- Nikola? – usłyszałam za sobą.
- Agnieszka. Co ty tutaj robisz? – spytałam
przytulając ją do siebie.
- Miałam wczoraj tutaj pokaz i pomyślałam że wpadnę na mecz. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś znajomego. Co u ciebie słuchać?
- Długo by opowiadać. A Łukasz też jest tutaj? –
liczyłam, że mój ulubiony siatkarz tez tutaj jest.
- Jest ze Zbyszkiem na trybunach. Co za kasztanowa
lala koło niego siedzi? – spytała zdziwiona.
- Opowiem ci później. Zapomniałam – odwróciłam
się do reszty. – to jest Agnieszka, żona Łukasza. Mandy i Patryka znasz, a to
jest Victor - asystent trenera Latiny i Susan – koleżanka z drużyny.
Przywitali się i poszliśmy na salę.
Szłam nadal pod
rękę z Victorem, i idąc zauważyłam Zbyszka z kasztanową panią. Tak jak kiedyś
siedzieliśmy razem, tak teraz ich dłonie były splecione na jej kolanie.
Uśmiechali się od ucha do ucha, ale na nasz widok Bartman przestał być taki
zadowolony. Łukasz zauważył nas i szeroko się uśmiechnął.
- Nik – powiedział wstając i mocno mnie przytulając
– Cudownie wyglądasz.
- Dzięki. – odpowiedziałam i mnie puścił. Spojrzałam na
Zbyszka, który bacznie mnie obserwował. – Witaj – uśmiechnęłam się do niego. –
Jestem Nikola – powiedziałam do jego towarzyszki.
- Magda. – uścisnęła moją dłoń. Usiedliśmy koło
Łukasza i czekaliśmy na mecz.
- Tutaj kiedyś grałam – powiedziałam do Susan. –
w sali obok mieliśmy treningi - Poczułam, że ktoś mnie obserwuje i odwróciłam się szukając znajomej osoby.
Majka wpatrywała się we mnie wielkimi zdziwionymi oczami. Było jeszcze
trochę czasu więc wstałam i podeszłam do niej.
- Cześć – przywitałam się przytulając ją. – Co
słychać?
- Hej. A wszystko po staremu. No może poza jednym. Grzesiek mi się oświadczył – powiedziała uśmiechnięta pokazując mi pierścionek.
- Gratuluje. Mam nadzieję, że zostanę zaproszona
na ślub – puściłam do niej oczko.
- Ty zawsze. Tamtej małpy nie zaproszę –
powiedziała patrząc na Magdę. Dobrze, że siedzieli daleko od nas. – nie lubię jej i nie ufam. Nie chce wnikać czemu już nie jesteście ze Zbyszkiem, ale ta
Magda jest jakaś dziwna. No i do tego jest cholernie piękna.
- Majka, brakowało mi ciebie – zaczęłam się
śmiać.
- Mam nadzieję, że zobaczymy się w sylwestra.
- Igła coś mi wspominał. Zbyszek i ta Magda też
pewnie będą, nie? – kiwnęła głową. – Jakoś to przeżyje. Dobra, idę do moich
gości. Do zobaczenia w sylwestra – pożegnałam ją i zeszłam na swoje miejsce. 5
minut później panowie weszli się rozgrzewać. Spojrzałam na Michała. Gdy mnie zobaczył, szeroko się uśmiechnął. Moje serce kibicowało dzisiaj zarówno Skrze jak i Sovii. Bardzo się ucieszyłam, że znowu ich widzę.
- Lubie jak się uśmiechasz – powiedział mi Victor
do ucha. Popatrzyłam na niego i ścisnęłam mocno jego dłoń. Z dnia na dzień
coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy.
- Idziecie na sylwestra do Igły? – spytałam
siedząca obok Agnieszkę.
- Tak. Słyszałaś, że ma być cała reprezentacja?
- Cała? W tamtym roku była tylko Resovia. –
powiedziałam zdziwiona. – no to Krzysiek się postarał. Muszę się skontaktować z
Iwoną.
- No, w ogóle Kubiak zostanie tatą, Kurek podobno ma
dziewczynę – spojrzałam na nią zszokowana. – ale teraz najlepsze: Możdżon wziął
cichy ślub.
- No nie. Nie wybaczę tego. Nikogo nie zaprosił? –
spytałam zaskoczona.
- Nie. Z tego co wiem świadkiem był Guma, a świadkową kuzynka Hani.
- Będą u Igły?
- Z tego co wiem to tak. Aa w ten sposób
kombinujesz – uśmiechnęła się do mnie.
- Nasi gracze są już rozgrzani. Pora rozpocząć
mecz – powiedział spiker.
Na hali było słychać oklaski, gdy kolejno wyczytywano
nazwiska graczy obu drużyn. Kibice Skry odśpiewali swój hymn i zabrzmiał
pierwszy gwizdek. Susan była bardzo zaskoczona słysząc tak głośny doping.
- O to mi chodziło mówiąc polscy kibice –
uśmiechnęłam się do niej.
- Nie wiedziałam, że tak głośno można kibicować. Do
tego macie naprawdę przystojnych siatkarzy – mrugnęła okiem do mnie.
Po meczu wygranym 3:2 przez Skrę, poczekaliśmy aż
sala się trochę wyludni i wyszliśmy. Panowie byli tak zmęczeni, że po meczu
poszli od razu do szatni. Na moje nieszczęście wychodziliśmy razem ze
Zbyszkiem i kasztanową dziewczyną. Przypomniało mi się, że w walizce miałam
gdzieś jego pierścionek zaręczynowy. Nie chciałam go dalej trzymać.
Poszliśmy
do samochodu i kierowaliśmy z powrotem do domu. Było już po 21. Podjechałam na stacje
i kupiłam dla siebie kawę; połowę wypił mi Victor.
Byłam strasznie głodna i gdy
dojechaliśmy do domu, dobrałam się do lodówki. Zjadłam placki ziemniaczane, które babcia robiła zanim wyjechaliśmy i poszłam do pokoju spać. Zdziwiłam się
gdy zobaczyłam, że jest pusty. Byłam ciekawa gdzie się podziali Victor z Susan.
Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Obudziłam się w nocy słysząc hałasy.
Nasłuchiwałam chwilę, ale było cicho. W pokoju nadal byłam sama. Spojrzałam na
zegarek: było po 2. Wstałam z łóżka i poszłam szukać, ale nigdzie ich nie
było. Weszłam do pokoju Mandy, a ci siedzieli na podłodze nachyleni do siebie i
ciężko nad czymś debatowali. Na mój widok nagle przestali gadać. Popatrzyli na
siebie zażenowani.
- O co chodzi? – spytałam widząc ich miny. – Co wy
znowu kombinujecie?
- Nikola, nic nie kombinujemy. Co nawet pogadać
nie można? – powiedziała Mandy.
- Znam cię i wiem, że coś ci chodzi po głowie. Nie
wiem jeszcze co, ale się dowiem.
- Nik, daj spokój. Chodź lepiej spać. – powiedział
Victor łapiąc mnie w talii i wyprowadzając z pokoju. 5 minut później leżałam w
łóżku przytulona do Victora. Nie chciał mnie wypuścić z łóżka. Susan nadal z
nimi gadała na górze.
- Nikola? – spytał Victor. Postanowiłam, że udam że
śpię, po czym szybko wstał i wymknął się na górę. Cholera. Wstałam po cichu i
poszłam za nim. Wszedł do pokoju Mandy i zamknął drzwi. Przyłożyłam ucho do
dziurki od klucza, ale nic nie było słychać. Nagle otworzyły się drzwi.
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc Victora. Przełożył mnie przez ramię i zaniósł
na dół.
- Ej, chce tylko wiedzieć co tam kombinujecie. –
powiedziałam waląc go w plecy gdy znosił mnie po schodach. Znowu położył mnie
na łóżku i przytulił do siebie.
- Nie zapomnij, że jutro, to znaczy dzisiaj jedziesz do
szpitala i musisz się wyspać. Tak więc zamknij oczy, pomyśl o czymś przyjemnym
i idź spać. Za cztery godziny musisz wstać.
Odwróciłam się do niego plecami i próbowałam
zasnąć. Po chwili przytulił się do mnie. Zapadłam w sen.
O 6 obudził mnie budzik. Wyłączyłam go, zwlekłam
się z łóżka i poszłam do łazienki się szykować. Na dworze było -12 i padał
śnieg. Założyłam jasne jeansy, ciepły czarny sweter i czarne kozaki do kolan.
Włosy związałam w kucyk i lekko się pomalowałam. Zeszłam na dół żeby założyć
płaszcz.
- Poczekaj na mnie – usłyszałam z góry Victora.
Zszedł po chwili na dół ubrany tak samo jak ja. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Chcesz jechać ze mną? – spytałam zdziwiona.
- Tak. Potowarzyszę ci jeśli nie masz nic przeciwko.
- No jasne że nie. – uśmiechnęłam się do niego
szeroko. – Chodź.
Mój samochód był cały biały, więc wsadziłam tylko
torbę do bagażnika i zaczęliśmy go odśnieżać. Dziadek na szczęście zadbał o podjazd i teraz nie musieliśmy dodatkowo i tego robić. 15 minut później
jechaliśmy do Rzeszowa.
- Lubie twoją rodzinę. Wszyscy jesteście tacy
gościnni. A twoja babcia to już w ogóle. Mimo, że nie rozumiem ani słowa co do
mnie mówi, to wydaje się bardzo sympatyczną osobą.
- Ciesz się, że nie mówisz po polsku. Zamęczyłaby
cię pytaniami o sporcie. Jest w tym naprawdę dobra – zaczęłam się śmiać.
Przegadaliśmy całą drogę do szpitala.
- Długo tu nam się zejdzie? – spytał gdy szliśmy do
wejścia.
- Nie wiem. Zależy od ilości osób. – w tym momencie
weszliśmy do poczekalni. Była pełna.
- No to sobie poczekamy trochę – powiedziałam
opierając się o parapet.
- Nie ma tu żadnych numerów, godzin przyjęć? –
spytał zdziwiony.
- Są. Ja jestem niby umówiona na 8, ale wątpię czy
o tej wejdę. Zwykle to się o kilka godzin obsuwa.
Do 8 było tylko 10 minut. Minęła 8:30, w poczekalni
zrobiło się trochę luźniej, usiadłam na wolnym krześle i dalej czekałam. O 9
wyszła pielęgniarka z gabinetu:
- Nikola Nowakowska?
Wstałam i podeszłam do niej. Wzięła mnie na
morfologie i inne badania i za pół godziny byłam wolna.
- I jak? – spytał Victor.
- Morfologia w porządku. O reszcie dowiem się
jutro. Idziemy na kawę?
- Miałem o to samo zapytać. Ledwo żyję – uśmiechnął
się szeroko.
- Właśnie widzę – uśmiechnięci wyszliśmy ze szpitala.
Pojechaliśmy samochodem pod halę i poszliśmy do kawiarenki naprzeciwko.
- Mają tu najlepszą kawę – powiedziałam do Victora
gdy siadaliśmy przy stoliku.
Po 11 wyszliśmy na parking.
- Może pójdziemy na trening chłopaków, co? Poznasz
kilku fajnych ludzi. – spytałam.
- No jasne.
Weszliśmy na halę, i korytarzem skierowaliśmy się
do sali. Słyszałam odbijaną piłkę i szuranie butów po parkiecie. Uśmiechnęłam
się szeroko. Otworzyłam drzwi i weszliśmy. Trener odwrócił się, zmarszczył
czoło, po czym poznał że to ja i szeroko się uśmiechnął.
- Witamy w
naszych skromnych progach – powiedział podchodząc do nas i witając się. – jak
tam włoska liga?
- Całkiem dobrze. Chociaż czasami brakuje mi tego
miejsca. – powiedziałam rozglądając się po sali.
Trener wrócił do treningu, a
my usiedliśmy na trybunach. Oglądałam zafascynowana ich poczynania. Nie wiem co ta drużyna miała takiego w
sobie, że bardzo ich wszystkich lubiłam. W tej chwili otworzyły się drzwi od sali i wszedł Bartman z Kasztanową. Spojrzałam zdziwiona na nich, po czym dalej
patrzyłam na boisko.
- Nikola, Zbyszek, może zagramy jak za dawnych
dobrych czasów, co? – powiedział trener do nas.
- No jasne. Czemu nie. – powiedziałam wstając. – Jeden set i jestem z powrotem – powiedziałam całując Victora w usta. Przechodząc
obok Zbyszka usłyszałam:
- Zaraz wrócę kochanie – i namiętnie pocałował
Kasztanową. Igła przyglądał nam się z rozbawieniem.
- Jak dzieci – skomentował. Zignorowałam jego uwagę
i podeszłam do Kosy.
- Gratuluję. Mam nadzieję, że dostane zaproszenie –
uśmiechnęłam się do niego.
- Jasne. Jeszcze nie mamy ustalonego terminu –
skrzywił się. – A to ten nie pasuje, a to tamten. Koszmar – uśmiechnął się do
mnie słabo.
- Współczuje – poklepałam go po plecach.
- Dobierzcie się w drużyny i zaczynamy. Wygrany
skład jutro ma wolne – uśmiechnął się szeroko trener.
Wybierał Igła i Bartman, i jak się łatwo domyślić,
trafiłam do Ignaczaka.
- No to jutro obowiązkowy długi rękaw – skrzywiłam
się do Krzyśka. Do dziś pamiętam ślady po ostatnim meczu gdy wkurzyłam
Bartmana, który wszystkie piłki kierował na mnie. Igła wybrał mnie, Kosę,
Lotmana, Grzyba i Dobrowolskiego. Bartmanowi pozostał Pit, Schops, Tichacek,
Olieg i Perłowski.
- Nie macie szans -
powiedziałam do Pita.
- Jeszcze zobaczymy, siostra.
Ustawiłam się na swojej pozycji. Spojrzałam na
trybuny, gdzie Kasztanowa skubała swoje paznokcie. Widać, że bardzo kibicowała
swojemu lubemu. Zaczęłam się śmiać. Victor rozmawiał z trenerem, po czym
przeszedł przez boisko i stanął na miejscu sędziego. Zdjęłam jeszcze swoje
buty, żeby się nie zabić i zaczęliśmy mecz. Poszłam na zagrywkę. Wiedziałam, że
przez słaby punkt jakim byłam ja, moja drużyna mogła przegrać, więc musiałam
dać z siebie wszystko.
-------------------------------------------
kolejny rozdział dla was. mam nadzieję, że się spodoba :)
O której jutro będzie rozdział?? ;))
OdpowiedzUsuńpewnie około 12:)
Usuńpodoba?! jest genialny :D mam nadzieję, że Nik skopie dupsko drużynie bartmana ;p czekam na kolejny, długi rozdział!
OdpowiedzUsuńej czasem tak właśnie się zastanawiam czy one nie są zbyt długie :d
UsuńMoim zdaniem są akurat na długość. :)
Usuńmoze jeszcze jeden dzisiaj?XD
OdpowiedzUsuńwłaśnie : ) doskonały pomysł :) daj dzis jeszcez jeden :) Jestem strasznie ciekawa dalszego ciągu ,
OdpowiedzUsuńmuszę go najpierw wymyślić :D
UsuńTa wyżej dobrze gada- polać jej!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :) Czekam na kolejny (może jeszcze dziś??). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdzięki :)postaram się pisać tak jak do tej pory:)
OdpowiedzUsuńJestem wręcz pewna że Nikola zejdzie się ze Zbychem,ale Majka dołoży do tego swoje dwa grosze :P
OdpowiedzUsuńTo takie moje gdybania :)
Może jakieś zbliżenie z Victorem>? :D
Pozdrawiam Twoja wierna czytelniczka :)
wyprzedasz moje myśli hahaha.
Usuń