Pół godziny później zmarznięci wróciliśmy do domu.
- Gdzie wy byliście? – spytała mama wychodząc na
korytarz.
- Poszliśmy was szukać. Ale nie trafiliśmy. Kiedy
wróciliście? – spytałam zdejmując buty. Skarpetki miałam całe mokre.
- Jakieś pół godziny temu. A, i będziemy mieć
gości.
- Kogo? – spytałam zaskoczona. Myślałam, że wszyscy
już są.
- Igła z rodziną przyjadą. – spojrzałam na nią zdziwiona.
- Dzwoniłam do niego rano i nic takiego mi nie
mówił. Zresztą myślałam, że mają gości.
- Babcia dzwoniła do Iwony o przepis. No
i gdy babcia się dowiedziała, że będą siedzieć w domu sami w czwórkę, to
zażądała że mają do nas przyjechać.
- No to super. Będzie wesoło – spojrzałam na
Victora, który nie rozumiał ani słowa z naszej rozmowy.
- Kolega z drużyny Piotrka przyjedzie z rodziną.
Mamo, za ile będą?
- Za godzinę powinni dojechać.
Poszłam na górę się umyć i przebrać w ciemnobrązową
sukienkę, którą niedawno kupiłam na zakupach z Susan i Vanessą. Była dość
obcisła i sięgała mi do połowy ud. Rękawy miała trzy czwarte i na ramionach
była lekko bufiasta. Założyłam do tego obcasy w kolorze nude, pomalowałam lekko
oczy i rozpuściłam włosy. Nie długo będę musiała iść do fryzjera, ponieważ
teraz sięgały mi już do połowy pośladków. Pomalowałam lekko usta błyszczykiem i
poszłam do sypialni odłożyć kosmetyczkę do walizki.
- O Jezu – usłyszałam za sobą. Victor stał
wpatrzony we mnie.
- Za zbyt elegancko? – spytałam krzywiąc się lekko.
- Nie. Wyglądasz jak nie ty. Wiesz, na treningach
jesteś przeważnie w dresie. Co za miła odmiana. – podszedł do mnie wolnym
krokiem.
- Cóż, to samo mogę powiedzieć o tobie –
uśmiechnęłam się. Miał na sobie białą koszulę, ciemne jeansy, czarną marynarkę
i ciemne pantofle. Wyglądał naprawdę seksownie. Schodząc na dół natknęliśmy się
na Patryka i Mandy, którzy byli tak samo świątecznie ubrani jak my.
- Już myślałam, że tylko ja się tak wystroiłam –
powiedziała Mandy z ulgą. W ciągu tych kilku miesięcy przerodziła się w
prawdziwą kobietę. Włosy miała starannie ułożone, oczy pomalowane, do tego
założyła dzisiaj małą czarną, która była tak samo obcisła jak moja i
podkreślała jej figurę, oraz założyła czerwone wysokie obcasy. Bardzo pewnie się
w nich poruszała. Patryk był ubrany podobnie jak Victor.
- Na pasterkę nie idziesz, prawda? – spytała Mandy gdy
schodziliśmy razem po schodach. Panowie rozmawiali idąc za nami.
- No nie. Moja wiara już ostatecznie wyparowała. A
co się dzieje? Szykujesz to co ja myślę? - spytałam się jej z uśmiechem.
- Tak. Rok temu cię nie było.
- To jest zaproszenie? – spytałam śmiejąc się do
niej.
- No. Oczywiście weź ze sobą Victora i Susan. Nie
wiem czy Piotrek z Agatą będą chcieli przyjść. A i wpadnie też Radek, Aneta z
mężem i Iga.
- Spora grupa – powiedziałam gdy wchodziliśmy do
kuchni. Wszyscy siedzieli już w salonie, ale my musiałyśmy ustalić szczegóły. –
Będziemy chwile przed 24. Dziadek się wkurzy – zaczęłyśmy się śmiać. Obie
wiedziałyśmy jaki ma stosunek do mojej wiary. W tej samej chwili zapukał ktoś
do drzwi więc poszłam otworzyć. Ignaczakowie.
- Nikola, jak dobrze cię widzieć – powiedziała Iwona
mocno mnie przytulając.
- Stęskniłam się za wami – powiedziałam do nich,
witając się jednocześnie z dzieciakami. – Igła, mój ty kochany – przytuliłam go
mocno. Cieszyłam się, że Iwona była normalna i nie brała moich słów na
poważnie.
- Kochana, musimy porozmawiać – powiedział Igła mi
do ucha gdy go przytuliłam.
- Chyba nawet wiem o czym – odpowiedziałam mu, po
czym puściłam go i uśmiechnęłam się do dzieci. – Jak urośliście. Sebastian,
jesteś identyczny jak tata – zaśmiałam się do niego mierzwiąc mu włosy.
Poszliśmy wszyscy razem do salonu, gdzie panowały
głośne rozmowy nad stołem. Przypomniało mi się, jak kilka miesięcy temu Zbyszek
mi się tu oświadczał. Odsunęłam jednak szybko te myśli i uśmiechnęłam się do
Susan, która zlukała mnie od góry na dół. Sama była w sukience, co nie było
codziennym widokiem. Usiadłam między nią a Igłą. Naprzeciwko nas siedzieli
Victor z Mandy i Patrykiem. Gdy wszyscy zasiedli, dziadek jako najstarszy
przedstawiciel rodu wstał i uciszając zebranych walnął kilka razy widelcem o
szklankę. Dzięki mamie Mandy, u nas na Wigilii nie było czegoś takiego jak dzielenie
się opłatkiem. Najstarsza osoba wygłaszała przemówienie, albo jak ja to lubiłam
nazywać: kazanie. Po życzeniach dziadka, ten łamał kawałek opłatka i podawał
dalej żeby każdy zrobił to samo. Kilka lat temu musieliśmy składać każdemu
życzenia osobno, co było długie i kończyło się słowami „nawzajem”. Teraz było
szybciej. Usiedliśmy i zabraliśmy się do wspólnej kolacji.
- I jak się sprawy mają? – spytał Igła cicho, gdy
zjedliśmy pierwsze danie.
- Co konkretnie chcesz wiedzieć?
- Nie chce byś wścibski. Po prostu się martwię o
was, o ciebie.
- Mówiąc o was masz na myśli Zbyszka i mnie
–powiedziałam, a on pokiwał głową. – No cóż, nie jesteśmy już razem. – dobrze,
że przy stole panował duży hałas, ponieważ inni nie mogli nas słyszeć.
- Tak po prostu czy jest tego jakiś powód?
- Możemy tę rozmowę przenieść do kuchni? Nie chce
się tu przy nich rozklejać i psuć zabawy. – wstałam i poszłam. Victor bacznie
mnie obserwował, a Igła w tym czasie powiedział Iwonie o co chodzi i dołączył
do mnie. Nalałam sobie kawy z ekspresu i usiadłam na krześle. Igła zrobił to
samo i nachylił się nade mną.
- Nie jesteśmy razem, bo Zbyszek ma kogoś innego.
- Jesteś pewna? Pamiętam jak ostatnim razem
uważałaś Majkę za jego dziewczynę – spytał dla pewności.
- Jestem pewna. Nie ma raczej w rodzinie pięknej
kasztanowej dziewczyny z którą chodzi za rękę. Ale to jeszcze nie wszystko –
powiedziałam ciszej. Igła cierpliwie czekał.
- Bo widzisz, ja byłam w ciąży ale na jednym z
treningów poroniłam. Zbyszek oskarżył mnie o zdradę. No bo jak to możliwe, że się zabezpieczaliśmy i tu nagle taka niespodzianka. I powiedział, że to nie ma
sensu: że on w Rosji, ja we Włoszech. I to był koniec – powiedziałam cicho.
- A ten Victor? – spytał Igła łapiąc mnie za dłoń.
– to coś poważnego?
- Nie wiem. Zobaczymy co czas pokaże. Póki co
jesteśmy na etapie poznawania się.
- A jak ci się gra w Latinie?
- Dobrze – uśmiechnęłam się szeroko. – Chociaż
czasami tęsknie za Rzeszowem. Ale to chyba normalne. A wam jak idzie?
- Całkiem dobrze. A właśnie, mam dla ciebie te
wejściówki. Skoro przyjechaliśmy to je wziąłem. Przypomnij mi to
później ci je dam.
- Jasne. Może wracajmy już do gości żeby się nie niecierpliwili. A i prosiłabym żeby ta
rozmowa została między nami. Iwonie możesz powiedzieć, ale nikomu więcej.
- Masz moje słowo – powiedział przytulając mnie.
Poszłam jeszcze do łazienki, po czym dołączyłam do gości.
- Idziesz do kościoła? – spytałam Susan gdy
zbliżała się jedenasta.
- A ty idziesz?
- Ja nie chodzę. Ale jak chcesz to możesz iść z
moją rodziną.
- W sumie zawsze chciałam iść na msze. Długo to
trwa?
- Coś około półtorej godziny.
- To mogę iść. A wy co będziecie robić?
- My urządzamy sobie taką małe spotkanie na górze. Jak
wrócicie z kościoła to możesz do nas dołączyć. Tylko nikomu ani słowa –
powiedziałam poważnie.
- Jasne.
Pół godziny przed północą Mandy powiedziała, że źle
się czuje i poszła z Patrykiem na górę. Piotrek z Agatą szli do kościoła tak
samo jak reszta. Zostaliśmy tylko ja z Victorem.
- Chodź – powiedziałam biorąc go za rękę i
zaprowadzając na górę. W domu panowała idealna cisza. Weszliśmy jeszcze
piętro wyżej i nadal cicho. Otworzyłam drzwi od pokoju Mandy i weszliśmy. W
pokoju paliły się tylko lampki świąteczne i lampka w kącie. Mandy puściła cicho muzykę z komputera.
- O Jezu – powiedziałam na widok Radka, Igi i
Anety. Wstali szybko i porwali mnie ramiona. – Udusicie mnie. – zaczęłam się
śmiać.
- Widzę, że Włochy ci służą – powiedziała Igi
lustrując mnie od góry do dołu.
- No – wyszczerzyłam się do niej. Przedstawiłam im
Victora i potem usiedliśmy wszyscy na miękkim dywanie. Zdjęłam buty, żeby mi
było wygodniej i oparłam się o Victora. Musiałam coś zrobić, żeby Radek sobie
czegoś nie ubzdurał. W sensie, że jestem sama i może do mnie startować. Mandy wstała i zamknęła pokój na klucz po czym z szafy wyjęła
kilka butelek nalewek.
- Skąd ty to wszystko masz? – spytała Iga.
- Robiłam sama przez całe lato. Mam nadzieję, że
będzie smakować.
Jedna butelka była na dwie osoby.
- To jest ta wasza msza? – zaśmiał się Victor.
- Poczekaj na gwóźdź programu. To jest dopiero
początek. Co roku mówi, że to ostatni raz i że ona na drugi dzień nie będzie
zdychać. A to już się ciągnie czwarty rok.
- A co jest gwoździem programu? – spytał.
- Zobaczysz.
Ale głównie to jest gra w pokera rozbieranego albo w szczerość i odwagę.
Pytania są ostre. Ale to już wszyscy muszą być ostro wstawieni.
Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie no żartuje. Zwykle sobie siedzimy i gadamy.
Nazywamy to mszą żeby dziadek się nie skapnął o co chodzi.
- Dzisiejszy dzień jest specjalny, więc ja również mam
coś takiego. – powiedziała Aneta sięgając po torbę. – Tylko jeśli to wyjdzie
poza ten obszar – spojrzała na Radka - to koniec z tym. Jasne? – wszyscy
pokiwali głowami. Wyjęła z torby kilka skrętów.
- Towar najlepsza klasa.
- Widzę, że z roku na rok jest coraz ostrzej. –
powiedziałam z uśmiechem.
- To za tamten rok w którym z nami nie byłaś. –
podała mi z uśmiechem jednego, po czym zapaliłam i mocno się zaciągnęłam.
- O kurwa. Skąd ty to masz. – pociągnęłam jeszcze
raz i oddałam Victorowi.
Po wypaleniu i wypiciu zapasu nalewek Mandy, wszyscy
byli w bardzo dobrych humorach. Było około 3 gdy w miarę cicho schodziliśmy na
dół. Poszliśmy do swojego pokoju.
- To chyba mamy problem – zaczęłam się śmiać na
widok Susan, która zostawiła nam łóżko na którym wcześniej z nią spałam.
- Cii, bo ją obudzisz – powiedział głośno Victor.
- No a ty to już na pewno tego nie zrobisz-
zaczęłam się głośno śmiać i rzuciłam się na łóżko – Dobra, możesz ze mną spać
ale łapy przy sobie.
Poszłam do łazienki się umyć i przebrać. Wróciłam z
powrotem na łóżko. Weszłam pod kołdrę i zasnęłam.
Rano obudziłam się w
ramionach Victora. Było mi tak ciepło, że nie chciało mi się wychodzić z łóżka.
Odwróciłam się, a on mnie objął ramieniem i znowu zasnęłam. Kilkanaście minut później znowu się obudziłam. Leżałam odwrócona do Victora. Moja głowa wołała o pomoc.
Wstałam i spojrzałam na zegarek. Była 11. Susan nie było w pokoju. Poszłam do
łazienki się ogarnąć. Założyłam czarne rurki, białą koszule, czarną marynarkę i
ciemne koturny. Zaplotłam włosy w warkocza i zeszłam na dół, gdzie było
pusto. Gdzie oni wszyscy się podziali? A no tak, przypomniałam sobie nagle,
pewnie poszli do kościoła. Zrobiłam kawę i wzięłam tabletkę przeciwbólową, po czym poszłam na górę. Ciocia wpadła na genialny pomysł i
balkon przerobiła na taras, który w zimie służył za przedłużenie domu i
przeszklony pokój z fotelami, a w lato okna były otwierane i ciepłe przyjemne
powietrze wpadało do domu. W lato głównie jedli tutaj posiłki. Usiadłam w
jednym z foteli z kubkiem z kawą i przykryłam się kocem. Pomachałam sąsiadowi,
który odśnieżał podwórko i wygodnie się rozłożyłam. Głowa już tak bardzo nie
pulsowała, ale i tak przeholowaliśmy w nocy.
- Cześć – powiedział Victor wchodząc do pokoju.
Pocałował mnie w policzek i usiadł w fotelu obok.
- Jak się spało? – spytałam widząc jak łapie się za
głowę.
- Możesz trochę ciszej mówić? Strasznie boli mnie
głowa.
- Chodź, dam ci coś na tego typu schorzenia –
uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. Poszliśmy do kuchni i dałam mu tabletkę.
- Chcesz coś do jedzenia? – spytałam nalewając
sobie kolejny kubek kawy.
- Nie. Napije się tylko tego – powiedział stając za
mną. Wyjęłam kubek z szafki i nalałam również jemu. Poszliśmy z powrotem na
taras. Usiedliśmy wygonie i w ciszy piliśmy.
- Co dzisiaj robimy? – spytał Victor.
- Dzisiaj chyba przyjeżdża brat mojego taty z
rodziną i jemy kolejny świąteczny obiad. Ale zobaczymy jakie mają plany jak
wrócą z kościoła.
- Chodź idziemy coś zjeść – powiedział gdy
dopiliśmy kawę. Złapał mnie za dłoń i pociągnął do góry. Znalazłam się w jego
ramionach. Dotknęłam delikatnie jego twarzy. Miał lekki zarost, który
podkreślał rysy twarzy. Wspięłam się lekko na palcach i pocałowałam. Obejmowała mnie w pasie, a ja trzymałam go z tyłu za głowę.
Usłyszeliśmy głosy na dole i oderwaliśmy się od siebie.
Uśmiechnięci zeszliśmy
do kuchni.
-------------------------------------------
komu kibicujecie w finale PP? ja muszę wam powiedzieć, że ciężki wybór jak dla mnie;/ Ale bardziej chyba jednak jestem za Resovią :D miłego dnia :)
Świetny rozdział. :) A co do PP też mam ciężki wybór. Oba zespoły są świetne i dobrze grają. Ale raczej jestem za Sovią. Pozdrawiam. ;>
OdpowiedzUsuńszkoda,że Sovia przegrała ale Zaksa pokazała wyższość w tym spotkaniu. również pozdrawiam :)
Usuńtez byłam za sovią :(
OdpowiedzUsuńehhhhh nie podoba mi się para nik victor ::(
hahaha czemu? :)
Usuńno i wróciłam z wyjazdu, a tu 3 rozdziały do przeczytania, super! ale zgadzam się z koleżanką wyżej... niki i zbyszek forever hahaha :) co do pucharu... sercem zawsze za sovią, ale zaksa była świetna! o kobietach gumy, rouziera i gladyra nie wspomnę :P
OdpowiedzUsuńjak już pisałam kiedyś, nie może być tylko tak kolorowo:)mam nadzieje, że wyjazd był udany :d
Usuńfajny, dzięki. świetnie się to czyta, czekam na kolejne :)
Usuńteż uważam że zibi i nikola byliby lepszą parą ;) a co do pp też byłam za resovią, ale niestety się nie udało. jak to mówią: "dymni po zwycięstwie, wierni po porażce" :D i tego się trzymajmy .. będą jeszcze okazje do wygrania :* pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńdokładnie :)oby tych okazji jak najwięcej :D
Usuń