piątek, 1 lutego 2013

ROZDZIAŁ 44

- Coo? – odezwałam się po chwili gdy wyszłam z szoku.
- Nikola, wyjdź za mnie. Kocham cię – zaczął mnie całować.
- Nie, Victor poczekaj – odepchnęłam go i zeskoczyłam z parapetu. – To za szybko. Ja nie wiem czy.. – nie potrafiłam dokończyć. Owszem, dobrze mi z nim było, ale nie wiedziałam czy to jest miłość, czy chce być z nim do końca życia. Wzięłam szybko torbę i wyszłam z jego domu.
- Nikola – usłyszałam, gdy zamykałam drzwi. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. W lusterku widziałam jak stoi bezradnie koło furtki. 

Jechałam drogą myśląc tylko o tym co Victor mi powiedział. Nie zważałam na innych kierowców, ani czerwone światła, na nic. 
Zajechałam pod blok. 

Gdy byłam w domu, dopiero się zorientowałam, że zapomniałam telefonu.
- Cholera jasna – wyjęłam z szafki kieliszek i butelkę czerwonego wina. Poszukałam w szufladzie trybuszonu. Kiedyś chodziłam na kurs kelnerski i to akurat zostało mi w głowie. Nalałam pełny kieliszek i wypiłam za jednym zamachem. Skrzywiłam się, ale nalałam sobie drugi. Z butelką i kieliszkiem poszłam do sypialni. Stanęłam przy oknie obserwując ludzi chodzących po parku. 

Po wypiciu całej butelki rzuciłam się na łóżko. Było mi tak ciepło i wygodnie. Nie myślałam ani o Victorze, ani o Bartmanie, ani nawet o siatkówce. Wpatrywałam się w sufit. Wstałam chwiejnym krokiem do łazienki. Po drodze zahaczyłam palcem od nogi o łóżku. Na szczęście nie czułam bólu z powodu wypitej ilości alkoholu. 

Stwierdziłam, że za mało wypiłam i z łazienki poszłam do kuchni po następną butelkę. Białe wytrawne. Nie lubiłam tego rodzaju, ale nic innego mi nie pozostało. Otworzyłam butelkę i upiłam spory łyk. Fuj. Wzięłam jeszcze jeden; smakowało lepiej. Poszperałam po szafkach, ale nic nie było innego. Poszłam do salonu i znalazłam dwie czystej. Wzięłam jedną i poszłam na górę. 

Wypiłam butelkę całej białej i potężnie szumiało mi w głowie. Zapatrzyłam się w sufit, który zaczął wirować i pokazywać mi jakieś dziwne obrazy.
- Victor, zejdź z tego sufitu. No złaź. Zbyszek? Kurde. Nie dobrze ze mną – wymacałam na łóżku butelkę czystej. Wypiłam połowę naraz. – O kurwa, jakie to mocne.- skrzywiłam się jakbym jadła cytrynę. 

Wszystkie trzy butelki wrzuciłam pod szafkę. Było mi gorąco, więc zczołgałam się z łóżka i jakoś wstałam; otworzyłam okno na oścież. Stałam przez chwilę w przyjemnym chłodzie, po czym wróciłam na łóżko. Zdjęłam spodnie i bluzkę i w samej bieliźnie położyłam się spać.

- Kurwa, ale tu zimno – usłyszałam rano czyjś krzyk. Podniosłam głowę i poczułam tępy ból. Zwlekłam się z łóżka. Pod szafką zauważyłam trzy butelki po alkoholu. Kopnęłam je głębiej i zeszłam do kuchni.

- Nikola, co ty tutaj robisz? – spytała zdziwiona Paulina.
- Mieszkam – Jezu jak mi się chciało pić.
- A nie powinnaś być na treningu?
- No zaraz idę. Jeszcze mam czas.
- Czas!? – krzyknęła na mnie. – jest 9.50. trening masz o 10.
- O cholera. – ubrałam się szybko i wybiegłam z domu. Dotarłam na hale w ciągu 5 minut. Po drodze się uczesałam i zdjęłam dres. Zdążyłam w ostatniej chwili.

- Nikola, co ci się stało? – spytała Susan z krzywą miną.
- A co miałoby mi się stać?
- Wyglądasz jakby cię walec przejechał.

Przy 6 kółku przypomniał mi się cały wczorajszy wieczór. Słowa Victora i mój wyczyn z alkoholem. Na sale wszedł trener. Sam. Zmarszczyłam brwi.
- Za cztery dni czeka nas mecz. Niestety Victor musiał pilnie wyjechać i jestem zdany sam na siebie. Nikola, to dla ciebie. – podał mi pudełko. Oh, pewnie mój telefon. Odłożyłam na bok i wróciłam do dziewczyn.
Susan popatrzyła na mnie, ale tylko wzruszyłam ramionami.
- Podzielcie się na dwie szóstki. Wygrana wychodzi w pierwszym składzie. 
Susan od pewnego czasu ćwiczyła się na lewej stronie, więc mogłyśmy grać w tej samej drużynie. 

Dwie godziny później wychodziłam uśmiechnięta z hali. Po raz pierwszy grałam na potężnym kacu i wygrałam.
- Ciekawe czemu Victora nie ma. – jechałyśmy do mnie. Nadal czułam się bardzo bardzo źle.
- Nie wiem
- Jak to nie wiesz. Co się stało? – odwróciła się do mnie.
- Powiem w domu. Nie chce się dwa razy powtarzać.
- Ok. Jak chcesz. A to pudełko?
- To pewnie mój telefon. Jesteśmy! – krzyknęłam od progu. Zeszła szybko po schodach.
- Nareszcie.

Zaciągnęły mnie do salonu. Posadziły na kanapie, a same usiadły na stoliku.
- No więc, Victor mi się oświadczył – powiedziałam patrząc im w oczy.
- Jezu, kochana, to wspaniale – przytuliła mnie mocno Susan.
- Nie przyjęłam. On wyjechał przeze mnie. – powiedziałam wstając i idąc do kuchni. – Ja po prostu nie jestem tego pewna. A co będzie jak mnie rzuci? Nie chce drugi raz tego przechodzić. To nie na moje siły. – usiadłam na krześle i oparłam głowę o blat.
- Kochasz go? – spytała Paulina siadając obok. Wstałam od stołu bez odpowiedzi.

Poszłam do sypialni po ipoda i słuchawki. Założyłam buty i wyszłam pobiegać. Muszę to wszystko sobie przemyśleć. Nie chciałam wracać już do tematu Zbyszka. Może i go kochałam, ale temat skończony. No a Victor? Pomógł mi w trudnych sytuacjach, był zabawny, rodzina go polubiła, lubiłam z nim spędzać czas, no a o seksie już nie wspomnę. 

Położyłam się na ławce. Zaczęłam się śmiać. Ludzie przechodzący obok, patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Wstałam i wróciłam do domu. Nie było dziewczyn. Włączyłam głośno muzykę i poszłam do łazienki.

Przez dwa dni nadal chodziłam i rozmyślałam co zrobić. Na treningach byłam jak nieobecna, ale trener na szczęście nie wywalił mnie z szóstki. Wróciłam sama do domu. Z szafy wzięłam beżową sukienkę, pończochy, i czarne buty na koturnie. Poszłam się przebrać. Byłam prawie pewna, że Victor nigdzie nie wyjechał. Wzięłam telefon z szafki i wyszłam z domu. 

Wiatr delikatnie rozwiewał moje za długie już włosy. Wsiadłam i pojechałam do niego. Nie paliło się żadne światło. Pukałam, ale nikt nie otwierał. Pociągnęłam za klamkę i dom stanął dla mnie otworem. Weszłam do środka, gdzie panował mrok. Na dole było pusto. Weszłam na górę do sypialni. Drzwi od balkonu były otwarte, podeszłam do nich i spojrzałam na ogród, gdzie Victor siedział na leżaku.

Stałam tak chwilę, aż w końcu mnie zauważył.
- Cześć – powiedziałam cicho, gdy podszedł do mnie. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszule rozpiętą do połowy. Przytuliłam się mocno do niego, czując jak po policzkach spływają mi łzy. Przez te dwa dni strasznie mi go brakowało. Paulina już miała mnie dosyć i większość czasu spędzała u Susan. Ciągle jej zrzędziłam i w sumie nie dziwie się, że zostawiała mnie samą. Musiałam to przemyśleć na osobności. Oderwałam się od niego.
- Kocham cię. I jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna to tak. Wyjdę za ciebie. – położyłam dłoń na policzku i pocałowałam w usta.
- Nikola – zaczął. Cholera, oby się tylko nie rozmyślił. Błagam nie. – Zróbmy to jak należy – powiedział i wyszedł. Stałam jak słup. Już miałam wyjść, ale wrócił z szerokim uśmiechem. Uklęknął przede mną. Na dłoni miał małe pudełeczko.
- Nikolo Nowakowska – zaczęłam się śmiać. Moje nazwisko brzmiało komicznie gdy je wypowiadał – Czy zostaniesz moją żoną? – otworzył mały kwadracik i moim oczom ukazał się śliczny pierścionek z oczkiem w kolorze moich oczu.
- Tak – odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Wstał szybko i założył mi pierścionek. – Ale mam jedną prośbę. Nie chce wielkiego wesela. Tylko my i świadkowie. Najwyżej później wszyscy mnie za to zabiją, ale mówi się trudno – wyszczerzyłam się. - Kocham cię – powiedziałam czule. Wspięłam się i dotknęłam jego ust. Powoli zaczęłam odpinać koszule podziwiając jego kształty. Zdjęłam buty i odwróciłam się do niego. Sięgnął do zamka od mojej sukienki. Rozpinając przebiegał palcami po mojej skórze, co powodowało, że przebiegały mnie dreszcze. Zsunął mi ją z ramion zostawiając gorące pocałunki. Odwróciłam się do niego przodem. Złapał mnie i zaniósł na łóżko. Zdjął spodnie i położył się obok mnie.
- Nikola, zróbmy to jak najszybciej – myślałam, że w tym momencie chodzi mu o seks. – Idźmy jutro do urzędu i ustalmy termin – dokończył.
- Ale ja nie mam obywatelstwa włoskiego.
- Ja mam. Urodziłem się w Rzymie. To była dość śmieszna sytuacja. Moja mama z tatą byli na wycieczce. To było głupie, żeby w ósmym miesiącu ciąży lecieć za granicę. Gdy zwiedzali bazylikę, dostała skurczy; odeszły jej wody. Pierwsze miesiące życia mieszkałem tutaj, ale potem wróciliśmy do Ameryki.
Zaczęłam się śmiać.
- Może to jakiś znak. Żebyś został księdzem – zaczął się śmiać razem ze mną. Po chwili spoważniałam i złapałam go za brodę. – ale to się nie stanie bo nie długo zostaniesz moim mężem.

Uśmiechnął się szeroko. Dłoń położył na mojej kości biodrowej, która przez te dwa dni wystawała jeszcze bardziej. Masował mój brzuch, uda, wszystko. Całował mnie po szyi. Czułam, że zaraz znowu zwariuje. Złapałam go za włosy i podciągnęłam do góry. Pocałowałam go łapczywie w usta, jednocześnie lewą nogę podsunęłam pod niego, żeby znalazł się na mnie. Czułam jego żar, jego podniecenie. Rozebraliśmy się całkowicie i po chwili znalazłam się pod nim całkiem naga .
- Victor – wyszeptałam, przyciskając go mocniej do siebie. Gotowy wszedł,  wypełniając mnie całym sobą. Znaleźliśmy się w plątaninie naszych oddechów, rytmicznych ruchów, skóry ocierającej się o skórę.
- Nikola! – wykrzyknął dochodząc w tym samym momencie.
Po chwili leżeliśmy obok siebie, czekając aż nasze oddechy dojdą do normalności.

- Nie wiem czy ci już to mówiłem, ale cię kocham – powiedział do mojego ucha, przytulony do moich pleców. Uśmiechnęłam się i zasnęłam.
- Nik, wstawaj. Musimy jechać na trening – powiedział Victor szturchając mnie w ramię. Spojrzałam na zegarek. Była 8 i budzik głośno dzwonił. Wyłączyłam go i przytuliłam się do niego.
- Jeszcze minutka.
- Musisz jechać po swoje rzeczy do domu. – powiedział spychając mnie z łóżka.
- Ej, bo jak cię zaraz..- wzięłam poduszkę i walnęłam go mocno w brzuch. Powalił mnie na pościel i zaczął łaskotać.
- Dobra, wstajemy bo się spóźnię – powiedziałam, żeby przestał mnie torturować. Zebrałam się szybko z łóżka i pobiegłam do łazienki. Chwilę później dołączył do mnie pod prysznicem. Wzięliśmy szybką kąpiel, założyłam jego koszule i zeszliśmy na śniadanie.

- Klub stać na utrzymanie tak dużego domu? – spytałam jedząc tosta.
- Ten dom jest mój. Sam go kupiłem.
- Oh – odpowiedziałam zaskoczona. – Nie jest dla ciebie za duży?
- Od teraz nie. Bo, chyba wprowadzisz się do mnie? – spytał nieśmiało. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Zjedliśmy i pojechałam do domu po rzeczy. Victor zadzwonił do Marco, że wrócił wcześniej i dzisiaj się wstawi na treningu. Mieliśmy się spotkać na hali. Jutro czekał nas kolejny ważny mecz.

Weszłam do domu ubrana w sukienkę i gdy Paulina mnie zobaczyła stanęła patrząc to w górę to w dół.
- Nowakowska, co ty masz na sobie? – spytała idąc za mną do sypialni.
- No sukienkę, chyba widać nie? – założyłam jeansy i zielony sweter. Sweter w kolorze moich oczu. Zaczęłam się śmiać gdy spojrzałam na swoją dłoń. Wzięłam torbę z pod łóżka i zeszłam z ogonem na dół.
- No ja wiem co to jest. Tylko jaka tego przyczyna? – oparła się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami.
- Jedziesz ze mną na hale czy nie? – próbowałam zmienić temat. Założyła buty i wyszłyśmy.
- Ej co ty masz na palcu? – spytała z uśmiechem, gdy słońce odbiło się od mojego pierścionka. – Przyjęłaś!? – wykrzyknęła do mnie. Zaczęła mnie przytulać i się drzeć do ucha.
- Paulina przestań. – śmiałam się na cały głos. Posłuchała mnie na szczęście. – Tylko nikomu ani słowa. To ma być cichy ślub. Jeśli nie piśniesz ani słowa to możesz robić na nim zdjęcia.
- Umowa stoi. Jezu, ale śliczny. Ładniejszy niż od Bartmana. – no tak, nadal miałam go gdzieś w domu. Zapomniałam mu oddać na sylwestrze.

- Paula, na serio nikomu nie mów – siedziałyśmy w samochodzie przed halą. – Chce żeby Susan była moją świadkową, ale to ma być niespodzianka. Dzisiaj po treningu jedziemy wszystko ustalić. Także musisz jechać do niej, albo dam ci klucze do mojego.
- Poradzę sobie – odpowiedziała z uśmiechem łapiąc mnie za rękę. – bardzo się cieszę, że jesteś taka szczęśliwa.
Poszłam do szatni się przebrać. 

Dziewczyny się rozgrzewały, ponieważ wszystkie ich rzeczy wisiały już w szatni. Zdjęłam pierścionek i wsadziłam go do pudełeczka.
- Victor już wrócił – Julia wpadła do szatni z uśmiechem na twarzy. Wzięła butelkę wody i już jej nie było. Idąc na salę związałam włosy i napiłam się wody. Wzięłam głęboki oddech i weszłam.
- Witam trenerów – kiwnęłam głową do Marco i Victora. Ten drugi puścił mi oczko, przez co zaczęłam się śmiać. Kółka pokonywałam z bananem na twarzy. Byłam tak szczęśliwa, że wychodziły mi wszystkie akcje. Jeśli jutro tak będę grać, to 3:0 mamy w kieszeni. Trener dał nam porządny wycisk, ale dzisiaj nawet wejście na Mount Everest nie spowodowało by spadku mojego szczęścia. Nadal uśmiechnięta wyszłam z hali. Victor stał oparty o samochód. Wsiedliśmy i skierowaliśmy się do urzędu stanu cywilnego. Victor znał dobrze włoski, więc to on głównie zabierał głos.
- 10 stycznia może być? – spytała pani, co nawet ja zrozumiałam.
- Tak – powiedziałam szybko. Na szczęście wszystkie potrzebne dokumenty miałam w mieszkaniu w Latinie.
- Tak więc 10 stycznia o godz. 16 zostaniesz moją żoną – stwierdził Victor, mocno mnie przytulając.
- Musimy poinformować prezesa i Marco – powiedziałam krzywiąc się. Wziął głęboki oddech.
- Marco już wie – powiedział.
- Czy to on zostanie twoim świadkiem?
- Nie. Pomyślałem o Kubie.
- Naprawdę?  No to super. U mnie Susan.

Wróciliśmy do domu w bardzo dobrych humorach. W salonie siedziały Paulina z Susan.
- I jak? – weszliśmy trzymając się za ręce.
- Susan, wysłuchaj mnie i obiecaj, że nie odmówisz. Chciałabym, żebyś 10 stycznia o 16 stawiła się w urzędzie jako moja świadkowa. – powiedziałam poważnie. Obserwowałam tylko jak szklanka wylatuje jej z dłoni, a ona sama opada na kanapę. 
-------------------------------------------
co tu komentować... :) miłego :D   
wrzucam wcześniej, ponieważ czeka mnie ciężki dzień;/
pozdrawiam <3

19 komentarzy:

  1. o boże!! nie, nie, nie, tylko nie ślub :D
    rozdział genialny!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki:)
      scena ślubu dla mnie też nie będzie łatwym opisem;/ ale domyślam się, że nie o to ci chodzi :D

      Usuń
  2. Rozdział Super. :) Ślub ok, ale nie z Viktorem. ;/ Czemu nie z Bartmanem? Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki bardzo :)
      ten ślub chyba był nie do uniknięcia :D ale do niego jeszcze trochę xd
      również pozdrawiam :*

      Usuń
  3. nnooooo nie! wiesz co?! chyba zbojkotuje tego bloga :((( od rana takie złe wieści, popsułaś mi humor :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anula wybacz:) ale ostrzegałam xd
      nie możesz się złościć - w nd masz egzamin. to ci zaszkodzi :D

      Usuń
    2. dlatego też bojkotuję Twojego bloga, o!

      Usuń
  4. Dziewczyny! Ja Wam mówię,że nasza Carmen coś knuje i jeszcze nas zaskoczy ;)
    A moje zdanie jest takie że ślub fajna rzecz tyko kurna książę nie ten!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po prostu musicie przetrwać ten epizod z Victorem :)

      Usuń
  5. oo nie !! Ślub okeej, tylko książę mi tu nie pasuje !! ; )) Myślę, że ty coś jeszcze wykombinujesz z tym ślubem :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak! Ale super! Victor i ona pasują bardziej do siebie niż Nik z bartmanem! Ale się cieszę! Rozdział super:D Biedna Susan zemdlała :>//Patt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesze się, że jest kolejna osoba, która lubi Victora :)
      pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Ja wyobrażam sobie to tak:
    Dojdzie do tego ślubu z Victorem tylko na tym ślubie zjawi się Bartman(dowie się o nim od Pauliny) i jak się będzie pytać czy ktoś jest przeciw to Zbychu wstanie i się na to małżeństwo nie zgodzi :P
    ZB9 mógłby się dowiedzieć o tym ślubie od Kuby :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam coś takiego na myśli, ale stwierdziłam, że to będzie zbyt banalne ;/

      Usuń
  8. Świetny rozdział :> Zapraszam do siebie na 3 :)


    pieprznieta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń