środa, 23 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 34

Następnego dnia o 14 wyruszyłam z domu. Mecz miałam o 16. Zbyszek po treningu dotarł na mecz. Gdy się rozgrzewałyśmy, zauważyłam że wchodzi na trybuny. Za nim szedł Kuba. Niestety tu nie było tak łatwo z załatwieniem vipowskich miejsc. Pomachałam im i poszłam rozgrzewać się w ataku. 
Po kilkunastu minutach rezerwowe zeszły do kwadratu, a wyjściowa szóstka zaczęła grać. Nie szło im dobrze. Były bardzo spięte i przerażone. Pierwszego seta przegrałyśmy do 15. W drugim secie toczyła się zacięta walka pod siatką. Jedna z rywalek popchnęła Susan i ta wywróciła się mocno upadając na rękę. Lekarz szybko stwierdził, że wybiła bark i dzisiaj już nie zagra. Cholera!
- Nikola – usłyszałam głos trenera. Podeszłam do niego. – Rozgrzej się. Wchodzisz na boisko. Twoja szansa.

O kurde. Kilka minut później przy stanie 18:15 dla rywalek sędzia w końcu wpuścił mnie na boisko. Spojrzałam na trybuny na Zbyszka. Pokazał mi ściśnięte kciuki. Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Okej, Marina, tak jak zawsze. Musimy zachować spokój.
Turczynki oczywiście zagrywkę wbiły w nową, czyli we mnie. Piłka była mocno, ale nie tak jak Bartmana. Udało mi się ją obronić i dalej powędrowała do Mariny. Idealnie mi wystawiła i trafiłam po przekątnej w boisko.
- Tak! – krzyknęłam gdy sędzia pokazał punkt dla nas. Moja kolej na zagrywce. Wcelowałam w rywalkę co było podstawowym błędem, ale udało nam się wyjść z tej akcji. 

Atakowałam kilka razy pod rząd i wyprowadziłyśmy drużynę z opresji wygrywając tego seta. Jeszcze nigdy nie byłam jednocześnie tak zmęczona i podekscytowana. Cudowne było to uczucie, pokonując mocne rywalki. 
W trzecim secie nasz zespół wszedł pewniejszy. Gładko je pokonałyśmy. W czwartym wzięły się w garść i były nie do zatrzymania. Nie mogłam przebić się przez ich blok, nasza obrona była do dupy, nie mówiąc już o bloku. Zgromiły nas do 10. Usiadłam zmęczona na krześle.
- Nikola, może chcesz zejść? To twój pierwszy mecz. – powiedział Victor kucając obok mnie. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Nie. Nie poddam się. Mam zamiar im pokazać kto tu jest silniejszy. – wstałam i przeszłam na drugą stronę boiska.
Strasznie byłam wkurzona poprzednim setem i grałam bardzo agresywnie.
W przerwie technicznej weszła Susan. Usiadła na ławce dla rezerwowych i uśmiechnęła się szeroko.
- Skop im dupy, Nik.
- Jasna sprawa – uśmiechnęłam się do niej. Było 7:8 dla nich. Poszłam na zagrywkę.
- To za tamtego seta – powiedziałam do siebie. Wyrzuciłam piłkę w górę i idealnie trafiłam w lewy róg boiska. Nagle zrobiło się 11:9.
- Marina daj bardziej do tyłu – krzyknęłam do niej. Zaatakowałam i było 12:9. Trener Turczynek wziął czas. Cholera. Wzięłam łyk wody i wyszłyśmy z powrotem. Wbiły nam dwie piłki pod rząd. 12:11.
- Kurde.
Po raz kolejny Marina mi wystawiła i mocno trafiłam w piłkę, tym razem trafiając w Turczynkę. Mówi się trudno. Wzięłam głęboki oddech i poczekałam aż Julia zaserwuje. W tak ważnym i stresującym momencie udało jej się wbić asa. Było 14:11. Tym razem zepsuła i piłka dla nich. As serwisowy. Jeszcze tylko jeden punkt i wygramy. Trafiła w naszą libero, która dobrze odebrała. Marina wystawiła na prawą stronę, wyskoczyłam i walnęłam z całej siły. Aż mnie prąd przeszedł. Idealnie trafiam w boisko.
- Jest! – krzyknęłam. Z wrażenia upadłam na boisko i schowałam twarz w dłoniach. Te podbiegły i zaczęły mnie ściskać i gratulować. Zmęczona poszłam pożegnać się pod siatką z rywalkami. Na boisko weszli Zbyszek z Kubą.
- Latina górą – przybiłam piątkę z Jaroszem.
- Świetny mecz. Jak się czujesz? – spytał Zbyszek obejmując mnie w pasie.
- Muszę trochę ochłonąć. Ale czuje się dobrze.
- Poczekamy przed halą na ciebie – powiedział. Pocałowałam go w usta i poszłam do szatni. 
Gdy weszłam, dziewczyny zaczęły wiwatować i podrzucać mnie na rękach. Susan siedziała i się śmiała. Gdy już byłam wolna, przytuliłam ją mocno.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Cieszę się, że tak godnie mnie zastąpiłaś. Chyba będę mieć rywalkę w drużynie. Ale nie przeszkadza mi to dopóki mamy wyniki.
- Kochana, ty jesteś numerem jeden. Nie zapomnij o tym.
Uśmiechnięta poszłam pod prysznic. Pół godziny później wyszłam z hali. Zbyszek czekał oparty o mój samochód.
- A gdzie Kuba? – spytałam zdziwiona. Wrzuciłam torbę do bagażnika i usiadłam za kierownicą.
- Stwierdził, że musimy mieć trochę czasu dla siebie i wrócił do domu.
- Oh ten Jarosz. Jak ci się podobał mecz?
- Bardzo. Szczególnie gdy moja mała blondyna weszła na boisko.
- Bartman, przeginasz – wyszczerzyłam się do niego. – O której jutro wyjeżdżacie?
- O 16 musimy być na lotnisku.
- Oh – powiedziałam tylko. Musieli bardzo wcześnie wyjechać. 

Zjedliśmy coś i poszliśmy się wykąpać. Zmęczenie dawało mi się we znaki i Zbyszek musiał mnie umyć oraz częściowo ubrać. Padłam na łóżko. Przytulił się do moich pleców i odpłynęłam. Obudził mnie w nocy jakiś hałas. Zbyszka nie było w łóżku. Zaspana zeszłam na dół, gdzie pił wodę.
- Nalejesz i mi? – spytałam stając w progu.
- Jasne.
Wypiłam całą szklankę wody, po czym poszliśmy na górę. Spojrzałam na zegarek, była pierwsza w nocy. Wtuliłam się w niego i po raz kolejny odpłynęłam. 

Obudziłam się o 5. Zbyszek był odwrócony do mnie plecami. Zaczęłam wodzić palcem po jego skórze. Była gorąca i delikatna w dotyku. Poczuł mój dotyk i się obudził. Zaspany odwrócił się do mnie.
- Co robisz? – spytał. Leżeliśmy nos w nos.
- Podziwiam. Zostało nam mało czasu. – powiedziałam z uśmiechem. Weszłam szybko na niego i zaczęłam łaskotać.
- Nikola, przestań – wydusił, cały czas się śmiejąc. 
- Ani mi się śni - powiedziałam do niego. Złapał nagle moje dłonie skutecznie je unieruchamiając. W ciągu sekundy znalazłam się pod nim.
- Zemsta będzie słodka. – powiedział zabierając się za moje żebra.
- O nie! Zbyszek, przestań. Błagam – nie mogłam powstrzymać śmiechu. To były istne tortury. – Już nie będę. Obiecuje. – ale ona nadal mnie łaskotał. Z żeber przeszedł na prawą stopę. Mój czuły punkt. Próbowałam go kopnąć, ale trzymał mocno moją nogę. Przestał nagle i zaczął całować ją, idąc coraz wyżej i wyżej aż dotarł do moich ust.
- Mówiłem ci, że zemsta będzie słodka. – uśmiechnął się do mnie szeroko. Objęłam go mocno w pasie zdejmując przy okazji stopami spodnie od piżamy. Oboje byliśmy spragnieni siebie. Musieliśmy się sobą nacieszyć, gdyż czekała nas kolejna rozłąka. Mieliśmy się dopiero zobaczyć na święta, czyli za ponad miesiąc.

Przy śniadaniu oboje siedzieliśmy uśmiechnięci, ale czułam, że to tylko pozory. Gdy wychodziliśmy, chciało mi się płakać. Odwiozłam go pod hale, pożegnaliśmy się i poszłam na trening.

- Jest nasza gwiazda – powiedział Victor gdy wchodziłam na salę. Przytulił mnie mocno i kolejny raz pogratulował. Spojrzałam zdziwiona na Susan, która oglądała trening z ławki. Wzruszyła tylko ramionami.
- Em dzięki. Myślę, że to nie tylko moja zasługa, ale całej drużyny – odsunęłam się od niego. Poszłam po piłkę i zaczęłam zagrywać. Dziwny był trochę. Nie powiem, że był brzydki bo naprawdę było z niego ciacho. Większość dziewczyn na jego widok robiła maślane oczy. Gdyby nie Zbyszek, pewnie też bym poddała się jego urokowi. Będę musiała chyba z nim porozmawiać i wyjaśnić czemu ciągle mnie obserwuje. Miałam tylko nadzieję, że nie ma głębszych zamiarów. 

Po treningu poszłam szybko do jego gabinetu.
- Proszę – odpowiedział gdy zapukałam. Akurat stawiał na pułkach puchary Latiny, które na razie nie mieściły się w gablocie. – Nikola, co cię do mnie sprowadza? – spytał z uśmiechem.
- Chciałam się tylko zapytać czy do mnie startujesz. Czy każdą nową dziewczynę tak obserwujesz, nie wiem ustalasz jej funkcje w drużynie, taktykę? – czułam, że błędem było tu przychodzić.
- Szczerość za szczerość. Podobasz mi się odkąd weszłaś na tę halę. Odkąd pierwszy raz wzięłaś piłkę, pierwszy raz na mnie spojrzałaś. Jesteś inna niż wszystkie, mocniejsza, bystrzejsza.
- Czy dostałam to miejsce bo ci się podobam? – spytałam wprost.
- Broń Boże, nie. – popatrzył na mnie zszokowany. – Jesteś tutaj bo byłaś najlepsza. Naprawdę.
- No to chociaż o tyle dobrze. Ale jak pewnie zauważyłeś mam narzeczonego. Kocham go. I nie mam zamiaru z nim zrywać.
- Nikola, ja cię do niczego nie zmuszam. Poczekam. – podszedł do mnie wolno i położył dłoń na moim policzku. Nie mogłam się ruszyć. Stałam jak sparaliżowana. Popatrzył mi w oczy po czym się nachylił. A ja jak głupia stałam, zamiast uciec. Jego usta były ciepłe i miękkie. Złapałam go za głowę i mocniej się wpiłam w jego usta. Po chwili oderwałam się zdyszana od niego i wybiegłam. Co ja kurwa najlepszego zrobiłam? Wybiegłam z hali i wpadłam do samochodu. Oparłam głowę o kierownice i próbowałam się uspokoić. W tej samej chwili zadzwonił Zbyszek. Idealnie. Opanowałam się i odebrałam:
- Cześć – powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteśmy już na lotnisku i nie długo wylatujemy.
- To świetnie. Daj znać jak dolecicie. Ja właśnie jadę na zakupy.
- Jasne kochanie. A jak trening?
- Trening jak trening. Szkoda, że ten weekend tak szybko minął.
- Coś się stało? – spytał.
- Nie. Po prostu źle się czuje. – cholera, mogłam tego nie mówić.
- Nikola, musisz iść do lekarza. Wiesz, że u ciebie to niebezpieczne. – powiedział z przyganą.
- Tak, wiem. Jutro pójdę. Nie martw się.
Zakończyliśmy rozmowę i pojechałam do domu. 

Położyłam się przed telewizorem i włączyłam pierwszą lepszą stacje, która kompletnie mnie nie interesowała. W głowie miałam tylko pocałunek z Victorem. Całował tak dobrze jak Zbyszek i do tego miał podobny zapach.
- Cholera jasna! – krzyknęłam wstając z kanapy. Wcześniej na mnie nie działał, a po tym pocałunku coś się stało. Nie chciałam tracić Zbyszka. 
- Przecież jeden pocałunek nic nie oznacza - powiedziałam sama do siebie. Poszłam do łazienki wziąć zimny prysznic, potem wróciłam do kuchni zrobić sobie kawę. 

Musiałam się trochę ochłodzić. Otworzyłam okno i wdychałam świeże chłodne powietrze. Obserwowałam dzieci bawiące się w parku. Nawet we Włoszech o tej porze było zimno. 
Dostatecznie ochłodzona, zamknęłam okno i z kawą i laptopem poszłam do sypialni. Przechodząc koło lustra spojrzałam na swoje odbicie. Byłam blada, moje oczy świeciły, usta miałam nabrzmiałe od wcześniejszych pocałunków ze Zbyszkiem. O tym z Victorem nie chciałam myśleć. Zauważyłam, że byłam bardziej umięśniona oraz miałam pewniejszy wzrok. Moje słomkowate włosy miałam związane w kucyka. Nareszcie byłam zadowolona z ich grubości – wróciły do stanu z przed choroby.
Na Facebooku miałam kilka wiadomości od znajomych oraz zaproszenie Igły na ich mecz. Spojrzałam na kalendarz gdzie miałam wypisane wszystkie spotkania. Mecz był dzień wcześniej niż ten Zbyszka. W tym okresie grałyśmy jeden na wyjeździe. Niestety nie dałabym rady wyjechać do Polski i wrócić z powrotem tutaj. Odpisałam mu szybko, że dziękuje za zaproszenie, ale niestety nie dam rady. Napisałam również, że zobaczymy się w święta i że mam nadzieję że spędzimy razem sylwestra. I tak musiałam wziąć wolne, ponieważ na dzień przed sylwestrem miałam umówioną kontrole. 

Całkowicie zapomniałam żeby coś zjeść wieczorem i rano gdy wstałam z głodu aż chciało mi się wymiotować. Miałam ochotę na naleśniki, ale pamiętałam jakie ostatnim razem były okropne. Zamiast tego zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Jadłam słuchając włoskiego tasiemca. Rozumiałam już coraz więcej słów. 

Chyba zbliżał mi się okres, ponieważ po śniadaniu znowu zaczął mnie boleć brzuch. Pojechałam na trening. Nie miałam żadnych tabletek, wiec musiałam tak trenować.
- Nikola! Co jest? – zawołał Marco gdy po ataku złapałam się za brzuch.
- Nic. To tylko brzuch. Zaraz mi przejdzie.
- Masz 5 minut przerwy. – powiedział pomagając mi usiąść.
Ból nie schodził, a ja nadal tkwiłam zgięta.
- Masz. – powiedział Victor podając mi butelkę wody. Uklęknął przy mnie i czekał aż wypije.
- Bardziej by mi pomogło coś przeciwbólowego. – podniósł się i poszedł. Po chwili wrócił z tabletką, którą szybko wzięłam. Myślałam, że ból przejdzie, ale tylko się nasilił. Gdy wstawałam upadłabym na podłogę, ale Victor mnie uratował.
- Marco dzwoń po karetkę! - krzyknął tuląc mnie do siebie. Miałam nadzieje, że to nic poważnego. Jeśli to byłby wyrostek, musiałabym mieć miesiąc przerwy. Super. Ból był intensywny i tępy.
- Nikola, ty krwawisz. – powiedziała Susan stojąc obok nas.
- Co? – zdziwiłam się. Spojrzałam na dół. Moje spodenki powoli pokrywały się krwią. Co to kurwa znaczy? 
Chwilę później przyjechała karetka i zabrała mnie do szpitala. Pamiętałam tylko, że Victor i Susan pojechali ze mną.
-------------------------------------------
zasypana, ale z dostępem do internetu dodaje nowego :) trzymamy dzisiaj kciuki za Sovię i Skrę . pozdrawiam :)


5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. :) Myślę, że nic poważnego się nie stało Nikoli. :/ Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię za to że dodajesz codziennie ;)
    i jeszcze urywasz akcje w takich momentach...
    ah...♥

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha chciałam trochę później urwać, ale stwierdziłam, że jednak nie xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. noo wiesz co w takim momencie urywac?! :(

      Usuń
  4. sorry :D kurcze i skra odpadła;/

    OdpowiedzUsuń