Zamknęłam komputer i
wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na hale. Parking był pusty,
ale drzwi były otwarte. Skinęłam ochroniarzowi głową, a on poznając mnie,
wpuścił do środka. Weszłam na pustą salę. Nie byłam tu ponad dwa tygodnie, a
już zdążyłam się stęsknić za tym miejscem. Obok boiska stał kosz z piłkami.
Wzięłam jedną i zaczęłam odbijać. Potem ustawiłam krzesełko na środku i z
zagrywki próbowałam w niego trafić . Wcelowałam prawie wszystkimi piłkami.
Zmęczona położyłam się na boisku. Przypomniał mi się mecz gdy Susan doznała
kontuzji. Miałam być jej zastępczynią, a tym czasem obie nie mogłyśmy grać.
Wstałam i zaczęłam zbierać piłki. Usłyszałam, że otwierają drzwi więc się
obejrzałam. Ochroniarz wszedł i zaczął coś mówić po włosku. Tak samo jak
lekarki tak i jego nie rozumiałam. Sekundę później podszedł do niego Victor.
Zaczął z nim rozmawiać, a ja w tym czasie odstawiłam krzesełko i kosz na swoje
miejsce. Wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z sali.
- Właśnie miałem sprawdzić kto robi taki hałas, ale
ochroniarz mnie uprzedził – uśmiechnął się do mnie.
- O co mu chodziło? Chyba muszę się bardziej
przyłożyć do tego języka, bo kompletnie go nie rozumiałam.
- Prosił cię, żebyś już wyszła bo musi zamknąć
salę.
- Ah. A ty co tak późno tutaj robisz?
- Papierkowa robota. Ale już skończyłem. Idziemy na
kawę?
- Myślałam, że tylko ja pije o tej godzinie – było
grubo po 21. Podeszliśmy do automatu i z kubkami usiedliśmy przy stoliku w
poczekalni.
- A stąd nie będzie nas wyganiał? – spytałam
śmiejąc się do Victora.
- Dopóki jesteś ze mną to nie – miał równe białe
zęby. Gdy się uśmiechał wokół oczu robiły mu się delikatne zmarszczki.
- Nie wytrzymam dłużej już w domu. Jak myślisz? Jak
jutro przyjdę na trening to trener mnie wyrzuci?
- Wyrzucić może nie. Ale nie pozwoli ci grać.
Przychodzisz w sobotę na mecz?
- Cholera, zapomniałam. Musze jutro po bilet wpaść.
- A w święta co robisz? – spytał nagle. Było
jeszcze dwa tygodnie do mojego wyjazdu do Polski.
- Jadę do rodziny do Polski. A ty?
- Pewnie spędzę je tutaj albo będę sam w domu. Do Ameryki trochę za daleko.
- Jedź ze mną – zażartowałam.
- No jasne. – zaśmiał się.
- Ej to wcale nie jest taki zły pomysł. Chyba
lepiej żebyś był z kimś niż siedział sam w domu.
- Zastanowię się jeszcze. – odpowiedział.
- Ale to musisz się pośpieszyć bo ci bilety
zarezerwują.
Siedział zamyślony po czym się odezwał.
- No dobra. Jak wrócę do domu to zadzwonię do
ciebie i i powiesz mi na kiedy mam rezerwować.
- Dobra.
Dopiliśmy kawę i wyszliśmy przed halę.
- Masz czym dotrzeć do domu? – spytałam, ponieważ
na parkingu stał tylko jeden samochód – mój.
- Mieszkam nie daleko. Przejdę się.
- No ok. Za pół godziny czekam na telefon.
Wsiadłam do auta i wyjechałam z parkingu.
Jak
zwykle telefon zostawiłam w domu, ale nie miałam żadnych nieodebranych połączeń.
Włączyłam komputer i gdy minęło pół godziny zobaczyłam, że dzwoni Victor. Podałam mu datę oraz miejsce gdzie siedzę. Zarezerwował miejsce koło mnie, i tak 23
grudnia mieliśmy razem lecieć do Warszawy.
- A może lecieć nami Susan? Chciałam zabrać ją
na mecz i pokazać jak kibicują nasi.
- No jasne. Mi ona nie przeszkadza. – powiedział z
uśmiechem.
Było późno, ale nie mogłam czekać do jutra z tym.
- Susan? – spytałam gdy ktoś odebrał telefon.
- Tak, co jest?
- Co robisz w święta?
- To co zawsze. Siedzę w domu przed telewizorem.
- A Vanessa?
- Jedzie do swojej rodziny.
- No to mam pomysł. Jedź ze mną do Polski.
Chwila ciszy
po drugiej stronie.
- Naprawdę? – w końcu się odezwała.
- Tak, naprawdę. Tylko musisz rezerwować teraz żeby
miejsca ci nie zajęli.
Moje świąteczne grono powiększyło się o jedną
osobę. Wcale się nie zdziwiła gdy powiedziałam jej że Victor z nami leci.
Tak jak zapowiedziałam, tak też następnego dnia
przyszłam na trening.
- Witam trenera – powiedziałam, gdy wchodziłam na
salę. Byłam ubrana w dresy i gotowa do treningu.
- Nikola hola hola. Z tego co mnie pamięć nie myli
masz zwolnienie do poniedziałku. Dzisiaj jest czwartek.
- No wiem. Ale nie mogę już dłużej w domu siedzieć.
Mogę chociaż piłki podawać.
Pomyślał chwile, aż w końcu stwierdził, że skoro
mam dobre wyniki i czuje się dobrze to mogę potrenować. Przywitałam się z
dziewczynami i zaczęłam się rozgrzewać. Uśmiechnęłam się triumfalnie do Victora
gdy wchodził na salę.
- Widzę, że świetnie się dogadujecie – mruknęła do
mnie Susan.
- Jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi.
- Jesteś pewna że on to samo czuje?
- Tak. To znaczy dużo o tym rozmawialiśmy i
powiedziałam mu, że na razie nie mogę mu więcej zaoferować niż przyjaźń. Zgodził
się.
- Zobaczymy co z tego wyniknie – uśmiechnęła się do
mnie.
Lubiłam czuć to zmęczenie po treningu. To było coś
czego mi brakowało.
- Jedziesz ze mną i Vanessą po treningu na zakupy? – spytała Susan w szatni.
- Mogę
jechać.
Myślałam, że wrócę wcześniej do domu, ale zeszło
nam aż do 21. Kupiłam brązową sukienkę, którą postanowiłam że założę na Wigilię, oraz dwie pary nowych spodni, i dwa swetry. Dziewczyny były bardziej
obładowane. Odłożyłam nowe rzeczy do szafy i poszłam się kąpać. Jedząc późną
kolacje nadrabiałam informacje sportowe. Na jednym z portali znalazłam również
krótką informacje o mnie, że nie gram z powodu spraw osobistych i termin
powrotu do drużyny jest na razie nie znany. Resovia grała w kratkę, Skra była
osłabiona z powodu licznych kontuzji. Na polskich parkietach królowała Zaksa i Jastrzębski Węgiel. Patryk nawet zdobył MVP. Zajrzałam również jak sobie
radzi Łukasz w Rosji i przy okazji trafiłam na zdjęcie Zbyszka z dziewczyną. Była ładna, tak samo wysoka jak ja, miała długie kasztanowe włosy i duże
brązowe oczy. Była bardzo zgrabna. Wygooglowałam szybko ją i po chwili
wyświetliło mi się, że jest raczej mało znaną osobą. Nie grała w żadnej
drużynie, nie była fotografem ani kogoś asystentką. Po prostu zwykła osoba.
Byłam ciekawa jak Zbyszek ją poznał. Po pierwszym naszym rozstaniu widziałam
jakieś szanse dla nas. Ale teraz kompletnie nie wierzyłam, że kiedyś jeszcze
będziemy razem. Zamknęłam komputer i poszłam spać.
Następnego dnia będąc w parku, zadzwonił do mnie Piotrek.
- Nikola. Żyjesz w ogóle? Dawno się nie odzywałaś.
Jak Włochy?
- Dobrze. Niedługo jadę na trening. A u ciebie jak?
- Świetnie. Co prawda nie najlepiej nam idzie gra,
ale mam dobre nowiny. Zostanę ojcem.
- Oh. To świetnie – powiedziałam smutno. Przypomniało mi się, że gdybym nie poroniła to
nasz rodzina miałaby dwóch nowych członków.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Tyle starań i
nic. Aż tu nagle taka wiadomość.
- A który to tydzień?
- 9. Dobra muszę lecieć na trening. Do zobaczenia w
święta.
Rozłączył się. Usiadłam na ławce. Przypomniało mi
się, że muszę zadzwonić do babci i powiedzieć jej że przyjadę na święta z obstawą.
- Cześć, jest tam gdzieś babcia? – spytałam.
Odebrał dziadek. Poczekałam chwilę i w słuchawce odezwała się babcia.
- Nikola,
witaj skarbie. Jak się masz?
- Dobrze babciu. Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że
będę z dwoma osobami. Nie będzie to żaden problem?
- Wnusiu wiesz, że nie. Kiedy przyjedziecie?
- Pewnie 23 wieczorem. Mama chyba wcześniej
przyjeżdża. My prosto z lotniska będziemy jechać.
- Już się nie mogę doczekać kiedy cię skarbie znowu
zobaczę.
- Jeszcze kilka dni. Pozdrów tam wszystkich.
Pożegnałyśmy się i poszłam do samochodu. Akurat
zaczął padać śnieg.
***
- Jaka jestem podjarana. Po raz pierwszy lecę do Polski – po raz kolejny powiedziała Susan. Popatrzyliśmy na siebie z Victorem.
Siedziałam między nimi. Byliśmy już w samolocie.
- Susan, jeszcze raz to powiesz, a wykopię cię z
tego samolotu. – powiedziałam śmiejąc się do niej.
- Dobra, już nic nie mówię. Ale super – uśmiech nie
schodził z jej ust od wczoraj.
Zamknęłam oczy i złapałam ich oboje za ręce. Razem
z nami lecieli Kuba z Agnieszką, ale ci siedzieli kilka foteli dalej. Chciałam
się trochę przespać, ale to było trudne ponieważ Susan gadała z jakąś babką. Tamta kompletnie jej nie rozumiała, ale ta nadal nawijała.
Odwróciłam się do Victora, który smacznie sobie spał. Powoli wyjęłam mu
słuchawki z uszu i wsadziłam do swoich. Nawet nie drgnął. W uszach miałam tylko
muzykę i mogłam iść spać. Co prawda Rammstein nie był najlepszą kołyską, ale
lepsze to niż słuchanie paplania Susan. Bardzo ją lubiłam, ale gdy była
podekscytowana to za dużo gadała.
Obudziło mnie lekkie szturchanie. Otworzyłam oczy.
- Hej, lądujemy – powiedział Victor do mnie.
Usiadłam normalnie i zapięłam pasy. Spojrzałam na Susan, która spała.
- Proszę – oddałam mu ipoda i słuchawki. Zaczął się
śmiać. – Dobrze że to Rammstein a nie Bieber.
- Cieszę się bardzo, że mamy podobne gusta. – zdążyliśmy
już to zweryfikować kilka dni wcześniej gdy w TV puszczali listę przebojów.
Komentowaliśmy każdą piosenkę i zdecydowanie podchodziły nam rockowe zespoły.
Puszczałam mu też Happysad, ale jak na razie nie przypadł mu do gustu. Zresztą nie za bardzo rozumiał o czym śpiewają.
Po wylądowaniu obudziłam Susan, która zerwała się
szybko z fotela i wyszliśmy z samolotu. Mama powiedziała, że zostawi mój
samochód na parkingu, więc zaczęliśmy go szukać. Po 10 minutach w końcu go
znaleźliśmy. Dobrze, że spałam w samolocie i teraz mogłam prowadzić aż do
Rzeszowa. Wsadziliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy. W Polsce było jeszcze zimniej
niż we Włoszech. Susan siedziała z nosem w szybie. Spojrzałam na Victora i
zaczęliśmy się z niej śmiać. Włączyłam Eske Rock i tak pokonywaliśmy drogę do
Rzeszowa.
Gdy dojechaliśmy do Rzeszowa, chciałam pojechać do
swojego mieszkania, ale zdałam sobie sprawę, że już go nie mam. Pojechaliśmy do
mieszkania Zbyszka żeby zabrać moje rzeczy. W razie czego zapukałam. Zdziwiłam
się gdy ta śliczna kasztanowa dziewczyna otworzyła mi drzwi.
- Cześć. Jest może Zbyszek?
- Wejdź. Zaraz go zawołam – na żywo była jeszcze
piękniejsza.
Po chwili wyłonił się Zbyszek. Na mój widok stanął
jak wryty. Oboje chyba byliśmy poruszeni naszym spotkaniem.
- Nikola cześć. Co tutaj robisz?
- Przyjechałam po swoje rzeczy – powiedziałam
patrząc w bok.
- Ok. Wejdź i weź co tutaj zostawiłaś.
Poszłam do jego, ich wspólnej sypialni. Przechodząc
obok niego poczułam gorąco przepływające między nami.
Zdziwiłam się, że moje
rzeczy nadal są w szafie, a nie w worku lub co gorsza wyrzucone.
Spakowałam wszystko do kartonu, który stał obok i wyszłam bez pożegnania. Nie
było to zbyt kulturalne, ale nie wytrzymałabym tam dłużej z tą piękna parą.
Wsadziłam karton do bagażnika i wsiadłam do samochodu.
- Coś się
stało? – spytała Susan gdy wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o kierownice.
– Jesteś strasznie blada. Jakbyś ducha zobaczyła.
- Zbyszek był w mieszkaniu.
- Oh – powiedziała tylko. Otrząsnęłam się i
wyjechałam z parkingu. Zauważyłam, że w oknie stoi Bartman i obserwuje nasz
samochód. Poczułam, że ktoś dzwoni. Proszę, tylko żeby to nie był Zbyszek.
spojrzałam na telefon. Mama. Odetchnęłam z ulgą.
- Cześć Madzia. Co tam?
-…
- Za godzinę będziemy. Jesteśmy już w Rzeszowie.
- …
- Ok. pa.
Odłożyłam telefon na bok i skupiłam się na drodze.
- Przygotujcie swoją psychikę. Za godzinę poznacie
rodzinę Adamsów. – zaczęłam się śmiać widząc ich zdziwione miny.
-------------------------------------------
nareszcie ferie :D życzę miłego dnia :)
ah zazdroszcze ferii, ja w trakcie sesji...
OdpowiedzUsuńa to dziad z tego bartmana -.-
powodzenia :) trzymam kciuki za zdanie wszystkiego w pierwszym terminie :D
Usuńnie dziekuje ^^ jutro mniej wiecej o ktorej nowy?:) nie moge sie doczekac!
Usuńjutro będzie około 19 dopiero;/
UsuńTeż mam już ferie. :) Musisz tak szaleć ta twoja wyobraźnia, :) Nikola z Zibi muszą być razem. I uważam jak wyżej że z Zibiego to dziad się zachował w tej całej sytuacji.
OdpowiedzUsuńsama sobie czasami się dziwie :)zobaczymy jak się dalej ich losy potoczą :D
Usuń