czwartek, 3 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 14

Spaliśmy tak do 8, po czym obudził nas telefon.
- Cześć. Jest u ciebie Bartman? – usłyszałam głos Igły.
 - No – odpowiedziałam zaspana.
- Jest u Nikoli. – przekazał komuś. – To się pośpieszcie bo za godzinę mamy autokar na lotnisko. – tym razem powiedział do mnie.
- O cholera. – rozłączyłam się i wyszłam szybko z łóżka. – Zbyszek wstawaj.
Wzięłam ubrania które miałam zamiar dzisiaj założyć i skierowałam się do łazienki. Za mną wszedł Zbyszek.
- Mogę? – spytał zaglądając za zasłonkę.
- No jeśli musisz to wejdź. – uśmiechnęłam się do niego. Zbyszek miał ochotę na coś więcej, ale nie mieliśmy na to czasu. Jeszcze musieliśmy zjeść śniadanie i się spakować. Po szybkim prysznicu oboje się ubraliśmy; ja szybko się spakowałam i poszliśmy do jego pokoju. On na szczęście też nie miał za dużo rzeczy. Mieliśmy 15 minut więc tylko weszliśmy do bufetu po kawę. Z kubkami i bagażami skierowaliśmy się do recepcji. Odmeldowaliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. 

Autokar był już podstawiony, ale nie było jeszcze nikogo z reprezentacji. Wsadziliśmy swoje bagaże i weszliśmy do autokaru. Usiedliśmy na samym końcu. Po chwili zaczęła schodzić się reszta. Wszyscy byli dzisiaj w koszulkach reprezentacyjnych, ponieważ na Okęciu miało odbyć się spotkanie z nimi. Medale trzymali w kieszeniach spodni, żeby za bardzo się nie rzucać w oczy.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko, powoli zaczynałam się bać. Próbowałam tego nie okazywać, ale Zbyszek chyba zauważył coś ponieważ wziął moją rękę i mocno uścisnął.
- Spokojnie, będę obok ciebie. Możesz ściskać jak mocno chcesz – odpowiedział z lekkim uśmiechem. Gdy już przeszliśmy przed odprawę i zdaliśmy bagaże powoli kierowaliśmy się do samolotu. Zbyszek nadal trzymał mnie za dłoń. Przed nami szedł Bartek, który też nie najlepiej trzymał się na nogach.
- Bartek jak ty to robisz, że za każdym razem wiesz co cię czeka a i tak lecisz? – spytałam słabo.
- Taka praca. Próbuje o tym nie myśleć, ale za bardzo mi nie wychodzi. – odpowiedział patrząc mętnym wzrokiem na mnie.
- Jestem mężczyzną i nie wstydzę się swoich słabości – powiedział Kuba. – koniecznie musisz obejrzeć Igłą Szyte.
- Jak dolecę, obiecuje że obejrzę wszystko po kilka razy – starałam się równo oddychać, ale czułam że słabnę. Zbyszek podtrzymał mnie na ramieniu. Posadził mnie na fotelu i sam usiadł obok. Tym razem siedziałam między nim a Kosą. 

Zamknęłam oczy i wzięłam ich za ręce. Myślałam, że będzie gorzej, ale było lepiej niż poprzednio. Przespałam na ramieniu Zbyszka cały lot. Obudził mnie gdy już wylądowaliśmy.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział lekko mnie szturchając.
- Dziewczyno, jak ty ściskasz – stwierdził Kosa rozcierając rękę.
- Sorry – wstałam z fotela i poszłam za resztą chłopaków.
- Przygotujcie się na duże grono kibiców. – odpowiedział Olek – dostałem cynk, że tłumy przyszły was powitać.
- Dobra, Zbyszek. Ja po prostu sobie pójdę na samym końcu żeby nie robić sensacji. Nie mogę cały czas chodzić przy was jako siostra Piotrka bo się zorientują, że coś więcej mnie łączy z wami.
- No dobrze. Chociaż ja nie mam nic przeciwko żeby się dowiedzieli.
- Ja też nie. Ale nie chce, żeby potem wchodzili nam z butami w życie prywatne.

Gdy byliśmy już blisko hali przylotów, usłyszeliśmy tłum śpiewających kibiców. Aż ciarki przeszły mnie po plecach. Dałam całusa Zbyszkowi i poczekałam aż wyjdą na zewnątrz. Gdy kibice zobaczyli wychodzącego Andree po prostu oszaleli. Wyszłam szybko w drugą stronę, by skierować się do wyjścia. Poczekałam jeszcze chwile na przemowę kapitana i innych wywołanych siatkarzy. Gdy już prawie kończyli wyszłam na parking. Kierowca na szczęście mnie poznał i wpuścił do środka. Jak zwykle usiadłam na końcu. Po jakichś 10 minutach reprezentacja zaczęła wychodzić, a za nią tłum kibiców. Do autokaru wszedł również pan kamerzysta. Schowałam się za fotele. Obok mnie usiadł Zbyszek. Na całe szczęście operator nie kierował się ku tyłowi. Wiedziałam, że gorzej będzie wyjść. Jechali jeszcze na obiad do premiera, więc poczekałam aż wszyscy wraz z kamerzystą się ulotnią i wyszłam z autokaru. Do domu miałam nie daleko. Z torbą poszłam na przystanek autobusowy. Nie wiedziałam czy dzisiaj wszyscy wracają do swoich mieszkań, czy jeszcze nocują w Warszawie. Napisałam do Zbyszka smsa, że jadę już do domu i że zobaczymy się wkrótce.

Gdy wróciłam do domu, mamy jeszcze nie było. Postanowiłam, że tą noc spędzę w domu, a dopiero następnego dnia wrócę na wieś. Kończyłam jeść kanapki gdy zadzwonił Piotrek.
- Hej, jesteś jeszcze w Wawie?
- Tak. A wy kiedy wracacie do Rzeszowa? – spytałam odstawiając talerz do zlewu.
- Jutro. Mogę u ciebie przenocować? Nie chce spać w hotelu. Wolałbym spędzić trochę czasu z wami.
- Jasne. Nie ma problemu. Mama się ucieszy. To wracamy jutro razem – odpowiedziałam z uśmiechem. – O której będziesz?
- Za jakieś pół godziny bo jestem akurat nie daleko.
- Dobra to czekam – rozłączyłam się i poszłam z kawą do salonu. Włączyłam telewizor i wzięłam laptopa. Wiem, że to marnowanie prądu i w ogóle, ale lubiłam tak siedzieć z włączonym telewizorem i laptopem. Akurat puszczali nagranie z lotniska. Widziałam siebie tylko w jednym ujęciu, ale patrząc na to z boku nie wzięłabym tej osoby za kogoś bardzo związanego z którymś z siatkarzy. Byłam spokojna o nasz związek ze Zbyszkiem. Po 20 minutach usłyszałam jak mama stara się otworzyć drzwi. Innym zamkiem otwieraliśmy drzwi od zewnątrz, a innym zamykaliśmy je od wewnątrz. Gdy jej otworzyłam, przestraszyła się, że to jakiś złodziej.
- Cześć mamo – powiedziałam wpuszczając ją do środka.
- Nikola, przestraszyłaś mnie. Myślałam, że to złodziej.
- Spokojnie Madzik. To tylko ja. Postanowiłam, że do babci wrócę jutro.
- A wiesz, to się nawet dobrze składa, bo dzisiaj zaczynam urlop to pojadę z tobą. Ma być też Wojtek i Kinga. – zdziwiona postawiłam torby na blacie.

Czasami uważałam, że moja familia to jedna wielka rodzina Adamsów. No bo w której rodzinie zdradzona kobieta dobrze się dogaduje z kobietą z którą zdradził ją mąż, do tego uwielbia to dziecko z nieprawego łoża, a na dodatek kobieta z którą zdradził świetnie dogaduje się z rodziną tego mężczyzny, przy czym żona też ma świetny kontakt z nimi. Oczywiście na początku gdy się urodziłam to nie było tak kolorowo. Mój tata pokazał, że jest mężczyzną i przyznał się Kindze. Z tego co mówiła mi mama, Kinga wyprowadziła się do teściów razem z małym Piotrkiem. Tam przyjechała mama ze mną, aby porozmawiać z nią i przeprosić. Babci udało się je pogodzić i od tej pory co najmniej raz w roku spotykały się na wsi. Razem z Piotrkiem jeździliśmy na wieś na całe wakacje. Zmieniło się to dopiero wtedy gdy oboje zaczęliśmy wyjeżdżać na zawody i zgrupowania. Ja z racji tego że do domu miałam daleko to na wszystkie wyjazdy jeździłam od babci i tam potem wracałam aż do końca wakacji.

Gdy rozpakowałyśmy zakupy, usłyszałam, że ktoś puka. Pewnie Piotrek. Otworzyłam mu drzwi.
- Cześć. Wejdź. Jak obiad u premiera? – spytałam zamykając drzwi. Znowu usłyszałam pukanie. – Kurde kto tam znowu się dobija.
 - Niespodzianka – powiedział Piotrek uśmiechając się szeroko. Za drzwiami zastałam oczywiście nie kogo innego jak Zbyszka.
- Przygarniesz mnie na jedną noc? – spytał błagalnym tonem. Podeszłam do niego i mocno pocałowałam.
- Jasne głuptasie. – wpuściłam go do środka.
Mama zdziwiła się na widok Piotrka, ale gdy zobaczyła Bartmana to jej oczy jeszcze bardziej się powiększyły.
- Mamo zapomniałam ci powiedzieć, że ci dwaj panowie będą u nas nocować. No i chyba jedziemy jutro wszyscy razem do Rzeszowa.
- Mama do mnie dzwoniła, że jadą na wieś. Trener dał nam kilka dni wolnego, także też pojadę. Zbyszek, a ty masz jakieś plany czy chcesz poznać naszą dziwną rodzinę? – spytał Piotrek.
- Nie chce się narzucać. – odpowiedział dopijając kawę.
- Oj uwierz mi, babcia się ucieszy. Igłę i Kose już poznała. Teraz kolej na ciebie – powiedział Piotrek zanosząc nasze kubki do zlewu.
- No to jadę z wami.
- Świetnie. Idę się pakować – wstała od stołu mama.
- Ja muszę do toalety – odpowiedział Piotrek
I tak zostaliśmy z Bartmanem sami.
- Co robimy? – spytałam patrząc mu oczy.
Wstał, nachylił się nade mną i mnie pocałował.
- Nawet nie mieliśmy okazji się pożegnać.
- Kto wpadł na pomysł żebyście nocowali tutaj? – spytałam zaprowadzając go do salonu.
- Ja miałem jechać do swojej rodziny, ale gdzieś wyjechali. Piotrek stwierdził, że nie chce nocować w hotelu i skoro między nami coś jest to czemu nie miałbym jechać razem z nim do was. No więc się zgodziłem. – Zbyszek usiadł na kanapie, natomiast ja położyłam się i oparłam głowę na jego kolanach. Po chwili wszedł Piotrek z mamą.
 - A tu sobie siedzicie gołąbki – powiedział Piotrek uśmiechając się szeroko. – Idziecie z nami na miasto?
- Ja jakoś nie mam ochoty. Ale Zbyszek jak chcesz to idź.
- Wolałbym trochę odpocząć.
- Oj staruchy. Dobra to my idziemy.
Znowu zostaliśmy ze Zbyszkiem sami.
- Chyba pójdę się przespać. – powiedziałam wstając.
- Pokażesz mi gdzie jest łazienka? Chciałbym się odświeżyć po podróży.
- Jasne. Chodź – poszliśmy korytarzem do toalety. Po drodze pokazałam mu mój oraz mamy pokój. Mieszkanie może nie było tak duże jak jego, ale było większe od mieszkania Piotrka. Zaprowadziłam go do łazienki po czym poszłam przebrać się w piżamę i padłam na łóżko. Już prawie spałam gdy Zibi wszedł do pokoju.
- Mogę z tobą? – spytał. Odchyliłam kołdrę i wpuściłam go na łóżko. Mocno mnie przytulił i tak oboje zasnęliśmy. Obudziłam się kilkanaście minut później. Piotrka i Magdy jeszcze nie było. Popatrzyłam na śpiącego Zbyszka. Delikatnie pocałowałam go w usta. Położyłam głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w rytm serca.
 - Co robisz? – spytał dotykając moich włosów.
- Słucham twojego serca.

Wsparłam się na ręku i znowu go pocałowałam. W tym samym momencie usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi.
- Mama z Piotrkiem. Po prostu udawajmy że śpimy.
- Odwróciłam się od niego i zamknęłam oczy. Zbyszek przytulił się do mnie. Do pokoju weszła mama.
- Śpią – powiedziała do Piotrka. – chodź, nie będziemy ich budzić. Chcesz herbaty?
- Z chęcią się napije. – usłyszeliśmy. Powoli oddalali się do kuchni.
- Chyba się nabrali – powiedziałam szeptem do Zbyszka. – Idę się napić wody. Chcesz też?
- Nie, dziękuje.

Wyszłam z pokoju. W kuchni zastałam Piotrka z mamą robiących ciasto. - Jakie robicie? – spytałam próbując krem.
- Napoleonkę. – uśmiechnęłam się do Piotrka. Oboje uwielbialiśmy to ciasto. Tata również. Zresztą on robił go najlepiej. Ale mamy też było przepyszne.
- Jak się spało? – spytała mama.
- Za mało. Długo was nie było. – stwierdziłam, patrząc na zegarek. Nie było ich 3 godziny.
- A Zbyszek jeszcze śpi?
- Tak. Ja też jeszcze idę, tylko zachciało mi się pić. O której jutro wyruszamy? – nalałam sobie wody do szklanki i duszkiem wypiłam.
- Planuje wyjechać jak najwcześniej. Chyba o 9 będzie ok.
- Też tak mi się wydaje. – pocałowałam Piotrka i mamę na dobranoc i poszłam z powrotem spać.
-------------------------------------------
jeśli macie Facebooka i chcecie być stamtąd informowani o nowych rozdziałach, to zapraszam do polubienia http://www.facebook.com/KtosZawszeNaCiebieCzeka 
Wasza C.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz