wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 26

Nie szło im dobrze. Zbyszek patrzył się sfrustrowany na mnie. Miałam w oczach niepokój. Czyżby Amerykanie nadal pamiętali ten finał z przed roku i teraz chcieli się odegrać? Podniosłam mu pokazane ściśnięte kciuki. Uśmiechnął się do mnie blado. Przy stanie 15:18 dla Amerykanów, Łukasz wystawił piłkę do Bartmana i ten zaatakował. To co potem się stało, śmiertelnie mnie przeraziło. Zbyszek z bólem upadł na boisko. Stałam przerażona. Chciałam do niego iść, ale znałam zasady. Źle stanął i najprawdopodobniej skręcił kostkę. Modliłam się żeby to nie było nic poważnego. Usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
- Nikola, będzie dobrze – pocieszyła mnie Agnieszka. Gdy zeszli na bok, dopiero wtedy poszłam do nich. Spojrzałam na wykrzywioną twarz Bartmana. Złapałam go mocno za rękę. Wiedziałam, że słowa mu nie pomogą, więc milczałam. Olek robił co tylko mógł. Musiał podać mu coś przeciwbólowego. Na noszach zanieśli go do szatni. Wcześniej radosny Spodek, teraz wiał grobową ciszą. Spiker uspokajał kibiców, że to na pewno nic poważnego. Nadal trzymałam go za rękę. Ból trochę zelżał i jego rysy wygładziły się. Przegraliśmy pierwszego seta.

- Cholera! – krzyknął Zbyszek – chce tam wrócić i skopać im dupę.
- Bartman uspokój się – powiedział Olek. – Zobaczymy co to jest. Jak to coś poważnego, nie będzie mógł grać. A teraz leż spokojnie bo pogarszasz sytuacje.

Dojechaliśmy do lekarskiego. Nie mogłam tam wejść, więc chodziłam nerwowo po korytarzu. W kieszeni wibrował mi telefon. Majka. Nie chciałam teraz z nią gadać. Wyłączyłam go i schowałam do kieszeni. 10 minut później Olek wyszedł z gabinetu. Popatrzyłam na niego.
- Nie jest źle, ale dobrze też nie. Lekkie skręcenie kostki. Tydzień przerwy.
- Cholera. Mogę wejść do niego?
- Jasne – powiedział, odsuwając się.
- Nikola, ja naprawdę muszę tam wrócić. Nic mi nie jest.
- Bartman, nie wkurzaj mnie. Chcesz sobie odpocząć tydzień czy kilka miesięcy, co?
Położył się z powrotem na łóżku.
- Dobra, ale chce chociaż wrócić na widownie.
Popatrzyłam na Olka.
- Przebierz się, a ja znajdę kule. – wyszedł z pokoju i zostawił nas samych.
- Gdzie jest wasza szatnia?
- Na końcu korytarza.

Wyszłam i pobiegłam szybko we wskazane miejsce. Wzięłam z jego szafki jeansy i koszule. Gdy wróciłam do zabiegowego, Olek już był z kulami.
- Masz – podałam mu ubrania. Ten szybko je założył i wziął kule. We trójkę wyszliśmy znowu na hale. Kibice, gdy zobaczyli Zbyszka, zaczęli głośno klaskać. Usiedliśmy za krzesełkami dla trenerów i oglądaliśmy mecz. Złapałam go i nasze splecione dłonie położyłam sobie na kolanie. Zobaczyłam jak Paulina ukradkiem robi nam zdjęcie.

W tym czasie zrobiło się już 2:0 dla Amerykanów. Zbyszek strasznie się denerwował. Kurde, musimy to wygrać, mówiłam sobie w duchu. Oparłam głowę o ramie Zbyszka. On też się denerwował. Trzeciego seta udało nam się wywalczyć. Spodek zawirował po raz pierwszy odkąd Zibi doznał kontuzji. Pomogłam mu przejść i usiedliśmy koło Oskara, który obserwował mecz za band.
- Jak tam? – spytał gdy do niego podeszliśmy.
- Tu jest lepszy widok – wyszczerzył się do niego Zbyszek. To co się działo w czwartym secie to był istny koszmar. Amerykanie prowadzili 20:24. Moje serce z każdą rozgrywaną akcją Polaków coraz mocniej było. Na zagrywce stał Ruciak. 23:24.
- Teraz albo nigdy – mówię do Zbyszka. Ścisnął mocniej moją dłoń. Zamknęłam oczy i wtuliłam się w niego. Zaserwował. W Spodku nastała cisza. Przegraliśmy. Kurwa. Ale nagle kibice zaczęli wiwatować. Sędzia pokazał boisko.
- Boże, już myślałam, że to koniec. – popatrzyłam na niego. Na twarzy gościł ten szeroki uśmiech, który w pełni uwielbiałam.
- No to teraz tie-break – powiedział Oskar.

Ostatni set okazał się najłatwiejszy z tych wszystkich. Amerykanie opadli z sił i dali się nam ograć. Wygraliśmy 15:8. Panowie zaczęli wiwatować na boisku jakby co najmniej pokonali Rosję albo znowu wygrali Ligę Światową.
Poszliśmy ze Zbyszkiem im pogratulować. Zibi podszedł do Kosy, natomiast ja wskoczyłam na plecy Igle.
- Brawo Ignaczak. Normalnie kocham cię.
- Nowakowska, żona i chłopak patrzą. – zaczął się śmiać.
- No ale powiedz Igła, że też mnie kochasz.
- Jakże mogłoby być inaczej. – zeszłam mu z pleców.
- Przyjmij moje gratulacje. – wyciągnęłam do niego rękę którą mocno ścisnął.
Podeszłam do reszty.
- Świetna gra Pit. – odwrócił się gdy usłyszał mój głos.
- Dziękuje. Widzę, że już świetnie wyglądasz. – co się z nim dzieje? Powiedział tak jakby mnie z miesiąc nie widział.
- Piotrek co się dzieje?
Nachylił się i szepnął mi do ucha.
- Podobno jesteś w ciąży.
- Co? – spytałam zaskoczona – Skąd masz takie informacje?
- Od Agaty.
- Do kurwy nędzy jaka ciąża. Co jej się ubzdurało?
- Zazdrości ci.
- Słucham? – spytałam zaskoczona.
- Bo widzisz, my się staramy, ale nam nie wychodzi. No i poszliśmy do lekarza i okazało się, że ona nie może mieć dzieci.
- Ale to nie jest powód by takie plotki rozsiewać.
- Nik, przytyłaś trochę, więc może dlatego.
- Przytyłam po chorobie w której schudłam . A następnym razem powiedz swojej dziewczynie żeby nie rozsiewała takich plotek gdy nie jest pewna. – odwróciłam się i poszłam. Co się dzieje z tą dziewczyną? Może to przez Majkę. Wkurzona usiadłam na ławce dla rezerwowych.
- Nikola co się dzieje? – podeszła do mnie Agnieszka.
- Agata uważa że jestem w ciąży.
- Ponieważ? – spytała siadając po turecku na boisku.
- Ponieważ przytyłam. Czaisz? Tak powiedziała Piotrkowi.
- Musisz z nią natychmiast porozmawiać.
- Nie chce mi się teraz. Idę do hotelu. Jak możesz to przekaż Zbyszkowi, że jestem w swoim pokoju.
- Jasne kochana. – wstała i mnie przytuliła.

15 minut i siedziałam w swoim pokoju. Rozebrałam się tylko i położyłam do łóżka. Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać dając upust swoim emocjom. Chwile potem już spałam. Przebudziłam się na chwilę i poczułam, że ktoś wchodzi pod kołdrę. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbyszka. Pewnie nie zamknęłam drzwi. Wtuliłam się w niego.
- Nikola, co się dzieje? – spytał mnie cicho.
- Nie wiem sama. Agata powiedziała Piotrkowi, że jestem w ciąży a ja jak głupia się rozpłakałam gdy tu wróciłam.
- A jesteś?
- Na miłość boską, Zbyszek. Nie jestem w ciąży. Tamto pytanie nie miało żadnego podtekstu. Zresztą zabezpieczamy się.
- No tak. Masz rację. 
Ponownie się w niego wtuliłam i tym razem zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Zbyszek spał nadal koło mnie. Dopiero teraz zauważyłam że jest w samych spodniach od piżamy. Położyłam dłoń na jego brzuchu i palcami zaczęłam zataczać koła wokół pępka. Usłyszałam jak mocno wciąga powietrze.
- Nie śpisz? – spytałam zadowolona.
- Nie, gdy robisz mi coś takiego. – moja dłoń zjechała trochę niżej. Oparłam się na łokciu i zaczęłam go całować. Szybko przejął nade mną kontrole i znalazłam się pod nim. Szybko zdarł ze mnie bieliznę i zaczął całować po piersiach. Oboje byliśmy spragnieni siebie. Moje ciało przeszywała fala rozkoszy. Mimo skręconej kostki, świetnie dawał sobie radę. Zaczęłam zdejmować jego spodnie od piżamy. Gdy dotknęłam jego brzucha aż przeszły mnie iskry. Był cały napalony. Bardziej niż wtedy po moim pobycie w szpitalu i czteromiesięcznej przerwie.
- Zbyszek.. – nie pozwolił mi dokończyć. Zamknął usta pocałunkiem.
Czułam przyjemny ucisk w dole brzucha. Powoli wchodził we mnie delektując się każdym ruchem. Zaczął szybciej się poruszać. Z tej strony jeszcze go nie znałam. 

Jęknął głośno i oboje doszliśmy. Położył się zdyszany obok mnie. Szybko przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem. Zasnęłam. Rano obudziły mnie promienie słońca. Zbyszek spał odwrócony do mnie. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8. Nie chciało mi już się spać, więc wzięłam ubrania i poszłam pod prysznic. Gdy wychodziłam, Bartman nadal spał. Nie chciałam go budzić, więc na śniadanie poszłam sama. Na stołówce zastałam trenera.
- Dzień dobry trenerze. Można? – spytałam wskazując na wolne miejsce.
- Jasne, siadaj – uśmiechnął się do mnie i odsunął mi krzesło.
- Jakie plany na dzisiaj?
- Krótki trening i czas wolny dla chłopaków. Kiedy wracasz do gry?
- Chyba od nowego sezonu. Mam nadzieję, że znowu mi nic nie wypadnie – skrzywiłam się lekko. Powoli zaczęła się schodzić reszta reprezentacji.
- Przepraszam, ale muszę już iść. – powiedział Andrea i poszedł. Zostałam sama przy stoliku.
- Można? – usłyszałam głos Igły. Spojrzałam z uśmiechem w górę.
- Jeśli musisz.
- Widzę, że ktoś tu dobrze spał. Ulala. Co ja widzę. Panna Nikola się rumieni.
- Wcale nie. – ukryłam twarz w dłoniach śmiejąc się. – Wyspałam się, dziękuje. A teraz pozwól, że dokończę posiłek. – musiałam odwrócić twarz, żeby ukryć rumieńce.
- No już, nie wstydź się – powiedział łapiąc mnie za rękę. – Zbyszek jeszcze śpi?
- Jak wychodziłam z pokoju to jeszcze spał. A gdzie masz Iwonę?
- Jak wychodziłem to brała prysznic. Pewnie niedługo do nas dołączy. A jak kostka Zibiego?
- Sam go o to zapytaj. – akurat w tej chwili wszedł z Łukaszem.
- Uciekłaś ode mnie – powiedział całując mnie w usta.
- Potrzeba wyżej rangi – przesunęłam się i zrobiłam im miejsce.
- Jak kostka? – powtórzył pytanie Igła, tym razem prosto do Zibiego.
- Trochę opuchnięta. Mam nadzieję, że szybko wrócę do gry. Po śniadaniu muszę iść do Olka bandyty. – zaczęliśmy się śmiać z tego określenia.

O 12 był trening, więc do tej pory mieli czas wolny. Bartman poszedł do Olka, a ja wyszłam się przejść po Katowicach. W uszach miałam słuchawki, w których akurat leciał Happysad. Przypomniało mi się, że dawno nie widziałam się z Martą, koleżanką z czasów dzieciństwa. Zadzwoniłam do niej. Okazało się, że nadal ma ten sam numer i że przebywa akurat w domu, w Mysłowicach. Z Katowic było to nie daleko. Marta jakieś pół roku temu wyszła za mąż za wokalistę jednego z polskich zespołów. Nadal miałam ich utwory na telefonie. Pół godziny później byłam pod jej domem. Kiedyś u niej byłam i podczas tamtego pobytu ciągle wpadałam na Powagę. Może tym razem też uda mi się go spotkać. 
Usłyszała że ktoś idzie i otworzyła drzwi.
- Nikola – wybiegła jak wariatka z mieszkania i zaczęła mnie przytulać.
- Marta też się cieszę, że cię widzę ale puść mnie – wpuściła mnie do mieszkania. Jej starszy brat, Olek, już dawno temu się wyprowadził. Natomiast młodszy, Filip, chyba był gdzieś z rodzicami.
- A gdzie masz męża? – widziałam, że w przedpokoju stoją nadal nie rozpakowane walizki.
- Pojechał do rodziny póki ma trochę wolnego. Miałam jechać z nim, ale na razie wole się nie widzieć z teściową.
- Rozumiem. – uśmiechnęłam się do niej. Tak na prawdę nie rozumiałam. Nie wiedziałam jak to jest mieć teściową, osobę która jest w pełni za swoim synem i chce dla niego jak najlepiej. Zbyszek nie miał mamy, a w snach pani Maria wydawała się przesympatyczną osobą.
- No, ale opowiadaj mi co u ciebie.
- Dawno się nie widziałyśmy. Wiele się wydarzyło.
- Iga coś mi wspominała. Białaczka tak? – przytaknęłam głową. – Bartman?
- Tak – uśmiechnęłam się do niej.
- No i siatkówka. Kto by pomyślał.
- No nie? Sama się zdziwiłam. Tata jest strasznie z tego dumny. Już chce wrócić znowu na boisko.
- A co u Piotrka? – kiedyś ze sobą kręcili, ale uczucie ostatecznie wygasło.
- No cóż, zaręczył się, nadal gra w reprezentacji i w Rzeszowie. Ej właśnie. Może wpadniesz za tydzień na mecz, co?
- Jasne. Chciałam iść wczoraj, ale wszystkie bilety były wyprzedane.

Posiedziałam jeszcze z godzinę i musiałam się zbierać. Odprowadziła mnie na przystanek.
- Jak będziesz w drodze do Rzeszowa to daj znać. Odbiorę cię z dworca.
- Jasne. Do zobaczenia – pożegnałyśmy się i wsiadłam do autobusu. Marta przez ten czas nic się nie zmieniła. Nadal miała wełnę na głowie i była tak samo radosna i zabawna jak kiedyś. Często ze sobą pisałyśmy, wymieniałyśmy spostrzeżenia na temat piosenek, czy przeżywałyśmy miejsce zespołu jej męża na liście NRD w jednej z rozgłośni radiowych. Miałam nadzieje że z powrotem do tego wrócimy. 
Do Katowic wróciłam na 14. Było już pewnie po treningu. Zobaczyłam że mam na telefonie jedną wiadomość: „Gdzie się schowałaś? Z.” Odpisałam szybko: „Macie jeszcze trening?” „Tak”. Poszłam na sale, gdzie chłopaki nadal rozgrywali mecz. Na trybunach siedział Bartman, ciężko nad czymś myśląc. Usiadłam koło niego. Był tak zamyślony, że nawet mnie nie zauważył. Dotknęłam go. Dopiero wtedy obudził się z transu.
- Nikola, przepraszam. Zamyśliłem się. Gdzie cię wcięło? – spytał z uśmiechem.
- Byłam w Mysłowicach.
 Opowiedziałam mu o Marcie.
- Niedługo ją poznasz. – uśmiechnęłam się od niego.
- Chodź, coś ci pokaże. – wziął kule i skierowaliśmy się ku wyjściu z hali.
-------------------------------------------
wybaczcie, że tak późno ale wcześniej nie dałam rady. Za dużo obowiązków. pozdrawiam :D

2 komentarze: