wtorek, 5 lutego 2013

ROZDZIAŁ 48

Wszyscy myśleli, że Politechnika to łatwy przeciwnik. Ale bez Bartmana i Paula, Resovia ledwo co wygrała 3:2. Mieli słabszy sezon; miałam tylko nadzieję, że wrócą do swojej dawnej formy. MVP został Achrem. 
Widać było, że nie są zbyt zadowoleni z własnej gry. 

Zeszłam na boisko do chłopaków.
- Witam trenerze.
- O Nikola, witaj. Widzę, że już prawie cała reprezentacja zjechała się na ślub Kosoka – powiedział, patrząc na trybuny gdzie siedzieli.
 - No, ja właśnie w tej sprawie – uśmiechnęłam się lekko. – Możemy jutro wpaść na trening?
- Chcą trenować w wolny dzień? – zdziwił się.
- Nie. To ja ich namówiłam. Dawno z nimi nie grałam.
- No dobra. I tak jutro miał być lżejszy z wiadomych względów – powiedział patrząc na Grześka.
- Dziękuję.
- Nowakowska, o 10 na hali – powiedział gdy odchodziłam. Zaczęliśmy się śmiać.

- Bartman, jutro ty i ja, o 10 na hali. – powiedziałam gdy wychodził z Kasztanową z sali. Oh, lubiłam ją tak po wkurzać.
- Zbyszek jutro ma dzień wolny – powiedziała. Nawet na nią nie spojrzałam.
- Pantoflarz – wyszeptał przechodzący obok Kurek.
- Przegiąłeś – zaśmiał się Zbyszek. Zaczęli się ganiać jak dzieci w podstawówce. Patrzyłam wszędzie tylko nie na Kasztanową.
- Nikola – podszedł do nas Igła. – Zbyszek, mogę was prosić na chwilę?
Wziął nas w kąt.
- Chciałbym was przeprosić za mój wczorajszy wybuch, ale chyba rozumiecie, że nie podzielam waszej decyzji.
- To się Ignaczak postarałeś – powiedziałam z uśmiechem.
- Krzysiu, przeprosiny przyjęte – powiedział Zbyszek, waląc go w plecy.

Wróciłam do Victora i objęci wyszliśmy z hali.

Gdy wróciliśmy do domu, było już po 22. Musieliśmy wstać dość wcześnie, więc po powrocie umyłam się  i w piżamie wpadłam na łóżko. Piotrek wziął Victora do kuchni i razem pili, więc leżałam sama. 
Już przyzwyczaiłam się do obecności drugiej osoby na moim łóżku i teraz nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, aż w końcu wstałam i założyłam dres i wzięłam ipoda.
- A ty gdzie? – spytał Piotrek, gdy przechodziłam przez kuchnie.
- Idę pobiegać. Niedługo będę – wyszłam nie czekając na jakąkolwiek jego odpowiedź. 

Było zimno, nawet bardzo zimno, ale szybkim bieganiem się rozgrzałam i zrobiło się lepiej. Pobiegłam do parku. Dopiero teraz przekonałam się jak bardzo brakowało mi tego miejsca. Stęskniłam się za Rzeszowem, ale też w tym momencie chciałabym wrócić do Latiny. Ciekawe co słychać u Susan i Pauliny. Niestety jak zwykle nie wzięłam telefonu. Akurat ten wynalazek był dla mnie zbędny. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach.

- Nikola? – usłyszałam głos obok siebie. Spojrzałam bardzo wysoko w górę.
- Znowu ty.
- Mogę się przysiąść? – spytał Bartman.
- Jasne. Co tutaj robisz?
- Biegam. Tak samo jak ty.
- No to sobie porę wybraliśmy idealną.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Lubiłam tę ciszę z nim.
- Zbyszek – zaczęłam.
- Nikola – powiedział w tym samym czasie. Zaczęliśmy się śmiać.
- Brakowało mi twojego śmiechu – powiedziałam zaskakując samą siebie.
- Mi też – wyszczerzył się. 
- Wiesz, że jutro do was przychodzę?
- Tak. Majka już nam powiedziała. Magda wyszła z domu. Wkurzyła się.
- A dziwisz się jej? Zbyszek, ja nie chce rozwalać waszego związku. Tak samo nie chce żebyś ty rozwalił mój.
- Nikola, o to się nie bój – powiedział kładąc dłoń na moim udzie. Czułam, że to tylko przyjacielski dotyk, ale gdy mnie dotknął poczułam iskry na całym ciele. Wstałam szybko, żeby nas nie poniosło. Wiedziałam, że on poczuł to samo.
- Do jutra – powiedziałam odchodząc. Jezu, jeszcze chwila a by doszło do czegoś, czego bardzo pragnęliśmy, ale jednocześnie czego nie chcieliśmy żeby się stało. 

Wróciłam wolno do domu, gdzie wszyscy już spali. Napiłam się zimnej wody. Stanęłam w oknie patrząc na śpiący Rzeszów. Było po północy, -5 stopni i dzisiaj miałam zostać świadkową na ślubie mojej niedoszłej szwagierki. Oparłam bezradnie głowę o szybę. Stałam tak chwilę i poszłam wziąć zimny prysznic. Zmarznięta wróciłam do łóżka. Wysłałam jeszcze smsa do Pauliny i zasnęłam.

Rano obudziła nas Agata.
- Nikola, wstawaj na trening – powiedziała ciągnąc mnie za nogę. Jezu, gorsza od mojej własnej matki, gdy nie chciałam wstawać do szkoły.
- Która godzina? – spytałam przecierając oczy.
- 9.30. Zrobić wam kawy?
- O cholera. Tak, poproszę.

Wstaliśmy szybko, po czym migiem zaczęliśmy się ubierać. Przecież jak się spóźnię to trener mnie zabije. Zaczęłam się śmiać. Victor dziwnie się na mnie spojrzał.

 Zakładając spodnie straciłam równowagę i się wywaliłam. Zaczęłam się głośno
śmiać. Victor oczywiście miał ze mnie niezły ubaw.
- I co się śmiejesz – rzuciłam w niego poduszką z łóżka.
- Bo cię kocham – powiedział pomagając mi wstać z podłogi. – Chodź bo się spóźnimy. – pocałował mnie w nos i zeszliśmy do kuchni. Kawę wypiliśmy w ekspresowym tempie i już nas nie było.

Po drodze zdejmowałam dres i na salę weszłam z małym tobołkiem w ręku.
- Uuu ktoś tu chyba zaspał – powiedział Łukasz z uśmiechem.
- Oj tam – wyszczerzyłam się do niego – kiedy Agnieszka przyjeżdża?
- W sumie to nie długo powinna być.

Zabrzmiał głośny gwizdek.
- Ustawić się w rzędzie! – krzyknął trener.
- O cholera, to nam się oberwie – zaśmiał się Igła.
- Ignaczak 10 kółek dodatkowo – trener był bardzo poważny, co spowodowało że zaczęłam się śmiać.
- Nowakowska, to takie śmieszne? Chcesz wylecieć z drużyny?
- Ale trenerze..- zaczęłam. Kurwa, on się jawnie z nas nabijał.
- 15 kółek po i 15 przed. Do roboty lenie! – krzyknął na nas. W tym samym momencie na salę wszedł Bartman z Kasztanową.
- Żeś się chłopie wpakował – powiedział Kosa cicho.
- Kosok, mówiłeś coś? – Jezu to już nie było śmieszne. W tym momencie już nikt z nas nie miał uśmiechu na twarzy. On gadał poważnie.
- Nie, trenerze. – odpowiedział bardzo cicho Kosok.
- Bartman, która godzina? – spytał trener ze słodkim uśmiechem.
- No 10.02
- A trening o której?- spytał jeszcze słodszy trener.
- Na 10.
- Dwie minuty spóźnienia! Co ty sobie myślisz? W Rosji też tak robisz? 20 kółek dodatkowo – Zbyszek popatrzył na niego przestraszony.
- Może pan nie obrażać mojego męża? – powiedziała Kasztanowa wychodząc do trenera.
- Jezu jaka ona głupia – złapał się za głowę Kurek.
- Z łaski swojej – zaczął trener słodko – nie wtrącaj się w rzeczy które cię nie dotyczą! To jest trening a nie wakacje! 50 kółek i wy dodatkowe spojrzał na naszą trójkę.
Zaczęliśmy kółka, a on się nagle zaczął śmiać.
- Boże jak mi tego brakowało. Wasze miny nie do pobicia – śmiał się.
- Ha ha ha bardzo śmieszne - powiedział Igła.
- Boki zrywać – dodał Kuba. Wszyscy na serio wzięliśmy jego tyranię. Cholera.

