czwartek, 17 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 28

Przez kilka dni chodziłam uśmiechnięta. Cholera, co się dzieje. Naprawdę nie wiedziałam skąd u mnie ten uśmiech. Może przez to, że Zbyszek mógł znowu grać? Nie, to nie to. 
Był piątek, dzień przed meczem z Francją. Jechałam samochodem na dworzec. Marta przyjeżdżała dzisiaj z Łukaszem z Mysłowic. Na szczęście wrócił wcześniej od rodziców i z okazji tego, że miała bilet dwuosobowy to go zabrała. Jeszcze nigdy go nie widziałam. Oczywiście na koncertach oglądanych w tv albo ze zdjęć to nie to samo. Zaparkowałam przed dworcem i wyszłam z auta. Był kolejny ciepły słoneczny dzień. Miałam na sobie białą bokserkę i czarne krótkie spodenki. Założyłam sandałki na lekkiej koturnie. Włożyłam na nos okulary i poszłam na peron. Usiadłam na ławeczce. Pociąg miał przyjechać za 15 minut. Oglądałam ludzi śpieszących się na pociąg, ciągnących ciężkie walizki albo żegnających się z ukochanymi osobami. Siedziałam tak i myślałam o niczym, gdy nadjechał w końcu pociąg. Wstałam i wzrokiem szukałam Marty. W końcu wyszła z pociągu. Za nią wyszedł Łukasz. Byli tego samego wzrostu. 
- Marta! – krzyknęłam do niej i pomachałam.
- Cześć kochana – mocno mnie przytuliła – Łukasz to moja koleżanka Nikola, Nikola to mój mąż Łukasz.
- Miło poznać – oboje podaliśmy sobie dłonie. Posiadał taką cechę, którą ja też miałam zanim poznałam Zbyszka. Mianowice nie patrzył mi w oczy tylko gdzieś obok. Może tak jak ja tak i on kiedyś się z tego wyleczy.
- Jak się jechało? – spytałam gdy schodziliśmy po schodach.
- Krótko – wykrzywiła się Marta. Odkąd pamiętam, ta zawsze lubiła jeździć pociągami. Podeszłam do samochodu i otworzyłam bagażnik. Łukasz wsadził walizkę i zamknęłam drzwi.
- Jeep Grand Cherokee Overland. Dobry wybór.
- Dzięki. Dość nowy nabytek. Ale obiecuje, że was nie zabije. Kiedy gracie w Rzeszowie? – spytałam Łukasza.
- We wrześniu mamy koncert w Mieńcie. Support Happysad.
- No żartujesz – cieszyłam się jak dziecko. – to jednego widza już masz. Jezu, nie przegapię takiej okazji. Ale się Winiar ucieszy.
- Winiar? Ten Winiar? – spytała Marta.
- Nom. Chcesz go poznać? – spytałam puszczając do niej oczko.
- Oh o Boże. Chyba tego nie przeżyje. W dodatku Bartman. Jezu zachowuje się jak hotka. – wzięła kilka głębokich oddechów i wyglądała  już normalnie. Łukasz zaczął się śmiać. Dołączyłam do niego. Po chwili ona też zaczęła się śmiać. 

Kilka minut później byliśmy pod moim blokiem. Zauważyłam audi Zbyszka.
- Marta, przygotuj się. Zaraz poznasz Bartmana.
- O cholera. No dobra, jakoś dam radę.

Łukasz wziął walizkę, a drugą ręką złapał Martę. Wchodziliśmy wolno po schodach. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Dałam dzisiaj Zbyszkowi drugi komplet, żeby nie musiał czekać na korytarzu. Gdy weszliśmy usłyszałam masę śmiejących się osób. No tak. Wszyscy panowie przyjechali po treningu do mnie. Lubiłam z nimi przebywać i na razie mi to nie przeszkadzało. Bardziej bałam się reakcji Marty. Zaniosłam ich walizkę do drugiej sypialni. Agnieszka nadal u mnie nocowała co bardzo mi odpowiadało. Chociaż miałam z kim porozmawiać w ciągu dnia. Wróciłam do nich na korytarz. Nie było ich. Poszłam do salonu. Koło nich stał Zbyszek i przedstawiał wszystkich po kolei. Gospodarz – uśmiechnęłam się w myślach. Podeszłam do niego i objęłam.
- Cześć – pocałowałam go w policzek. – jak było na treningu? – spytałam pozostałych. Dopiero teraz zobaczyłam minę Marty. Stała z otwartymi ustami i patrzyła się na każdego po kolei.
- Marta, szczęka – powiedziałam do niej cicho. Ta dopiero się obudziła z transu i skryła twarz w dłoniach.
- Boże, przepraszam. Zachowuje się jak jakaś piętnastolatka. Ale właśnie spełniło się moje marzenie, że was wszystkich poznałam.
- To może autograf? – powiedział wesoło Krzysiek.
- Igła - skarciłam go szybko. Ten się szeroko uśmiechnął.
- Właściwie to jaki jest cel waszej wizyty? – pokazałam mu język. Udał obrażoną minę.
- Znowu się nie cieszy, że nas widzi.
- Oj Ignaczak. Ciebie nigdy nie mam dosyć – uśmiechnęłam się do niego. – Kawy? Herbaty? – spytałam kulturalnie.

Poszłam do kuchni nastawić wodę. Gdy wyjmowałam kubki, poczułam że ktoś mnie obejmuje i całuje w szyje.
- Bartman, zaraz coś stłucze. – powiedziałam śmiejąc się.
- To nie moja wina, że mam na ciebie ochotę. Chyba dzisiejszą noc spędzimy u mnie – zamruczał mi do ucha.
- Z tego co pamiętam to jutro masz mecz i musisz oszczędzać energię. – przypomniałam mu jego słowa z przed kilku dni. Odwróciłam się do niego i objęłam za kark.
- Po meczu jestem cała twoja – wtuliłam się w niego i pocałowałam w szyję.

Wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam na blacie.
- Macie jeszcze dzisiaj spotkanie? – spytałam obierając mandarynkę. Stał obok i patrzył się na mnie. – Zbyszek przestań mnie tak świdrować wzrokiem. -  Odwrócił się i nalał sobie wody do szklanki. 
– Mamy wieczorem tylko statystkę. A i bym zapomniał: trener zorganizował taki mini mecz dla odstresowania. Oczywiście grasz. Reszta panien będzie tylko podziwiać.
- Czemu tylko ja? – spytałam. – Marta też kiedyś grała, Agnieszka jest wysoka no i Agata jeszcze gra. Majka nie może, ok. Paulina chyba też miał kontuzje.
- Nie wiem, wspomniał tylko o tobie. Chyba naprawdę cię lubi – pocałował mnie w usta.
Zeskoczyłam z blatu i wlałam wodę do kubków. Zbyszek niósł tace, a ja szłam za nim z ciastkami.
- No nareszcie nasze gołąbeczki. Co tak długo? – spytał Winiar. Coś mi się przypomniało.
- Michał, co robisz we Wrześniu? – spytałam go stawiając tace z ciastkami na stół. Było mało miejsca więc usiadłam na parapecie. Zbyszek poszedł po cukier.
- To zależy w które dni.
Łukasz już wiedział o co mi chodzi więc powiedział za mnie. – 12 września.
- Z tego co pamiętam to mamy chyba wtedy wolne. Tzn oprócz treningu.
- No to świetnie. Szykuj kasę na koncert. – wyszczerzyłam się do niego.
- Jaki koncert?
- Happysad gra w Rzeszowie. A ten oto pan – wskazał na Łukasza - będzie im supportował.
- O wow. No to koniecznie musimy iść – przybił mi piątkę. – w jakim zespole grasz?
I w ten sposób znaleźli wspólny język z Michałem. Zauważyłam, że im dłużej z nim rozmawia tym częściej patrzy mu w oczy. Spojrzałam na Martę. Ta nadal była zafascynowana siatkarzami. Zibi właśnie wracał z kuchni. Widząc na kogo patrze puścił mi oczko.
- Marta, może chcesz cukru? – spytał słodko.
- Yy, poproszę – na policzki wyskoczyły jej ostre rumieńce. Zaczęłam się śmiać.
- Z czego ha? – powiedziała wkurzona.
- Właśnie dostałam dość zabawną wiadomości od mamy – skłamałam. Dobrze, że miałam akurat telefon w ręku. Zbyszek stanął obok mnie i objął. Przytuliłam się do niego.
- Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? – spytała Marta.
- Pewnie. Paulina, kochana, zrobisz nam?
- Jasne - odpowiedziała uradowana. I od tego momentu zaczęła nas gnębić. Kazała nam stawać w różnych pozycjach i strzelać głupie miny. Czułam się jak na sesji zdjęciowej. Tylko Agnieszka była w swoim żywiole. Marta korzystając z okazji zrobiła sobie ze wszystkimi zdjęcie. Paulina obiecała jej przesłać je na pocztę. I tak dwie godziny do spotkania z Oskarem szybko nam zleciały. 
Było ciepło, więc postanowiliśmy się przejść. Szłam za rękę ze Zbyszkiem. Paulina oczywiście robiła zdjęcia. Moja kolekcja sporo się dzisiaj powiększy. Uśmiechnęłam się.
- Podoba mi się to.
- Co? – spytałam, gdy Zibi wyciągnął mnie z zadumy.
- Jesteś cały czas uśmiechnięta. Dawno ciebie takiej nie widziałem.
- To przez ciebie, Bartman. – wspięłam się na palce i go pocałowałam. W koturnach byłabym taka sama jak on. Ale teraz miałam na sobie dres i adidasy, więc byłam o głowę od niego niższa. Wszyscy byliśmy w dobrych humorach i śpiewaliśmy idąc na hale.

Panowie udali się do sali konferencyjnej, natomiast ja z dziewczynami poszłyśmy na salę. Na trybunach siedziała Agata. Dawno z nią nie rozmawiałam, ale nawet nie miałam za bardzo o czym. Zresztą nadal byłam na nią zła. Zdjęłam długie spodnie i bluzę i zaczęłam się rozgrzewać. Nawet teraz Paulina robiła mi zdjęcia.
- Paula, jestem sama. Nie musisz mi robić zdjęć. Zresztą z tego co wiem to pracujesz tylko dla reprezentacji.
- Chce żebyś miała też sama jakieś zdjęcia, a nie tylko z tymi wysokimi – zaśmiała się. – Chyba że ci to przeszkadza.
- Nie. Po prostu zdziwiło mnie to, że mi je robisz.
- To się kochana nie dziw tylko rozgrzewaj.

Leżałam własnie na podłodze i rozciągałam mięsień dwugłowy, gdy panowie weszli na salę. Trwałam tak jeszcze chwilę i w końcu wstałam. Podeszłam do chłopaków.
- Jak tam? Przeciwnik rozgryziony? – usiadłam na krzesełku i napiłam się wody.
- Jasna sprawa.
Chłopaki się rozgrzali i weszliśmy wszyscy na boisko.

***

Kilka miesięcy później:
- Tęsknie za tobą – powiedziałam do telefonu. Zbyszek od miesiąca był w Rosji.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cię teraz dotknąć, przytulić. Cokolwiek by cię poczuć.
- Niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję. Muszę kończyć bo mam zaraz trening. Kocham cię. 
- Ja ciebie też kocham, Nik. – powiedział Zibi i się rozłączył.

Zostałam sama. Brakowało mi go bardzo. Po obronieniu złotego medalu Ligi Światowej, Zbyszek pobył jeszcze dwa tygodnie w Rzeszowie, po czym wyjechał do Rosji. I tyle go widziałam. Wróciłam do rzeszowskiego klubu. Chciałabym też dostać propozycje z Rosji. Wtedy bym była bliżej niego.
Nie mogłam teraz o tym myśleć. Musiałam się skupić na następnym meczu, który czekał nas jutro. Od niego zależało czy przejdziemy do pierwszej ligi czy nie. 
Po treningu pojechałam do domu. Umyłam się i położyłam od razu spać. Nie chciało mi się nawet nic jeść. Kilka godzin później usłyszałam pukanie do drzwi. Zaspana poszłam otworzyć.
- Iwona, cześć. – powiedziałam do niej przecierając oczy. – Coś się stało?
- Nie. Chciałam cię tylko porwać na małe zakupy. Ale widzę że spałaś. Przepraszam, że cię obudziłam.  
- Nic się nie stało. Jak masz czas to szybko się ogarnę i możemy iść.
- No ok. To ja tu poczekam. – powiedziała wchodząc do kuchni. Zrobiłam jej kawę i poszłam się ubrać. Musiałam się lekko pomalować, ponieważ od kilku dni miałam ciemne worki pod oczami. Nie mogłam w nocy spać. Ubrałam się w czarne rurki, brązowy sweter i jasne brązowe koturny. Włosy związałam w kucyk i wróciłam do kuchni.

Dwie godziny później byłam z powrotem. Kupiłam bordowe rurki i czerwone buty. Włożyłam to wszystko do szafy, rozebrałam się i znowu położyłam się spać. Rano obudziły mnie promienie słońca. Było kilka minut po 10. Mecz miałam o 17. Robiłam wszystko powoli. Wysłałam smsa do Zbyszka, ale mi nie odpisywał. Pewnie był na treningu. Zwykle na halę jeździłam w dresie, ale dzisiaj czułam, że jest mój wielki dzień, więc założyłam ciemne jeansy, biały top i granatowe trampki. Do torby spakowałam dres i buty na zmianę. O 15 wyszłam z domu. Przed halą stał już spory tłum kibiców. Udzieliłam wywiadu stacji telewizyjnej, rozdałam kilka autografów i weszłam do środka. W szatni panowało wielkie poruszenie.
- Co się dzieje? – spytałam po chwili.
- Trener mówił, że na trybunach będzie trener włoskiego klubu. To jest szansa dla każdej z nas.
- Aha, fajnie. -  Odpowiedziałam tylko. Włochy. Kompletnie mnie to nie interesowało. Rosja bardziej by przyciągnęła moją uwagę. Przebrałam się i poszłam na boisko. Trybuny były już w połowie zapełnione. Uśmiechnęłam się. Rozejrzałam się, ale nie zobaczyłam nikogo znajomego. Sovia obiecała, że przyjdą, ale może im coś ważniejszego wypadło. No cóż, mówi się trudno. Poczekałam na resztę dziewczyn i zaczęłam się rozgrzewać. O ile z Agatą na boisku szło nam świetnie, o tyle poza było fatalnie. Piotrek też mniej się mną interesował. Zmienił go chyba ten problem z zajściem w ciąże.

Równo o 17 weszłyśmy na boisku i zaczęłyśmy mecz. Dziewczyny z Wrocławia były trudnymi przeciwniczkami, ale ja grałam jak na automacie. W żaden sposób nie mogły mnie zatrzymać. No cóż, miałam ochotę na pierwszą ligę i nie chciałam stracić takiej szansy.
- Nikola, jak się czujesz? – spytał trener w przerwie.
- Świetnie. Czemu pan pyta?
- No cóż, nie wiem co się stało ale grasz jak nie ty. To znaczy bardzo dobrze, ale nigdy cię jeszcze takiej nie widziałem.
- Chce pierwszą ligę i tak też się stanie. To jest szansa dla naszej drużyny.
- Racja, ale proszę cię nie nadwyrężaj się za bardzo.

Gdy prowadziłyśmy już 2:0, trochę spuściłam z tonu. Reszta dziewczyn również się świetnie spisywała. W trzecim secie przy stanie 24:23 dla nas, Agata wystawiła mi piłkę, a ja mocno zaatakowałam. Uderzyłam prosto w jedną z dziewczyn. Piłka była za mocna; dziewczyna upadła na boisko i wygrałyśmy. Poczułam nagły ostry ból w brzuchu. Zgięłam się w pół, ale szybko przeszło. Może to przez te emocje. Na szczęście chyba nikt tego nie zauważył. Dołączyłam do dziewczyn i cieszyłam się razem z nimi. Do swojej kolekcji mogłam dołączyć kolejną statuetkę MVP.
- Nikola, pan chce cię kupić – powiedział trener. Jego słowa miały podwójne znaczenie, więc zaczęłam się śmiać. Koło trenera stał wysoki mężczyzna o intensywnie zielonych oczach, blond włosach i dość umięśnionej posturze. Do tego cholernie przystojny. Nikola, masz Zbyszka! – zbeształam się w myślach.
- Miło mi poznać – podałam mu rękę.
- To jest Marco Rusco. Trener z Włoch. Spodobała mu się twoja gra. Chciałby z tobą zamienić parę słów.
- Jasne, tylko się umyje i przebiorę.
- Będziemy  w gabinecie prezesa.

Poszłam do szatni. Załatwiłam szybko swoje potrzeby i poszłam korytarzem do biura. Zapukałam cicho i weszłam. Panowie wstali z miejsca. Widziałam, że trener Marco na mój widok szeroko się uśmiechnął. To dopiero Zbyszek się wkurzy. Zaśmiałam się. Usiadłam koło pana Tomasza i słuchałam. Pan Marco przygotował bardzo dobrą ofertę, dla jednej z naszych siatkarek. Okazało się, że nie byłam jedyna na jego liście. Z każdej drużyny wybierał po jednej albo w ogóle. Zauważyłam ze na razie byłam 5. Gdybym przeszła dalszy „casting” dostałabym własne mieszkanie, samochód (z tego akurat mogłam zrezygnować gdyż swój miałam nowy), i naprawdę sporą pensje. Oczywiście duże premie za wygranie meczu, a co lepsze jakiegoś turnieju. Hoho. Od tych liczb aż mnie głowa zabolała. Ale co najważniejsze miałam zdobyć cenne doświadczenie. O ile w ogóle przejdę dalszy etap. Muszę skontaktować się ze Zbyszkiem. Pożegnałam się i oszołomiona wyszłam z gabinetu. Miałam tydzień na zastanowienie się. 
-------------------------------------------
kurde, przez przypadek skasowałam wszystkie wasze komentarze;/ jak zwykle moja drewniana rączka coś nacisnęła i wszystko zniknęło :( miłego czytania :)

6 komentarzy:

  1. ouu ona we włoszech on w rosji? masakiera totalna by to była...

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=Y4cAQ36OK24 co o tym sądzisz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam ich dosłownie każdą piosenkę :) ta ostatnia płyta pobiła wszystko.

      Usuń
  3. Znakomity rozdział. ;) Czyżby choroba powróciła czy Nikola jest w ciąży? Jestem ciekawa na dalszy ciąg i czy zdecyduje się grać w włoskim klubie. Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń