Kosa. Nasz Zibi
to gwiazda drużyny.
- Sorry, ale jakoś
nie interesuje się tym sportem. - Na ich twarzach wyskoczyło ogromne
zaskoczenie.
– Ty, siostra Pita, i nie interesujesz się siatkówką? – spytał zaskoczony Zibi.
– Ty, siostra Pita, i nie interesujesz się siatkówką? – spytał zaskoczony Zibi.
- Przyrodnia. Może
to dlatego. – uśmiechnęłam się lekko.
- Kurde, z tym
wzrostem byłabyś świetną rozgrywającą. Albo nawet i atakującą. Chodź zagrasz z
nami. Sprawdzimy cię. – wyciągnął do mnie rękę Grzegorz.
- O co to to nie.
Nawet nie ma mowy. Zresztą śpieszy nam się. Prawda Piotr? – spytałam z nadzieją
w głosie.
- Co? A, nie. Muszę z trenerem pogadać. Możesz seta z nimi zagrać.
Set? Co to w ogóle
jest. No dobra, najwyżej mnie zabiją tą piłką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz