niedziela, 20 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 31

- Nic mi nie jest. Potknęłam się tylko. – powiedziałam wstając. Rzeczywiście tak było, ale nie chciałam mu mówić, że to z powodu bólu brzucha się potknęłam.
- Może powinnaś się położyć. – spytał kładąc dłoń na moim policzku.
- Nic mi nie jest. – wstałam z podłogi. – Pójdę się tylko napić wody. Zbyszek, nie martw się. Czuje się dobrze – uśmiechnęłam się do niego. Poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Wzięłam również tabletkę przeciwbólową od babci. Wróciłam do gości uśmiechnięta. Usiadłam pomiędzy Zbyszkiem a Igłą. Wiedziałam, że ten wieczór między nimi zapowiada się ciekawie.
- Z racji tego, że nie ma z nami Pauliny to ja będę robił za fotografa – wyszczerzył się do mnie Ignaczak.
- Nie przemęcz się za bardzo – powiedział Kosa przez stół.

Babcia gnębiła Wojtka Grzyba, ale w tym samym momencie ktoś zapukał i poszła otworzyć. Ten odetchnął z ulgą.
- Wojtek, to jeszcze nic. Ja miałem najgorzej. Mówię ci pięć godzin gadania o sporcie. Nawet ja już miałem dosyć. Ta kobieta jest zachwycająca – powiedział Igła.
- Dziękuje Krzysiu, ale z tego co pamiętam to były trzy. – powiedziała babcia z uśmiechem. Obok niej stała moja mama.
- Magda? Nie mówiłaś że przyjedziesz. – powiedziałam zaskoczona, wstając do niej.
- Tak jakoś się złożyło. – popatrzyła na Zbyszka.
- O co chodzi? – spytałam patrząc to na nią to na niego. Wstał z uśmiechem na twarzy.
- Ekh. – zaczął. – korzystając z tego, że są prawie wszystkie ważne nam osoby, chciałbym coś zrobić.
O nie! Spojrzałam na niego z paniką. Co on kombinuje?
Stanął obok mnie i spojrzał na wszystkich. Babcia gdzieś znowu poszła.
- Jak wiecie ja gram w Rosji, a Nikola być może za kilka tygodni będzie grała we Włoszech. – zobaczyłam, że w wielu oczach pojawił się zachwyt, zaskoczenie, zdumienie.
- Nie pochwaliłaś się - powiedział Pit z uśmiechem. Spojrzałam na niego. Siedząca po prawej stronie Agata miała dość obojętny wyraz twarzy.
- Ale to nie wszystko. Jak już mówiłem jesteście ważni w moim życiu, ale najważniejsza jest Nikola. – odwrócił się w moją stronę. Co on kurwa kombinuje? Powoli panikowałam.
- Nikola – zaczął i wyjął coś z kieszeni. – Kocham cię i chciałbym żebyś była częścią mojego dalszego życia. Dlatego przy wszystkich tu zgromadzonych osobach, proszę cię – uklęknął – żebyś została moją żoną – skończył otwierając pudełeczko. O fuck. Ja pierdziele. Zaczęłam się śmiać.
- Zbyszek, ty mi się właśnie oświadczyłeś? Ja piernicze. – spojrzał na mnie z niepokojem.  Czekał na moją odpowiedź. W pokoju panowała grobowa cisza. Poczułam, że do oczu napływają mi łzy.
- Oh , powiedz w końcu tak – usłyszałam głos Igły.
- Tak – powiedziałam patrząc na Zbyszka z szerokim uśmiechem. – Zostanę twoją żoną. – Podniósł się szybko i namiętnie mnie pocałował. Wziął mnie w ramiona i zaczął wirować ze mną jak wcześniej robiła to Mandy. W salonie zabrzmiały gromkie brawa gdy Bartman wkładał mi pierścionek. Babcia weszła z tacą kieliszków z szampanem. 
- Na zdrowie tej o to pary  - powiedziała.

- Czemu nic wcześniej mi nie powiedziałeś? – spytałam gdy siadaliśmy przy stole.
- Nie było by niespodzianki. Kocham cię i chce być z tobą do końca życia.
- Kiedy wpadłeś na ten pomysł? – spytałam patrząc na pierścionek.
- Rano, kiedy mieliśmy jechać do babci. Jak poszłaś do toalety zadzwoniłem do niej. Potem do Ignaczaków i trenera.
- A Magda? – spytałam spoglądając na nią, która była zajęta rozmową z mama Mandy.
- Z tym miałem szczęście bo akurat była w drodze do Rzeszowa na spotkanie. Zdążyła dojechać.
- Na razie nie chce żeby to wyszło poza ten obszar. – powiedziałam nieśmiało.
- Nikola spokojnie. Może oni nie wyglądają tak, ale nie puszczą pary z ust.

To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Poza tym bólem który miałam wcześniej, ale szybko o nim zapomniałam. Długo świętowaliśmy i dopiero po trzeciej wszyscy położyliśmy się spać. Dom był duży i starczyło miejsca dla każdego.

Wstałam o 12 i rzeczywiście nie zdążyłabym pojechać na trening. Skoro trener wiedział o co chodzi to pewnie celowo dał mi te dwa dni wolnego. W kuchni siedziała Mandy.
- A ty nie śpisz? – spytałam zaskoczona jej widokiem. Swoje lokowane włosy zawsze w kucyku,  teraz miała starannie ułożone, pomalowała lekko rzęsy, a na sobie miała obcasy, jeansowe rurki które podkreślały jej świetną figurę i do tego beżowy sweter, który ładnie eksponował jej biust. – Wow. Co za zmiana. Gdzie ty chowałaś takie ciało. No i te ciuchy. – uśmiechnęłam się do niej. Zwykle chodziła w dresach, płaskich butach i w związanych włosach. Wcześniej też była ładna, ale teraz nareszcie było to widać.
- Em, mogę jechać z wami do Rzeszowa? Bo widzisz Patryk gra mecz pojutrze no i dzisiaj przyjeżdżają i chciałabym się z nim spotkać.
Stałam tak i stałam z otwartymi ustami i wpatrzona w nią.
- Przestań, wyglądasz jak karp. – powiedziała śmiejąc się.
- Tak, jasne możesz. Daj mi tylko wyjść z szoku. Z kim grają? – spytałam stawiając wodę na kawę.
- Z Rzeszowem oczywiście.
- A no tak. Same niespodzianki – powiedziałam do siebie. Gdy wychodziła z kuchni patrzyłam jak pewnie porusza się w 10 centymetrowych szpilkach. – Mandy – Zawołałam gdy przechodziła przez próg.
- Jesteś seksi,  siostra – puściłam do niej oczko, a ta zaczęła się śmiać. 
Zjadłam śniadanie i poszłam na górę wziąć prysznic. Wszyscy jeszcze spali. Oczywiście dziadkowie krzątali się po podwórku, ale w domu panowała cisza. Zbyszek spakował nasze rzeczy do torby, której wcześniej nie widziałam. Wziął dla mnie czarną bieliznę, jeansy i czarny sweter, który według niego idealnie podkreślał moją figurę. Pomyślał też o butach: czerwone obcasy. Cholera, skąd on je wziął? Dopiero teraz sobie przypomniałam, że kupiłam je na ostatnich zakupach w chwili słabości. Chodziłam w nich po mieszkaniu, więc nie bałam że się wywalę albo coś. Wziął zarazem zestaw który jak i mi, tak i jemu cholernie się podobał. No może poza tymi obcasami, do których jeszcze w pełni nie byłam przekonana. Włosy zaplotłam w kłosa, którego przełożyłam na prawą stronę. Spojrzałam na swoją rękę na której był pierścionek. Był prosty ale piękny. Wiedział, że nie lubię dużych, łatwo rzucających się w oczy. Dlatego ten mi się szczególnie podobał. Z uśmiechem zeszłam na dół.
- Cześć – weszłam do salonu gdzie siedzieli prawie wszyscy. Kuchnia była zdecydowania za mała dla nich. Tylko ja i Mandy byłyśmy ubrane wyjściowo. Inni mieli nadal na sobie piżamy i byli dość zaspani. 
Poszłam do kuchni zrobić sobie kolejną kawę. Zbyszek robił naleśniki.
- Przytuliłam się do niego spoglądając przez ramię.
- Ładnie pachnie. – miałam na myśli zarówno jego jak i naleśniki.
- Jak się spało? – spytał obracając się do mnie. Trzymał mnie mocno w talii. Staliśmy nosem w nos.
- Wspaniale. Szczególnie gdy obudziłam się z myślą, że jestem twoja narzeczoną – uśmiechnęłam się do niego.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej. A teraz pilnuj naleśników bo ci się przypalą.
Niechętnie mnie puścił i dalej smażył. Zaniosłam wielki dzbanek z kawą i filiżanki do salonu.

Było po 18 gdy wyjeżdżaliśmy. Babcia się bardzo ucieszyła z takiej ilości gości ponieważ trochę jej brakowało pełnego domu. Powiedziała żebyśmy częściej wpadali albo chociaż dzwonili od czasu do czasu.
Zauważyłam, że na telefonie mam jedno nie odebrane połączenie. Paulina. Oddzwoniłam do niej szybko.
- Cześć, co tam? – spytałam gdy odebrała.
- Miałam się do ciebie odezwać jak będę miała wolne. No więc może być środa?
- O kurde, środa mi kompletnie nie pasuje. Lece do Włoch na przesłuchanie. Nie wiem kiedy wrócę. Cholera. Sorry.
- Spokojnie. Nic nie szkodzi – powiedziała.
- Dam znać jak będę wracać. Wtedy możemy razem jechać z Warszawy.
- Jasne. To czekam. Pozdrów Zbyszka. Pa.
- Ok przekaże. Pa – rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. - Masz pozdrowienia od Pauliny – powiedziałam sennie. – Mandy, o której masz się spotkać z Patrykiem? – spytałam odwracając się do niej.
- O 20 w tej kawiarni przed halą.
- Ok. – odpowiedziałam tylko i zamknęłam oczy. W radiu leciało Lorein. Włączyłam głośniej i zaczęłam śpiewać – przypomnij mi swoje imię, przypomnij bo zgubiłem je. Rysuje prostą linię, a na niej kładę cię. – popatrzyłam na Zbyszka i się uśmiechnęłam – Poznajesz ten głos?
- Nie – powiedział marszcząc brwi.
- Łukasz. Marty mąż.
- To on?
- Tak. Byliśmy na jego koncercie w Winiarem. We wrześniu.
- Aa teraz pamiętam. No tak. Chyba nawet masz ich płytę.
- Dokładnie – siedziałam uśmiechnięta i wpatrywałam się w szybę. 

Mandy miała jeszcze pół godziny do spotkania, więc pojechała z nami na zakupy. Potem zawieźliśmy ją pod halę i pojechaliśmy do mnie do domu. Oglądaliśmy film w TV gdy zadzwoniła czy możemy po nią przyjechać. Wsiedliśmy do mojego auta i pojechaliśmy. Przed kawiarnią stała z Patrykiem.
- Hmm, ładnie tak ze sobą wyglądają – powiedział Zbyszek gdy zamykał drzwi. Bardziej ode mnie go znał, gdyż grali razem w reprezentacji.  
- Cześć -  przywitaliśmy się wszyscy.
- To co, do zobaczenia na meczu – powiedział Patryk do nas i pocałował Mandy w policzek.

- No to chyba kolejny siatkarz dołączy do naszej rodziny – powiedziałam do Zbyszka gdy przebierałam się w piżamę.
- Na to wygląda. Przyciągacie ich na kilometr – powiedział chwytając mnie w pasie.
- Ty mnie tu panie Bartman nie czaruj, tylko chodź spać.

Te kilka dni szybko minęły i nadszedł czas mojego i Zbyszka wyjazdu. Razem pojechaliśmy moim samochodem do Warszawy. Samolot mieliśmy prawie o tej samej godzinie, tylko w dwie różne strony.
- Będę za tobą tęsknił – powiedział obejmując dłońmi moją twarz.
- Ja za tobą też. Niedługo się zobaczymy. Mam nadzieję. – pocałowałam go mocno. – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. Daj znać jak Ci poszło. A, Nikola – zaczął gdy wchodziłam już do samolotu. – uważaj na siebie.
- Jasne – uśmiechnęłam się do niego. Stał tak, dopóki całkowicie nie zniknęłam mu z oczu.

Wzięłam tabletki uspokajającego, dzięki czemu mogłam lecieć nie martwiąc się o nic. Jeśli będę grać we Włoszech, to będę musiała walczyć sama ze sobą za każdym razem gdy będę wsiadać do samolotu. Na szczęście ten lot miał być krótki. Zapięłam pasy i zamknęłam oczy. Zaczęłam myśleć o Zbyszku, o całej rodzinie, o tym że w niedalekiej przyszłości zostanę panią Bartman i że oboje będziemy kontynuować nasze kariery, będziemy mieć dzieci i tak dalej. Zasnęłam i obudziłam się dopiero przy lądowaniu. Zauważyłam pana stojącego z tabliczką z moim nazwiskiem i nazwiskami innych dziewczyn. Podeszłam do niego, przywitałam się i poczekaliśmy na resztę. Wszystkich było nas 6. Czyli od mojego czasu doszła tylko jedna. Pojechaliśmy do hotelu, gdzie w holu czekał na nas pan Marco. Przywitał się z każdą z nas, i poinformował, że jutro ten sam pan przyjedzie po nas o 10. Wytłumaczył, że wszystkie będziemy grać przeciwko jego drużynie. No tak, to wyjaśniało dlaczego nas jest 6. Zameldowałyśmy się i każda poszła do swojego pokoju. Wzięłam telefon i położyłam się na łóżku. Miałam jednego smsa od Bartmana, że już doleciał i że tęskni. Odpisałam mu szybko i poszłam spać.

Obudziłam się o 8 wyspana i podekscytowana. Dzisiejszy dzień pokaże, czy gotowa już jestem do gry w jednej z najlepszy lig. Z biegiem czasu coraz bardziej chciałam tu grać. Nie cieszył mnie tylko fakt, że będziemy tak daleko ze Zbyszkiem od siebie. Umyłam się, ubrałam w dresy i poszłam na śniadanie. Nie miałam czasu żeby potem wracać do pokoju, więc zabrałam od razu ze sobą torbę.

Potem czekałyśmy z dziewczynami na tego pana, który jak się okazało miał na imię Pablo i był bardzo punktualny. Pojechaliśmy na wielką halę, gdzie rozgrzewały się już siatkarki z Latiny. Patrzyły się na nas z uśmiechem i chyba już zaczynały wybierać którą by chciały w naszym zespole. Gadały oczywiście po włosku co nas trochę deprymowało, bo nie wiedziałyśmy co mówią jednocześnie patrząc się na nas. Po rozgrzewce, ustaliłyśmy główną taktykę gry, natomiast trener chciał nas widzieć na każdej pozycji, żeby sprawdzić która jest najlepsza. Jako pierwsza poszłam na zagrywkę i wbiłam im asa, co bardzo wszystkich zaskoczyło. Zdarza się – uśmiechnęłam się do siebie i dalej kontynuowałam swoją grę. Gdyby nie ja, Sylwia i Marzena to pewnie byśmy przegrały gdyż reszta dziewczyn sobie już odpuściła. Trener usunął je z boiska. W grze zostałyśmy tylko we trzy. Miałam dzisiaj dobry dzień i grałam jak w meczu o pierwsza ligę. Sylwia również świetnie grała, ale nie atakowała tak dobrze. Za to w obronie była genialna. Trener przerwał gwizdkiem nasza grę i poszedł naradzić się z dziewczynami.
- No to teraz ważą się nasze losy – powiedziała z uśmiechem Sylwia.
- Czuje się jakbym coś przeskrobała i czekała jaki szlaban wymyśli mi mama – wyszczerzyłam się do niej. – Chodź, pogramy trochę. Nie chce tak stać i się stresować.
Wzięłam piłkę i zaczęłyśmy do siebie odbijać. Po chwili usłyszałyśmy chrząknięcie trenera. Reszta dziewczyn siedziała albo leżała na boisku i były wpatrzone w nas. Na ich ustach błąkał się lekki uśmiech.
- Obie jesteście bardzo dobre – zaczął trener. Och skończ już i powiedz która - powiedziałam w duchu. Przewróciłam oczami. Jedna z dziewczyn zaczęła się śmiać. Spojrzałam na nią, a ta puściła do mnie oczko. Cholera.
- Sylwia jesteś świetna w obronie i bloku. Atak koszmarny. Nikola, z tego co pamiętam to grasz dopiero od roku do tego z kilkumiesięczną przerwą?
- Tak – kiwnęłam głową. Zastanowił się chwilę.
- Rozum podpowiada mi żeby wybrać doświadczenie – w tym momencie Sylwia się szeroko uśmiechnęła. Ja wiedziałam, że już po mnie. – Ale – kontynuował pan Marco – serce podpowiada mi żeby wybrać predyspozycje.
- Trenerze, one zaraz nam tu zejdą i tyle będzie po nich. – powiedziała śliczna brunetka, która trochę była podobna do Majki.
- No dobrze. Jest listopad, ale ja chce żeby jedna z was grała w tej drużynie za jakieś dwa tygodnie gdy już wszystko będzie spisane. Obie się zgadzacie? – spytał. W tym samym momencie skinęłyśmy głowami. 
Nerwowo zaczęłam się bawić piłką.
-------------------------------------------
z racji weekendu i większej ilości wolnego czasu, wstawiam wcześniej. pozdrawiam :)


3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Czekam na kontynuację. ;) Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię to!!! pisz jak najczęściej! :)

    OdpowiedzUsuń