sobota, 26 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 37

Zajechałam na podwórko, gdzie stały już samochody gości. Zauważyłam, że większość już jest. Wysiedliśmy i poszłam zamknąć bramę. Było po 22, ale dom cały się świecił.
- No to jazda.- powiedziałam sama do siebie. – Jesteśmy! – krzyknęłam, gdy zdejmowaliśmy nasze płaszcze. W domu panował duży hałas.
- Nikola – krzyknęła mama wychodząc z kuchni. Przytuliła mnie mocno.
- Mamo to jest Victor i Susan. To jest moja mama, Magda – przedstawiłam im sobie, po czym weszliśmy do kuchni.
- Cześć, widzę że w samą porę przyjechaliśmy – uśmiechnęłam się do Mandy, która pomagała lepić babci pierogi. Wzięłam jednego i zaczęłam jeść. Dawno nie jadłam tak dobrej rzeczy. – Chcecie? – spytałam Susan i Victora. Pokręcili przecząco głowami.
- Nie krępujcie się. – Susan wpatrywała się zafascynowana w naszą rodzinę widząc tak duże grono. Victor jak zwykle się uśmiechał. Zdziwiłam się gdy podszedł i zaczął pomagać babci.
- Chodź, nie będziemy im przeszkadzać – wzięłam Susan za rękę i poszłyśmy do salonu, gdzie siedzieli panowie.
- Tata! – krzyknęłam i wpadłam mu w ramiona.
- Córeczko. Jak się czujesz? Widzę, że już lepiej wyglądasz.
- Muszę się jakoś trzymać – uśmiechnęłam się do niego. – Susan i Victor mi pomagają. A Piotrek kiedy przyjedzie? Nie widziałam jego samochodu.
- On już jest. Robi coś na górze z Agatą. Sprawdzają chyba wyniki meczu. Nie wiem.
- Chodź, poznasz mojego brata. – powiedziałam do Susan łapiąc ją za rękę. Przechodząc obok kuchni zauważyłam, że Victor świetnie bawił się pomagając. Babcia nie rozumiała ani słowa, ale i tak się uśmiechała i nawijała do niego po polsku. Poszłyśmy na górę. Piotrek był w swoim pokoju. Siedział z Agatą przy komputerze.
- Cześć – weszłam do pokoju. Piotrek bardzo ucieszył się na mój widok – a wy co nie pomagacie? – spytałam z uśmiechem.
- Sprawdzamy wyniki jak sobie Zaksa poradziła. A gdzie Zbyszek? – spytała Agata.
- Nie jesteśmy już razem. – powiedziałam siadając na kanapie. Susan usiadła obok mnie.
- Dobra, nie pytam dalej.
Przedstawiłam im Susan, po czym zeszłyśmy na dół.  W kuchni był tylko Victor z babcią.
 - A gdzie reszta? – spytałam biorąc kolejnego pieroga.
- Ustawiają stoły w pokoju. – no tak. zawsze wszystko było robione dzień wcześniej. – A kiedy Zbyszek dołączy? – Oh, mama babci też nic nie mówiła.
- Nie jesteśmy już razem – powtórzyłam kolejny raz tego dnia. Byliśmy zmęczeni podróżą, więc poszliśmy na górę spać. Spałam z Susan w łóżku, natomiast Victor spał na łóżku obok nas. Zmęczona padłam i od razu zasnęłam.

Następnego dnia obudziłam się po 8. Wstałam i spojrzałam w okno. Było biało i nadal sypało. Zapowiadały się białe święta, po raz pierwszy od kilku lat. Uśmiechnięta po cichu wyszłam z pokoju i poszłam się umyć. Lekko się pomalowałam i ubrana w jeansy i czerwony sweter zeszłam na dół. Pijąc kawę patrzyłam na padający śnieg. Babcia krzątała się po podwórku. Pomachałam jej gdy spojrzała w okno. Stałam tak dalej z kubkiem kawy w ręku. Zastanawiałam się co słychać u Agnieszki. Długo nie miałam z nią kontaktu, co było raczej zrozumiałe bo ona była ciągle na pokazach.
- O czym tak myślisz? – spytał Victor stając za mną. Odwróciłam się do niego. Stał bliżej niż myślałam.
- Nie słyszałam kiedy tu wszedłeś. Długo już tak stoisz?
- Nie. – odpowiedział tylko i podszedł do okna. Miał na sobie czarne spodnie, które podkreślały jego kształty oraz czarny sweter. Staliśmy tak wpatrzeni w kotłujący się śnieg.
- To chyba będą najwspanialsze święta w moim życiu – powiedział po chwili odwracając uśmiechnięta twarz do mnie.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca– klepnęłam go w ramię. – Idziemy się porzucać śnieżkami? – przez noc napadało już kilkanaście centymetrów.
- Przegrasz – powiedział wychodząc z kuchni.
- Chciałbyś – ubraliśmy się i poszliśmy na podwórko. Victor wyszedł pierwszy i korzystając z okazji ulepiłam szybko kulkę i trafiłam go w tył głowy. Zaczęłam uciekać żeby mnie nie złapał. Śmiałam się gdy nie mógł we mnie wcelować. Złapałam szybko śnieg i odwróciłam się celując w jego klatkę piersiową.
- Nikola i tak cię złapię – śmiał się ganiając mnie po podwórku. Wyglądaliśmy pewnie w tym momencie jak dzieci. Potknęłam się i padłam jak długa na śnieg. Próbowałam się podnieść, ale złapał mnie w ostatniej chwili.
- Mam cię – powiedział triumfalnie. Odwróciłam się na plecy i zaczęłam się śmiać. Celował we mnie kulką. Zerwałam się szybko ale znowu mnie złapał przyciskając do zimnego podłoża. Nachylił się i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek. Pomimo panującego mrozu zrobiło mi się ciepło.
- Nikola? – usłyszeliśmy mamę. Leżeliśmy pomiędzy samochodami i na szczęście nie mogła nas zobaczyć. Oderwał się z niechęcią ode mnie. Oboje byliśmy zszokowani takim obrotem sprawy. Wstał i podał mi rękę. Ścisnęłam ją mocno i się podniosłam. Szybkim ruchem ulepił kulkę i wcelował w mój brzuch.
 - Ej, dziewczyn się nie bije – powiedziałam wskakują na jego plecy. Myślałam, że korzystając z okazji zrzuci mnie w śnieg, ale złapał mocno za nogi.
- Mam się tak zanieść do domu? – spytał odwracając głowę w moją stronę.
- No. – strzepałam śnieg z rękawiczek za jego kurtkę.
- O nie. Chyba jednak nie dojdziesz do domu. – zrzucił mnie z pleców i zaczął mnie łaskotać. Pomimo kurtki czułam i zaczęłam się śmiać co powodowało, że tarzałam się w śniegu. – Dobra, koniec bo się rozchorujesz – powiedział przestając mnie łaskotać. – Wskakujesz? Tylko bez żadnych sztuczek – dodał widząc błysk w moich oczach.

Ponownie wskoczyłam mu na plecy i zaniósł mnie do domu. Przed wejściem pomógł otrzepać mi się ze śniegu.
- Jesteście cali mokrzy – powiedziała mama z przyganą.
- Mamo nic nam nie będzie.
Zrobiła nam gorącej herbaty. W kuchni siedziały Susan i Mandy i jak się domyślałam oglądały naszą bitwę na śnieżki. Poszłam zmienić spodnie ponieważ miałam całe mokre. Założyłam czarne rurki i zeszłam z powrotem do kuchni. Mama robiła naleśniki, a my siedzieliśmy w ciszy przy stole. W radiu puszczali kolędy. Wstałam i przełączyłam na inną stację. Obchodziłam święta w gronie rodzinnym, ale katoliczka ze mnie żadna. Zresztą rodzina już się z tym pogodziła, że nie wierzę w Boga. Na początku oczywiście były problemy i kazania, ale z czasem gdy zorientowali się, że nic to nie daje przestali gadać.
- No, w końcu jakaś świąteczna piosenka – powiedziałam gdy puścili Rammsteina. Victor uśmiechnął się szeroko do mnie. Wzięłam kubek z herbatą i usiadłam na parapecie. Do kuchni weszli właśnie tata z Kingą. Susan nadal nie pojmowała naszej sytuacji rodzinnej. Dziwiła ją to. 
Kinga pomagała mamie smażyć i po chwili na stole wylądował stos gorących naleśników. Poprosiłam Victora, żeby mi podał dwa i siedząc na parapecie zajadałam się nimi. Mama skończyła i oparła się o parapet stają koło mnie.
- To tak na poważnie z nim?
- Z kim? – spytałam skubiąc naleśnika.
- No z Victorem.
- Madzik, my nie jesteśmy razem. – spojrzałam na nią zdziwiona tym pytaniem.
- No jak to nie. Przecież widzę jak na siebie patrzycie.
- No normalnie. On jest moim przyjacielem.
- Nikola – zaczęła mama.
- Mamo, ja nie jestem jeszcze gotowa. Nie dawno straciłam dziecko, rozstałam się ze Zbyszkiem. To chyba wszystko za świeże jest.
- Czasem człowiek jest gotowy szybciej niż mu się wydaje. – po tych słowach poszła smażyć dalej. Spojrzałam na Victora. 

Może i byłam gotowa, ale nie wiedziałam czy tak szybko chce być z kimś. Owszem dobrze się dogadywaliśmy, świetnie się z nim bawiłam, potrafił mnie rozśmieszyć. 

Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam do salonu. Położyłam się przed telewizorem i oglądałam powtórek meczu Sovii z Delektą. Po świętach mieli grać na Podpromiu ze Skrą. Przypomniało mi się coś więc wzięłam telefon i zadzwoniłam do Igły.
- Tak? – odebrał zdyszany.
- Hej, tu Nikola. Przeszkadzam?
- O cześć. Nie. Właśnie wnosiłem choinkę. Jesteś w Rzeszowie?
 - Właściwie to jestem u babci. Ale dzwonię w innej sprawie. Są jeszcze bilety na wasz mecz?
- Ja mam kilka wejściówek. A ile potrzebujesz?
- Zadzwonię do ciebie za kilka minut i ci powiem, ok?
Po kilku minutach oddzwoniłam:
 - Piotrek ma dwie wejściówki. Czyli ja potrzebuje 5. Ile będę ci winna?
- Nikola przestań. Ja mam je za darmo więc od ciebie też nic nie chce.
- Oj Igła Igła. A jak tam Iwona?
- Robi właśnie coś w kuchni. A u was jak?
- Przygotowania w pełni. To co, do zobaczenia na meczu. Pozdrów wszystkich i przekaż im wesołych świąt.
- Jasne. do zobaczenia. A i wejściówki zapisze na twoje nazwisko.
- Dzięki. Cześć – rozłączyłam się i dalej oglądałam mecz. Było 1:1 w setach.

Musiałam usnąć, ponieważ gdy się obudziłam, byłam przykryta kocem, telewizor był zgaszony i drzwi od pokoju były zamknięte. Nasłuchiwałam, ale w domu było cicho. Wstałam i poszłam do kuchni. Przy oknie stał Victor.
- A gdzie wszyscy? – spytałam podchodząc do niego.
- Poszli na spacer. Mandy z Patrykiem jeszcze śpią, a babcia z dziadkiem krzątają się gdzieś po podwórku.
- A Susan?
- Poszła z nimi.
- A ty czemu nie poszedłeś? – spytałam siadając na krześle.
- Wolałem zostać tutaj.
- Przyjechaliście ze mną, a tym czasem moja rodzina się wami zajmuje. Przepraszam – powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
- Nikola – powiedział kucając obok mnie i odciągając ręce. Spojrzałam na niego. – Nie martw się. Wcale nie musisz cały czas z nami siedzieć. Widzisz, Susan bardzo polubiła twoją rodzinę i dlatego z nimi poszła.
 - A ty? – spytałam patrząc mu w oczy.
 - Ja nie chciałem zostawiać cię samej. Ale jak chcesz to teraz możemy do nich dołączyć – powiedział wstając.
- A wiesz gdzie poszli?
- Nie. Ale możemy się przejść. Może na nich trafimy. – spojrzałam na zegarek. Wszystko było gotowe na kolacje, więc ubraliśmy się i wyszliśmy. Nadal padał śnieg. Trochę trudno mi się szło, więc złapałam Victora i szliśmy pod rękę. Opowiadałam mu o naszej rodzinie i że stąd mam najlepsze wspomnienia. Oczywiście nie licząc obecnej przygody z siatkówką.

On bardziej rozumiał naszą sytuacje rodzinną. W ciągu tego jednego dnia bardzo ich polubił. Znalazł też wspólny język z tatą, który wypytywał się o moją grę i szansę na wejście do pierwszego składu.

Spacerowaliśmy tak z godzinę i nie spotkaliśmy nikogo z naszych. Nie chciało nam się wracać, więc chodziliśmy dalej.
- Chciałbym kiedyś tu przyjechać w lato. – powiedział Victor nagle.
- Latem tu jest naprawdę pięknie. Co prawda nie jest tak gorąco jak we Włoszech, ale jest cudownie. Nie byłeś nigdy w Polsce?
- Nie. W Polsce jeszcze nie. Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
- No tak. Chodź, coś chce ci pokazać. – pociągnęłam go za rękę i przeszliśmy przez ścieżkę w lesie, kierując się dalej. Z małego lasku wyszliśmy na polanę, przez którą przepływała rzeczka.
- W lato spędzam tu prawie każdy dzień. Można tu odpocząć od hałasu i oderwać się od życia.
Weszłam na lód i zaczęłam się po nim ślizgać. Rzeczka dzieliła polane na dwie części. Po chwili straciłam równowagę i się wywaliłam. Zaczęłam się śmiać.
- Nic ci nie jest? – spytał zaniepokojony Victor. Chciał wejść na lód ale uprzedziłam go, że może się zawalić. Wstałam i zeszłam na bezpieczny grunt. Złapał mnie szybko w ramiona i zaczął otrzepywać ze śniegu. Zaczęłam się głośniej śmiać.
- Co w tym śmiesznego? – spytał marszcząc brwi.
- Nic. Kolejny raz mnie otrzepujesz.
- Nik, zaskakujesz mnie. Chodź bo się rozchorujesz.
- Zaniesiesz mnie na plecach? – spytałam.
- Taki kawałek? Chcesz, żebym umarł z przemęczenia? – uśmiechnął się szeroko.
- No wiesz co? – wzięłam do ręki garść śniegu i sypnęłam w niego. Zaczęłam szybko uciekać co w tych zaspach było trudne. Złapał mnie mocno w pasie i przyciągnął do siebie.
 - W co ze mną grasz? – spytał poważnie. Spuściłam wzrok i przygryzłam wargę. Złapał mnie za brodę i delikatnie podniósł moją głowę do góry. Popatrzyłam mu w oczy. Nie byłam pewna czy chce to kontynuować, ale nie mogłam się powstrzymać i go pocałowałam. Złapał mnie obiema dłońmi za twarz i mocniej wpił się w usta. 

Nie wiem ile tak staliśmy i się całowaliśmy, ale w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Wow – powiedziałam kładąc głowę na jego klatce, łapiąc oddech. Miałam szczęście i trafiałam na samych świetnie całujących mężczyzn.
- Nikola, czy to znaczy że chcesz spróbować? – spytał swoim poważnym tonem.
- Nie wiem. Zobaczymy co czas pokaże. 
-------------------------------------------
jak wam mija weekend? jesteście zadowoleni z wyników półfinału PP czy nie bardzo?

7 komentarzy:

  1. jak sovia wygra to bede zadowolona ;)
    btw twoje 3manie kciukow mi chyba pomoglo, zaliczylam biologiczne podstawy zachowania! :D jutro kolejny egz

    rozdział fajny, jak zawsze, ale ja chce żeby Nik była ze zbyszkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpisy z dnia na dzień lepsze :)
    Ja byłam za Jstrzębiem... Mówi się trudno teraz trzymam kciuki za Resovię :)
    Czy Twoim ulubionym siatkarzem jest Zbyszek Bartman?
    A Ty zadowolona z wyników?
    Gorąco pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystkich lubię :)nie mam swojego konkretnego ulubionego. ja też trzymam za resovię, a we wcześniejszym byłam za zaksą xd

      Usuń
  3. Kiedy mogę się spodziewać następnego rozdziału??
    I♥

    OdpowiedzUsuń