poniedziałek, 14 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 25

- Nikola, Agata gracie? – spytał Andrea, gdy wszyscy weszliśmy na sale.
- Dawno nie grałam. – już pół roku minęło od mojego ostatniego wejścia na boisko. – Dobra, co mi szkodzi. Gram.
- Jasne – powiedziała do niego Agata.

Rozgrzaliśmy się, po czym Andrea podzielił nas na drużyny. W przeciwnej drużynie znalazł się Zbyszek, Agata i Pit. Pięknie. Poszłam na koniec boiska zaserwować. Ustrzeliłam w Agatę. Mimo tak długiego nie grania i mojej choroby, nadal miałam siłę. Dopiero poczuła jakie mam mocne zagrywki.
- Ej Nikola chcesz mnie zabić? – powiedziała z wyrzutem.
- Sorry, kochana. To wszystko przez nich – powiedziałam wskazując ręką na chłopaków.
- To ja współczuje tym drużyną z którymi gramy – uśmiechnęła się do mnie.

Łukasz często wystawiał piłki do mnie. Tak samo jak z Agatą, tak i z nim dobrze mi się współpracowało. Graliśmy tylko jednego seta, ponieważ reprezentacja rozgrywała dzisiaj mecz.
Po skończonym pojedynku, podeszłam do Agnieszki. Majka gdzieś poszła.
- Idziesz na mecz, prawda? – spytałam siadając obok niej.
- Tak. Chyba siedzimy koło siebie nawet. – uśmiechnęła się.
- Możliwe. Długo jesteście z Łukaszem po ślubie?
- Trzy lata. A co, masz na niego oko? – spytała.
- Pewnie. Nie, tak serio to bardzo go lubię. Ale spokojnie, w moim sercu tylko Zbyszek.
- Widać. – uśmiechnęła się do mnie. – bardzo dobrze ci się z nimi gra. Łukasz coś wspominał, że ty też grasz.
- Można tak powiedzieć. Mam już pół roku przerwy. Sprawy zdrowotne. – skrzywiłam się na samą myśl.
- Coś mi się obiło o uszy. Ale już wszystko dobrze?
- Na szczęście tak. A ty czym się zajmujesz?
- Jestem modelką. Głownie wybiegi rosyjskie. Teraz mam wolne, więc każdą wolną chwile spędzam z Łukaszem.

Posiedziałyśmy jeszcze chwilę, po czym poszłam do swojego pokoju. Gdy wyszłam spod prysznica, zobaczyłam, że na telefonie mam nową wiadomość. Od Zbyszka. Chciał się ze mną spotkać. Odpisałam mu, żeby przyszedł do pokoju 202. Ubrałam się i włączyłam laptopa. Gdy przeglądałam pocztę, do pokoju ktoś zapukał. Oczywiście Bartman. Uśmiechnęłam się i wpuściłam go do środka.
- Co tam robisz? – spytał.
- Przeglądam pocztę. O której jedziecie do Spodka? – położyłam się na łóżku przed laptopem. Zbyszek położył się obok mnie.
- Za trzy godziny.
- Coś ci pokaże.
Włączyłam mu zdjęcia z treningu.
- To mi się podoba. – powiedziałam do niego gdy włączyło się zdjęcie na którym on siedział, a ja się nachylałam żeby go pocałować. Również pokazałam mu to zdjęcie na którym Igła do mnie mówił, a ja patrzyłam się na niego zakochanym wzrokiem.
- Nie wiem czy ci to już mówiłem, ale strasznie cię kocham.
- Ja ciebie bardziej – odłożyłam laptopa na bok i przytuliłam się do niego.
- Jak myślisz, Kosa oświadczy się Majce? W ogóle czemu ona nie mieszka w Rzeszowie? Mieliby bliżej do siebie.
- Chyba nie chce taty zostawiać samego.
- Ale i tak nie mieszka z nim. A z tego co widziałam to wasz tato świetnie sobie radzi.
- Niby tak. Mówiłem Majce, żeby zaczęła żyć własnym życiem, ale ona jest uparta.
- Tak samo jak ty. – pocałowałam go w usta. – Do kiedy tu zostajecie?
- Do poniedziałku. Potem Rzeszów – uśmiechnął się.
- My wyjeżdżamy w poniedziałek rano, ale do Rzeszowa jedziemy dopiero w piątek. – ziewnęłam głośno.
- Chyba ktoś tu się nie wyspał – powiedział Zbyszek całując mnie w nos.
- No trochę – skrzywiłam się.
- Mogę zostać razem z tobą?
- Jasne – położyłam się pod kołdrą i przytuliłam do niego. – Wiesz co? – oparłam głowę na dłoniach i spojrzałam na niego.
- No co tam? – spytał spoglądając mi w oczy.
- Tak się zastanawiałam ostatnio co bym teraz robiła gdybym ciebie nie poznała. Pewnie bym szukała nowego klubu albo wyjechała gdzieś. Dobrze, że wtedy spotkaliśmy się w pociągu i że Piotrek zabrał mnie na wasz trening.
 - Teraz nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. – delikatnie pocałował mnie w usta.
- Zbyszek, chciałbyś mieć dziecko? – to pytanie totalnie wyprowadziło go z równowagi.
- Jesteś w ciąży? – spytał.
- Nie. Tak po prostu pytam.
- No cóż, kiedyś na pewno. Ale jeszcze nie teraz. Nie chce żeby moje dziecko dorastało bez ojca, który ma ciągłe wyjazdy. Wiem, bo ja tak miałem. Nie chce by mój syn albo córka to samo przeżywali.
W sumie w pełni się z nim zgadzałam. Zarówno ja, jak i Zbyszek chcieliśmy na razie się skupić na karierze.
- A jak by się okazało że ja albo ty nie możemy mieć dzieci? Co wtedy?
- Jest jeszcze adopcja. Ale byśmy próbowali aż by się udało. Chciałabyś mieć ze mną dziecko?
- Pewnie. Ale nie teraz. Poza tym chyba jesteśmy jeszcze za młodzi. – przytuliłam się z powrotem do niego i zamknęłam oczy. Położyłam rękę na jego brzuchu.
- Miałaś iść spać, a nie mnie tu po brzuchu macać – zaśmiał się.
- To nie moja wina, że moja ręka lubi twój brzuch. Poza tym co to dwie godziny. Wole tak sobie poleżeć przy tobie, nacieszyć się twoim głosem, po dotykać – moje dłonie schodziły coraz niżej – znowu cię długo nie będę widzieć. Muszę się tobą nacieszyć.
- Nikola – powiedział Bartman. W jego głosie było słychać pożądanie. – Nie mogę. Nawet nie wiesz jak bardzo cie teraz pragnę, ale zaraz mamy mecz.
- Rozumiem. Lubię cię czasami podrażnić – uśmiechnęłam się do niego.
- Więc bardzo bym cię prosił, żebyś wzięła rękę.
Zaczęłam się śmiać.
- Oj Bartman, kocham cię.
- Nowakowska, bo powiem bratu jaka mu tu niegrzeczna siostra wyrosła.
- Dobra, już. – wzięłam rękę i złapałam go za dłoń.- Tak lepiej?
- Od razu – odetchnął z ulgą.

Chyba przysnęłam na chwilę, ponieważ Zbyszek zaczął wychodzić z łóżka.
- Już idziesz? – spytałam przecierając oczy.
- Niedługo wyjeżdżamy. Wy też chyba powinniście się zbierać – pocałował mnie w usta i wstał.
- Poczekaj, idę z tobą. Musze coś zjeść.
Założyłam buty, wzięłam telefon, złapałam go za rękę i wyszliśmy na korytarz. Akurat szła Maja z Kosą.
- Idziecie coś zjeść? – spytał Kosa, gdy wychodziliśmy.
- Tak. Padam z głodu.

Poszliśmy w czwórkę na stołówkę. Kierownik przydzielił nam znowu oddzielne pomieszczenie. Po kilku minutach zjawili się wszyscy siatkarze. Pomachałam Agnieszce i ta usiadła koło mnie. Łukasz poszedł do Igły. Co chwila błyskał flesz ponieważ Paulina robiła zdjęcia. Ja wiedziałam, że to jej praca ale nie gdy jemy.
- Paulinko, musisz teraz? Zjedz coś– uśmiechnęłam się do niej.
- Nie jestem głodna. Zresztą teraz wychodzą super zdjęcia.
- Czy mi się wydaje czy ty jej nie lubisz? – spytała Agnieszka szeptem.
- Jak ją poznałam to jej nie lubiłam. Wchodzę sobie na sale, a ta się do Zbyszka szczerzy. Musiałam coś z tym zrobić więc weszłam i ostentacyjnie go pocałowałam. Igła oczywiście miał niezły ubaw. Pogadałam z nią trochę i jest spoko. Ale wole jeszcze czasami na nią uważać.
- Z Łukaszem mamy tak samo. Na szczęście już się do tego przyzwyczaiłam. Zresztą on też musi znosić moich adoratorów. – skrzywiła się.
- Moje drogie panie, my już musimy iść – podszedł Łukasz i pocałował Agnieszkę w usta, a mnie w policzek. Chwilę później przyszedł Zbyszek.
- Do zobaczenia na meczu – skłonił się i zaczęłyśmy się z Agnieszką śmiać. Następnie pocałował nas obie w ręce.
- To co, my też się niedługo będziemy zbierać – powiedziałam do niej.
- Muszę jeszcze skoczyć do pokoju się przebrać.
- Ja też. – dopiłam kawę i poszłyśmy na górę. -  do kiedy zostajesz w Polsce? – spytałam.
- Na szczęście mam wolne do końca Ligi Światowej.
- A masz się gdzie zatrzymać czy będziesz jeździć z reprezentacją? – weszłyśmy do mojego pokoju.
- Niestety nie mam rodziny w Polsce, a do Łukasza rodziców jest za daleko. Więc zostaje mi tylko hotel – uśmiechnęła się blado.
- Słuchaj, możesz z nami jeździć. W poniedziałek jadę do Warszawy to chętnie cie zabiorę. A potem razem pojedziemy do Rzeszowa.
- Jeśli ci nie będę przeszkadzać to czemu nie. A co z Agatą i Majką?
- One chyba też jadą do Warszawy do rodzin. Ale nie wiem – wzruszyłam ramionami. Jakoś się kontakty między nami rozluźniły. Zmieniłam spodnie na nowe jeansy, które kupiłam gdy byłam z Pauliną na zakupach, założyłam koszulkę oczywiście z numerem 9 i założyłam buty na koturnie. Byłam trochę niższa od Agnieszki. Pomalowałam się i uczesałam włosy w luźnego warkocza. Moje włosy sięgały już do połowy pleców.
- Farbujesz włosy? – spytała Agnieszka zaglądając do łazienki.
- Nie. To mój naturalny odcień. Po chorobie lekko przyciemniał.
- Podoba mi się ten kolor. Ja niestety muszę się farbować. – jej włosy wyglądały naturalnie pomimo tego że coś w nich zmieniała.
- Możemy iść. – schowałam tylko telefon do kieszeni, wzięłam identyfikator ze stolika i wyszłyśmy. Agnieszka mieszkała na drugim końcu korytarza. Zmieniła koszulkę i rozczesała włosy.
Zadzwoniłam do Agaty żeby spytać się kiedy będą jechać. Powiedziała mi że już jest na hali i siedzi na trybunach. Razem z nią była Majka. Fajnie, że mnie w ogóle poinformowały.
- Dziewczyny już są na hali. – powiedziałam chowając telefon do kieszeni.

10 minut później byłyśmy w drodze do Spodka. Miałyśmy blisko, więc poszłyśmy na pieszo. Przy wejściu ochroniarz dokładnie oglądał nasze identyfikatory. Gdy się upewnił że my to my, wpuścił nas do środka. Długim korytarzem doszłyśmy do hali. Im bliżej, tym panował coraz większy hałas. Skierowałyśmy się do dwóch wolnych miejsc.
- Iwona! – krzyknęłam z radości. – jak dawno cię nie widziałam. Gdzie masz dzieciaki? – spytałam przytulając ją.
- No powiem ci, że ta miłość ci służy. Świetnie wyglądasz. Krzysiek mówił, że badania masz już dobre. A dzieci zostały z babcią. 
- Na szczęście już jest wszystko w porządku. A gdzie reszta Resovianek? – spytałam z uśmiechem. Rozejrzałam się po naszej loży, ale zauważyłam tylko Majkę i Agatę. Patrzyły się w drugą stronę.
- Chyba tylko my – uśmiechnęła się – ale tam masz Oliwie i Agnieszkę. Odwróciłam się we wskazane przez nią miejsce. Spojrzałam pytająco na nią
- Oliwia to żona Gumy. A Agnieszka Kuby.
Okazało się, że sporo żon albo partnerek przyszło na dzisiejszy mecz. Zauważyłam jeszcze panią Ruciak, świeżo upieczoną panią Kubiak i narzeczoną Marcina.
- A wy kiedy planujecie się pobrać? – spytała Agnieszka.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym. Na razie oboje chcemy się skupić na karierze.
- Ślub w niczym nie przeszkadza. Popatrz, my z Łukaszem jesteśmy małżeństwem i nadal robimy to co robiliśmy do tej pory.

Zgodziłam się z nią. Ja nie chciałam tego całego planowania, stresu i w ogóle tego całego ślubu. Wolałabym taki skromny - tylko ja, Zbyszek, ksiądz i świadkowie.

W tym samym momencie nasi siatkarze wchodzili na boisko. Za nimi wchodzili Amerykanie. Pomachałam Lotmanowi, który akurat wchodził na boisko. Bardzo lubiłam tego siatkarza. Teraz musiałam patrzeć jak staje naprzeciwko swoich kolegów z klubu. W naszą stornę szli Igła, Zibi i Łukasz.
- Idą trzej muszkieterowie – zaśmiała się Agnieszka. Przywitali się tylko i poszli się rozgrzewać.

Po kilku minutach spiker zapowiedział hymny obu drużyn. Byłam na hymnie a capella w Warszawie, ale to co działo się w Spodku, przerosło wszystko. Dosłownie wszyscy wstali i śpiewali z całych sił. Ciarki przeszły mnie po całym ciele. Spojrzałam na Agnieszkę. Ona również była pod wrażeniem.
- Pierwszy raz? – spytałam się jej gdy skończyli grać.
- Nie no co ty. Już kilka razy tu byłam, ale nadal robi to na mnie wrażenie. Łukasz mi kiedyś powiedział, że to zajebiste uczucie tak stać tam na środku i czuć ciary.
Panowie przywitali się i zaczęli mecz. 
-------------------------------------------
kolejny rozdział dla was :) piszę na bieżącą, więc będę je wstawiać wieczorami. Miłego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz