niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 24

- Kurde co tam się dzieje – wpadłam szybko do kuchni. To, co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Agata, Majka i mama siedziały przy blacie śmiejąc się. Miały taki ubaw z chłopaków, którzy coś gotowali. Bezcenny widok zobaczyć Kosę, Piotrka, Igłę i Zibiego w fartuchach.
- Czy możecie mi powiedzieć co wy robicie o 7 rano i to tak głośno hałasując? – spytałam stając w progu.
- Kochanie, ci panowie zaoferowali się, że wpadną i zrobią ci śniadanie – odpowiedziała mama nie przestając się śmiać.
- Świetnie. Tylko czemu o 7 rano. Czy wy przypadkiem  nie powinniście być w drodze do Katowic? – podeszłam do ekspresu i zaparzyłam sobie kawę.
- Właśnie dlatego tak wcześnie tu jesteśmy, Nik. – odpowiedział Bartman całując mnie w usta. – Jak się spało?
- Za krótko. – odkąd zachorowałam mogłam spać cały czas. Już było lepiej, ale ostatnio muszę mieć minimum osiem godzin snu żebym była do życia.
- Co tam gotujecie? – podeszłam do Pita.
- Naleśniki oczywiście. Proszę tam usiąść, a nie mi tu się kręcisz po kuchni. Skupić się nie mogę.
- Okej, sorry. – usiadłam na krześle i dopiłam kawę. – Kiedy skończycie? Głodna jestem.
- Kobieto, cierpliwości – powiedział Kosa.

Poszłam na górę się umyć i ubrać. Gdy brałam prysznic, do łazienki wszedł Zibi. Na mój widok jego oczy zapłonęły.
- Możesz tak na mnie nie patrzeć? – spytałam, odwracając się.
- Na pewno nie, kiedy jesteś całkiem naga.  – podszedł bliżej i zaczął mnie całować po karku.
- Zbyszek, goście na dole.
- Pal licho goście.
Zaczął mnie całować po szyi. Odwróciłam się i go pocałowałam.
- Nawet nie wiesz jak cię kocham – powiedziałam do niego rozpinając spodnie. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- Ej śniadanie gotowe. - Pit. No w takim momencie.
- Ale masz wyczucie czasu, bracie – powiedziałam szeptem. – już wychodzę - tym razem powiedziałam głośniej żeby usłyszał.
Uczesałam włosy, ubrałam się i wyszliśmy z łazienki. Reprezentacja za dwie godziny musiała wyjeżdżać, więc panowie szybko zjedli i poszli. Miałam ich dopiero zobaczyć w sobotę na meczu z USA. Mimo, że dopiero go widziałam, już tęskniłam za nim. 
Dziewczyny pojechały do swoich domów, mama do pracy, a ja znowu zostałam sama. Nudziło mi się więc posprzątałam dom, a potem upiekłam ciasto. Gdy robiło się w piekarniku, usiadłam z kawą przy laptopie. Oczywiście weszłam na Facebooka, ale nie było nic nowego. Weszłam jeszcze raz w galerie zdjęć z treningu. Paulina dodała nowe z tego samego treningu co wcześniej. Na jednym byłam nawet ja z Andreą. Z czegoś się śmialiśmy. Uchwyciła nasze bardzo zadowolone miny. Akurat była dostępna więc napisałam do niej czy mogę sobie ściągnąć parę zdjęć z jej galerii. Odpisała, żebym podała jej maila to mi wszystkie wyśle. Spytała się również kiedy jedziemy do Katowic. Napisałam jej że w piątek. Ona o dziwo też dopiero wtedy jechała. Obie się nudziłyśmy, więc powiedziałam, że jak chce to żeby do mnie wpadła. Przypadkiem mieszkała w tym samym bloku co ja. 5 minut później była już u mnie.
- Hej, wejdź. Dawno tu mieszkasz? – spytałam wpuszczając ją do środka.
- Od jakichś 3 miesięcy. Ale teraz chyba będę tu tylko wpadać na chwile, skoro mam fotografować reprezentacje.
- Czemu tak późno jedziesz do spodka?
- Muszę egzamin zaliczyć, który mam w czwartek. Ale myślę, że bez tego nie ucierpią. Swoją drogą to są bardzo mili panowie.
- Do czasu. – odpowiedziałam. – Uważaj na Igłę i Winiara. Nim się obejrzysz, a ci głupi kawał zrobią.
- A tak. Słyszałam już coś o tych dwóch żartownisiach. Ej słuchaj, przy okazji że tu jestem to może zgram ci teraz te zdjęcia, co? Trochę ich jest.
- Jasne, chodź. – zdjęć rzeczywiście było mnóstwo. Każdy gracz miał około dziesięciu. Przy czym ja z dziewczynami miałyśmy podobną ilość. Wszystkie były świetne.
- Widać, że lubisz to robić – uśmiechnęłam się do niej.
- Mało powiedziane. To jest całe moje życie. Gdy dowiedziałam się, że jest taki casting, od razu wysłałam swoje zgłoszenie. Chyba głównie dzięki Zbyszkowi i Igle mogę teraz z nimi współpracować. To najlepsze co mi się przytrafiło.

Właśnie doszłyśmy do zdjęcia na którym rozmawiam z Igłą i Michałem. Obok nas rozciągali się Kubiak i Bartman. Igła coś do mnie mówił, ale ja patrzyłam zakochana na Zbyszka. Widać to było w moich oczach.
- Kochasz go nie? – spytała retorycznie Paulina.
- No pewnie że tak. Był przy mnie kiedy byłam chora. To chyba jeszcze bardziej wzmocniło nasze uczucie. Nie długo będzie rok odkąd jesteśmy razem. A uwierz, że początki nie były łatwe. – na samą myśl o tej sytuacji w szatni zaczęłam się śmiać.
- Kurde, chciałabym kiedyś spotkać taką osobę, w której byłabym tak zakochana jak ty.
- To był czysty przypadek, że w ogóle jesteśmy razem.

Opowiedziałam jej całą historię o tym jak jechałam pociągiem do babci, jak Piotrek zaciągnął mnie na trening i jak tam znowu zobaczyłam Zbyszka.
- Potem mieliśmy małą sprzeczkę w szatni, no a dalej to się jakoś potoczyło. Fartem było to, że dostałam propozycje z Rzeszowa. No i dzięki tak świetnym trenerom jak chłopaki, mogę grać w siatkówkę. Pewnie gdyby mnie nie zmusili żebym z nimi zagrała, to nadal bym nie lubiła tego sportu.
- Kurde, ty nawet jak opowiadasz o nim to oczy ci płoną z zakochania.
Wyszczerzyłam się do niej. Poszłyśmy razem do kuchni sprawdzić co z ciastem. Zrobiłam takie, które najlepiej mi wychodzi, czyli marchewkowe.
- A masz zamiar wrócić do biegów? – spytała nagle Paulina.
- Chyba nie. Można powiedzieć, że trener zrezygnował ze mnie gdy byłam chora. Nawet po tym gdy zdobyłam dla nich dofinansowanie. Mówi się trudno. Ale może dzięki temu będę mieć więcej czasu na siatkówkę. A ty się uczysz czy już skończyłaś?
- Jestem na fotografice, ale teraz gdy dostałam ten staż, to mam wyznaczone terminy egzaminów, na które muszę się wstawiać. Sama się uczę.
Przerwał nam dzwonek telefonu. Bartman. Odebrałam zadowolona
- Cześć. Co tam?
- Właśnie wyjeżdżamy z Warszawy – ledwo słyszałam co on mówi, ponieważ w autobusie panował straszny hałas – Co robisz?
- Siedzimy z Pauliną. Daj znać jak dojedziecie.
- Okej. Kocham cię
- Ja ciebie też kocham. Pa. – rozłączyłam się odłożyłam telefon na blat. – To co robimy? – spytałam.
- Jak chcesz to możesz pójść ze mną na zakupy, bo muszę sobie kupić nowe ciuchy.
- Jasne. Tylko się przebiorę. – rano ubrałam się szybko w szary dres. Teraz postanowiłam, że założę czarne rurki, czarną bokserkę, jasnobrązowy sweter i buty na koturnie w kolorze nude. Dzisiaj było dość chłodno i padał deszcz. Poprawiłam włosy i wytuszowałam rzęsy. Wzięłam torbę i zeszłam na dół.
- Możemy iść – powiedziałam wchodząc do kuchni. Wzięłam telefon z blatu i wyszłyśmy. Poszłyśmy jeszcze do Pauliny mieszkania, żeby ona się przebrała. Miała 175 wzrostu, była szczupła, tak jak ja była blondynką, tylko miała krótsze włosy. Była nawet dość ładna. Założyła jeansy, czarne szpilki i białą koszule z czarną marynarką. Włosy zostawiła rozpuszczone.

15 minut później byłyśmy w Złotych Tarasach. 
Dwie godziny chodzenia, i obie wydałyśmy około tysiąca. Ja kupiłam sobie dwie pary spodni, czarny sweter, czerwoną sukienkę (nie wiedziałam czy kiedykolwiek ją założę, ale mi się spodobała więc ją wzięłam) i różowe buty na koturnie. Z racji mojego wzrostu nie często nosiłam szpilki, ale koturny lubiłam zakładać od czasu do czasu.
Paulina kupiła sobie kolejne szpilki (okazało się że ma ich w szafie już ponad 20), kilka marynarek, kapelusz, oraz spodnie. Ubierała się dość dziwnie, ale pasowało to do jej zawodu.
- Idziemy na kawę? – spytałam.
- Jasne. – poszłyśmy do empik cafe.

Gdy wypiłyśmy, powoli zbierałyśmy się do domu. Poszłyśmy na tramwaj.
- Przepraszam, czy mogę poprosić o autograf? – spytała dziewczyna.
- Jasne. Dla kogo ma być? – spytałam uśmiechając się do niej.
- Dla Beaty.
- Proszę bardzo. – podpisałam kartkę i poszłyśmy dalej. Kurde, nawet teraz gdy nie grałam ludzie jeszcze mnie poznawali. Fajnie było czuć, że ktoś cię jeszcze pamięta.
- Kurde nie wiem czy bym tak wytrzymała z tymi autografami. – powiedziała Paulina.
- Nie jest źle. To jest miłe, że ktoś o tobie jeszcze pamięta. Już nie mogę się doczekać powrotu do gry.
Wchodziłyśmy do naszego bloku. Paulina szła na górę, natomiast ja poszłam do siebie.

Te kilka dni zleciało bardzo szybko. Paulina okazała się spoko dziewczyną. Nie była hotką, za którą uważałam ją na początku. W piątek po 15 wyjechałyśmy z dworca z Warszawy. Prawie w nocy dotarłyśmy do hotelu. Miałyśmy tu spędzić trzy doby. Każda miała oddzielny pokój. Rozpakowałam swoją torbę, poszłam się szybko umyć i położyłam się spać. Rano wstałam o 8 na śniadanie. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Wysłałam smsa do Zbyszka, że jesteśmy już w Katowicach i że niedługo się zobaczymy. Na stołówce było sporo ludzi, ale się zmieściłam. Wzięłam kawę, bułki i dżem. Usiadłam tyłem do drzwi. W pewnym momencie na sali zrobiło się wielkie poruszenie. Odwróciłam się zobaczyć o co chodzi. W drzwiach stał Andrea i Igła. Gadali z kierownikiem sali. Ten skierował ich do innego pomieszczenia, gdzie mieli większy spokój. No nie, to jakiś przypadek ze będziemy nocować w tym samym hotelu. Igła rozejrzał się po sali i mi pomachał. Powiedział coś trenerowi, ten kiwnął głową i Igła podszedł do mnie.
- Cześć. Kiedy tu przyjechałyście? – spytał siadając obok mnie.
- Dzisiaj w nocy. Nie wiedziałam, że tu będziecie – odpowiedziałam szczerze. – chyba się nigdy od was nie uwolnię. – zaśmiałam się.
- Takie życie. Chodź do nas.
- A trener?
- Trener nie ma nic przeciwko.
- No dobra. – wzięłam swoją tace i poszłam z nim. Gdy weszłam na ich sale, zauważyłam siedzącego do mnie tyłem Zibiego. Odstawiłam tace na stolik i pokazałam Kosie żeby był cicho. Podeszłam do Bartmana i zakryłam mu oczy. Ten nagle się wyprostował i szybko wstał. Obrócił się zaskoczony. Gdy zauważył, że to ja, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić w około.
- Wariacie postaw mnie. – postawił, i mocno pocałował.
- Co tutaj robisz? – spytał odsuwając krzesło dla mnie.
- Tak się składa, że mamy zarezerwowane pokoje tutaj. Domyślam, że to sprawka Mai. Ona rezerwowała.
Kosa się zaśmiał. W tym samym momencie do sali weszła wspomniana pani, oraz Agata i Paulina. Igła się popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Później – powiedziałam do niego szeptem.
Dziewczyny przywitały się i usiadły przy naszym stoliku.
- Co my tu mamy? – powiedział Łukasz wchodząc do sali. – słyszałem, że jakieś piękne panie zawitały do nas. – powiedział z uśmiechem.
- Ty, Łukasz, uważaj bo żona usłyszy.
- Co mam usłyszeć? – za Łukaszem weszła piękna, wysoka blondynka. Objęła go w pasie i pewnym wzrokiem spojrzała na nas.
- Kochanie, pamiętasz jak opowiadałem ci o Nikoli?
- Tak. Zapewne to ta piękna blondynka obok Zbyszka – powiedziała z uśmiechem spoglądając na mnie.
- Blondynka może tak. Ale czy ja wiem czy piękna? – wyszczerzyłam do niej zęby. – Nikola. A ty to zapewne Agnieszka.
- To ja. – podałyśmy sobie ręce. Z bliska była jeszcze ładniejsza. Usiedli koło nas.
- O której macie trening? – spytałam Bartmana.
- Za pół godziny. Chcesz przyjść? – spytał z nadzieją w głosie.
- Z chęcią – pocałowałam go w policzek.
Po śniadaniu całą grupą poszliśmy na trening.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz