Po kilkunastu minutach rezerwowe zeszły do kwadratu, a
wyjściowa szóstka zaczęła grać. Nie szło im dobrze. Były bardzo spięte i
przerażone. Pierwszego seta przegrałyśmy do 15. W drugim secie toczyła się
zacięta walka pod siatką. Jedna z rywalek popchnęła Susan i ta wywróciła się
mocno upadając na rękę. Lekarz szybko stwierdził, że wybiła bark i dzisiaj już
nie zagra. Cholera!
- Nikola – usłyszałam głos trenera. Podeszłam do
niego. – Rozgrzej się. Wchodzisz na boisko. Twoja szansa.
O kurde. Kilka minut później przy stanie 18:15 dla
rywalek sędzia w końcu wpuścił mnie na boisko. Spojrzałam na trybuny na
Zbyszka. Pokazał mi ściśnięte kciuki. Uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Okej, Marina, tak jak zawsze. Musimy zachować spokój.
Turczynki oczywiście zagrywkę wbiły w nową, czyli we
mnie. Piłka była mocno, ale nie tak jak Bartmana. Udało mi się ją obronić i
dalej powędrowała do Mariny. Idealnie mi wystawiła i trafiłam po przekątnej w
boisko.
- Tak! – krzyknęłam gdy sędzia pokazał punkt dla
nas. Moja kolej na zagrywce. Wcelowałam w rywalkę co było podstawowym błędem,
ale udało nam się wyjść z tej akcji.
Atakowałam kilka razy pod rząd i
wyprowadziłyśmy drużynę z opresji wygrywając tego seta. Jeszcze nigdy nie byłam
jednocześnie tak zmęczona i podekscytowana. Cudowne było to uczucie, pokonując
mocne rywalki.
W trzecim secie nasz zespół wszedł pewniejszy. Gładko je
pokonałyśmy. W czwartym wzięły się w garść i były nie do zatrzymania. Nie
mogłam przebić się przez ich blok, nasza obrona była do dupy, nie mówiąc już o
bloku. Zgromiły nas do 10. Usiadłam zmęczona na krześle.
- Nikola, może chcesz zejść? To twój pierwszy mecz.
– powiedział Victor kucając obok mnie. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Nie. Nie poddam się. Mam zamiar im pokazać kto tu
jest silniejszy. – wstałam i przeszłam na drugą stronę boiska.
Strasznie byłam wkurzona poprzednim setem i grałam
bardzo agresywnie.
W przerwie technicznej weszła Susan. Usiadła na
ławce dla rezerwowych i uśmiechnęła się szeroko.
- Skop im dupy, Nik.
- Jasna sprawa – uśmiechnęłam się do niej. Było 7:8
dla nich. Poszłam na zagrywkę.
- To za tamtego seta – powiedziałam do
siebie. Wyrzuciłam piłkę w górę i idealnie trafiłam w lewy róg boiska. Nagle
zrobiło się 11:9.
- Marina daj bardziej do tyłu – krzyknęłam do niej.
Zaatakowałam i było 12:9. Trener Turczynek wziął czas. Cholera. Wzięłam łyk wody i wyszłyśmy z powrotem.
Wbiły nam dwie piłki pod rząd. 12:11.
- Kurde.
Po raz kolejny Marina mi wystawiła i mocno trafiłam
w piłkę, tym razem trafiając w Turczynkę. Mówi się trudno. Wzięłam głęboki
oddech i poczekałam aż Julia zaserwuje. W tak ważnym i stresującym momencie
udało jej się wbić asa. Było 14:11. Tym razem zepsuła i piłka dla nich. As
serwisowy. Jeszcze tylko jeden punkt i wygramy. Trafiła w naszą libero, która
dobrze odebrała. Marina wystawiła na prawą stronę, wyskoczyłam i walnęłam z całej
siły. Aż mnie prąd przeszedł. Idealnie trafiam w boisko.
- Jest! – krzyknęłam. Z wrażenia upadłam na boisko
i schowałam twarz w dłoniach. Te podbiegły i zaczęły mnie ściskać i gratulować.
Zmęczona poszłam pożegnać się pod siatką z rywalkami. Na boisko weszli Zbyszek
z Kubą.
- Latina górą – przybiłam piątkę z Jaroszem.
- Świetny
mecz. Jak się czujesz? – spytał Zbyszek obejmując mnie w pasie.
- Muszę trochę ochłonąć. Ale czuje się dobrze.
- Poczekamy przed halą na ciebie – powiedział.
Pocałowałam go w usta i poszłam do szatni.
Gdy weszłam, dziewczyny zaczęły
wiwatować i podrzucać mnie na rękach. Susan siedziała i się śmiała. Gdy już
byłam wolna, przytuliłam ją mocno.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Cieszę się, że tak godnie mnie zastąpiłaś.
Chyba będę mieć rywalkę w drużynie. Ale nie przeszkadza mi to dopóki mamy
wyniki.
- Kochana, ty jesteś numerem jeden. Nie zapomnij o
tym.
Uśmiechnięta poszłam pod prysznic. Pół godziny
później wyszłam z hali. Zbyszek czekał oparty o mój samochód.
- A gdzie Kuba? – spytałam zdziwiona. Wrzuciłam
torbę do bagażnika i usiadłam za kierownicą.
- Stwierdził, że musimy mieć trochę czasu dla siebie
i wrócił do domu.
- Oh ten Jarosz. Jak ci się podobał mecz?
- Bardzo. Szczególnie gdy moja mała blondyna weszła na
boisko.
- Bartman, przeginasz – wyszczerzyłam się do niego.
– O której jutro wyjeżdżacie?
- O 16 musimy być na lotnisku.
- Oh – powiedziałam tylko. Musieli bardzo wcześnie
wyjechać.
Zjedliśmy coś i poszliśmy się wykąpać. Zmęczenie dawało mi się we
znaki i Zbyszek musiał mnie umyć oraz częściowo ubrać. Padłam na łóżko.
Przytulił się do moich pleców i odpłynęłam. Obudził mnie w nocy jakiś hałas.
Zbyszka nie było w łóżku. Zaspana zeszłam na dół, gdzie pił wodę.
- Nalejesz i mi? – spytałam stając w progu.
- Jasne.
Wypiłam całą szklankę wody, po czym poszliśmy na
górę. Spojrzałam na zegarek, była pierwsza w nocy. Wtuliłam się w niego i po
raz kolejny odpłynęłam.
Obudziłam się o 5. Zbyszek był odwrócony do mnie
plecami. Zaczęłam wodzić palcem po jego skórze. Była gorąca i delikatna w
dotyku. Poczuł mój dotyk i się obudził. Zaspany odwrócił się do mnie.
- Co robisz? – spytał. Leżeliśmy nos w nos.
- Podziwiam. Zostało nam mało czasu. – powiedziałam
z uśmiechem. Weszłam szybko na niego i zaczęłam łaskotać.
- Nikola, przestań – wydusił, cały czas się
śmiejąc.
- Ani mi się śni - powiedziałam do niego. Złapał nagle moje dłonie
skutecznie je unieruchamiając. W ciągu sekundy znalazłam się pod nim.
- Zemsta będzie słodka. – powiedział zabierając się
za moje żebra.
- O nie! Zbyszek, przestań. Błagam – nie mogłam
powstrzymać śmiechu. To były istne tortury. – Już nie będę. Obiecuje. – ale ona
nadal mnie łaskotał. Z żeber przeszedł na prawą stopę. Mój czuły punkt.
Próbowałam go kopnąć, ale trzymał mocno moją nogę. Przestał nagle i zaczął
całować ją, idąc coraz wyżej i wyżej aż dotarł do moich ust.
- Mówiłem ci, że zemsta będzie słodka. – uśmiechnął
się do mnie szeroko. Objęłam go mocno w pasie zdejmując przy okazji stopami
spodnie od piżamy. Oboje byliśmy spragnieni siebie. Musieliśmy się sobą
nacieszyć, gdyż czekała nas kolejna rozłąka. Mieliśmy się dopiero zobaczyć na
święta, czyli za ponad miesiąc.
Przy śniadaniu oboje siedzieliśmy uśmiechnięci, ale
czułam, że to tylko pozory. Gdy wychodziliśmy, chciało mi się płakać. Odwiozłam
go pod hale, pożegnaliśmy się i poszłam na trening.
- Jest nasza gwiazda – powiedział Victor gdy
wchodziłam na salę. Przytulił mnie mocno i kolejny raz pogratulował. Spojrzałam
zdziwiona na Susan, która oglądała trening z ławki. Wzruszyła tylko ramionami.
- Em dzięki. Myślę, że to nie tylko moja zasługa,
ale całej drużyny – odsunęłam się od niego. Poszłam po piłkę i zaczęłam zagrywać.
Dziwny był trochę. Nie powiem, że był brzydki bo naprawdę było z niego ciacho.
Większość dziewczyn na jego widok robiła maślane oczy. Gdyby nie Zbyszek,
pewnie też bym poddała się jego urokowi. Będę musiała chyba z nim porozmawiać i
wyjaśnić czemu ciągle mnie obserwuje. Miałam tylko nadzieję, że nie ma
głębszych zamiarów.
Po treningu poszłam szybko do jego gabinetu.
- Proszę – odpowiedział gdy zapukałam. Akurat
stawiał na pułkach puchary Latiny, które na razie nie mieściły się w gablocie.
– Nikola, co cię do mnie sprowadza? – spytał z uśmiechem.
- Chciałam się tylko zapytać czy do mnie
startujesz. Czy każdą nową dziewczynę tak obserwujesz, nie wiem ustalasz jej
funkcje w drużynie, taktykę? – czułam, że błędem było tu przychodzić.
- Szczerość za szczerość. Podobasz mi się odkąd weszłaś na tę halę. Odkąd pierwszy raz wzięłaś piłkę, pierwszy raz na mnie spojrzałaś. Jesteś inna niż
wszystkie, mocniejsza, bystrzejsza.
- Czy dostałam to miejsce bo ci się podobam? –
spytałam wprost.
- Broń Boże, nie. – popatrzył na mnie zszokowany. – Jesteś tutaj bo byłaś najlepsza. Naprawdę.
- No to chociaż o tyle dobrze. Ale jak pewnie
zauważyłeś mam narzeczonego. Kocham go. I nie mam zamiaru z nim zrywać.
- Nikola, ja cię do niczego nie zmuszam. Poczekam.
– podszedł do mnie wolno i położył dłoń na moim policzku. Nie mogłam się
ruszyć. Stałam jak sparaliżowana. Popatrzył mi w oczy po czym się nachylił. A
ja jak głupia stałam, zamiast uciec. Jego usta były ciepłe i miękkie. Złapałam
go za głowę i mocniej się wpiłam w jego usta. Po chwili oderwałam się zdyszana
od niego i wybiegłam. Co ja kurwa najlepszego zrobiłam? Wybiegłam z hali i
wpadłam do samochodu. Oparłam głowę o kierownice i próbowałam się uspokoić. W
tej samej chwili zadzwonił Zbyszek. Idealnie. Opanowałam się i odebrałam:
- Cześć – powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć. Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteśmy
już na lotnisku i nie długo wylatujemy.
- To świetnie. Daj znać jak dolecicie. Ja właśnie
jadę na zakupy.
- Jasne kochanie. A jak trening?
- Trening jak trening. Szkoda, że ten weekend tak
szybko minął.
- Coś się stało? – spytał.
- Nie. Po prostu źle się czuje. – cholera, mogłam
tego nie mówić.
- Nikola, musisz iść do lekarza. Wiesz, że u ciebie
to niebezpieczne. – powiedział z przyganą.
- Tak, wiem. Jutro pójdę. Nie martw się.
Zakończyliśmy rozmowę i pojechałam do domu.
Położyłam się przed telewizorem i włączyłam pierwszą lepszą stacje, która kompletnie mnie nie interesowała. W głowie miałam tylko pocałunek z Victorem. Całował tak dobrze
jak Zbyszek i do tego miał podobny zapach.
- Cholera jasna! – krzyknęłam wstając z kanapy.
Wcześniej na mnie nie działał, a po tym pocałunku coś się stało. Nie chciałam
tracić Zbyszka.
- Przecież jeden pocałunek nic nie oznacza - powiedziałam sama do siebie. Poszłam do łazienki
wziąć zimny prysznic, potem wróciłam do kuchni zrobić sobie kawę.
Musiałam się trochę ochłodzić.
Otworzyłam okno i wdychałam świeże chłodne powietrze. Obserwowałam dzieci
bawiące się w parku. Nawet we Włoszech o tej porze było zimno.
Dostatecznie
ochłodzona, zamknęłam okno i z kawą i laptopem poszłam do sypialni. Przechodząc
koło lustra spojrzałam na swoje odbicie. Byłam blada, moje oczy świeciły, usta
miałam nabrzmiałe od wcześniejszych pocałunków ze Zbyszkiem. O tym z Victorem
nie chciałam myśleć. Zauważyłam, że byłam bardziej umięśniona oraz miałam
pewniejszy wzrok. Moje słomkowate włosy miałam związane w kucyka. Nareszcie
byłam zadowolona z ich grubości – wróciły do stanu z przed choroby.
Na Facebooku miałam kilka wiadomości od znajomych
oraz zaproszenie Igły na ich mecz. Spojrzałam na kalendarz gdzie miałam
wypisane wszystkie spotkania. Mecz był dzień wcześniej niż ten Zbyszka. W tym
okresie grałyśmy jeden na wyjeździe. Niestety nie dałabym rady wyjechać do Polski i wrócić z powrotem tutaj. Odpisałam mu szybko, że dziękuje za
zaproszenie, ale niestety nie dam rady. Napisałam również, że zobaczymy się w
święta i że mam nadzieję że spędzimy razem sylwestra. I tak musiałam wziąć
wolne, ponieważ na dzień przed sylwestrem miałam umówioną kontrole.
Całkowicie
zapomniałam żeby coś zjeść wieczorem i rano gdy wstałam z głodu aż chciało mi
się wymiotować. Miałam ochotę na naleśniki, ale pamiętałam jakie ostatnim razem
były okropne. Zamiast tego zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Jadłam słuchając
włoskiego tasiemca. Rozumiałam już coraz więcej słów.
Chyba zbliżał mi
się okres, ponieważ po śniadaniu znowu zaczął mnie boleć brzuch. Pojechałam na
trening. Nie miałam żadnych tabletek, wiec musiałam tak trenować.
- Nikola! Co jest? – zawołał Marco gdy po ataku złapałam się za brzuch.
- Nic. To tylko brzuch. Zaraz mi przejdzie.
- Masz 5 minut przerwy. – powiedział pomagając mi
usiąść.
Ból nie schodził, a ja nadal tkwiłam zgięta.
- Masz. – powiedział Victor podając mi butelkę wody. Uklęknął przy mnie i czekał aż wypije.
- Bardziej by mi pomogło coś przeciwbólowego. –
podniósł się i poszedł. Po chwili wrócił z tabletką, którą szybko
wzięłam. Myślałam, że ból przejdzie, ale tylko się nasilił. Gdy wstawałam
upadłabym na podłogę, ale Victor mnie uratował.
- Marco dzwoń po karetkę! - krzyknął tuląc mnie do
siebie. Miałam nadzieje, że to nic poważnego. Jeśli to byłby wyrostek, musiałabym
mieć miesiąc przerwy. Super. Ból był intensywny i tępy.
- Nikola, ty krwawisz. – powiedziała Susan stojąc
obok nas.
- Co? – zdziwiłam się. Spojrzałam na dół. Moje
spodenki powoli pokrywały się krwią. Co to kurwa znaczy?
Chwilę później przyjechała
karetka i zabrała mnie do szpitala. Pamiętałam tylko, że Victor i Susan
pojechali ze mną.
-------------------------------------------
zasypana, ale z dostępem do internetu dodaje nowego :) trzymamy dzisiaj kciuki za Sovię i Skrę . pozdrawiam :)
zasypana, ale z dostępem do internetu dodaje nowego :) trzymamy dzisiaj kciuki za Sovię i Skrę . pozdrawiam :)
Świetny rozdział. :) Myślę, że nic poważnego się nie stało Nikoli. :/ Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za to że dodajesz codziennie ;)
OdpowiedzUsuńi jeszcze urywasz akcje w takich momentach...
ah...♥
hahaha chciałam trochę później urwać, ale stwierdziłam, że jednak nie xd
OdpowiedzUsuńnoo wiesz co w takim momencie urywac?! :(
Usuńsorry :D kurcze i skra odpadła;/
OdpowiedzUsuń