- Zróbcie coś do cholery. Ona umiera!
- Zbyszek, ja nie umrę – chciałam mu powiedzieć, ale
nie mogłam. Przecież wiedziałam co się ze mną dzieje, więc czemu nie mogłam
otworzyć tych cholernych oczu!
- Nikola
spokojnie. – odwróciłam się. Za mną stała mama Zibiego. – to tylko chwilowe.
Zaraz się obudzisz.
Dopiero teraz zauważyłam, że stoję obok tej całej
sceny.
- Co się dzieje? Dlaczego nie mogę się obudzić?
- Chciałam z tobą chwile porozmawiać. Chciałam cię
poznać.
- Pani jest duchem. To jest jakiś kolejny głupi
sen.
- Nie, Nikola. To nie sen. Takie rzeczy się
zdarzają. Ale widzę, że na razie nie jesteś przekonana do mnie. Wrócę, gdy
będziesz gotowa. Pozdrów Maje i Zbyszka. – znowu pocałowała mnie w czoło i
poszła.
Chwile później byłam znowu w swoim ciele i się
obudziłam. Zakrztusiłam się. Zbyszek szybko mnie posadził żebym się nie
zadławiła. Nie czułam już bólu.
- Przestraszyłaś nas. – powiedział Zibi. W jego
oczach zauważyłam łzy.
- Kochanie nie płacz. – położyłam dłoń na jego
policzku. – macie pozdrowienia od swojej mamy.
- O czym ty mówisz?
- spytał zaskoczony.
- Opowiem ci później. Czy już wiecie od czego były
te bóle?
- Niestety nie możemy tego stwierdzić.
Ja chyba już wiedziałam od czego.
- Możemy już wracać do mojej sali?
- Tak.
Zbyszek zawiózł mnie na wózku. Byłam coraz słabsza.
Posadził mnie na łóżku i usiadł naprzeciwko mnie.
- Zawołaj Maje.
Po kilku minutach wrócili razem.
- Co jest? – spytała.
- Muszę wam coś powiedzieć. Wasza mama mi się
przyśniła.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Macie pozdrowienia od niej – uśmiechnęłam się do
nich słabo. – Wydaje mi się, że te bóle brzucha były wywołane przez nią,
żebym zemdlała. Nie wiem jak to możliwe, ale stało się.
Opowiedziałam im co mi powiedziała. Postanowiłam
jednak ominąć sen z Mają. Jeśli to miała być przepowiednia, niech się
dzieje w swoim tempie. Gdy skończyłam, nie odezwali się ani słowem.
- No, to już znacie całą historię. Czy możecie się
w końcu odezwać?
- Tak tak. Po prostu jesteśmy w szoku. Ale nie
rozmawiajmy o tym więcej.
Maja sobie poszła, natomiast Zbyszek został ze mną.
Rano musiał jechać na trening. Mama przyjechała
zaraz po tym jak Bartman wyszedł.
- Musiałam babcie uspokoić. Jak się czujesz? –
przywitała się ze mną. Przy okazji przywiozła mi mnóstwo jedzenia od babci.
Ciekawe kiedy ja to zjem.
- Magda, ja tego wszystkie nie dam rady pochłonąć.
Zawieź do Zbyszka albo sobie do domu weź. Wiesz, że ja tyle nie jem.
- Dobrze, później o tym porozmawiamy. Jutro dostanę
wyniki czy mogę być twoim dawcą. Tata się do ciebie odzywał?
- Tak. Jest w delegacji. Przyjedzie
najszybciej będzie mógł. O akurat dzwoni. Cześć tato?
-…
- 23
-…
- Okej, czekam. – rozłączyłam się. Zaraz tu będzie.
5 minut później wszedł do sali. Niósł małą walizkę.
Pewnie przyjechał prosto z lotniska.
- Nikola, dziecko. Przepraszam, że tak późno. –
przywitał się ze mną. – Witaj Magda.
- Tato, rozumiem. Taką masz pracę. Spokojnie.
- Co ci powiedział lekarz?
- Że mam białaczkę, szukają dawcy szpiku. Im
szybciej się znajdzie tym lepiej. Ty też możesz oddać.
- Zaraz pójdę do pielęgniarki. A jak się czujesz?
- Trochę słabo. – skrzywiłam się. – Nie wiem jak
długo tu jeszcze zostanę.
W tej samej chwili do sali wszedł Zbyszek.
- A ty co tutaj robisz? – spytałam zdziwiona.
- Trener mnie zwolnił. Powiedział, że jestem
do niczego i że mam jechać do ciebie. Witam – przywitał się z moją mamą i tatą.
- A Maja?
- Robi plakaty i ogłoszenia w internecie.
Zgłosiło się już sporo osób, żeby oddać dla ciebie szpik.
- To świetnie - odpowiedziałam uradowana – może
szybciej będę miała przeszczep.
- Mamy taką nadzieję.
Tata wyszedł na korytarz. Ja zostałam ze Zbyszkiem
i mamą.
***
3 miesiące później dostałam szpik. Nie wiedziałam
kim jest ta osoba, ale chciałam podziękować jej z całego serca. W ciągu tych
miesięcy wypadły mi prawie wszystkie włosy, schudłam, dwa
razy przyśniła mi się mama Bartmana, Piotrek i Agata zaręczyli się (chcieli
żebym przy tym była, więc razem ze Zbyszkiem oglądaliśmy ich przez skype.
Oczywiście na końcu płakałam razem z Agatą), dziewczyny dawały sobie świetnie
radę i weszły do I ligi, Sovia zdobyła Puchar Polski, moje pierwsze święta i
sylwestra ze Zbyszkiem spędziliśmy w szpitalu. W sylwestra przyszła Sovia z
szampanem, ale pielęgniarki nie chciały ich wpuścić. W końcu jakoś udało im się
je przekonać, i Nowy Rok rozpoczęłam z całą siatkarską rodziną. O dziwo w sali
zmieściło się około 30 osób. Pielęgniarki wytrzymały do 2, po czym ostentacyjnie
ich wygoniły.
Dwa tygodnie spędziłam na obserwacji, po czym byłam
już w domu. Na kontrole miałam jeździć na początku co tydzień, potem coraz
rzadziej. Czułam już się w miarę dobrze. Umówiliśmy się z Zibim, że nadal
będziemy mieszkać oddzielnie. Mieszkanie razem nie miało sensu bo on i tak był
albo na wyjeździe albo na treningu. Ja już nie mogłam się doczekać kiedy wrócę na halę. Chciałam znowu poczuć zapach sali, usłyszeć dźwięk odbijanej piłki i
poczuć wolność przy ataku.
- O czym myślisz? – spytał Zbyszek.
- O powrocie na hale. Długo jeszcze sobie o tym
pomarzę.
Gdy się spytałam o czas po jakim mogę wrócić na
sale, powiedział że do dwóch miesięcy jeśli wszystko będzie szło dobrze.
W domu zastałam całą Sovie, dziewczyny z mojej
drużyny, mamę, tatę, Kingę, a nawet Mandy i Igę. Stałam tak i się patrzyłam.
Nie wiedziałam co robić.
- Nikola chyba zaniemówiła – powiedział Igła.
Zauważyłam, że kręci to wszystko kamerą.
- Tak – powiedziałam patrząc na nią – na wstępie
chciałam podziękować za to że tak mężnie przy mnie trwaliście. Pomogliście mi
niezmiernie w tym trudnym czasie. Mamo, tato dziękuje wam, że mimo swoich
obowiązków znaleźliście dla mnie czas. Majo, Zbyszku wam chyba dziękuje
najbardziej. Wasza mama miała racje – uśmiechnęłam się do nich. Reszta nie
miała pojęcia o czym gadamy. – No to koniec bo zaraz się rozpłacze. Dziękuję wszystkim jeszcze raz. – zabrzmiały gromkie brawa. Ukłoniłam się przed nimi ze
śmiechem – Igła skończ już to kręcić.
- O nie. Teraz gwiazda wieczoru – w tym samym
momencie tłum się rozstąpił. Za nimi stał wielki tort. Pisząc wielki mam na
myśli naprawdę wielki. Spokojnie sięgałby Możdżonowi do ramion.
- Co to jest? – spytałam podchodząc do niego.
- Tort. A nie widać? – odpowiedział uśmiechnięty Igła.
- Nie no widać widać. Taki duży trochę.
- Żeby dla każdego starczyło.
Kosa wziął nóż i zaczął kroić. Wszyscy patrzyli na
niego dość dziwnie.
- No co. Kiedyś dorabiałem jako kelner. Poza tym to
nic trudnego.
Dostałam chyba największy kawałek, ale nic nie
powiedziałam, ponieważ i tak musiałam trochę przytyć. Co prawda teraz byłabym
bardziej lekka w powietrzu, ale nie chciałam wyglądać jak anorektyczka.
Goście posiedzieli trochę po czym został tylko Zbyszek, Majka i Kosa. Popatrzyłam zdziwiona na Zbyszka.
- No tak oficjalnie chcemy wam powiedzieć, że
jesteśmy razem.
- Wiedziałam. – zaczęłam się śmiać jak
wariatka. Tym razem to oni patrzyli na mnie dziwnie.
- Co jest? Co w tym śmiesznego? – spytał Kosa.
- Okej, to teraz wam już mogę powiedzieć dalszą
część. Pamiętacie jak kilka miesięcy temu powiedziałam wam, że śniła mi się
wasza mama? – spojrzałam na Zbyszka i Maje. Ci pokiwali głowami. Kosa siedział
trochę zdziwiony. – no więc śniło mi się, że byłaś w 5. miesiącu ciąży, obok
ciebie siedział Kosa, a mama głaskała cie po brzuchu.
- Czemu mi tego wszystkiego wcześniej nie
powiedziałaś? – spytała Maja.
- Chciałam żeby akcja rozwinęła się sama, a nie
żebyś coś robiła bo mi tak się przyśniło i tam była twoja mama. Nie złość się.
- Ja się wcale nie złoszczę – wzięła kilka
głębokich oddechów, a Bartman wybuchnął śmiechem.
- Dobra ja idę spać. Muszę teraz dużo odpoczywać –
skrzywiłam się na samą myśl. Pożegnałam się z nimi i poszłam na górę. Chwile
później przyszedł też Zbyszek.
- Nareszcie sami w swoim domu i w swoim wygodnym
dużym łóżku – rozciągnęłam się na nam wygodnie.
- To co robimy? – pytał Zbyszek kładąc się obok
mnie.
- Przychodzi mi tylko jedna propozycja na myśl. –
nachyliłam się nad nim i zaczęłam całować. Powoli rozpinałam jego koszule.
- Jesteś tego pewna? Ja mogę poczekać. Ważne żebyś
ty czuła się dobrze.
- Czekałam prawie cztery miesiące. Więcej nie
wytrzymam.
Ponownie zaczęłam go całować. Jego koszula wraz ze
spodniami wylądowały na podłodze. Ja miałam na sobie dres, który z prędkością światła znalazł się obok rzeczy Zbyszka. Oboje byliśmy spragnieni siebie. Tak samo jak
po wcześniejszej rozłące, tak i teraz odkrywaliśmy siebie na nowo.
Gdy oboje doszliśmy, padłam zmęczona na łóżku. Nie
byłam już w tak dobrej kondycji jak dawniej. Zbyszek położył głowę na moim
brzuchu i złapał moją dłoń w swoją. Po chwili zasnęłam.
Obudziłam się w nocy
ponieważ było mi zimno. Ubrałam się w piżamę i weszłam znowu pod kołdrę. Zibi
odwrócił się do mnie i przytulił.
- Kocham cię – wymamrotał przez sen i przytulił
mnie mocniej.
Następnego dnia wstałam przed nim. Nie mogłam
dłużej spać, więc wstałam i zrobiłam mu śniadanie. Gdy parzyłam kawę, usłyszałam
z sypialni:
- Nikola? – krzyknął przerażony Bartman.
- Jestem w kuchni. Chodź na śniadanie.
Wpadł szybko do kuchni. Na mój widok odetchnął z
ulgą.
- Już myślałem, że coś ci się stało.
- Spokojnie. Czuje się dobrze. Lepiej siadaj i jedz
bo zaraz się spóźnisz na trening.
Miał godzinę, ale jeszcze nie brał prysznica i się
nie ubrał. Usiadłam przy nim i w ciszy jedliśmy jajecznice.
- O której wracasz? – spytałam.
- O 15 kończę. Jak chcesz to mogę zostać.
- Nawet tak nie żartuj. Pójdę spać. A ty możesz
spokojnie iść na trening. Pozdrów chłopaków.
- Dobrze. Będę najszybciej jak to tylko możliwe.
Poszedł się ubrać, ja posprzątałam po śniadaniu i poszłam
się położyć. Zbyszek pocałował mnie w czoło po czym wyszedł.
Gdy wrócił z treningu, dopiero wstałam. I tak nie
miałam co robić.
Przez kilka następnych dni głównie spałam.
Dopiero
po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala zaczęłam normalnie funkcjonować.
Strasznie mi się nudziło w domu, więc jeździłam na hale. Obserwowałam trening Sovii jak i mojej drużyny. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu wyjdę na
parkiet.
-------------------------------------------
zawsze chciałam napisać coś fantasy, więc wybaczcie za ten początek :D miłego czytania:)
-------------------------------------------
zawsze chciałam napisać coś fantasy, więc wybaczcie za ten początek :D miłego czytania:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz