sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 30

Następnego dnia o 17 grałyśmy mecz. Tym razem Zbyszek miał mnie oglądać w akcji. Wstaliśmy dość późno i szybko musieliśmy się szykować. Dostałam okresu, co nie za bardzo mi się spodobało. O 15 wyjechaliśmy z domu na halę. Na nasze mecze przychodziło naprawdę sporo kibiców, co powoli już mnie przestawało zaskakiwać. Ale dzisiaj przebili wszystko. Trybuny były całe zapełnione. Weszłam na salę zdziwiona.

Zaczęłyśmy się rozgrzewać. Przed samym meczem podeszłam do Zbyszka i pocałowałam go w usta.
- Powodzenia – szepnął, gdy mnie mocno przytulił. Zauważyłam za nim siedzącego Igłę z Iwoną. Pomachałam im i wróciłam na boisko.
W meczu dość łatwo udało nam się wygrać pierwszego seta. Drugi też poszedł nam łatwo. W trzecim trochę nam pogroziły, ale nie stanowiły większego zagrożenia. Jeśli to był zespół pierwszoligowy, to ja znałam o wiele lepiej grające drugoligowe. Trener nam oczywiście podziękował i poprosił mnie na bok.
- Nikola, w czwartek jest ten casting czy przesłuchanie. Jeśli myślisz o tym poważnie, musisz pojechać do Włoch.
- Co? – o jezu znowu samolot. – Złapałam się za krzesło.
- Co jest? – Spytał zaniepokojony.
- To nic. Ja po prostu boje się latać. Ale spokojnie, dam radę.
- Klub oczywiście załatwi ci bilet i nocleg we Włoszech. Musiałabyś wylecieć w środę wieczorem. Jasne?
- Tak. – W tej chwili jakaś dziennikarka nam przerwała i zaczęła przeprowadzać wywiad z trenerem.
- Można prosić o autograf? – Odwróciłam się zdziwiona.
- Igła, co ty wyrabiasz? – Zaczęłam się śmiać.
- No chce tylko autograf. – Obok niego stało mnóstwo dziewczyn, które patrzyły się na nas zdziwione.
- Przecież w każdej chwili mogę ci go dać. Czemu akurat teraz? – Podeszłam do niego szczerząc się.
- No wiesz, chce tak profesjonalnie – mrugnął do mnie okiem.
- Jasne. Dla kogo ma być? – Spytałam biorąc od niego długopis.
- Dla Sebastiana i Dominiki. Swoją drogą mogłabyś wpaść ze Zbyszkiem jutro na kolację. Będzie jeszcze kilka chłopaków z drużyny.
- No pewnie. O 19 może być?
Umówiliśmy się, rozdałam jeszcze kilka autografów i podeszłam do Zbyszka.
- Ale jesteś rozchwytywana. – Przytulił mnie mocno i pocałował w usta.
- Skąd ja to znam – uśmiechnęłam się do niego, gdy przypomniałam sobie tamtą sytuacje.
– Idziemy jutro na kolacje do Ignaczaków. A w środę jadę do Włoch. – Powiedziałam do niego, gdy jechaliśmy do domu.
- Jedziemy w dwie różne strony świata. Będziemy jeszcze dalej od siebie – powiedział smutno.
- Kochamy się i damy radę. Poza tym nadal gram w Rzeszowie.
- Nikola, nie oszukujmy się. Widziałem twoją dzisiejszą grę. Jesteś świetna. Pogódź się z tym – dalej jechaliśmy w ciszy. Po chorobie moja kondycja nadal nie była tak świetna jak kiedyś i po takim meczu byłam zmęczona. Późnym wieczorem dotarliśmy do mojego domu.
- Zbyszek, czemu nie sprzedasz swojego mieszkania? Możemy zamieszkać razem. W moim.
- Ale ty masz mieszkanie klubowe, a ja swoje. Jak ty wyjedziesz do Włoch to ci twoje odbiorą. Wtedy możesz zamieszkać ze mną – uśmiechnął się szeroko.
Cholera, zapomniałam o tym. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy film. Oboje leżeliśmy na kanapie, byłam wtulona w niego i nie wiem kiedy zasnęłam.
- Nik, chodź do łóżka – obudził mnie Zbyszek.
- Co? – spytałam zaspana. Wziął mnie na ręce i zaniósł. Zdjął spodnie i koszule i przykrył mnie kołdrą po czym zrobił to samo ze sobą i przytulił się do mnie.

Rano obudziło mnie słońce. Przeciągnęłam się i wstałam. Zbyszek robił coś w kuchni.
- Cześć, jak się spało? – spytał mnie gdy wyjmowałam kubki z szafki.
- Dobrze bo z tobą – pocałowałam go w usta. – twoja mama mi się znowu śniła. Dziwne, ale nie pamiętam o co chodziło. Wiem tylko, że to była ona. – powiedziałam marszcząc czoło.
- Dziwne, bo mi też się śniła. Powiedziała żebym się tobą opiekował.
- No to nieźle.

Poszłam pod prysznic, Zbyszek oczywiście ze mną. Po gorącej kąpieli poszliśmy się ubierać. Trening miałam o 15, więc mieliśmy dużo wolnego. Ubrałam czarne rurki, białe koturny, biały t-shirt i czarną marynarkę. Zbyszek założył ciemne jeansy i czarny sweter który jeszcze bardziej eksponował jego ciało. Stałam i patrzyłam się na niego.
- Co? – uśmiechnął się do mnie.
- Nic. Po prostu podziwiam. Szczęściara ze mnie, że mam takiego przystojnego i fajnego mężczyznę. – podeszłam do niego wolnym krokiem. Objął mnie szybko w pasie i przechylił. Zaczęłam się śmiać.
- Zaraz mnie połamiesz. – puścił mnie niechętnie. Stanęłam naprzeciw niego i położyłam dłonie na jego ramionach, a on swoje na moich biodrach. Spojrzałam mu w zielone oczy.
- Kocham cię. – powiedział czule.
- Ja ciebie też kocham. – pocałowałam go delikatnie w usta. – a teraz chodź.

Wzięłam go za rękę i wyszliśmy na miasto. Postanowiliśmy, że pojedziemy do mojej babci, której dawno nie odwiedzaliśmy. Musieliśmy jednak na 19 wrócić do państwa Ignaczaków na kolację. Babcia oczywiście się bardzo ucieszyła na nasz widok. Zastaliśmy tam tatę, który wrócił z kilkumiesięcznej wymiany pracowników. Wszyscy serdecznie mi gratulowali wspaniałych wyników sportowych, a tata coraz bardziej puchł z dumy. Tata bardzo chciał napić się ze Zbyszkiem i ze mną, ale powiedzieliśmy mu że musimy wracać do Rzeszowa na mój trening i  kolacje.
- To niech przyjadą do nas. A do trenera zadzwoń i powiedz, że jesteś chora – powiedziała babcia.
- Babciu, tam będzie mnóstwo osób. Nie wiem czy będą chcieli. Poza tym Iwona na pewno już wszystko przygotowała. A trener mnie zabije.
- Wnusiu, zadzwoń i zapytaj. Należy ci się trochę wolnego – popatrzyłam na Zbyszka. No ok. Trener powiedział, że przyda mi się odpoczynek i chciał żebym przyszła dopiero po jutrze. Ale ja nie chciałam tak długo nie grać więc powiedziałam, że jutro będę. Okazało się, że bardzo chętnie Ignaczakowie przyjadą. Igła bardzo polubił moją rodzinę, więc chętnie skorzystali z tej propozycji. Dobrze że dom dziadków był duży, bo tak to to nie wiedziałam jakby pomieścili tu wszystkich. Babcia zabrała mi telefon i poprosiła Iwonę. Rozmawiały co babcia ma przygotować żeby trochę odciążyć ją. Powiedziałam Zbyszkowi, że wychodzę i poszłam do Igi. Ta zaczęła się cieszyć jak wariatka na mój widok.
- Jezu Nikola. Świetnie wyglądasz. Wchodź. – w salonie zastałam jej rodziców oraz Anetę z mężem i Radka.
- Przepraszam, mogłam uprzedzić że wpadnę. Pewnie przeszkadzam – powiedziałam do Igi.
- Spokojnie. Rodzice sobie zaraz pójdą – mrugnęła do mnie okiem. Spojrzałam na szafkę, gdzie zawsze stała świeczka i zdjęcie Artura. Jak zawsze to samo. Artur stał z piłką do siatki i był taki uśmiechnięty i radosny w tym momencie. Wiem, bo sama robiłam to zdjęcie. Poza kadrem stał Pit, który nie chciał pozować. Za Arturem wisiała siatka misternie powieszona przez niego i mojego brata. Gdyby żył pewnie i on by robił karierę siatkarską. Uśmiechnęłam się do zdjęcia i potem spojrzałam na rodziców Igi. Patrzyli na mnie ze smutnym uśmiechem. Im też bardzo brakowało syna. Bardzo długo dochodzili do siebie po jego śmierci.
- Co słychać, Nikola? – spytał pan Januszek.
- Wszystko dobrze. A u państwa?

Porozmawialiśmy chwilę i poszli na górę. Iga odetchnęła z ulgą
- Już myślałam, że nigdy nie pójdą. – wszyscy zaczęli się śmiać. – to co po lampce wina? – spytała.
- Ja nie mogę. Jutro mam trening i pewnie będę prowadzić. – odpowiedziałam. Nie chciałam grać na kacu. Godzinę później zadzwonił mój telefon. Bartman.
- Hej, gdzie uciekłaś? – spytał
- Jestem u Igi. – spytałam się jej czy może przyjść, ta ochoczo się zgodziła. – wpadnij do nas.

5 minut później przyszedł. Z Igłą. Zibi spojrzał podejrzliwie na Radka i przywitał się z pozostałymi. Iwona przyjechała wcześniej z nim żeby tutaj wszystko dokończyć.
- A reszta kiedy dojedzie? – spytałam.
- Za jakieś pół godziny. Także chyba musimy się zbierać. – uśmiechnął się do pozostałych.
- No dobra. Nie długo pewnie znowu się zobaczymy. – przytuliłam każdego z osobna i wyszliśmy. Byłam ciekawa jak wszystkie samochody pomieszczą się na podwórku i co pomyślą sąsiedzi. Wzięłam z komody kluczyki i poszłam przestawić nasz i Ignaczaków samochód. Wszyscy panowie poszli gdzieś z dziadkiem. Gdy wychodziłam z auta Krzyśka, na podwórko wjeżdżały kolejne. Ledwo się zmieścili. Wpuściłam ich do domu i sama poszłam na ogród. Zauważyłam, że Mandy wraca ze szkoły więc poczekałam na nią. Ta na mój widok zaczęła cieszyć się jak głupia. Podniosła mnie i zaczęła kręcić w około. Była bardzo silna i moja waga nie sprawiała jej żadnej trudności. Gdy już się nacieszyła postawiła mnie na ziemi i popatrzyła na mnie.
- Jesteś taka seksi, siostra – na te słowa zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Oj Mandy. Ta szkoła ci chyba szkodzi.
- Może trochę. Co nie umniejsza faktu, że nadal jesteś seksi – wyszczerzyła zęby. Była niższa ode mnie więc położyłam rękę na jej ramionach i szliśmy objęte na podwórko. Na widok tych wszystkich samochodów stanęła jak wryta.
- Powiedz mi proszę, że tata nie rozkręca nowego biznesu – powiedziała. Była blada jak ściana.
- Nie tym razem. Chodź to zobaczysz.

Weszłyśmy do domu górnym wejściem, żeby odłożyła torbę. Była jakaś inna. Ładniejsza, szczęśliwsza. Jej oczy błyszczały, a na twarzy miała ciągle uśmiech.
- Mandy, czy ja o czymś nie wiem ? – spytałam siadając na jej łóżku. Zarumieniła się ostro.
- No bo widzisz, ja emm.. poznałam kogoś. Spotkaliśmy się kilka razy. No i chyba jesteśmy kompatybilni. – zaczęłam się śmiać.
- Jacy jesteście?
- Nie śmiej się. – sama nie mogła się powstrzymać. Nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Mandy, dziewczyna która nigdy przenigdy nie zwracała uwagi na chłopaków, gorzej – zawsze chciała ich bić. Teraz nagle kogoś poznała.
- Kim on jest? – spytałam już poważnie.
- Bo widzisz, my się poznaliśmy na meczu. To znaczy on mi zabrał pióro, wiesz to takie które dostałam od taty. I powiedziałam żeby mi je oddał. A on że odda jak się z nim umówię na kawę. No i potem poszliśmy na tę kawę i dałam mu swój numer i tak jakoś poszło. – nie patrzyła mi w oczy, tylko na swoje ręce.
- Kto? – spytałam znowu.
- Patryk. – powiedziała cicho.
- Nazwisko? – spytałam. Imię nic mi kompletnie nie mówiło.
- Czarnowski.
- Ah. No tak. – klepnęłam się w czoło. – Rzeczywiście.
- Nikola! – usłyszałam z dołu.
- Dobra, pogadamy później, a teraz chodź na dół.

Zeszliśmy po schodach. W salonie było pełno osób. Mandy stanęła jak wryta. Po raz drugi tego dnia. Po chwili jednak odetchnęła z ulgą. Przywitała się z każdym. Ja poszłam do kuchni, a ona rozmawiała z chłopakami. Bardzo dobrze czuła się z nimi. Napiłam się wody i poszłam do salonu. Gdy szłam cholernie zaczął boleć mnie brzuch. Upadłam na podłogę.
- Cholera Nikola! – usłyszałam głos Zbyszka.
-------------------------------------------
kurde, czy wy tak samo jak ja jesteście zaskoczeni wynikami dzisiejszych meczów? kto by pomyślał.. miłego :)

3 komentarze:

  1. nie tylko Ty :// masakra! :/
    a rozdział jak zawsze genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie się to czyta, czekam z niecierpliwością na następne!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O której wstawisz kolejny? Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń