- Cóż, smakowity z niego kąsek, ale moje serce jest
już zajęte – powiedziałam odwracając
się do niej – ale może ty masz na niego ochotę?
- Nie interesują mnie mężczyźni.
- Och – odpowiedziałam zdziwiona.
- Spokojnie, nie będę się do ciebie przystawiać.
Moje serce też już należy do kogoś – znowu mrugnęła do mnie oczkiem.
- Dane mi będzie ją poznać? – spytałam gdy
wychodziłyśmy z hali.
- No pewnie. Kiedy masz czas?
Wiesz co, może jak mój chłopak przyjedzie? Za
tydzień w piątek?
- Jasne. Kurde za tydzień gramy trudny mecz. Mam
nadzieję, że go wygramy – powiedziała z nadzieją w głosie. W niedziele
miałyśmy grać z Turczynkami. Ja jeszcze
miałam stać w kwadracie, ale Zbyszek zapowiedział że przyjdzie. Ja również
kupiłam bilet na jego sobotni mecz, na który miałam się wybrać z Agnieszką.
Zadzwoniła do mnie wczoraj czy chce iść z nią. I tak miałam iść więc się
zgodziłam.
Na moim drugim meczu wyszłam w końcówce trzeciego
seta na zagrywkę. Prowadziłyśmy pięcioma punktami, wiec trener nie ryzykował.
Udało mi się wbić trzy punkty, co bardzo podniosło mnie na duchu. Zauważyłam, że
Victor ciągle na mnie spogląda. No to mamy problem – powiedziałam do siebie.
- Może jak udamy, że jesteśmy razem to
przestanie tak mnie obserwować, co? – zażartowałam do Susan.
- Jasne mała – powiedziała całując mnie w nos. O
cholera szybka jest. Przytuliłam ją mocno.
- Nadal patrzy? – ja stałam do niego odwrócono,
natomiast ona miała na niego świetny widok.
- Ma oczy jak spodki. Otrząsnął się. Dobra poszedł. Koniec tego.
- Odrzucasz mnie? – spytałam z udawanym żalem.
- Nikola, ciebie nigdy – zaczęłyśmy się śmiać.
W następnym tygodniu mój humor był zmienny. Raz
byłam zadowolona, a za chwilę chciało mi się płakać. Zbliżał się przyjazd
Zbyszka. W piątek rano wysiadałyśmy z Susan z samochodu. Mieszkała nie daleko
mnie i zabierałam ją po drodze. Przed wejściem stał Kuba.
- Cześć. Co tak stoisz? – spytałam całując go w
policzek.
- Czekam na rywali – odpowiedział z uśmiechem. W
tym samym momencie na parking wjechał autokar.
- To miłego – klepnęłam go w ramię.
Poszłyśmy do szatni się przebrać. Trener
omawiał taktykę na nasz niedzielny mecz. Wszyscy się nim przejmowali, natomiast
ja podchodziłam do niego jak do każdego meczu. Czyli grać na najwyższym poziomie
i dać z siebie wszystko. O ile trener mnie oczywiście wpuści.
- Boisz się tego meczu? – spytałam Susan gdy
brałyśmy prysznic. Wcześniej miałabym do tego jakieś obiekcje, ale pomimo jej
orientacji nie bałam się że nagle mnie pocałuje albo będzie się na mnie patrzeć jak zboczeniec. Ufałam jej, co nie często mi się zdarza.
- Trochę tak. Trudny przeciwnik. – powiedziała
myjąc włosy.
- Ja tam do każdego podchodzę jakby to był trudny
przeciwnik.
- Sprawdza się?
- I to jak -
odpowiedziałam z uśmiechem.
Czyste wyszłyśmy z szatni. Obie założyłyśmy dzisiaj
normalne stroje, czyli jeansy i bluzki, ponieważ miałyśmy jechać na zakupy z jej dziewczyną. Na parkingu nadal stał autokar. Gdy zamykałam bagażnik
gdzie wcześniej wrzuciłyśmy swoje torby, spojrzałam na wejście od hali, gdzie
stało pełno facetów.
- Niezłe ciacha, co ? – powiedziałam do Susan.
- No. Całkiem niezłe. Tamtych dwóch jest fajnych–
wskazała palcem.
- Myślałam, że nie lubisz facetów – spojrzałam na
nią a potem we wskazanym kierunku.
- Czasami lubię sobie popatrzeć. – w tym momencie
moje serce zamarło.
- O kurwa – wymsknęło mi się.
- Niezłe co? Nik, co jest?
Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do
Zbyszka. Gdy zobaczył kto dzwoni szeroko się uśmiechnął.
- Cześć, co robisz? – spytałam. Susan dziwnie się na mnie patrzyła.
- Stoję przed halą z chłopakami. Jesteś jeszcze na
treningu?
- Odwróć się – powiedziałam idąc w jego kierunku.
Odwrócił się, zamarł i po chwili szeroko się uśmiechnął. Schowałam telefon i
zaczęłam biec w jego kierunku. Wskoczyłam na niego a ten zaczął mnie obracać
tak samo jak wtedy gdy powiedziałam „tak”.
- Tamta dziewczyna powiedziała, że widzi jakieś super ciacho. Więc się odwróciłam. Chodziło jej o ciebie – wytłumaczyłam. Chyba
nie wiedział o co mi chodzi ale się uśmiechnął. Nachylił się i mocno mnie
pocałował. Za nami słyszałam gwizdy. Oderwałam się od niego i spojrzałam na
kolegów z drużyny.
- Dzieci – powiedziałam do Zbyszka.
- Jesteś już wolna? – spytał.
- Tak.
- Spotkamy się?
- Jeśli jesteś wolny to możesz przyjechać do mnie.
– poczułam jak na moją twarz wypływają rumieńce. Cholera, co to w ogóle było. Nigdy tak nie miałam jeśli chodzi o Zbyszka. A na pewno nie w takiej sytuacji.
Podałam mu tylko adres i obiecał, że przyjedzie
niedługo. Pocałowałam go w usta i poszłam do samochodu. Susan patrzyła się na mnie zaskoczona.
- To jest twój chłopak?
- No tak. Fajny co? – puściłam do niej oczko.
Wsiadłyśmy do samochodu podwiozłam ją
pod blok. – Może przyjdziesz jutro na mecz ze swoją dziewczyną? Wiem, że
miałyśmy się dzisiaj poznać i pójść na zakupy, ale chyba rozumiesz –
uśmiechnęłam się do niej znacząco.
- Jasne. mam nadzieje, że bilety jeszcze są.
- Możemy podjechać jutro przed treningiem to
zobaczymy.
- Ok. Na razie – powiedziała wysiadając.
Zibi miał być później więc poszłam do parku się
przejść. Chodziłam bez celu, aż w końcu usiadłam na ławce. Wpatrywałam się w
jezioro gdy ktoś położył mi dłonie na ramionach.
- Cześć – powiedział cicho Bartman.
- Hej – pociągnęłam go za rękę żeby usiadł.
- Nikola, co się dzieje? – spytał biorąc moja dłoń.
- A co się ma dziać? – odpowiedziałam pytaniem na
pytanie. – Jestem po prostu jeszcze trochę zszokowana. Gdyby rok temu ktoś mi
powiedział, że będę tutaj to bym tę osobę puknęła w czoło. To jest wszystko
takie nowe. Że gram tutaj, że mam narzeczonego, że jestem taka szczęśliwa.
Muszę się z tym oswoić.
Przytulił mnie mocno. Nie wiem czemu ale zachciało
mi się płakać. Powstrzymałam jednak łzy. Siedzieliśmy tak wtuleni przez jakiś
czas. Wstałam i wzięłam go za rękę.
- Chodź do domu.
Szliśmy przez park objęci i szczęśliwi.
- A jak twoja gra? Jesteś w wyjściowej szóstce?
- Tak. Dam z siebie wszystko żeby pokonać tego
rudego kojota – zaczęliśmy się śmiać. Zwykle grali w reprezentacji na tej samej
pozycji, teraz jednak musieli stanąć przeciwko sobie. – A ty jesteś w wyjściowej?
- Nie, za wcześnie. Może trener mnie wpuści na
kilka minut pod koniec. Najpierw muszę mu pokazać, że jestem dobra. Ale nie na
tyle mi ufa żebym wyszła w pierwszym składzie.
- Nie wie co traci – zaczęliśmy się śmiać.
Gdy się rozbieraliśmy z kurtek poczułam, że
powietrze gęstnieje. Spojrzałam na Zbyszka, który zdejmował buty. Poczuł, że się
na niego patrzę i spojrzał w moją stronę. W jego oczach płonął ogień. Podszedł
do mnie wolnym krokiem i zaczął powoli całować. Z każdą sekundą nasz pocałunek
stawał się coraz bardziej łapczywy.
- Na górę – powiedziałam odrywając się od jego ust.
Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Zawisł
nade mną na chwilę patrząc w oczy, po czym znowu zaczął całować. Czułam jak jego
ręce wędrują po moim ciele. Zdjęłam mu bluzkę spragniona jego ciała. Oplotłam
go nogami w pasie. Zbyszek wciągnął głośno powietrze czując moja bliskość.
Pomogłam mu zdjąć ze mnie koszulkę i stanik.
- Brakowało mi ciebie – powiedział całując mnie w
szyję. Ustami schodził coraz niżej, dochodząc do brzegu moich spodni. Rozpinał
powoli guziki patrząc mi w oczy. Po chwili moje spodnie wylądowały na podłodze.
Wspiął się na rękach i zaczął mnie gorliwie całować. Złapałam go z tyłu mocno
za głowę, po czym zaczęłam rękami schodzić w dół. Odpięłam rozporek i jego
spodnie dołączyły do moich. Znowu spojrzał mi głęboko w oczy i wyszeptał:
- Kocham cię Nowakowska.
- Ja ciebie też Bartman.
Po chwili go poczułam.
Rano obudziło mnie słońce. Nawet tutaj służyło mi
jako budzik. Uśmiechnęłam się. Byłam wtulona w Zbyszka. Zastanawiałam się czy
uprzedził trenera, gdzie będzie spał. Wsparłam się na łokciach i patrzyłam jak
spokojnie śpi. Zauważyłam, że zrobiła mu się delikatne zmarszczka pod okiem.
Pragnęłam jej dotknąć, ale nie chciałam go budzić. Zdjęłam ze swojego palca
pierścionek i zaczęłam go oglądać. Dopiero teraz zauważyłam, że pod oczkiem od
wewnętrznej strony palca jest litera N. Och.
- Podoba ci się? – Zbyszek patrzył się na mnie z
uśmiechem.
- No pewnie. Bo od ciebie. – pocałowałam go w usta
i zaczęłam wstawać. Oświadczyłam mu, że idę do łazienki wziąć prysznic, a ten
szybko wstał, podniósł mnie i zaniósł do łazienki. Zaczęłam się śmiać.
- Widzę, że humor ci dopisuje – uśmiechnęłam się do
niego.
- Z tobą zawsze. – po tych słowach podeszłam do
niego, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, podniosłam głowę do góry i
zaczęłam całować. Przyparł mnie do ściany, a ja założyłam nogi na niego.
Godzinę później jedliśmy śniadanie słuchając
włoskich wiadomość.
- O będzie padać dzisiaj – skrzywił się.
Popatrzyłam się na niego zdziwiona.- Uczyłem się trochę włoskiego – uśmiechnął
się dumny.
- To możesz mnie uczyć.
- Aż tak dobrze to nie znam – wywinął się skubany.
- Jedziesz dzisiaj na trening?
- O 14 muszę być na hali. Chyba zostanę do końca
waszego meczu.
- Okej. Ja się zaraz muszę zbierać – powiedział
patrząc na zegarek. Widziałam w jego oczach niechęć.
- Hej, zobaczymy się na meczu. – pocałowałam go szybko w usta.
Bartman poszedł po 12, ja wyszłam godzinę później. Po męczącym
treningu poszłam z Susan coś zjeść do pobliskiej restauracji. Było jeszcze
trochę czasu do meczu, więc się nie spieszyłyśmy.
- Długo jesteście razem?- spytała nagle.
- Ponad rok. Rok temu zachorowałam na białaczkę –
powiedziałam zamyślona.
- Nie wiedziałam – usłyszałam cichy głos Susan.
- To już jest za mną – uśmiechnęłam się do niej – Chodź, bo się spóźnimy.
Przed halą stała Agnieszka więc podeszłyśmy do
niej. Chwile później dołączyła do nas dziewczyna Susan. Była równie wysoka jak ona i tak samo wysportowana. Miała krótkie brązowe włosy, była opalona i
miała śliczne niebieskie oczy.
- Cześć, jestem Vanessa. – przywitała się z nami.
Ochroniarz szybko
sprawdził bilety i poszłyśmy na nasz sektor. Całkiem inaczej ta hala wygląda
jak się tu trenuje, a inaczej jak ogląda mecz. Kibice nie byli tacy sami jak w
Polsce. Byli spokojniejsi i aż tak bardzo nie dopingowali swoim drużynom.
- Musisz przyjechać do Polski to zobaczysz co to
jest prawdziwe kibicowanie – powiedziałam do Susan gdy stwierdziła, że kibice
świetnie się dzisiaj spisują. Agnieszka zaczęła się śmiać. Ona również
wiedziała co to jest polski doping.
- Zabierzemy ją do Spodka na hymn – przybiłyśmy
sobie piątki.
W wyjściowym składzie wychodzili i Zbyszek i Kuba.
- Ciekawe, który któremu skopie tyłek.
- Już mogę ci teraz powiedzieć – wyszczerzyłam się
do niej.
- Taa, chciałabyś. Kuba jest w wyśmienitej formie.
Jak zawsze zresztą.
- Jeszcze zobaczymy.
Jeszcze nigdy nie widziałam tak zaciętego meczu.
Było 2:2. Na siatce dosłownie wojowali Bartman z Jaroszem.
W końcu po zaciętym meczu wygrała drużyna Kuby.
- Cholera. Gratulacje – powiedziałam do Agnieszki.
Nie miała perfidnego uśmieszku czy zadartego nosa, co mnie trochę zdziwiło bo
większość na jej miejscu pękała by z dumy.
- Za dwa tygodnie rewanż. Zobaczymy jak to będzie. –
powiedziała patrząc na Kubę, który gratulował swoim rywalom. Gdy mijał Zbyszka,
poklepali się po plecach.
- Idziemy po autografy? – spytałam.
- Jasne. Mam też aparat. - powiedziała to takim tonem jakby nie znała Kuby i szła po raz pierwszy do swojego idola.
Zeszłyśmy wszystkie cztery na boisko. Podeszłam do
Zbyszka i mocno pocałowałam w usta. Agnieszka zrobiła to samo.
- Kuba, za dwa tygodnie. – powiedział celując dwoma
palcami w swoje oczy, a potem w jego. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
W dobrych humorach poszliśmy do pobliskiego pubu
oblać zwycięstwo miejscowych. Miałam nadzieję, że dobra passa Latiny nadal
będzie trwać i że nasza drużyna też zwycięży.
-------------------------------------------
u was też zima w pełni? bo u mnie sypie i sypie :) miłego :)
na pomorzu nie sypie ^^ ja chce juz wiedziec co ta jej zmiennosc nastrojow oznacza ;p
OdpowiedzUsuńU mnie w Mazowieckim przelotnie sypnie. :) Czasami więcej, czasami mniej. Ale za to strasznie wieje. ;/Brrrr... I wreszcie się spotkali po trochę dłuższym rozstaniu. Może zmienność Nikoli jest wynikiem ciąży? Zobaczymy w kolejnym rozdziale. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń