-
Kocham cię i nigdy o tym nie zapomnij – powiedziałam kładąc dłoń na jego
policzku.
-
Ja ciebie też kocham, Nikola - pocałował mnie delikatnie. Dopiero teraz
zorientowałam się, że stoimy na środku parkietu. Spojrzałam w około i mój wzrok
przykuł Igła, który przyglądał się nam z szeroko otwartymi oczami.
-
Idę coś zjeść bo padam z głodu – Victor objął mnie w pasie i poszliśmy.
Przy stole siedział Bartman który namiętnie całował Magdę; po drugiej stronie Piotrek głaskał i mówił do brzucha Agaty. Była w takiej sukience, że idealnie
było go widać. Nigdy nie myślałam, żeby mieć dzieci z Victorem. Ze Zbyszkiem
owszem, ale to było zanim poroniłam.
Około 6 goście zaczęli wychodzić, więc my
powoli się zbieraliśmy. Stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Minęliśmy halę i 20
minut później otwierałam drzwi od domu. Piotrek i Agata jeszcze zostali więc
mieliśmy chatę wolną. Zdjęłam płaszcz i poszłam do kuchni napić się wody, a
Victor poszedł do łazienki. Gdy usłyszałam, że wychodzi poszłam się umyć. Stałam
pod prysznicem tak długo aż zaczęła lecieć lodowata woda, która trochę mnie
obudziła. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Przytuliłam się do
śpiącego już Victora.
-
Nie wiem co bym zrobiła gdybym cię straciła. Tak bardzo cię kocham. –
powiedziałam do jego pleców. Ten nieoczekiwanie się obrócił.
-
Ja bym nie przeżył gdybym cię stracił – powiedział uśmiechając się do mnie. Oh,
wszystko słyszał. Przytuliłam się do jego torsu czując jak powoli ogarnia mnie
podniecenie. Położyłam mu dłoń na brzuchu schodząc nią coraz niżej. Przycisnął
mnie do łóżka zachłannie całując jakby naprawdę bał się tej straty.
Zdjął mój
ręcznik po czym zaczął całować mnie po brzuchu. Czułam jak mój oddech
gwałtownie przyśpiesza gdy zszedł niżej. Złapałam go za za długie już włosy po
czym spojrzał na mnie i zaczął się piąć wyżej dochodząc do szyi. Objęłam go w
pasie nogami, a ręce założyłam na plecy jednocześnie wbijając je w przypływie
większego podniecenia.
Gotowy wypełnił mnie sobą i po chwili leżeliśmy w
plątaninie naszych ciał czekając na powrót do normalności. 5 minut później
usłyszałam, że wrócili Pit z Agatą. Zaczęłam się śmiać bo przypomniałam sobie jak
kiedyś Susan nie chcący weszła i zastała nas według niej w dość nie zręcznej
sytuacji. Dobrze, że oni mieli lepsze wyczucie czasu. Przytuliłam się do mojego
męża i zasnęłam.
Już
trzeci raz w tym roku obudziła mnie głośna muzyka. Jak się okazało – mój budzik.
Wyciągnęłam rękę szukając telefonu po czym zleciałam z łóżka.
-
Cholera jasna – powiedziałam wczołgując się na z powrotem. Dziwne, Victora nie
było. Założyłam bieliznę i jego wczorajszą koszulę i poszłam do kuchni. Pusto.
Potem zaglądałam do innych pomieszczeń, ale to tylko potwierdziło że jestem sama.
Gdzie oni się podziali? Chciałam coś zjeść, ale lodówka była pusta więc wróciłam
do pokoju się ubrać.
Założyłam czarne legginsy, szary sweter do połowy ud i
czarne buty na koturnie. Poszłam do łazienki umyć włosy i się pomalować. Gdy je
suszyłam ktoś złapał mnie za biodra. Byłam schylona i gdy się wyprostowałam
zobaczyłam Victora. Uśmiechnął się szeroko.
-
A wy gdzie byliście? – spytałam rozczesując włosy.
-
Kupić coś do jedzenia i przy okazji zgarnęliśmy paru chłopaków.
-
We trojkę? – spytałam zdziwiona. Usiadłam na pralce i zaczęłam zmywać lakier z
paznokci.
-
Agata nalegała – powiedział stając koło mnie. Gdy zmyłam, wzięłam z kosmetyczki
czarny i podałam żeby mi potrzymał.
-
Mrocznie – zaśmiał się gdy zobaczył kolor. Pokazałam mu język i zaczęłam
malować. Gdy skończyłam, stanął naprzeciwko mnie i zaczął całować.
-
Ej to jest nie fair – powiedziałam bezbronna. Zaczął się śmiać i przestał.
-
Podobała mi się ta wcześniejsza fryzura – powiedziałam gdy stanął naprzeciwko
lusterka. Stanęłam obok.
-
Mi też. Umiesz obcinać? – spytał mierzwiąc swoje włosy. Zaczęłam się śmiać.
-
Jeśli chcesz stracić głowę to tak.
-
Straciłem już dawno temu. Dla ciebie – zaszedł mnie od tyły, odgarniając włosy
z mojej szyi. Dopiero teraz to zauważyłam.
-
Cholera, co to jest? – spytałam patrząc na swoje odbicie w lustrze. Na szyi
miałam gigantyczną malinkę. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
-
Ups – powiedział Victor śmiejąc się.
-
Ja ci zaraz dam ups – powiedziałam odwracając się do niego. – jak ja teraz to
ukryje?
-
Przykryje się włosami i nikt nic nie zauważy. – powiedział nadal się śmiejąc.
Pocałował mnie w szyję i położył włosy na swoim miejscu.
Wyszliśmy z łazienki i
skierowaliśmy się do kuchni. W korytarzu słyszałam mnóstwo głosów i wchodząc
zastałam około 20 osób. Jeśli to było parę chłopaków to ja dziękuje.
-
Cześć – powiedziałam wchodząc do kuchni. Dzisiaj wieczorem mieliśmy wyjeżdżać
czego bardzo nie chciałam. Niestety jutro musiałam się wstawić na trening na
16. Spojrzałam na zegarek: była dopiero 13. Nalałam sobie kawy i usiadłam na
blacie obok Kasztanowej, co wywołało nie małe zaskoczenie.
-
No co? – spytałam gdy wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. Victor rozmawiał z Pitem. – Kuba, wracacie dzisiaj do Włoch?
-
Ta, jutro trening.
-
Ja tak samo. W sobotę jedziemy do Trentino na mecz.
-
Pozdrów Paula jak spotkasz – powiedział Igła stając obok mnie.
-
Znowu będzie mi was wszystkich brakować – powiedziałam do niego.
-
Zawsze możemy gadać przez skype. Tylko wtedy za szybko się sobą znudzimy i
przestaniesz nas kochać wszystkich.
-
Masz rację. Lepiej nie – uśmiechnęłam się klepiąc go w plecy. Kosokowie nie
organizowali poprawin, ponieważ cała drużyna jechała jutro do Bełchatowa.
-
To kiedy się wszyscy znowu spotykamy? – spytał Winiar. Ten jak zwykle miał na
myśli kolejną imprezę.
-
Hmm, w marcu kończą się rozgrywki klubowe. Może jakieś małe wakacje jak trener
da nam wolne? – wyszczerzył się Kuba.
-
Ja tam będę mieć wakacje od marca do września – powiedziałam zadowolona.
-
Jakie wakacje. Przecież będziesz jeździć z nami – stwierdził Kurek.
-
No może wpadnę na kilka meczy. Ale jeszcze muszę nadrobić zaległą podróż
poślubną.
-
Ty się będziesz wylegiwać, a my będziemy ciężko pracować – powiedział Krzysiek
ze smutną miną.
-
Oj póki co zarząd mnie nie powołał do gry w reprezentacji. Kto jest w ogóle
teraz trenerem?
-
Trener Delecty Bydgoszcz. Już prawie od roku.
-
Aa, już wiem. Makowski nie?
-
Tak. Jakby cię wzięli to nie musiałabyś wyjeżdżać z Włoch – zaśmiał się Kurek.
-
Marzenia – powiedziałam do niego.
Pogadaliśmy
jeszcze chwilę i musieliśmy się zbierać. Wszystko co dobre szybko się kończy.
-
Możemy jechać z wami? – spytała mnie Kasztanowa, gdy poszłam do pokoju pakować walizkę.
-
No jasne. Myślałam, że swoim samochodem przyjechaliście.
-
Nie, został w Rosji.
-
No dobra.
-
Dzięki – powiedziała do mnie uśmiechając się. Wyleciała z pokoju, a ja położyłam
się ciężko na łóżku.
-
Co jest? – spytał Victor wchodząc do pokoju.
-
A nic. Pakuje się.
-
Leżąc? – zaśmiał się i położył koło mnie, kładąc głowę na moim brzuchu.
Leżeliśmy tak chwilę aż ktoś zapukał do pokoju.
-
Proszę – powiedziałam nie podnosząc się.
-
Nikola, dałabyś to Paulinie? – powiedział Igła wchodząc do pokoju. Wyciągnęłam
do niego rękę nadal nie wstając.
-
Co to jest? – spytałam gdy położył mi pudełeczko.
-
Ona będzie wiedzieć o co chodzi – powiedział tajemniczo.
-
Ok. Dobra wstajemy – powiedziałam do Victora. Nie chętnie zszedł z łóżka i
zasunął moją walizkę po czym zaniósł ją na korytarz.
-
Co tak stoisz? – zapytałam się Igły gdy stanął z założonymi rękami i patrzył
się na mnie.
-
Tak się tylko zastanawiam.
-
Nad? – stanęłam obok niego.
-
Nie ważne.
Przytuliłam
go mocno, powoli czując jak do oczu napływają mi łzy. Naprawdę przywiązałam się
do tej grupy i ten dzień czy dwa w miesiącu to było dla mnie za mało. Lubiłam z
nimi przebywać.
-
Nikola, niedługo znowu się zobaczymy wszyscy razem. – powiedział tuląc mnie do
siebie.
-
Dobra, koniec tego – powiedziałam odrywając się i wycierając łzy - Będziemy w
kontakcie przecież. Ucałuj dzieciaki ode mnie.
-
Jasne. Chodź bo się spóźnicie na samolot.
Żegnałam
się ze wszystkimi co wywołało kolejne łzy. Potem ubrani spakowaliśmy się do
samochodu i wyruszyliśmy do Warszawy. Wspólna podróż z Kasztanową, kto by
pomyślał. Wczorajsze wesele pamiętam tylko do momentu jak szłam się napić z
nią w czasie rzucania welonem. Może to i dobrze, że nie pamiętam naszego
durnego przedstawienia. Włączyłam radio i jechaliśmy.
Po jakimś czasie
zorientowałam się, że wszyscy zasnęli. Na szczęście nie było korków i szybko
udało nam się dojechać do Warszawy. Obudzili się gdy parkowałam pod domem.
-
Idę tylko po mamę – powiedziałam wysiadając z auta. Poszłam szybko na górę i po
chwili zeszłyśmy razem na dół. Zdziwiła się trochę na widok Bartmanów, ale nie
skomentowała. Zostało nam jeszcze półtorej godziny do odlotu. Oni mieli o tej
samej tylko w drugą stronę. Tak samo jak kiedyś kiedy byłam jeszcze ze
Zbyszkiem.
Pożegnaliśmy
się z mamą i poszliśmy na odprawę.
-
No to do następnego – powiedział Zbyszek. Za chwilę oboje mieliśmy lecieć
w dwie różne strony.
-
Przecież będziemy w kontakcie – uśmiechnęłam się do niego.
-
Za miesiąc gramy mecz u was. Mam nadzieję, że się pojawicie – powiedział do mnie i Victora.
-
Postaramy się – odpowiedział mój mąż. Przytuliłam mocno Bartmana zapamiętując
jego zapach po czym przytuliłam też Kasztanową. O dziwo miała łzy w oczach.
-
Ja wiem, że ty mnie nie lubisz. Ale chociaż spróbujmy to zmienić – Jezu co za
wyznanie.
-
Postaram się myśleć o tobie w bardziej odpowiedni sposób – czyżby historia
zataczała koło?
-
Dbaj o nią – powiedział poważnie Zibi podając Victorowi dłoń.
Poszli
w drugą stronę, a ja patrzyłam na Zbyszka jak odchodzi. Znowu pojawiły się łzy.
-
Oh Nikola, kochanie. Nie długo ich zobaczysz - powiedział Victor przytulając
mnie mocno.
-
Wiem. Limit łez na dzisiaj wyczerpany – przytulona do niego weszłam do samolotu.
Czułam, że prędzej ja odlecę niż ten samolot. Znowu zaczynał się ten strach. A
było już tak dobrze. Usiadłam na fotelu i zamknęłam oczy. Victor ścisnął moją
dłoń pokazując, że mnie wspiera. Zaczęłam powoli oddychać, co trochę mi pomogło;
potem zasnęłam.
Obudziłam się jakiś czas później z głową na ramieniu Victora.
Wstałam i poszłam do toalety; gdy wróciłam mój mąż już nie spał, na mój widok
szeroko się uśmiechnął.
-
Popraw sobie włosy – powiedział rozbawiony wskazując na moją szyję.
-
Bardzo śmieszne. Jeszcze jeden taki wybryk a śpisz na podłodze – powiedziałam
poważnie. Usiadłam koło niego i zapięłam się pasami.
- Oh Nik. Jak ja cię kocham.
-
Ja ciebie też. I możesz mi to robić ale w mniej widocznych miejscach. Jak ja
jutro się pokaże na treningu.
-
Nikt nawet nie zauważy – wziął mnie znowu za rękę i powoli schodziliśmy do
lądowania.
W nocy dotarliśmy do domu i tylko napisałam Paulinie smsa żeby wpadła jutro na trening i zasnęłam.
ehhh niech będzie w końcu jakiś trach i nik ze zbyszkiem bedą razem błagaaaam, btw jutro będę w Twoim piknym mieście! XD
OdpowiedzUsuńłoł :) pierwszy raz?
Usuńnie, ale jak zawsze tylko na chwilę ;p w wawie będę pare godzin, a póżniej dwa dni w józefowie ;)
UsuńŚwietny rozdział. :) Aż mi łzy poleciał. ;/
OdpowiedzUsuńKasztanowa mnie dobiła -,-
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy oni wreszcie będą razem!'
pozdrawiam I♥
kasztanowa jest jedyna w swoim rodzaju :D
Usuńpozdrawiam :*
Eh.. to już 50 rozdziałów...
UsuńCiekawa jestem ile jeszcze będziesz z nami ;*
trudno powiedzieć; to zależy ile mi jeszcze pomysłów przyjdzie :D
OdpowiedzUsuńanula, a do którego? bo u nas są dwa xd
a bo ja wiem xd do tego gdzie jest holiday inn xD
Usuńchyba jeszcze trochę was pomęczę ;)
OdpowiedzUsuńnieeee, ewentualnie troszeczkę ;p
OdpowiedzUsuńTo niech Ci Carmen wena dopisuje ;3
OdpowiedzUsuńjak na razie jest w niezłej formie xd
OdpowiedzUsuń