wtorek, 5 lutego 2013

ROZDZIAŁ 49

Kościół był cały zapełniony; szliśmy powoli do ołtarza. Cieszyłam się, że sama uniknęłam takiego dużego wydarzenia, bo bym nie dała rady. W tym momencie podziwiałam Majkę za odwagę. Kosa na jej widok wziął głęboki oddech; no cóż, wyglądała przepięknie. Bartman przekazał Maję Grześkowi i stanął na miejscu świadka.
- Tylko dbaj o nią – powiedział klepiąc go w ramię.

Szczerze wam powiem, że nie lubię ślubów ani pogrzebów. Za dużo płaczu jak dla mnie. No ale ten wytrzymam, tak samo jak swój przetrwałam.
Zauważyłam, że Majka już po cichu szlocha. Spojrzałam na Zbyszka, przewróciłam oczami a ten zaczął się śmiać. 

Stanęli naprzeciwko siebie, złożyli przysięgę i nim się obejrzałam, a mieli już na palcach obrączki. Całość trwała półtorej godziny. Czułam, że jeszcze minuta a bym wyszła z tego kościoła. Dopiero w czasie komunii, przypomniałam sobie, że nie byłam u spowiedzi. Ale było już za późno bo w ustach miałam opłatek. Naprawdę mi się już nudziło tutaj. Stałam z uśmiechem, ale nie myślałam o ceremonii. Byłam kompletnie gdzie indziej. Cieszyłam się, że mój trwał tylko 20 minut. Nie wiem jak przeżyje Piotrka i Agaty, albo po prostu pójdę tylko na wesele. W końcu ksiądz ich pobłogosławił i wyszliśmy z kościoła. Zaczęli rzucać w nich ryżem i monetami, po czym Majka z Kosą je zbierali. Oczywiście najmocniej rzucali wysocy panowie; nawet ja kilka razy oberwałam. Potem były życzenia i prezenty. Ja i Zbyszek odbieraliśmy od pary młodej i odkładaliśmy na bok żeby mieć miejsce na kolejne. Majka z Kosą nie chcieli kwiatów, tylko miśki albo zabawki, które potem przekazywali do domu dziecka. 


Po pół godzinie stania pod kościołem pojechaliśmy do domu weselnego. Para młoda pojechała na zdjęcia do fotografa; na salę mieli dotrzeć za kolejne pół godziny.
- Jak ja nie lubię ślubów – powiedział Zibi gdy w czwórkę jechaliśmy na sale.
- W pełni się z tobą zgadzam. A jeszcze Piotrek. I Kubiak, i Kurek.
- Tylko Możdżonek się postarał i nas przed tym uratował.
Dojechaliśmy w końcu i weszliśmy do środka. Sala była ustrojona przepięknie. Wszędzie wisiały kolorowe balony i serpentyny. Stoły zostały ustawione w dużą literę U. Na jednej sali był parkiet, a na drugiej stoły. Reszta gości powoli się zjeżdżała, ale wszyscy czekali na parę młodą.

- Nie chciałabyś takiego wielkiego wesela? – spytał Victor gdy podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Nie. Jakoś sobie nie wyobrażam chodzenia i szukania białej sukni, potem ślub w kościele i wesele. To nie dla mnie. Podobał mi się nasz bo był szybki i konkretny. Bez tej całej szopki. Nigdy nie wezmę ślubu kościelnego. No chyba, że ty chcesz – spojrzałam na niego z niepewnością. Zastanowił się chwile po czym odpowiedział:
- No cóż, to by umocniło nasz związek na papierze, ale nie chce robić czegoś czego ty nie chcesz. Ten który odbyliśmy w zupełności mi wystarcza. Ważne, że jesteśmy razem i że się kochamy. – Ścisnął mnie mocno w pasie.
- Para młoda jedzie – powiedział ktoś z tłumu. Z racji tego, że nie było taty Majki, to rodzice Grześka ich witali chlebem i solą. Pani Kosok wzięła ze stołu tace i z uśmiechem czekała na nich. Nagle otworzyły się drzwi i oto weszła para młoda. Byli tak szczęśliwi, że aż zaraźliwie. Przywitaliśmy ich, oni zbili kieliszki (nie mam pojęcia w jakim celu) i usiedliśmy do stołu. Ja po stronie Grześka, Zbyszek po stronie Majki.
- Drogie panie i panowie – dobrał się do mikrofonu Igła. Spojrzałam ze strachem na Zbyszka, bo chyba oboje wiedzieliśmy co on kombinuje. – Chciałbym życzyć głównej – podkreślił to słowo, jednocześnie patrząc na nas – młodej parze wszystkiego najlepszego, oczywiście dużo zdrowia i szczęścia, ale przede wszystkim żeby narodziły się małe Kosoczki – zaczął się śmiać. – Chce być młodym, a nie starym wujkiem.
- Krzysiu, za późno na takie życzenia- powiedział Zbyszek.
- Błagam cię zamilcz – powiedziałam do niego. Wiedziałam, że w tym momencie ruszył lawinę.
- Wznieśmy toast za młodą parę oraz świadków, którzy niedawno również się pobrali. Niestety nie dane nam było gościć na ich weselu, ale za zgodą Maji i Grześka możemy to dzisiaj nadrobić.
- Zdrajcy – powiedzieliśmy jednocześnie z Bartmanem.
- To by było na tyle z mojej strony. Jeszcze raz za ich zdrowie – powiedział Krzysiek. Podniosłam swój kieliszek i upiłam łyk.
- Gorzko gorzko – krzyknął Kurek. No więc Majka z Grześkiem się całowali, a my patrzyliśmy.
- E e, wy też – powiedział Igła z szerokim uśmiechem. Nie pozostało nam nic innego jak również się pocałować. Spojrzałam na Victora i pocałowałam go w usta, przytrzymał mnie mocno w pasie i dalej całował. Po chwili oderwaliśmy się od siebie lekko zdyszani.

Potem podali pierwsze i drugie danie; nadszedł czas pierwszego tańca młodej pary. Grzesiek porwał w obroty Majkę do piosenki Seala „Kiss from a rose”.
- Zapraszam pozostałe młode pary – powiedział pan z zespołu. Wstaliśmy w czwórkę i ruszyliśmy. Miałam szczęście, że Victor potrafi tańczyć; oparłam się o niego, a on prowadził. Po chwili zaczęło wchodzić coraz więcej par.
- Odbijany – powiedział Igła, przekazując Iwonę Victorowi.
- Wiesz, że to jest nie do wybaczenia – powiedziałam śmiejąc się do niego.
- Nie do wybaczenia jest to co wy zrobiliście, Nikola. Dla mnie to była totalna głupota.
- Kocham Victora. A ze Zbyszkiem to jest tylko przyjaźń. -  Powiedziałam, patrząc na młodą parę.
- Odbijany – powiedział Zbyszek do Igły. Ten oczywiście z wielkim uśmiechem oddał mnie i wziął Kasztanową.
- Eh, to można było przewidzieć, że on coś wykombinuje – powiedziałam do Zibiego. Położyłam ciężko głowę na ręce którą trzymałam na jego ramieniu.
- Nie przejmujmy się nim. Nie długo mu przejdzie i się pogodzi z tym. A tak poza tym to co słychać? – spytał patrząc mi w oczy. Nadal tańczyliśmy na parkiecie.
- Jestem kapitanką, jedna dziewczyna powiedziała, że to przez Victora bo weszłam mu do łóżka. Dostała z liścia – ten uśmiechnął się szeroko. – No a poza tym wzięłam ślub z Victorem, o czym zresztą wiesz. To by było na tyle. A u ciebie? A no i jeszcze strasznie mi was wszystkich brakuje. – właśnie zaczynała się druga piosenka.
- Ślub z Magdą, gra w Rosji daje mi dużo satysfakcji i chyba umocniła mnie trochę, oczywiście mi też wszystkich brakuje, ale takie jest życie. To by było na tyle.
- Odbijany – powiedział Victor, podając Bartmanowi żonę. – nareszcie z powrotem cię mam – powiedział całując mnie w czoło.
- Jak było z Kasztanową?
- Palce jutro będą miał mocno spuchnięte – zaczęliśmy się śmiać.

Reszta czasu szybko minęła; tańczyłam ze wszystkimi siatkarzami, w tym kilka razy z Bartmanem, Victorem i Igłą. W końcu nadszedł czas oczepin. Zaczęło się całkiem normalnie: tortem wprowadzonym przez kelnera. Zdziwiło mnie, że był trochę za mały jak na taką ilość gości. Zaniepokojona spojrzałam na Zbyszka, który kapował po woli co się kroi. Stałam i patrzyłam jak za pierwszym tortem wjeżdżają dwa kolejne.
- Zapraszam młode pary do pokrojenia tortów – powiedział prowadzący. No więc wyszliśmy wszyscy w szóstkę i kroiliśmy te cholerne torty. Powoli już to przedstawienie zaczynało mnie wkurzać. Robiłam się coraz bardziej zła. Na Igłę, na Kosoków, na wszystkich. Co oni sobie myśleli stawiając mnie i Bartmana w takiej sytuacji. Wzięłam razem z Victorem nóż i zaczęliśmy kroić. 

Po zjedzeniu nadeszło najgorsze.
- Idę się napić - powiedziałam do Victora. Podeszłam do stołu, wlałam do połowy szklanki wódkę i wypiłam za jednym zamachem. Skrzywiłam się i wywołana poszłam na parkiet.
- Zabawa będzie polegać na tym, że panie stają na krzesłach i zdejmują panom krawaty. Następnie zakładają je sobie na udo i panowie zębami muszą je ściągnąć.
Ustawili trzy krzesełka; podeszłam do Victora i zdjęłam mu krawat, po czym weszłam na krzesełko i założyłam na swoje udo.
- Zrób to szybko żebym nie musiała się dalej błaźnić – powiedziałam do Victora. Reszta była gotowa więc prowadzący powiedział start. Nasi mężowie z założonymi rękami, zębami robili co tylko mogli żeby je zdjąć.
- Jest! – krzyknął Zibi triumfalnie. Kasztanowa była równie znudzona jak ja. Ostatni był Grzesiek.
- Czas na rzucanie welonem i krawatem – usłyszałam zadowolony głos.
- Oh przynajmniej w tym nie musimy brać udziału – uśmiechnęłam się do Victora. Kurwa w tym momencie byłam w jednej drużynie z Kasztanową, bo Zibi i mój mąż byli bardzo zadowoleni z tego przedstawienia.
- Chodź się napijemy – powiedziałam do Magdy, ciągnąc ją za rękę. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale poszła.
- A panny młode to dokąd?
Odwróciłam się do wszystkich: - Nie mamy welonów. A poza tym brałyśmy ślub cywilny.
Prowadzący chwile się zastanowił: - tę konkurencję wam odpuszczamy.
Podeszłam triumfalnie do stołu i nalałam dwie szklanki do połowy czystej.
- Chcesz się upić? – spytała Kasztanowa.
- Tak. Na trzeźwo nie zniosę tego cyrku.
Wypiłyśmy i wróciłyśmy do swoich mężów. Przy dalszych zabawach zaczęłam się bardziej rozkręcać czego głównym powodem był wypity alkohol. Teraz to panowie nie byli zadowoleni, za to my z Kasztanową szalałyśmy. W ciągu całych oczepin wypiłyśmy sporą ilość przez co miałam nadzieję, że jutro tego nie będę pamiętać. Panowie też nieźle dawali w czuba. 

O 2 skończyło się to przedstawienie z naszą szóstką w roli głównej i parkiet zapełnił się od tańczących par.
- Muszę do toalety – powiedziałam do Victora gdy skończyła się piosenka. Kątem oka zobaczyłam, że wziął do tańca Iwonę. Doszłam do damskiej załatwiłam sprawę i wyszłam. Chciałam trochę odpocząć więc weszłam do jakiegoś magazynku. Od głośnej muzyki bolała mnie głowa i szumiało w niej od procentów. Oparłam głowę o kolana i siedziałam tak. Po chwili drzwi się otworzyły i ktoś wszedł.
- Bartman? – spytałam zdziwiona jego widokiem.
- Chyba za dużo wypiłem. - usiadł koło mnie - Nikola.. – zaczął ale nie dokończył.
- Żałujesz? – spytałam chyba wiedząc co chciał powiedzieć.
- I tu jest pies pogrzebany. Kocham Magdę i chce z nią być. Ale jak tak teraz myślę, że gdybyśmy nie byli w stałych związkach to to wesele sporo by zmieniło w naszym życiu.
- Tak. Nie lubię tego uczucia kochać dwóch mężczyzn na raz i nie wiedzieć którego bardziej. Chyba najrozsądniej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi – powiedziałam wstając i wyciągając do niego dłoń. Również wstał i ją uściskał. Jak na zawołanie przeszły mnie dreszcze. Spojrzeliśmy na siebie i czułam jak robi mi się gorąco. Drugą dłoń położył na moim policzku przysuwając się coraz bliżej. Oboje czuliśmy co się kroi. Pocałowałam go lekko, a potem coraz łapczywiej i zachłanniej jakbym chciała to zapamiętać. Objął mnie mocno i przycisnął do ściany. Nie panowaliśmy nad tym co robiliśmy.

- Nie. Nie możemy – oderwał się ode mnie. Oparł czoło o moje po czym pocałował w nie i wyszedł. 

Wyszłam chwilę po nim. Nie chciałam wracać na sale, wiec poszłam na dwór i usiadłam na ławeczce. było zimno, ale poruszona tym co własnie mogło się stać, nie czułam tego.
- Nik, co jest?- z sali wybiegła Majka. Spojrzałam w jej stronę.
- Nic. A co ma się dziać?
- Czemu siedzisz na tym mrozie?
- Musze ochłonąć.
- Po czym?
- Te zabawy i stres. To nie dla mnie.
- Mnie nie oszukasz. Co się stało? Mów szybko albo zawołam Igłę. A wiesz, że on jest w tym dobry.
- Naprawdę nic się nie stało. Chodź bo się rozchorujesz.
Wzięłam ją za rękę i weszłyśmy do ciepłego wnętrza. 
-------------------------------------------
wybaczcie za taki nudny opis ślubu i wesela; omijam je szerokim łukiem.
pozdrawiam :*

10 komentarzy:

  1. Super rozdział,aczkolwiek nie podzielam zdania Nik na temat wesel:D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja należę do tych co ich nie znoszą XD. dlatego łatwiej mi było zrobić z Nik tak samo :D
      pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Mi akurat ten opis wesela się podobał. Tak krótko i ma temat. Świetny rozdział. :) Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) taki opis wynika z mojej nie wiedzy xd. ale ciesze się, że się podoba :D

      Usuń
    2. Też niezbyt przepadam za ślubami.

      Usuń
  3. Ja nie wierzę jak tą dwójkę idiotów do siebie ciągnie!
    A potrójne wesele to coś nowego ;)
    pozdrawiam I♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj ciągnie ciągnie.
      musiałam coś wykombinować, żeby ten wybryk nie uszedł im na sucho :D
      pozdrawiam :*

      Usuń
  4. haha oni musząąąą być razem! też nie przepadam za weselami ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. a już myślałam, że nik złapie welon, a bartman krawat ii ... się jeszcze bardziej zbliżą :D ii zgadzam się z "anula" - oni muszą być razem (tak ich do sb ciągnie ;) ) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O której będzie dzisiaj rozdział?

    OdpowiedzUsuń