Skończyłam swoje dodatkowe kółka i zaczęliśmy rozgrzewać się indywidualnie. Było nas dzisiaj naprawdę sporo, więc tak jak w szkole, zmienialiśmy się po zepsutej zagrywce. Victor był naszym sędzią, a Kasztanowa siedziała na trybunach nadal zła na trenera.
- Jezus, przecież ona mnie dzisiaj zabije – powiedziałam do Igły. Na szczęście byłam z nim w drużynie. Bartman też w niej był.
- Przegrana drużyna stawia pizze – powiedział trener.
- Ej, a sędzia i trener to co ? – spytał Bartman.
- My jesteśmy zwolnieni od jakichkolwiek opłat. Tak samo jak twoja żona.
- Nik, idziesz na zagrywkę – podał mi piłkę Kuba. Mówiłam już wam jakie to jest wspaniałe uczucie być w powietrzu i czuć się wolnym? To było właśnie to co czułam będąc tu z nimi wszystkimi. Moje życie było by pewnie strasznie nudne gdyby Piotrek nie zabrał mnie na trening do nich. Nadal miałam w pamięci jak najechałam na Zbyszka w szatni.

- Nikola obudź się – wszyscy stali i czekali aż zaserwuje. Podrzuciłam piłkę do góry i wyskoczyłam. Trafiłam w Kosę. 
W tym meczu nie było czegoś takiego jak libero, środkowego czy rozgrywającego. Wszyscy byli na każdej pozycji. Igła i Zator mieli wielką radochę, że mogą sobie po zagrywać i atakować.
- Ostatni punkt i kończymy. – powiedział trener. Było 2:2 w setach i 14:13 w tie breaku dla nas. Łukasz mi wystawił i wbiłam mocno piłkę w boisko. Spadając źle postawiłam nogę.
- Cholera! – krzyknęłam gdy poczułam ostry ból w kostce. Nie, tylko nie to. Ja mam dzisiaj zostać świadkową. W 8 centymetrowych szpilkach. 

Wszyscy podbiegli. Jako że Victor był na podeście dla sędziego, podszedł do nas ostatni, gdy Zbyszek zanosił mnie na rękach na krzesła. Nie mogłam wytrzymać od jego dotyku. Chciałam żeby mnie puścił i jednocześnie żeby dalej mnie nosił. Położył mnie jednak na krześle i szybko odszedł. Ból trochę zelżał. Miałam nadzieję, że to nic poważnego. 
Lekarz szybko przyszedł i obłożył mi kostkę lodem.
- To na szczęście nic poważnego. Źle po prostu stanęłaś. Potrzymam ci chwilę ją w zimnie i będzie ok.
Odetchnęłam z ulgą. Victor usiadł na krześle i położyłam głowę na jego kolanach. Zamknęłam oczy. 
Gdy lekarz zdjął już lód, zeszłam z krzesła powoli stając na nodze. Przeszłam kilka metrów i ból stawał się coraz lżejszy. Wszyscy czekali z niecierpliwością.
- Dobra, jest ok. – powiedziałam siadając znowu na krześle. Założyłam dresy i wyszliśmy z hali. 
Pojechałam z Victorem po rzeczy do Piotrka i skierowaliśmy się do domu Zbyszka. Uśmiechnęłam się szeroko na widok złej miny Kasztanowej. Usłyszałam za sobą, że Victora też ten widok rozbawił. Weszliśmy i przywitałam się z Majką.
- Jak tam? – spytałam widząc jej wkurzoną minę.
- Nikola, to było nie odpowiedzialne. A jakby to było coś poważnego? To co? Kasztanową bym miała brać na świadkową?
Powiedziała to przy wszystkich. Nie mogłam się opanować ze śmiechu; obróciłam się do Victora i śmiałam mu się w tors, żeby nie być już taką wredną i nie śmiać się Magdzie w oczy. Poczułam, że on też się śmieje.
- Nikola, z czego tak się śmiejesz? – spytała Kasztanowa. Musiałam coś zrobić więc śmiech zamieniłam w płacz. Zaskoczyłam ją.
- Oh to nic takiego. Rozkleiłam się po prostu. Tyle emocji w jednym dniu. – wtuliłam się znowu w Victora, ale było coraz gorzej. Zaciągnęłam Majkę do łazienki i dopiero tam wybuchnęłam.

- Majka, ładujesz mnie w poważne tarapaty – powiedziałam gdy już się opanowałam. Siedziała i patrzyła się na mnie jak na wariatkę. Wyszłam z łazienki już w normalnym stanie. Usiadłam koło Victora na kanapie; objął mnie ramieniem i się przytuliłam do niego.

- A wasz tata o której przyjedzie? – spytałam gdy piliśmy kawę.
- Tata stwierdził, że jak nie był na ślubie jednego dziecka, to nic się nie stanie jak na mój też nie przyjedzie – powiedziała Maja smutno.
- No chyba żartujesz. To Zbyszek cię poprowadzi?
- Tak. Nie będę z tego powodu płakać. Niech robi jak chce.
Dopiliśmy kawę i poszłyśmy się szykować. Panowie zostali w salonie i oglądali mecz. Miałam tylko nadzieję, że się nie pozabijają.

- Nikola, naprawdę kochasz Victora? – spytała mnie Kasztanowa gdy siedziałyśmy w łazience. Zaskoczyła mnie trochę tym pytaniem.
- Tak. – akurat malowałam paznokcie na czerwony kolor.
- To dobrze – powiedziała. Ona swoje katowała brązem. 
Majka stwierdziła, że nie będzie wydawać kasy na kosmetyczkę i sama sobie malowała. Tak samo jak mnie tak i ją przerażały tipsy, które większość panien na tą okazje zakłada, a potem żałuje i się z nimi męczy.

Ślub był o 17 i Majka o 15 zaczęła panikować, że nie zdążymy.
- Jezu kobieto, uspokój się – powiedział Zibi. Latała od kuchni do pokoju, od pokoju do łazienki i w kółko.
- Nie zdążymy. Ja wam mówię, że nie zdążymy. Czemu wy jeszcze nie jesteście gotowi? – powtarzała co chwilę. Siedziałam na kanapie z Victorem, Bartmanem i Kasztanową. Wszyscy byliśmy już ubrani na ślub, ale Majka nie zwracała na to uwagi. Kasztanowa paznokcie malowała pod kolor włosów; jej sukienka była w kolorze miodu i cholernie ładnie wyglądała. Sukienka była na ramiona, do kolan. Zbyszek miał krawat w kolorze jej sukienki oczywiście. Ja swojej szukałam na ostatnią chwilę pod czujnym okiem dziewczyn i Victora. Stanęło na czerwonej wpadającej w ciemny róż, bez ramiączek, z czarnym paskiem w talii, do kolan, lekko rozkloszowana na dole. Do tego czarne nowe obcasy, kolejne do mojej kolekcji, nie chciałam być wyższa od świadka i stanęło na 8 centymetrowych. Victor miał krawat oczywiście dopasowany do mnie. 

O 16.30 wyjechaliśmy z domu. W ciągu 20 minut dojechaliśmy pod kościół. Wysiedliśmy z samochodu; Zbyszek złapał Majkę, ja szłam z Victorem. Uśmiechnięci weszliśmy do kościoła.
-------------------------------------------
ej, ale na serio - ostatni raz dodaje dwa w ciągu jednego dnia :)
pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. oj ja cie jeszcze namówię kiedyś na 2 w ciągu jednego dnia :D niech oni już będą razeeem błagam, jak każesz nam czekac jeszcze jakieś 10 rozdziałów to chyba Cię ukatrupie ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetny !
    Nawet nie wiesz jak Cię za ty lubimy !♥
    Ale ta laska Bartmana jest pieprznięta- na serio pasowała by do Victora -,-
    pozdrawiam I♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. :) Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. będzie dzisiaj rozdział?
    o której godzinie?

    OdpowiedzUsuń
  5. o ktorej dzisiaj nowy?

    OdpowiedzUsuń