środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 50

- Gdzie ty byłaś? – spytał Victor gdy szłam przez salę. Przytulił mnie i objęłam go w pasie. Jezu, gdyby mnie i Zbyszka poniosła to bym go straciła. Podniosłam głowę i pocałowałam go mocno.
- Kocham cię i nigdy o tym nie zapomnij – powiedziałam kładąc dłoń na jego policzku.
- Ja ciebie też kocham, Nikola - pocałował mnie delikatnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że stoimy na środku parkietu. Spojrzałam w około i mój wzrok przykuł Igła, który przyglądał się nam z szeroko otwartymi oczami.
- Idę coś zjeść bo padam z głodu – Victor objął mnie w pasie i poszliśmy. Przy stole siedział Bartman który namiętnie całował Magdę; po drugiej stronie Piotrek głaskał i mówił do brzucha Agaty. Była w takiej sukience, że idealnie było go widać. Nigdy nie myślałam, żeby mieć dzieci z Victorem. Ze Zbyszkiem owszem, ale to było zanim poroniłam. 

Około 6 goście zaczęli wychodzić, więc my powoli się zbieraliśmy. Stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Minęliśmy halę i 20 minut później otwierałam drzwi od domu. Piotrek i Agata jeszcze zostali więc mieliśmy chatę wolną. Zdjęłam płaszcz i poszłam do kuchni napić się wody, a Victor poszedł do łazienki. Gdy usłyszałam, że wychodzi poszłam się umyć. Stałam pod prysznicem tak długo aż zaczęła lecieć lodowata woda, która trochę mnie obudziła. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Przytuliłam się do śpiącego już Victora.
- Nie wiem co bym zrobiła gdybym cię straciła. Tak bardzo cię kocham. – powiedziałam do jego pleców. Ten nieoczekiwanie się obrócił.
- Ja bym nie przeżył gdybym cię stracił – powiedział uśmiechając się do mnie. Oh, wszystko słyszał. Przytuliłam się do jego torsu czując jak powoli ogarnia mnie podniecenie. Położyłam mu dłoń na brzuchu schodząc nią coraz niżej. Przycisnął mnie do łóżka zachłannie całując jakby naprawdę bał się tej straty. 

Zdjął mój ręcznik po czym zaczął całować mnie po brzuchu. Czułam jak mój oddech gwałtownie przyśpiesza gdy zszedł niżej. Złapałam go za za długie już włosy po czym spojrzał na mnie i zaczął się piąć wyżej dochodząc do szyi. Objęłam go w pasie nogami, a ręce założyłam na plecy jednocześnie wbijając je w przypływie większego podniecenia. 

Gotowy wypełnił mnie sobą i po chwili leżeliśmy w plątaninie naszych ciał czekając na powrót do normalności. 5 minut później usłyszałam, że wrócili Pit z Agatą. Zaczęłam się śmiać bo przypomniałam sobie jak kiedyś Susan nie chcący weszła i zastała nas według niej w dość nie zręcznej sytuacji. Dobrze, że oni mieli lepsze wyczucie czasu. Przytuliłam się do mojego męża i zasnęłam.

Już trzeci raz w tym roku obudziła mnie głośna muzyka. Jak się okazało – mój budzik. Wyciągnęłam rękę szukając telefonu po czym zleciałam z łóżka.
- Cholera jasna – powiedziałam wczołgując się na z powrotem. Dziwne, Victora nie było. Założyłam bieliznę i jego wczorajszą koszulę i poszłam do kuchni. Pusto. Potem zaglądałam do innych pomieszczeń, ale to tylko potwierdziło że jestem sama. Gdzie oni się podziali? Chciałam coś zjeść, ale lodówka była pusta więc wróciłam do pokoju się ubrać. 

Założyłam czarne legginsy, szary sweter do połowy ud i czarne buty na koturnie. Poszłam do łazienki umyć włosy i się pomalować. Gdy je suszyłam ktoś złapał mnie za biodra. Byłam schylona i gdy się wyprostowałam zobaczyłam Victora. Uśmiechnął się szeroko.
- A wy gdzie byliście? – spytałam rozczesując włosy.
- Kupić coś do jedzenia i przy okazji zgarnęliśmy paru chłopaków.
- We trojkę? – spytałam zdziwiona. Usiadłam na pralce i zaczęłam zmywać lakier z paznokci.
- Agata nalegała – powiedział stając koło mnie. Gdy zmyłam, wzięłam z kosmetyczki czarny i podałam żeby mi potrzymał.
- Mrocznie – zaśmiał się gdy zobaczył kolor. Pokazałam mu język i zaczęłam malować. Gdy skończyłam, stanął naprzeciwko mnie i zaczął całować.
- Ej to jest nie fair – powiedziałam bezbronna. Zaczął się śmiać i przestał.

- Podobała mi się ta wcześniejsza fryzura – powiedziałam gdy stanął naprzeciwko lusterka. Stanęłam obok.
- Mi też. Umiesz obcinać? – spytał mierzwiąc swoje włosy. Zaczęłam się śmiać.
- Jeśli chcesz stracić głowę to tak.
- Straciłem już dawno temu. Dla ciebie – zaszedł mnie od tyły, odgarniając włosy z mojej szyi. Dopiero teraz to zauważyłam.
- Cholera, co to jest? – spytałam patrząc na swoje odbicie w lustrze. Na szyi miałam gigantyczną malinkę. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć.
- Ups – powiedział Victor śmiejąc się.
- Ja ci zaraz dam ups – powiedziałam odwracając się do niego. – jak ja teraz to ukryje?
- Przykryje się włosami i nikt nic nie zauważy. – powiedział nadal się śmiejąc. Pocałował mnie w szyję i położył włosy na swoim miejscu. 

Wyszliśmy z łazienki i skierowaliśmy się do kuchni. W korytarzu słyszałam mnóstwo głosów i wchodząc zastałam około 20 osób. Jeśli to było parę chłopaków to ja dziękuje.
- Cześć – powiedziałam wchodząc do kuchni. Dzisiaj wieczorem mieliśmy wyjeżdżać czego bardzo nie chciałam. Niestety jutro musiałam się wstawić na trening na 16. Spojrzałam na zegarek: była dopiero 13. Nalałam sobie kawy i usiadłam na blacie obok Kasztanowej, co wywołało nie małe zaskoczenie.
- No co? – spytałam gdy wszyscy się na mnie dziwnie spojrzeli. Victor rozmawiał z Pitem. – Kuba, wracacie dzisiaj do Włoch?
- Ta, jutro trening.
- Ja tak samo. W sobotę jedziemy do Trentino na mecz.
- Pozdrów Paula jak spotkasz – powiedział Igła stając obok mnie.
- Znowu będzie mi was wszystkich brakować – powiedziałam do niego.
- Zawsze możemy gadać przez skype. Tylko wtedy za szybko się sobą znudzimy i przestaniesz nas kochać wszystkich.
- Masz rację. Lepiej nie – uśmiechnęłam się klepiąc go w plecy. Kosokowie nie organizowali poprawin, ponieważ cała drużyna jechała jutro do Bełchatowa.
- To kiedy się wszyscy znowu spotykamy? – spytał Winiar. Ten jak zwykle miał na myśli kolejną imprezę.
- Hmm, w marcu kończą się rozgrywki klubowe. Może jakieś małe wakacje jak trener da nam wolne? – wyszczerzył się Kuba.
- Ja tam będę mieć wakacje od marca do września – powiedziałam zadowolona.
- Jakie wakacje. Przecież będziesz jeździć z nami – stwierdził Kurek.
- No może wpadnę na kilka meczy. Ale jeszcze muszę nadrobić zaległą podróż poślubną.
- Ty się będziesz wylegiwać, a my będziemy ciężko pracować – powiedział Krzysiek ze smutną miną.
- Oj póki co zarząd mnie nie powołał do gry w reprezentacji. Kto jest w ogóle teraz trenerem?
- Trener Delecty Bydgoszcz. Już prawie od roku.
- Aa, już wiem. Makowski nie?
- Tak. Jakby cię wzięli to nie musiałabyś wyjeżdżać z Włoch – zaśmiał się Kurek.
- Marzenia – powiedziałam do niego.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę i musieliśmy się zbierać. Wszystko co dobre szybko się kończy.
- Możemy jechać z wami? – spytała mnie Kasztanowa, gdy poszłam do pokoju pakować walizkę.
- No jasne. Myślałam, że swoim samochodem przyjechaliście.
- Nie, został w Rosji.
- No dobra.
- Dzięki – powiedziała do mnie uśmiechając się. Wyleciała z pokoju, a ja położyłam się ciężko na łóżku.
- Co jest? – spytał Victor wchodząc do pokoju.
- A nic. Pakuje się.
- Leżąc? – zaśmiał się i położył koło mnie, kładąc głowę na moim brzuchu. Leżeliśmy tak chwilę aż ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę – powiedziałam nie podnosząc się.
- Nikola, dałabyś to Paulinie? – powiedział Igła wchodząc do pokoju. Wyciągnęłam do niego rękę nadal nie wstając.
- Co to jest? – spytałam gdy położył mi pudełeczko.
- Ona będzie wiedzieć o co chodzi – powiedział tajemniczo.
- Ok. Dobra wstajemy – powiedziałam do Victora. Nie chętnie zszedł z łóżka i zasunął moją walizkę po czym zaniósł ją na korytarz.
- Co tak stoisz? – zapytałam się Igły gdy stanął z założonymi rękami i patrzył się na mnie.
- Tak się tylko zastanawiam.
- Nad? – stanęłam obok niego.
- Nie ważne.
Przytuliłam go mocno, powoli czując jak do oczu napływają mi łzy. Naprawdę przywiązałam się do tej grupy i ten dzień czy dwa w miesiącu to było dla mnie za mało. Lubiłam z nimi przebywać.
- Nikola, niedługo znowu się zobaczymy wszyscy razem. – powiedział tuląc mnie do siebie.
- Dobra, koniec tego – powiedziałam odrywając się i wycierając łzy - Będziemy w kontakcie przecież. Ucałuj dzieciaki ode mnie.
- Jasne. Chodź bo się spóźnicie na samolot.

Żegnałam się ze wszystkimi co wywołało kolejne łzy. Potem ubrani spakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy do Warszawy. Wspólna podróż z Kasztanową, kto by pomyślał. Wczorajsze wesele pamiętam tylko do momentu jak szłam się napić z nią w czasie rzucania welonem. Może to i dobrze, że nie pamiętam naszego durnego przedstawienia. Włączyłam radio i jechaliśmy. 

Po jakimś czasie zorientowałam się, że wszyscy zasnęli. Na szczęście nie było korków i szybko udało nam się dojechać do Warszawy. Obudzili się gdy parkowałam pod domem.
- Idę tylko po mamę – powiedziałam wysiadając z auta. Poszłam szybko na górę i po chwili zeszłyśmy razem na dół. Zdziwiła się trochę na widok Bartmanów, ale nie skomentowała. Zostało nam jeszcze półtorej godziny do odlotu. Oni mieli o tej samej tylko w drugą stronę. Tak samo jak kiedyś kiedy byłam jeszcze ze Zbyszkiem.
Pożegnaliśmy się z mamą i poszliśmy na odprawę.

- No to do następnego – powiedział Zbyszek. Za chwilę oboje mieliśmy lecieć w dwie różne strony.
- Przecież będziemy w kontakcie – uśmiechnęłam się do niego.
- Za miesiąc gramy mecz u was. Mam nadzieję, że się pojawicie – powiedział do mnie i Victora.
- Postaramy się – odpowiedział mój mąż. Przytuliłam mocno Bartmana zapamiętując jego zapach po czym przytuliłam też Kasztanową. O dziwo miała łzy w oczach.
- Ja wiem, że ty mnie nie lubisz. Ale chociaż spróbujmy to zmienić – Jezu co za wyznanie.
- Postaram się myśleć o tobie w bardziej odpowiedni sposób – czyżby historia zataczała koło?
- Dbaj o nią – powiedział poważnie Zibi podając Victorowi dłoń.
Poszli w drugą stronę, a ja patrzyłam na Zbyszka jak odchodzi. Znowu pojawiły się łzy.
- Oh Nikola, kochanie. Nie długo ich zobaczysz - powiedział Victor przytulając mnie mocno.
- Wiem. Limit łez na dzisiaj wyczerpany – przytulona do niego weszłam do samolotu.

Czułam, że prędzej ja odlecę niż ten samolot. Znowu zaczynał się ten strach. A było już tak dobrze. Usiadłam na fotelu i zamknęłam oczy. Victor ścisnął moją dłoń pokazując, że mnie wspiera. Zaczęłam powoli oddychać, co trochę mi pomogło; potem zasnęłam. 

Obudziłam się jakiś czas później z głową na ramieniu Victora. Wstałam i poszłam do toalety; gdy wróciłam mój mąż już nie spał, na mój widok szeroko się uśmiechnął.
- Popraw sobie włosy – powiedział rozbawiony wskazując na moją szyję.
- Bardzo śmieszne. Jeszcze jeden taki wybryk a śpisz na podłodze – powiedziałam poważnie. Usiadłam koło niego i zapięłam się pasami.
- Oh Nik. Jak ja cię kocham.
- Ja ciebie też. I możesz mi to robić ale w mniej widocznych miejscach. Jak ja jutro się pokaże na treningu.
- Nikt nawet nie zauważy – wziął mnie znowu za rękę i powoli schodziliśmy do lądowania. 

W nocy dotarliśmy do domu i tylko napisałam Paulinie smsa żeby wpadła jutro na trening i zasnęłam.

13 komentarzy:

  1. ehhh niech będzie w końcu jakiś trach i nik ze zbyszkiem bedą razem błagaaaam, btw jutro będę w Twoim piknym mieście! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łoł :) pierwszy raz?

      Usuń
    2. nie, ale jak zawsze tylko na chwilę ;p w wawie będę pare godzin, a póżniej dwa dni w józefowie ;)

      Usuń
  2. Świetny rozdział. :) Aż mi łzy poleciał. ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasztanowa mnie dobiła -,-
    Nie mogę się doczekać kiedy oni wreszcie będą razem!'
    pozdrawiam I♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kasztanowa jest jedyna w swoim rodzaju :D
      pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Eh.. to już 50 rozdziałów...
      Ciekawa jestem ile jeszcze będziesz z nami ;*

      Usuń
  4. trudno powiedzieć; to zależy ile mi jeszcze pomysłów przyjdzie :D
    anula, a do którego? bo u nas są dwa xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo ja wiem xd do tego gdzie jest holiday inn xD

      Usuń
  5. chyba jeszcze trochę was pomęczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. nieeee, ewentualnie troszeczkę ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. To niech Ci Carmen wena dopisuje ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. jak na razie jest w niezłej formie xd

    OdpowiedzUsuń