czwartek, 20 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 3

Po 6 godzinach drogi wreszcie dotarłam na miejsce.
- Och wnusiu. Jaka ty chuda. W tej Warszawie już nic wam nie dają do jedzenia? – typowy tekst babci gdy tylko miała mnie okazje widywać.
- Oj babciu, u ciebie wszystko nadrobię. A gdzie reszta? 7 rano a oni jeszcze śpią? O nie, tak dobrze to nie ma. – z uśmiechem na ustach poszłam do pokoju mojej najlepszej kuzynki Mandy. – Pobudka! Wstawaj leniu! Robota czeka!
- Boże, Nik, ja też cię kocham ale spadaj mi stąd. Jest dopiero 7 rano. Jak chcesz przeżyć to wynocha mi stąd. – zakryła się kołdrą aż po same uszy.
- Okej, jak chcesz. Ale potem nie marudź, że zjadłam wszystkie naleśniki z musem bananowym przyrządzanym przez babcie. Dobranoc. – wyszłam z pokoju licząc w duchu po jakim czasie Mandy wybiegnie z pokoju. 10 sekund. Pobiła rekord.

- Nawet nie próbuj tego robić bo zagryzę. Stęskniłam się za tobą – poczułam jak gniecie mi kości swoim umięśnionym ciałem.
- Em, Mandy, też cię kocham, ale puść mnie do cholery – ledwo co mogłam złapać oddech. – No dobra, spadamy na dół.

Wchodząc do kuchni stanęłam jak wryta. Za stołem siedział nie kto inny jak Piotrek.  – A ty co tutaj robisz? Nie masz treningów?
- Cześć siostra. Weekend mam wolny, więc wpadłem do babci. Myślałem, że się wyśpię, ale jakieś tornado wpadło. – z uśmiechem na ustach podszedł i mocno mnie przytulił. – Jak chcesz to możesz jutro ze mną jechać do Rzeszowa na kilka dni.
- Nie no, co ty. Dopiero przyjechałam. Babcia nie będzie zadowolona.
- Z czego kochanie? – babcia jak zwykle potrafiła wejść w idealnym momencie.
- No bo widzisz.. babciu.. – w słowo wszedł mi Piotrek: 
- Chodzi o to, że chce jutro porwać Nikole do Rzeszowa na kilka dni, ale ona uważa że będziesz zła, że dopiero co przyjechała a już gdzieś jedzie.

Dzięki kochany braciszku. Posłałam mu mordercze spojrzenie, lecz nie wystarczające, gdyż na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Och pewnie. Nie ma sprawy. Mamy przed sobą jeszcze całe wakacje. Jedź kochanie. – no dobra, tym razem Piotrek wygrał.
- Ok, ale tylko na kilka dni.
- Dłużej bym z tobą nie wytrzymał. – w tej samej chwili do kuchni wszedł dziadek.
- Cześć wnusiu. Jak minęła podróż?
- Spokojnie. Nikt mnie nie zgwałcił, nie napadł. Jest ok. – Dziadek miał hopla na tym punkcie. Pamiętam jak kiedyś szłam na dyskotekę, a ten kazał mi wziąć nóż, bym mogła się obronić w razie czego. To wspomnienie zawsze wywoływało uśmiech na mojej twarzy.

Po zjedzeniu śniadania poszłam na podwórko się opalać. Reszta dnia zleciała dość szybko i nim się obejrzałam, a jechałam już z Piotrkiem do Rzeszowa.
- Nie będziesz miała nic przeciwko jak wpadniemy na chwile na hale? – widziałam jego niepewność w oczach. Wiedział, jak nie lubię tego sportu. Nie wiedząc czemu zgodziłam się. Po godzinie jazdy byliśmy przed halą.
- Może tu poczekam? – spytałam z nadzieją w głosie.
- No chodź. Nie wiem ile tam mi zajmie czasu, a nie chce żebyś długo czekała siedząc tu.
 - No okej okej.

Pośpiesznie weszliśmy na hale. Z dala było słychać odbicia piłki i krzyki zawodników. Weszliśmy na sale, a tam zastała nas grupa spoconych siatkarzy, robiących dziwne pozy by tylko odbić piłkę. Bezsensu.
- O, Pit. Ty dzisiaj tutaj? – podbiegł do nas jakiś koleś, chyba najniższy w drużynie i pełniący inną funkcje, gdyż był inaczej ubrany niż inni. – Krzysztof jestem. Po prostu Igła. A ty to?
- Jestem Nikola. Jego młodsza siostra. – przedstawiłam się, ściskając jego wyciągniętą rękę. Od Igły płynęło przyjazne ciepło. Mimo 5 minut spędzonych z nim od razu go polubiłam.
- Nikola? Jak ty wyrosłaś. Ostatnio widziałem cię jak byłaś dosłownie taka. – wskazał rękę na wysokość klatki piersiowej. Ja, mając metr osiemdziesiąt byłam tylko troszeczkę niższa od niego.  – Miło znowu cię zobaczyć.
Kiedy ten, jak mu tam, Igła mnie widział? Muszę później zapytać Piotrka. Niemożliwe, że to było na moim pierwszym i ostatnim treningu Pita, gdyż byłam tam tylko 5 minut. Może Piotrek mu jakieś rzeczy opowiadał o mnie.
- O moja podróżniczka. Miło znowu cię spotkać. – Odwróciłam się słysząc znajomy głos z pociągu.
- Cześć. Nie mówiłeś, że jesteś siatkarzem.
- Nie pytałaś – uśmiechnął się pokazując gamę śnieżnobiałych równiutkich zębów. I te oczy.
- Jesteś kimś dobrym w drużynie? – spytałam siadając na ławce.
- No nie mów, że o nim nie słyszałaś.  – podszedł bardzo wysoki koleś z zarostem pod linijkę. – Grzegorz. Kosa. Nasz Zibi to gwiazda drużyny. 
- Sorry, ale jakoś nie interesuje się tym sportem. - Na ich twarzach wyskoczyło ogromne zaskoczenie. 
– Ty, siostra Pita, i nie interesujesz się siatkówką? – spytał zaskoczony Zibi.
- Przyrodnia. Może to dlatego. – uśmiechnęłam się lekko.
- Kurde, z tym wzrostem byłabyś świetną rozgrywającą. Albo nawet i atakującą. Chodź zagrasz z nami. Sprawdzimy cię. – wyciągnął do mnie rękę Grzegorz.
- O co to to nie. Nawet nie ma mowy. Zresztą śpieszy nam się. Prawda Piotr? – spytałam z nadzieją w głosie.
- Co? A, nie. Muszę z trenerem pogadać. Możesz seta z nimi zagrać.
Set? Co to w ogóle jest. No dobra, najwyżej mnie zabiją tą piłką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz