W
dniu ślubu miałam jeszcze trening. O 12 trener nas wypuścił. Dzień wcześniej
dziewczyny zażądały żebyśmy opiły moją zmianę statusu w związku i za dużo
wypiłyśmy. Marco stwierdził, że z Susan jesteśmy dzisiaj do niczego i to dzięki
nam wyszłyśmy wcześniej. Szykowałyśmy się u mnie w domu, więc podjechałyśmy do
niej zabrać rzeczy.
-
Kiedy się rozstałyście? – spytałam wsiadając z powrotem do samochodu.
-
Gdy wróciliśmy od twojej rodziny. Chciałam jej powiedzieć, że to koniec, a ona
mi wyleciała, że mnie zdradziła.
- I co teraz?
-
Nic – odpowiedziała tylko. Nie chciałam wchodzić w szczegóły. Jak będzie gotowa to
sama mi powie.
W
domu zjadłyśmy obiad i zaczęłyśmy przygotowania. 3 godziny to było według mnie
bardzo dużo czasu. W łazience zrobiłyśmy sobie mały salon kosmetyczny.
Zawinięte w ręczniki z maseczkami na twarzach, odżywkami na włosach i świeżo
pomalowanymi paznokciami siedziałyśmy oparte o wannę i popijałyśmy czerwone
wino. Z laptopa leciało biffy clyro.
- Trep, trep, trep – zaczęłam śpiewać, gdy
odtwarzacz puścił black chandelier.
-
Mam coś lepszego – Paulina włączyła coś innego. Gdy usłyszałam melodie,
zaczęłam się śmiać.
-
Ty zboczeńcu. Gdzie mi tu 'sex' puszczasz.
-
Dobry 'sex' od najlepszego zespołu.
Potem
włączała same tego typu piosenki.
-
Dobra, koniec tego. Puść coś innego.
-
Hurts może być?
-
Tak – uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Ale obiecaj mi – zaczęła Susan – że po ślubie, nadal nas będziesz wielbić,
kochać i że o nas nie zapomnisz. – zaczęła płakać.
-
Zawsze będę o was pamiętać – przytuliłyśmy się mocno we trzy i siedziałyśmy tak
chwilę szlochając sobie.
-
Dobra, koniec. Zostało nam mało czasu. Musimy się zacząć szykować.
Zmyłyśmy z twarzy swoje maseczki, potem każda po kolei nakładała sobie lekki
make-up. Wyjęłam z szafy swoją sukienkę ślubną i buty.
-
Żegnaj panno – powiedziałam sama sobie, gdy zakładałam pończochy.
O 15.30 przyjechała po nas taksówka. Miły starszy pan zawiózł nas pod urząd. Było
jeszcze 5 minut czasu.
-
Wdech, wydech, wdech, wydech – powtarzałam sobie, żeby się uspokoić. Na
zewnątrz stała Agnieszka z Kubą.
-
No nareszcie. Pan młody już się niecierpliwi – uśmiechnął się do mnie rudy.
Miał mnie poprowadzić do ołtarza, tak więc złapałam go pod rękę i weszliśmy do
środka.
Obok
pani z urzędu stał Victor. Na jego widok zaparło mi dech w piersiach. Był
ubrany w czarny, idealnie dopasowany garnitur, białą koszulę i beżowy krawat.
Włosy miał świeżo przystrzyżone. Na mój widok szeroko się uśmiechnął.
Podeszliśmy do niego; byłam równie szczęśliwa jak on.
Ceremonia
zawarcia małżeństwa przebiegła szybko i sprawnie. Powtarzaliśmy za panią
urzędnik słowa przysięgi, podpisaliśmy akt małżeństwa i założyliśmy sobie
nawzajem obrączki.
-
Kocham cię – powiedział Victor całując mnie w usta pod koniec ceremonii.
20
minut później wyszłam jako pani Jones. Pojechaliśmy do eleganckiej restauracji,
gdzie mój mąż zarezerwował wcześniej stolik.
-
Za zdrowie młodej pary – wzniósł toast Kuba. Co prawda brakowało mi
trochę, że nie ma tu innych siatkarzy, ale on godnie ich zastępował.
-
Gorzko gorzko – zaczęła krzyczeć Susan, więc musieliśmy się pocałować. Jezu,
jaka byłam szczęśliwa. Mogłabym w tym momencie góry przenosić.
Po zjedzeniu
uroczystej kolacji, wypiciu kilku toastów i historiach Kuby z wesel innych
siatkarzy, zaczęliśmy się zbierać. Zamówionym samochodem pojechaliśmy sami do
domu Victora. Przeniósł mnie przez próg, co mnie trochę zdziwiło i zaczęłam się
śmiać.
-
Mam nadzieję, że pewnego dnia zamieszkasz tu ze mną. – dużo rozmawialiśmy na
ten temat i stanęło na tym, że na razie pomieszkam jeszcze trochę w swoim
klubowym mieszkaniu. Zaniósł mnie na rękach do sypialni. Stanęliśmy naprzeciwko
wpatrzeni w siebie.
-
Uważam, że jest pan za grubo ubrany, panie Jones – zdjęłam mu krawat i powoli
zaczęłam rozpinać koszule.
***
-
Victor pośpiesz się. Zaraz musimy jechać na lotnisko – krzyknęłam z kuchni. Był
30 stycznia i szykowaliśmy się na samolot do Warszawy. Od 20 dni byłam jego
żoną, o czym wiedzieli tylko Jaroszowie, Paula z Susan, no i oczywiście klub.
Za dwa dni miał się odbyć ślub Kosy z Majką. Tydzień po ślubie zamieszkałam z
Victorem, a Paula została nieoczekiwanie dłużej we Włoszech. Jej kilkudniowy
pobyt przeciągnął się już prawie do miesiąca. W ciągu tych kilkunastu dni
zostałam kapitanem drużyny, ponieważ wcześniejsza kapitanka doznała ciężkiej kontuzji i
szybko miała do nas nie wrócić. Po długich naradach trenerów z zarządem,
stanęło na mnie. W szatni znowu doszło do małego incydentu z Julią, przez co
poszłam do prezesa i powiedziałam wprost, że jak zostaje kapitanem tylko
dlatego, że jestem żoną Victora to rezygnuje. Uspokoił mnie, że on nie ma nic do
tego.
-
Słuchaj, jeszcze raz, a wylecisz. Jasne? – powiedziałam po kolejnym jej
komentarzu. – a uwierz, że teraz mogę to zrobić.
-
Grozisz mi?
-
Tak. W pełni zasłużenie. – wzięłam za rękę Susan i wyszłyśmy z szatni.
Wyszłam
z domu ciągnąc po chodniku małą walizkę. Dzień po ślubie Kosoków musieliśmy
wracać, więc nie brałam dużo ubrań. W swoim starym mieszkaniu, gdzie obecnie
przebywała Paula, zostawiłam wszystkie dresy, no poza jednymi, i teraz
chodziłam tylko w jeansach albo sukienkach. Szłam w 10 centymetrowych
szpilkach, jasnych jeansach, czarnym swetrze i beżowej skórze do samochodu.
Całkowicie zmieniłam styl. Susan określiła to jako sportowo ale kobieco.
-
Uparciuchu, poczekaj – usłyszałam Victora, który wychodził właśnie z domu z
taką samą walizką jak ja. Oparłam się o samochód i poczekałam aż dojdzie.
-
Zobaczysz, spóźnimy się. – powiedziałam z wyrzutem. Pocałował mnie w usta i
wsadził nasze walizki do bagażnika. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy.
Oczywiście tak jak się tego spodziewałam, o mało co byśmy się nie spóźnili.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Zdyszani i uśmiechnięci usiedliśmy w swoich
fotelach. Złapałam go za rękę i zamknęłam oczy. Kilka minut później byliśmy już
w powietrzu. Z lotniska miała nas odebrać mama, ponieważ sprzedała
swój samochód i jeździła teraz moim. Nie wiedziała kim będzie moja osoba
towarzysząca i trochę się zdziwiła na widok Victora. Przywitała się z nami i
pojechaliśmy do domu. Ślub miał się odbyć w Rzeszowie, dlatego czekała nas
jeszcze droga w tamtą stronę. Zjedliśmy obiad uszykowany przez mamę i powoli zbieraliśmy
się.
-
Nikola, co ty masz na palcu? – spytała. Spojrzałam na nią czując, że na
policzki wyskakują mi ciemne rumieńce. Ona natomiast była blada jak ściana.
-
Obrączkę.
-
No ja właśnie widzę. Czemu nic mi nie powiedziałaś? Swojej własnej matce? Oh córeczko.
Tak się cieszę. Ale czy to nie jest za szybko? – zalała mnie pytaniami.
-
Nie.
-
A co ze Zbyszkiem?
-
Co wy macie wszyscy z tym Bartmanem. Mamo, ja mam męża. Tamto to skończona
historia.
-
Wcale nie. Widzę twoje oczy gdy o nim mówisz. No ale to jest twoje życie. – w
tym samym momencie Victor wrócił z łazienki, więc zakończyliśmy temat. Wzięłam
kluczyki i zeszliśmy do samochodu. Mieliśmy spać u Piotrka, więc zadzwoniłam do
niego, że już jedziemy. Na ich nieszczęście, chłopaki grali jeszcze jutro mecz
z Politechniką Warszawską.
Po
kilkach godzinach, staliśmy na klatce dobijając się do drzwi. Otworzyła nam
Agata. Miała już widoczny brzuszek.
-
Cześć, wchodźcie. – przytuliła nas i zaprowadziła do kuchni.
-
A Piotrek gdzie?
-
Zaraz powinien wrócić z treningu. Jutro grają mecz i trener ich pewnie
przetrzymał dłużej. Chcecie coś do picia?
-
Kawy jeśli można.
Wcześniej
czułam się tu jak u siebie, ale teraz wiedząc, że Agata tu mieszka było mi jakoś
nieswojo.
-
Długo już razem mieszkacie? – a co mi tam – usiadłam na blacie nie zważając na
minę Agaty. To było w końcu mieszkanie mojego brata, a nie jej. Victor stanął
obok mnie i objął w pasie.
-
Od świąt.
-
Aha – powiedziałam tylko. Kiedyś miałam z nią świetny kontakt. Ale teraz coś
między nami nie działało.
-
A jak drużyna? – spytał Victor.
-
Chodzę na wszystkie mecze i odwiedzam ich na treningach, ale już nie mogę grać
z wiadomych względów – powiedziała patrząc na swój brzuch. Usłyszałam klucze w
drzwiach więc wybiegłam z kuchni.
-
Piotruś – przytuliłam go mocno. Bardzo się za nim stęskniłam przez ten miesiąc.
-
Nikola, Victor. Dawno przyjechaliście?
-
Jakieś pół godziny temu. Jak tam trening? – Victor zaczynał łapać i z nim dobry
kontakt.
-
Odkąd Zbyszek i Paul z nami nie grają, idzie nam jak po gruzie. – skrzywił się.
-
Paul nie gra? Czemu?
-
Trentino go przejęło.
-
Oh. To rzeczywiście macie mocno osłabiony skład.
Ktoś
zapukał, więc Piotrek poszedł otworzyć. Złapałam Victora za dłoń i uśmiechnęłam
się do niego. Przypomniała mi się nasza noc poślubna i pocałowałam go w usta.
-
Nikola Nowakowska. No proszę – usłyszałam damski głos i się odwróciłam.
-
Majka – wstałam szybko i ją przytuliłam.
-
A my to co?
No
tak, mogłam się spodziewać, że jak Piotrek powie im że przyjeżdżam to zwalą mu
się na głowę.
-
Krzysiu, ciebie oczywiście najbardziej mi brakowało – przycisnął mnie mocno do
siebie i zaczął obrać wokół. – Igła,
wybacz mi i proszę cię postaw mnie na ziemię.
Zrobił
jak prosiłam, po czym zostałam wyściskana przez Kurka, Winiara, Kosę, Gruszkę, którego dawno nie widziałam, Gumę i na moje wielkie zaskoczenie Łukasza.
-
Coś widzę, że trenerzy za dużo wam pozwalają. – zaczęłam się śmiać, widząc ich
wszystkich.
-
I kto to mówi – powiedział Łukasz trzymając rękę na moim ramieniu.
-
Ej, ja jako kapitanka mam wyższe prawa – zaczęłam się śmiać. – jestem pod
czujnym okiem trenera, także wolnego nie mam. – odpowiedziałam spoglądając na
Victora. Wiedział jak mi ich wszystkich brakowało i nie komentował faktu, że
stoję objęta przez Łukasza.
-
A reszta gdzie się podziewa?
-
Jeszcze ci mało? – odezwał się Igła.
-
No a nie?
-
Siostra, poczekaj jeszcze chwilę i przyjdą wszyscy.
-
Już się nie mogę doczekać.
-
Nikola, chodź na chwilę – powiedziała Majka łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając
z kuchni. Weszłyśmy do łazienki.
-
Siadaj – powiedziała, wskazując mi brzeg wanny. Sama usiadła na sedesie.
-
O co chodzi?
-
Musze cię uprzedzić przed czymś.
-
No? – założyłam ręce na piersi i czekałam.
-
Bo widzisz, Zbyszek i ta Kasztanowa małpa wzięli ślub. – powiedziała patrząc mi
w oczy. Wpadłam do wanny.
-
O kurwa – zaczęłam masować sobie głowę, ponieważ mocno zarąbałam o ścianę.
-
No właśnie.
-
Ale po co mi to mówisz? – czułam, że rośnie mi wielki guz.
-
Żeby nie zaskoczył cie widok obrączki na jego palcu. – westchnęłam i podniosłam
prawą dłoń do góry.
-
Ty też? Cholera, myślałam, że wrócicie do siebie.
-
Jak widać małe szanse – skrzywiłam się.
-
Ej ty go nadal kochasz – powiedziała łapiąc mnie za rękę. Na jej ustach gościł
triumfalny uśmiech.
-
Majka, posłuchaj mnie uważnie bo nie będę dwa razy powtarzać. Kocham cię jak
siostrę i chciałabym być z tobą rodziną. Ale to co było jest już za nami. Wiem,
że nie lubisz Kasztanowej, w tym się z tobą zgodzę. Nie ufam tej pięknisi. Ale
Zbyszek i ja to przeszłość.
-
Nie wierzę. Ty go nadal kochasz, on ciebie też. Do cholery, nie rozumiem was! –
krzyknęła na mnie.
-
Majo Bartman, kocham swojego męża i zapewne Zibi kocha Kasztanową.
-
Kurwa nie, nie i jeszcze raz nie! – wkurzyła się i wyszła trzaskając drzwiami.
-
Co ją ugryzło? – spytał Igła, gdy wchodziłam za nią do kuchni.
-
Mnie!? – krzyknęła znowu Majka. – To niech ci sama powie co zrobiła. Ona i mój
kochany braciszek jadą na tym samym wózku.
Poczułam
na sobie spojrzenia wszystkich zebranych.
-------------------------------------------
jeśli przeżyje jutrzejszy dzień ( czytaj wyrwanie ósemki ;/ ) to dodam kolejny rozdział.
pozdrawiam :*
-------------------------------------------
jeśli przeżyje jutrzejszy dzień ( czytaj wyrwanie ósemki ;/ ) to dodam kolejny rozdział.
pozdrawiam :*
Oj... Przeżyjesz. :) Świetny rozdział :) Czekam na kolejny. Aż mnie ciekawość zżera :)
OdpowiedzUsuńdzięki :) następny jutro około 17 jak przeżyje xd
Usuńhuhuhu ciekawie to wymyśliłaś :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przez Majkę nie rozpadnie się małżeństwo Nik... Załamałabym się :D Przeżyjesz, w koncu musisz napisać kolejny rozdział xD Pozdrawiam. //Patt.
OdpowiedzUsuńnapewno przeżyjesz trzymam kciuki .. ; )) fajnie to wymyśliłaś :D tylko mam nadzieję, że nik i zibi będą jeszcze razem ; ]] Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńdzięki za pocieszenie xd. no czekam czekam na kolejny wpis baśki :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
załamałaś mnie przed samym egzaminem wiesz co :(
OdpowiedzUsuńa to jeszcze go nie miałaś?
Usuńmiałaaam o 16, a rozdział przeczytałam na komórce i się załamałam o :(
Usuńi jak ci poszło?
Usuńkij jeden wie, to były tylko 2 pytania, opisówka więc nie mam pojęcia... przez ciebie kupiłam dwie pary szpilek! to wszystko przez załamanie po przeczytaniu Twojego rozdziału :(
Usuńpowodzenia z ósemką... jak to mówią: "albo nic, albo 3 tygodnie zwolnienia" XD trzymam kciuki moooocno!!! a rozdział jak zawsze genialny!!! uwielbiam!!! <3
OdpowiedzUsuńNIE!!! No tak nie może być!!! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, co?? Że możesz tak sobie o ich poożeniać i powychodzićzamąż?? Ja się na to nie zgadzam!! Lubię postać Victora, ale między nim a Nicolą nie ma tego prawdziwego uczucia. Przy niej i Zbyszku to się czuło a tu.. (cykanie świerszczy) PUSTKA!! No a tak wgl to jestem twoją nową czytelniczką no :D :))
OdpowiedzUsuńmiło mi powitać :)
UsuńOchhh jak ja kocham Twojego blogaa ...szook:)
OdpowiedzUsuńZapraaszam do siebie na nowy rozdział
pieprznieta.blogspot.com
Pozdrawiam ~~>Annie