niedziela, 3 lutego 2013

ROZDZIAŁ 46

Dwa dni bardzo szybko minęły, Julia się do mnie nie odzywała, a inne dziewczyny zachowywały dystans. Susan poinformowała mnie, że nie jest już z Vanessą, ponieważ ta ją zdradziła. Typowa przyczyna rozstania. Byłam też na dywaniku u prezesa. Chciał wiedzieć czy na koszulce nadal będzie widniało nazwisko Nowakowska, czy może nowego męża: Jones. Stwierdziłam, że zostanę przy swoim panieńskim. 

W dniu ślubu miałam jeszcze trening. O 12 trener nas wypuścił. Dzień wcześniej dziewczyny zażądały żebyśmy opiły moją zmianę statusu w związku i za dużo wypiłyśmy. Marco stwierdził, że z Susan jesteśmy dzisiaj do niczego i to dzięki nam wyszłyśmy wcześniej. Szykowałyśmy się u mnie w domu, więc podjechałyśmy do niej zabrać rzeczy.
- Kiedy się rozstałyście? – spytałam wsiadając z powrotem do samochodu.
- Gdy wróciliśmy od twojej rodziny. Chciałam jej powiedzieć, że to koniec, a ona mi wyleciała, że mnie zdradziła.
- I co teraz?
- Nic – odpowiedziała tylko. Nie chciałam wchodzić w szczegóły. Jak będzie gotowa to sama mi powie.

W domu zjadłyśmy obiad i zaczęłyśmy przygotowania. 3 godziny to było według mnie bardzo dużo czasu. W łazience zrobiłyśmy sobie mały salon kosmetyczny. Zawinięte w ręczniki z maseczkami na twarzach, odżywkami na włosach i świeżo pomalowanymi paznokciami siedziałyśmy oparte o wannę i popijałyśmy czerwone wino. Z laptopa leciało biffy clyro.
 - Trep, trep, trep – zaczęłam śpiewać, gdy odtwarzacz puścił black chandelier.
- Mam coś lepszego – Paulina włączyła coś innego. Gdy usłyszałam melodie, zaczęłam się śmiać.
- Ty zboczeńcu. Gdzie mi tu 'sex' puszczasz.
- Dobry 'sex' od najlepszego zespołu.

Potem włączała same tego typu piosenki.
- Dobra, koniec tego. Puść coś innego.
- Hurts może być?
- Tak – uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Ale obiecaj mi – zaczęła Susan – że po ślubie, nadal nas będziesz wielbić, kochać i że o nas nie zapomnisz. – zaczęła płakać.
- Zawsze będę o was pamiętać – przytuliłyśmy się mocno we trzy i siedziałyśmy tak chwilę szlochając sobie.

- Dobra, koniec. Zostało nam mało czasu. Musimy się zacząć szykować. 

Zmyłyśmy z twarzy swoje maseczki, potem każda po kolei nakładała sobie lekki make-up. Wyjęłam z szafy swoją sukienkę ślubną i buty.
- Żegnaj panno – powiedziałam sama sobie, gdy zakładałam pończochy.
O 15.30 przyjechała po nas taksówka. Miły starszy pan zawiózł nas pod urząd. Było jeszcze 5 minut czasu.
- Wdech, wydech, wdech, wydech – powtarzałam sobie, żeby się uspokoić. Na zewnątrz stała Agnieszka z Kubą.
- No nareszcie. Pan młody już się niecierpliwi – uśmiechnął się do mnie rudy. Miał mnie poprowadzić do ołtarza, tak więc złapałam go pod rękę i weszliśmy do środka.
Obok pani z urzędu stał Victor. Na jego widok zaparło mi dech w piersiach. Był ubrany w czarny, idealnie dopasowany garnitur, białą koszulę i beżowy krawat. Włosy miał świeżo przystrzyżone. Na mój widok szeroko się uśmiechnął. Podeszliśmy do niego; byłam równie szczęśliwa jak on.

Ceremonia zawarcia małżeństwa przebiegła szybko i sprawnie. Powtarzaliśmy za panią urzędnik słowa przysięgi, podpisaliśmy akt małżeństwa i założyliśmy sobie nawzajem obrączki.
- Kocham cię – powiedział Victor całując mnie w usta pod koniec ceremonii. 

20 minut później wyszłam jako pani Jones. Pojechaliśmy do eleganckiej restauracji, gdzie mój mąż zarezerwował wcześniej stolik.
- Za zdrowie młodej pary – wzniósł toast Kuba. Co prawda brakowało mi trochę, że nie ma tu innych siatkarzy, ale on godnie ich zastępował.
- Gorzko gorzko – zaczęła krzyczeć Susan, więc musieliśmy się pocałować. Jezu, jaka byłam szczęśliwa. Mogłabym w tym momencie góry przenosić. 

Po zjedzeniu uroczystej kolacji, wypiciu kilku toastów i historiach Kuby z wesel innych siatkarzy, zaczęliśmy się zbierać. Zamówionym samochodem pojechaliśmy sami do domu Victora. Przeniósł mnie przez próg, co mnie trochę zdziwiło i zaczęłam się śmiać.
- Mam nadzieję, że pewnego dnia zamieszkasz tu ze mną. – dużo rozmawialiśmy na ten temat i stanęło na tym, że na razie pomieszkam jeszcze trochę w swoim klubowym mieszkaniu. Zaniósł mnie na rękach do sypialni. Stanęliśmy naprzeciwko wpatrzeni w siebie.
- Uważam, że jest pan za grubo ubrany, panie Jones – zdjęłam mu krawat i powoli zaczęłam rozpinać koszule.

 ***

- Victor pośpiesz się. Zaraz musimy jechać na lotnisko – krzyknęłam z kuchni. Był 30 stycznia i szykowaliśmy się na samolot do Warszawy. Od 20 dni byłam jego żoną, o czym wiedzieli tylko Jaroszowie, Paula z Susan, no i oczywiście klub. Za dwa dni miał się odbyć ślub Kosy z Majką. Tydzień po ślubie zamieszkałam z Victorem, a Paula została nieoczekiwanie dłużej we Włoszech. Jej kilkudniowy pobyt przeciągnął się już prawie do miesiąca. W ciągu tych kilkunastu dni zostałam kapitanem drużyny, ponieważ wcześniejsza kapitanka doznała ciężkiej kontuzji i szybko miała do nas nie wrócić. Po długich naradach trenerów z zarządem, stanęło na mnie. W szatni znowu doszło do małego incydentu z Julią, przez co poszłam do prezesa i powiedziałam wprost, że jak zostaje kapitanem tylko dlatego, że jestem żoną Victora to rezygnuje. Uspokoił mnie, że on nie ma nic do tego.

- Słuchaj, jeszcze raz, a wylecisz. Jasne? – powiedziałam po kolejnym jej komentarzu. – a uwierz, że teraz mogę to zrobić.
- Grozisz mi?
- Tak. W pełni zasłużenie. – wzięłam za rękę Susan i wyszłyśmy z szatni.

Wyszłam z domu ciągnąc po chodniku małą walizkę. Dzień po ślubie Kosoków musieliśmy wracać, więc nie brałam dużo ubrań. W swoim starym mieszkaniu, gdzie obecnie przebywała Paula, zostawiłam wszystkie dresy, no poza jednymi, i teraz chodziłam tylko w jeansach albo sukienkach. Szłam w 10 centymetrowych szpilkach, jasnych jeansach, czarnym swetrze i beżowej skórze do samochodu. Całkowicie zmieniłam styl. Susan określiła to jako sportowo ale kobieco.
- Uparciuchu, poczekaj – usłyszałam Victora, który wychodził właśnie z domu z taką samą walizką jak ja. Oparłam się o samochód i poczekałam aż dojdzie.
- Zobaczysz, spóźnimy się. – powiedziałam z wyrzutem. Pocałował mnie w usta i wsadził nasze walizki do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy. 

Oczywiście tak jak się tego spodziewałam, o mało co byśmy się nie spóźnili. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Zdyszani i uśmiechnięci usiedliśmy w swoich fotelach. Złapałam go za rękę i zamknęłam oczy. Kilka minut później byliśmy już w powietrzu. Z lotniska miała nas odebrać mama, ponieważ sprzedała swój samochód i jeździła teraz moim. Nie wiedziała kim będzie moja osoba towarzysząca i trochę się zdziwiła na widok Victora. Przywitała się z nami i pojechaliśmy do domu. Ślub miał się odbyć w Rzeszowie, dlatego czekała nas jeszcze droga w tamtą stronę. Zjedliśmy obiad uszykowany przez mamę i powoli zbieraliśmy się.

- Nikola, co ty masz na palcu? – spytała. Spojrzałam na nią czując, że na policzki wyskakują mi ciemne rumieńce. Ona natomiast była blada jak ściana.
- Obrączkę.
- No ja właśnie widzę. Czemu nic mi nie powiedziałaś? Swojej własnej matce? Oh córeczko. Tak się cieszę. Ale czy to nie jest za szybko? – zalała mnie pytaniami.
- Nie.
- A co ze Zbyszkiem?
- Co wy macie wszyscy z tym Bartmanem. Mamo, ja mam męża. Tamto to skończona historia.
- Wcale nie. Widzę twoje oczy gdy o nim mówisz. No ale to jest twoje życie. – w tym samym momencie Victor wrócił z łazienki, więc zakończyliśmy temat. Wzięłam kluczyki i zeszliśmy do samochodu. Mieliśmy spać u Piotrka, więc zadzwoniłam do niego, że już jedziemy. Na ich nieszczęście, chłopaki grali jeszcze jutro mecz z Politechniką Warszawską.

Po kilkach godzinach, staliśmy na klatce dobijając się do drzwi. Otworzyła nam Agata. Miała już widoczny brzuszek.
- Cześć, wchodźcie. – przytuliła nas i zaprowadziła do kuchni.
- A Piotrek gdzie?
- Zaraz powinien wrócić z treningu. Jutro grają mecz i trener ich pewnie przetrzymał dłużej. Chcecie coś do picia?
- Kawy jeśli można.
Wcześniej czułam się tu jak u siebie, ale teraz wiedząc, że Agata tu mieszka było mi jakoś nieswojo.
- Długo już razem mieszkacie? – a co mi tam – usiadłam na blacie nie zważając na minę Agaty. To było w końcu mieszkanie mojego brata, a nie jej. Victor stanął obok mnie i objął w pasie.
- Od świąt.
- Aha – powiedziałam tylko. Kiedyś miałam z nią świetny kontakt. Ale teraz coś między nami nie działało.
- A jak drużyna? – spytał Victor.
- Chodzę na wszystkie mecze i odwiedzam ich na treningach, ale już nie mogę grać z wiadomych względów – powiedziała patrząc na swój brzuch. Usłyszałam klucze w drzwiach więc wybiegłam z kuchni.
- Piotruś – przytuliłam go mocno. Bardzo się za nim stęskniłam przez ten miesiąc.
- Nikola, Victor. Dawno przyjechaliście?
- Jakieś pół godziny temu. Jak tam trening? – Victor zaczynał łapać i z nim dobry kontakt.
- Odkąd Zbyszek i Paul z nami nie grają, idzie nam jak po gruzie. – skrzywił się.
- Paul nie gra? Czemu?
- Trentino go przejęło.
- Oh. To rzeczywiście macie mocno osłabiony skład.

Ktoś zapukał, więc Piotrek poszedł otworzyć. Złapałam Victora za dłoń i uśmiechnęłam się do niego. Przypomniała mi się nasza noc poślubna i pocałowałam go w usta.
- Nikola Nowakowska. No proszę – usłyszałam damski głos i się odwróciłam.
- Majka – wstałam szybko i ją przytuliłam.
- A my to co?
No tak, mogłam się spodziewać, że jak Piotrek powie im że przyjeżdżam to zwalą mu się na głowę.
- Krzysiu, ciebie oczywiście najbardziej mi brakowało – przycisnął mnie mocno do siebie i zaczął obrać wokół.  – Igła, wybacz mi i proszę cię postaw mnie na ziemię.

Zrobił jak prosiłam, po czym zostałam wyściskana przez Kurka, Winiara, Kosę, Gruszkę, którego dawno nie widziałam, Gumę i na moje wielkie zaskoczenie Łukasza.
- Coś widzę, że trenerzy za dużo wam pozwalają. – zaczęłam się śmiać, widząc ich wszystkich.
- I kto to mówi – powiedział Łukasz trzymając rękę na moim ramieniu.
- Ej, ja jako kapitanka mam wyższe prawa – zaczęłam się śmiać. – jestem pod czujnym okiem trenera, także wolnego nie mam. – odpowiedziałam spoglądając na Victora. Wiedział jak mi ich wszystkich brakowało i nie komentował faktu, że stoję objęta przez Łukasza.
- A reszta gdzie się podziewa?
- Jeszcze ci mało? – odezwał się Igła.
- No a nie?
- Siostra, poczekaj jeszcze chwilę i przyjdą wszyscy.
- Już się nie mogę doczekać.
- Nikola, chodź na chwilę – powiedziała Majka łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając z kuchni. Weszłyśmy do łazienki.
- Siadaj – powiedziała, wskazując mi brzeg wanny. Sama usiadła na sedesie.
- O co chodzi?
- Musze cię uprzedzić przed czymś.
- No? – założyłam ręce na piersi i czekałam.
- Bo widzisz, Zbyszek i ta Kasztanowa małpa wzięli ślub. – powiedziała patrząc mi w oczy. Wpadłam do wanny.
- O kurwa – zaczęłam masować sobie głowę, ponieważ mocno zarąbałam o ścianę.
- No właśnie.
- Ale po co mi to mówisz? – czułam, że rośnie mi wielki guz.
- Żeby nie zaskoczył cie widok obrączki na jego palcu. – westchnęłam i podniosłam prawą dłoń do góry.
- Ty też? Cholera, myślałam, że wrócicie do siebie.
- Jak widać małe szanse – skrzywiłam się.
- Ej ty go nadal kochasz – powiedziała łapiąc mnie za rękę. Na jej ustach gościł triumfalny uśmiech.
- Majka, posłuchaj mnie uważnie bo nie będę dwa razy powtarzać. Kocham cię jak siostrę i chciałabym być z tobą rodziną. Ale to co było jest już za nami. Wiem, że nie lubisz Kasztanowej, w tym się z tobą zgodzę. Nie ufam tej pięknisi. Ale Zbyszek i ja to przeszłość.
- Nie wierzę. Ty go nadal kochasz, on ciebie też. Do cholery, nie rozumiem was! – krzyknęła na mnie.
- Majo Bartman, kocham swojego męża i zapewne Zibi kocha Kasztanową.
- Kurwa nie, nie i jeszcze raz nie! – wkurzyła się i wyszła trzaskając drzwiami.
- Co ją ugryzło? – spytał Igła, gdy wchodziłam za nią do kuchni.
- Mnie!? – krzyknęła znowu Majka. – To niech ci sama powie co zrobiła. Ona i mój kochany braciszek jadą na tym samym wózku.
Poczułam na sobie spojrzenia wszystkich zebranych. 
-------------------------------------------
jeśli przeżyje jutrzejszy dzień ( czytaj wyrwanie ósemki ;/ ) to dodam kolejny rozdział.
pozdrawiam :*

15 komentarzy:

  1. Oj... Przeżyjesz. :) Świetny rozdział :) Czekam na kolejny. Aż mnie ciekawość zżera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) następny jutro około 17 jak przeżyje xd

      Usuń
  2. huhuhu ciekawie to wymyśliłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że przez Majkę nie rozpadnie się małżeństwo Nik... Załamałabym się :D Przeżyjesz, w koncu musisz napisać kolejny rozdział xD Pozdrawiam. //Patt.

    OdpowiedzUsuń
  4. napewno przeżyjesz trzymam kciuki .. ; )) fajnie to wymyśliłaś :D tylko mam nadzieję, że nik i zibi będą jeszcze razem ; ]] Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki za pocieszenie xd. no czekam czekam na kolejny wpis baśki :D
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. załamałaś mnie przed samym egzaminem wiesz co :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to jeszcze go nie miałaś?

      Usuń
    2. miałaaam o 16, a rozdział przeczytałam na komórce i się załamałam o :(

      Usuń
    3. kij jeden wie, to były tylko 2 pytania, opisówka więc nie mam pojęcia... przez ciebie kupiłam dwie pary szpilek! to wszystko przez załamanie po przeczytaniu Twojego rozdziału :(

      Usuń
  7. powodzenia z ósemką... jak to mówią: "albo nic, albo 3 tygodnie zwolnienia" XD trzymam kciuki moooocno!!! a rozdział jak zawsze genialny!!! uwielbiam!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. NIE!!! No tak nie może być!!! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, co?? Że możesz tak sobie o ich poożeniać i powychodzićzamąż?? Ja się na to nie zgadzam!! Lubię postać Victora, ale między nim a Nicolą nie ma tego prawdziwego uczucia. Przy niej i Zbyszku to się czuło a tu.. (cykanie świerszczy) PUSTKA!! No a tak wgl to jestem twoją nową czytelniczką no :D :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ochhh jak ja kocham Twojego blogaa ...szook:)
    Zapraaszam do siebie na nowy rozdział
    pieprznieta.blogspot.com
    Pozdrawiam ~~>Annie

    OdpowiedzUsuń