sobota, 5 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 16

Kolejne dni mijały. Zbyszek jak i cała reprezentacja powoli wracali do siebie. Ja do końca wakacji byłam u Zbyszka, żeby go wspierać. Przy okazji tego, że byłam akurat w Rzeszowie podpisałam umowę z klubem, w którym miałam grać od października. Obejrzeliśmy również mieszkanie które dostałam od klubu. Było prawie tak samo duże jak jego. Pomógł mi przewieść część moich rzeczy z Warszawy do Rzeszowa. Mieszkanie miało parter i 1 piętro. Na dole były dwie mniejsze sypialnie, kuchnia i toaleta. Na górze była duża sypialnia i sporych rozmiarów łazienka. Wszystko było ładnie urządzone. Musiałam dokupić tylko łóżko do mojej sypialni, które od razu ze Zbyszkiem wypróbowaliśmy. I tak od września mieszkałam w stolicy Podkarpacia. Praktycznie miałam tyle samo drogi do Piotrka jak i do Zbyszka. Zibi z Pitem namówili mnie do zrobienia parapetówki. Nie miałam innego wyjścia. Zaprosiłam rodziców Piotrka, moją mamę, Igę, Mandy, i chłopaków z reprezentacji, no i oczywiście Zbyszka i Piotrka. 
Wszyscy się świetnie bawili, szkoda tylko, że mama i rodzice Piotrka musieli tak wcześnie jechać. Iga i Mandy pojechały też z nimi ponieważ nie miały czym później wrócić. Zostałam sama z chłopakami. Igła na szczęście nie wziął swojej kamery, ale za to dorwał mój aparat i chętnie dorabiał jako fotograf.
Gdy wszyscy już poszli było po 3. Posprzątaliśmy ze Zbyszkiem i zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Mimo takiej godziny nie chciało nam się spać. Następny dzień Zbyszek miał mieć wolny. Wstawiłam dwa zdjęcia na Facebooka, które nie miało podwójnego znaczenia i nie wskazywało na mój związek z Bartmanem. Od razu pojawiły się komentarze, że super że znam całą reprezentacje, kilka osób napisało do mnie na priv czy nie mogłabym zdobyć autografów od chłopaków lub jakiegoś zdjęcia. Odpisywałam, że zrobię wszystko co w mojej mocy, ale już wtedy wiedziałam że nic nie uczynię tym kierunku. Nie będę ich męczyła.
Po 4 poszliśmy spać.

Minął wrzesień i zaczęłam grać w lidze. Zbyszek też wrócił do gry w klubie. Byłam przyzwyczajona do gry z chłopakami, więc zdziwiło mnie, że dziewczyny tak słabo grają. Moje piłki okazywały się dla nich za mocne, ale trener nie pozwalał mi spuszczać z nich ręki. Zagrywałam i atakowałam tak jak dotychczas. Siatkarki nie chętnie mnie przyjęły, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Jeśli będą chciały wygrywać będą musiały zmienić nastawienie do mnie. Najlepiej dogadywałam się z rozgrywającą. Wyczuła jak wystawiać mi piłki. Tak samo jak Zbyszek tak i ja byłam na ataku.
- Jesteś siostrą Pita? Czy to tylko zbieżność nazwisk? – zapytała Agata, rozgrywająca.
- Jest moim przyrodnim bratem. – odpowiedziałam ubierając się. Byłam po swoim pierwszym treningu. – Możesz mi powiedzieć czemu one są wrogo nastawione do mnie? – zostałyśmy tylko ja i Agata.
- Sprawdzają cię. Zawsze tak robią na pierwszym treningu nowej w drużynie. Jeśli byś teraz zrezygnowała to twój problem. Ale jak chcesz być dalej z nami i nie zraziły cię do siebie to znaczy, że jesteś silna i dasz rade grać dalej. 
- Nie mam zamiaru rezygnować tylko dlatego, że ktoś się nie przyjemnie do mnie odnosi. To jest moja praca.  – nagle zadzwoniła mi komórka. Zbyszek. Od razu się uśmiechnęłam.
- Cześć. I jak po treningu? - spytał.
- Lepiej niż myślałam. Dzięki treningom z wami jestem mocniejsza. Zgadnij na jakiej pozycji postawił mnie trener? – spytałam szczerząc się do telefonu. Agata dziwnie na mnie spoglądała.
- Środkowa tak ja Pit?
- Nie. Na ataku. Trochę się zdziwiłam, że już na pierwszym treningu ustalił dla mnie pozycję. A ty już też po treningu?
- Tak. Jedziemy właśnie z Piotrkiem po ciebie.
- O to świetnie. Za ile będziecie? – spytałam jednocześnie zakładając buty.
- Myślę, że w 10 minut się wyrobimy.
- Okej to czekam. Kocham cię. Do zobaczenia. – rozłączyłam się. – Słuchaj, chcesz iść z nami na kawę?
- Z nami to znaczy?
- Ja, mój brat i mój chłopak.
- No w sumie mogę iść. Mam jeszcze trochę czasu. – Agata była już ubrana i gotowa do wyjścia, natomiast ja musiałam spakować jeszcze dres i buty. Poprawiłam kucyka, wzięłam torbę i wyszliśmy przed sale. Usiedliśmy na schodkach. Dobrze mi się rozmawiało z nią. Była na drugim roku studiów na architekturze wnętrz i tak jak ja, też pochodziła z Warszawy. Okazało się, że mieszkała całkiem nie daleko mnie.
- Coś z tą Warszawą jest nie tak. Ty, ja i mój chłopak wybraliśmy Rzeszów zamiast Wawy.
- Hahaha no możliwe. – w tym samym czasie na parking zajechało czarne audi. Gdy Zbyszek zaczął wysiadać, Agata zapytała zaskoczona. – To jest twój chłopak?
- No. – odpowiedziałam z uśmiechem. Podbiegłam do Zibiego, wskoczyłam na niego i mocno pocałowałam.
- Hej, co za przywitanie. – gdy postawił mnie na ziemie, zauważyłam, że Piotrek i Agata już się zdążyli poznać.
- To jest Zbyszek, mój chłopak. A to jest Agata, rozgrywająca. – podali sobie ręce. – Widzę, że z Piotrkiem już się poznaliście – uśmiechnęłam się do nich.
- To co jedziemy na kawę? Albo na obiad?
- Może to i to.

Poszliśmy wszyscy razem do samochodu. Kilka minut później dojechaliśmy do restauracji. Jako że Rzeszów to miasto siatkarskie, kelnerzy i obecni ludzie w restauracji, nie byli zdziwieni na widok Zbyszka czy Piotrka. Zjedliśmy obiad, po czym skłamałam, że jestem zmęczona i pojechałam ze Zbyszkiem do mnie do domu. Chciałam, żeby Pit bliżej poznał się z Agatą. Nie lubiłam jego byłej dziewczyny. Paulina była tylko z nim bo był siatkarzem. Dobrze, że w miarę wcześnie się skapnął i ją rzucił. Gdy otwierałam drzwi, Zbyszek zaczął mnie całować po szyi.
- Wariacie co robisz – odwróciłam się do niego. Wykorzystał sytuacje i pocałował mnie w usta przypierając do ściany. Znowu wskoczyłam na niego i zaprowadził mnie do sypialni. Godzinę później zadzwonił telefon.
- Co robicie? – spytał Piotrek.
- Zbyszek jest u siebie, a ja właśnie spałam. – skłamałam. Zibi próbował opanować śmiech, ale kiepsko mu to wychodziło, bo Piotrek zapytał co za hałas.
- Włączyłam właśnie telewizor. A jak obiad z Agatą? - Spytałam zmieniając temat.
- Właśnie wracamy. I tak sobie pomyśleliśmy ze może jesteście razem to do ciebie wpadniemy.
- Nie, Zbyszek jest u siebie.
- No dobra. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia. – gdy się rozłączyłam razem z Bartmanem wybuchnęliśmy śmiechem.
- Głodna jestem. Idziemy coś zjeść? – spytałam wstając z łóżka.
- Już? Nie dawno jedliśmy. – odpowiedział zdziwiony.
Poszliśmy do kuchni. Zbyszek zrobił kawę, a ja kanapki. Włączyłam radio i usiadłam przy stole.

***

Przez następne tygodnie bardzo mało czasu spędzaliśmy razem. On co chwile wyjeżdżał z drużyną, ja jeździłam po całej Polsce to na zawody w biegach to na mecze. Czasami ciężko było mi pogodzić biegi, siatkówkę i naukę. Nie chciałam rezygnować ze szkoły, ale też nie miałam czasu by się uczyć. Za bardzo zatraciłam się w tym wszystkim bo nawet nie spostrzegłam, że przestaliśmy ze Zbyszkiem rozmawiać czy się spotykać. Przez miesiąc żyłam jak maszyna: świetnie grałam na meczach, zdobywałam również medale w biegach, ale za to nie miałam życia prywatnego, do tego Agata ciągle mi mówiła żebym się tak nie przemęczała bo wyglądam jak śmierć. Ale ja nie umiałam przestać. Na którymś zgrupowaniu w Spale była drużyna siatkarek i siatkarzy z Rzeszowa i oczywiście był tam też Zbyszek. Byłam tak zamyślona jak rozegrać następne mecze i treningi, że nawet nie zauważyłam że naprzeciwko idzie Bartman. Dopiero gdy do mnie podszedł, potrząsnął mną mocno i spytał co się ze mną dzieje. Odpowiedziałam, że nie mam czasu i sobie poszłam. Po tym wyjeździe całkowicie straciliśmy kontakt. 

W następnym miesiącu nie było mnie w ogóle w Rzeszowie. Graliśmy trzy mecze: w Olsztynie, Szczecinie i Warszawie. Zdziwiłam się, że na mecz przyszła moja mama.
- Mamuś co tutaj robisz? – stała z dziewczynami które czekały na autografy.
- Przyszłam popatrzeć jak gra moja córka. Gratuluje MVP. – trzy mecze z rzędu byłam najlepszą siatkarką w meczu.
- Dziękuje – odpowiedziałam podpisują kartkę jakiejś dziewczynie.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? – spytała.
- Jasne – odpowiedziałam z uśmiechem. Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Lubiłam też dawać autografy. Kiedyś widząc Zbyszka to robiącego myślałam, że jakbym ja miała tak dawać co chwile autografy to bym się wkurzała. Ale okazało się to bardzo przyjemne, że ktoś docenia twoją pozycje w drużynie.
- Madzia, muszę już lecieć. Zadzwonię jutro.
- Dobrze. Pa córeczko.

Z Warszawy jechałam znowu do Olsztyna na zawody. Na szczęście mecze i biegi nie zbiegły się ze sobą. Gdy jechałam w pociągu, zadzwonił do mnie Piotrek.
- Cześć siostra. Oglądałem mecze. Gratuluje.
- Dzięki. A u ciebie jak? – spytałam kładąc się na siedzenie.
- Słabiej. Bartman wszystko zgarnia.
- Aha – odpowiedziałam tylko. Za bardzo nie chciałam drążyć tego tematu. – A jak rodzice?
- Tata jest strasznie dumny, że tak dobrze grasz. My też wygrywamy kolejne mecze. Może znowu uda nam się zdobyć mistrza polski. A mama pojechała dzisiaj do Warszawy na jakąś wystawę i mają się spotkać z Magdą.
- No to dobrze. Piotrek, odezwę się później. Musze trochę odpocząć. – rozłączyłam się i włączyłam muzykę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się gdy już prawie dojeżdżałam do Olsztyna. Na stacji miał mnie odebrać trener.
- Nikola! – usłyszałam gdy wysiadłam z pociągu i zaczęłam rozglądać się po peronie.
- Witam trenerze.  – wziął moją torbę i samochodem pojechaliśmy do hotelu. Jutro z samego rana miałam pierwszy bieg.
Pierwsze miejsce przegrałam dosłownie o jedną setną sekundy. Tak się wkurzyłam, że przez następne zawody wygrałam wszystkie i to z dużą przewagą. Podczas ostatniego biegu źle stanęłam, ponieważ poczułam ostry ból w kostce. Przestraszyłam się, że to coś poważnego i że nie będę mogła dalej grać ani biegać. Szybko zabrali mnie do lekarza, który stwierdził ze to lekkie skręcenie kostki, ale nie będę mogła jej nadwyrężać co najmniej przez tydzień. Na podium wyszłam więc o kulach. Tego samego dnia wróciłam do Rzeszowa. Na szczęście miałam lekką torbę. Z dworca odebrał mnie Piotrek.
- Oj siostra siostra. Nareszcie trochę odpoczniesz. – powiedział. Może i coś w tym było. Odwiózł mnie do domu, po czym wyszedł i wrócił z zakupami.
- Będę zaglądał do ciebie codziennie po treningu. Mam nadzieje, że do jutra ci wystarczy – odpowiedział rozpakowując dwie wielkie torby z zakupami.
- Piotrek, ja nie jestem świnia i aż tyle nie jem.

Następnego dnia kostka bolała bardziej. O 14 zapukał ktoś do drzwi. Spodziewałam się Piotrka. Poszłam je otworzyć.
-------------------------------------------
kochani, dodaje najwcześniej jak tylko dałam radę :) pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz