Chłopkom
niezbyt dobrze szło. Przegrali dwa pierwsze sety. W trzecim coś w nich pękło i
pokonali Skrę 25:15. W czwartym nadal byli górą i wygrali go do 25:23. Jeszcze nigdy się tak nie
denerwowałam jak podczas tego meczu. W tie-breaku, przy wyniku 12:10 cała hala wstała i głośno
dopingowała swoje drużyny. Ciarki przeszły mi po całym ciele. Było 14:13 dla Sovii, gdy na zagrywkę poszedł Zibi.
- Zibi, skop im dupy!– krzyknęłam na cały głos. Usłyszałam czyjś śmiech na dole
po lewo ode mnie. No tak, trener. Ja również się uśmiechnęłam i obserwowałam
zagrywającego Bartmana. Aut. Sędzia się pomylił; nawet ja widziałam, że było
boisko.
Trener podszedł do drugiego sędziego i zażądał video weryfikacji. Cała hala
czekała z niecierpliwością. Gdy sędzia wskazał punkt dla Sovii, wszyscy
zaczęliśmy wiwatować. I tak o to Sovia zakończyła udany sezon w lidze. Mimo
przegranej Skry, kibice bili gromkie brawa drużynie zwycięskiej. Poszłam na
boisko i pogratulowałam bratu dobrego meczu. Podeszłam również do Zibiego, żeby
mu również pogratulować. Musiałam poczekać kilka minut gdyż był otoczony przez
grono fanek, chcących dostać autografy. Wszystkie wpatrywały się w niego jak
zakochane. Przecież nawet go nie znały. Okej, może było z niego ciacho, ale
wygląd to nie wszystko.
Ile to jeszcze będzie trwało? Zibi jakby czytając mi w
myślach odwrócił się i zauważył mnie.
- Przepraszam panie, ale muszę już iść. – oddał długopis jednej z dziewczyn i
podszedł do mnie. – Długo czekasz?
- No trochę – odpowiedziałam szczerząc zęby. – Fanki co?
- Nie jest źle – uśmiechnął się szeroko. – To co, idziemy na obiad?
- Chyba raczej już na kolacje – powiedziałam, spoglądając na zegarek. 18. - poczekam
tutaj.
- A nie idziesz do szatni pogratulować chłopakom?
- Już to zrobiłam. Idź, a ja pogram sobie trochę. – wzięłam kosz z piłkami i poszłam zagrywać. Postanowiłam popróbować serwy z wyskoku. Okazało się to nie takie
trudne jak wygląda. Nawet nie zauważyłam kiedy na hale wszedł Bartman.
- U was to chyba rodzinne. – odwróciłam się zaskoczona.
- Co? Talent do siatkówki? – zażartowałam.
- Serio
mówię. Gdybym nie wiedział, że prawie nie lubisz tego sportu to bym pomyślał, że
zawodowo grasz.
- Zawodowo to ja najwyżej biegam – odpowiedziałam zbierając piłki z boiska.
- Rodzina sportowców.- stwierdził Zibi. Wyszliśmy przed hale. Na parkingu stał
tylko jeden samochód. Czarne audi. Zapewne Zibiego.
- No no no. Nieźle się wozisz. To gdzie jedziemy?
- Jest tu taka fajna restauracja gdzie można spokojnie zjeść.
- Prowadź – wyszczerzyłam zęby do niego.
W
restauracji spędziliśmy ponad dwie godziny. Świetnie się dogadywaliśmy. Okazało się, że mamy wiele wspólnych pasji oraz upodobań. Czułam, że był to spory krok by
Zbyszek stał się kimś ważnym w moim życiu. Po tylu latach chyba spotkałam
osobę, której mogłabym w pełni zaufać.
- Do kiedy zostajesz w Rzeszowie? – spytał. Dopiero teraz zauważyłam, że stoimy
już pod blokiem, w którym mieszkał Piotrek.
- Jutro wieczorem wyjeżdżam.
- Co tak szybko? – wydawał się niezbyt szczęśliwy z mojej odpowiedzi.
- No cóż, chce pobyć trochę z babcią. A poza tym muszę też potrenować, a tu za
bardzo nie ma gdzie.
- Biegać można wszędzie – powiedział z uśmiechem. – A wybieracie się na
zgrupowanie do Spały?
- Za jakiś miesiąc jedziemy. A wy też? Pit mi nic nie mówił.
- No to się pewnie tam spotkamy.
- Dobra, ja już muszę lecieć bo brat się pewnie niepokoi. Dzięki za miły wieczór.
Pa - pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
Gdy
wróciłam do domu, Piotrek już spał.
Reszta
miesiąca zleciała mi bardzo szybko. Babcia zadbało o to, bym porządnie jadła
oraz udzieliła mi wszystkich wiadomości co się działo na wsi odkąd ostatnio tutaj byłam. Dostałam również zaproszenie na ślub od mojej koleżanki, z którą
utrzymywałyśmy stały kontakt. Bardzo się ucieszyłam, że akurat wybrali termin
który nie styka się z moimi zawodami ani wyjazdami.
Z
moim trenerem umówiłam się, że dojadę z siatkarzami. I tak jechali w tym samym
dniu co ja, a ich trener też nie miał nic przeciwko.
Do Rzeszowa dojechałam pół
godziny przez planowanym odjazdem. Była ładna pogoda więc usiadłam na schodach
by nałapać trochę słońca. Włączyłam muzykę i zamknęłam oczy. Ktoś usiadł obok
mnie. Igła.
- Hej. Co tak wcześnie? – spytał mrużąc oczy przed słońcem.
- Tak miałam autobus. A ty?
- Za wcześnie wyjechałem z domu. Mogę cię o coś spytać?
- Pytaj.
- Co jest między tobą a Bartmanem? – teraz to ja spojrzałam na niego zaskoczona.
– No nie patrz się tak. Widzę jak na siebie patrzycie. Aż iskrzy – zaśmiał się.
Nie
zdążyliśmy dokończyć rozmowy bo w tej chwili dojechała reszta drużyny.
- Cześć siostra – przywitał się ze mną Piotrek. – Gotowa na podróż z tymi
wariatami?
- No a jakże by inaczej.
Piotrek
spakował moją torbę do bagażnika i wsiedliśmy do autokaru. Usiadłam na samym
końcu za Igłą. Większość chłopaków dojechała do Rzeszowa, aby razem jechać na zgrupowanie. Ci co byli za daleko, po prostu mieli dojechać do reszty drużyny do Spały.
- Na co jeszcze czekamy? – spytał Kosa.
- Na mnie - wszedł zdyszany Zbyszek. Sorry szefie. Korki. - Puścił oczko do
chłopaków.
- Cześć. – powiedział całując mnie w policzek. Usiadł obok mnie. Przez ten czas kiedy się nie
widzieliśmy, spędziliśmy sporo czasu na pisaniu smsów i rozmawianiu przez
telefon. Tylko tak mogliśmy się komunikować.
– Mogę od okna?
- Jasne. Wchodź – uśmiechnęłam się do niego. Igła dziwnie nam się przyglądał.
- Nikola, chyba musimy dokończyć naszą przerwaną rozmowę. – stwierdził z powagą.
– Zapraszam do mnie.
- Ej no, gdzie mi ją zabierasz? – spytał Zibi. Spojrzałam zdziwiona na niego.
- Igła, to nie najlepszy czas na takie rozmowy. Za dużo osób słucha.- Wszyscy
nagle pośpiesznie odwrócili głowy w drugą stronę.
- Racja. Będzie czas później.
- Możecie powiedzieć o co chodzi? – spytał zaciekawiony Zibi.
- Igła myśli, że coś między nami jest haha.
- No a tak nie jest? – odpowiedział zdziwiony Wojtek. Jak dobrze, że Piotrek tej
rozmowy nie słyszy. Na szczęście jak zwykle podczas dłuższych podróży słuchał
muzyki.
- Ja nie wiem co jest między wami, ale aż iskrzy. – tym razem odezwał się Kosa.
- No dobra, możemy już zakończyć tę głupią rozmowę? – spytałam wyciągając książkę z torby.
- Dokończymy później. – odpowiedział Igła patrząc mi w oczy.
Przed
nami było 3 trzy godziny drogi. Poczytałam trochę, posłuchałam muzyki i nie
wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie czyjś śmiech. Przede mną stał Igła z
aparatem.
-------------------------------------------
miłego czytania :) mam nadzieję, że ten również się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz