środa, 13 lutego 2013

ROZDZIAŁ 57

Szliśmy przez Spałę, gdzie widok siatkarzy już nikogo nie dziwił. Weszliśmy bramą do dużego ogrodu i szliśmy ścieżką do domu dziecka. Na podwórku było sporo dzieci, które na nasz widok zaczęły uciekać. Kilka tylko podbiegło, i krzyczało wujek do Igły i innych którzy byli tu częściej. Spojrzałam w dół i zobaczyłam małą śliczną dziewczynkę z długimi brązowymi włosami i niebieskimi oczami.
- Cześć, jak masz na imię? – ukucnęłam do niej.
- Julia – odpowiedziała nieśmiało.
- Cześć Julia – uklęknął obok mnie Zbyszek. – Co tam trzymasz w ręku?
- Lalkę – pokazała nam coś co raczej tylko ją przypominało.
- Chodź dołączymy do reszty – wstałam i wzięłam ją na ręce. Była słodka i taka bezbronna. Nie rozumiałam czemu ludzie porzucają takie małe dzieci. Zbyszek zaczął ją rozśmieszać i trochę jej się poprawił humor.
- Ciociu, jak masz na imię? – powiedziała ta mała kruszynka na moich rękach.
- Nikola. A ten wujek co tak cię rozśmiesza to jest Zbyszek. Albo prościej Zibi – usiadłam z nią na ławce, po czym mocno się we mnie wtuliła. Brakowało jej bardzo czułości i najchętniej bym ją stąd zabrała. Ale wiedziałam, że w tym momencie nie będę mieć dla niej czasu.
- Zapraszam wszystkich do środka – wyszła starsza pani, która była pewnie tutaj dyrektorem. Pani dziwnie się na mnie popatrzyła, ale nie obchodziło mnie jej zdanie.
- Julka, idziesz na barana? – stanął koło nas Zbyszek uśmiechając się szeroko do niej. Wyciągnęła szybko do niego rączki i przechwycił ją na górę.
- Ciocia jestem wyższa od ciebie – zapiszczała radośnie. Zaczęłam się śmiać i przybiłam jej piątkę. Paulina zrobiła naszej trójce zdjęcie i szła tworzyć dalej.
Dyrektor wygłosiła szybką przemowę, w której we trójkę skutecznie jej przeszkadzaliśmy, potem rozdawaliśmy autografy i pozowaliśmy do zdjęć z tymi maluchami. Było kilka nastolatków, ale większość była w wieku podstawówki. Julka zaprowadziła nas do swojego pokoju, gdzie pokazała nam swój siatkarski kącik. Zauważyłam całą tablice z autografami, piłkę i zdjęcia z nimi. Brakowało jej tylko koszulki. Mimo swoich dziewięciu lat była bardzo mądra i chyba jak każde dziecko, dość dociekliwa.
- Zaprosicie mnie na ślub? - spytała nas nagle gdy siedzieliśmy w trójkę na jej łóżku.
- My nie jesteśmy razem - powiedziałam patrząc na Zbyszka.
- Ciociu to widać, że oboje się kochacie. Mam nadzieję, że częściej będziecie mnie odwiedzać - przytuliłam ją gdy po policzku spłynęła jej łza. Zbyszek też ją bardzo polubił, bo mieli ze sobą świetny kontakt. Zupełnie jak córka z ojcem. Siedziałam z uśmiechem przyglądając się ich zabawie.

Po całym popołudniu spędzonym w ośrodku, gdy wróciliśmy padłam zmęczona na łóżko. Siedziałabym tam cały czas ale miałam rano trening. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nic dzisiaj nie jadłam i zeszłam na dół do stołówki. Było późno i stołówka niestety była już zamknięta, ale złapałam za klamkę i drzwi się otworzyły. Weszłam szybko do ciemnego pomieszczenia. Minęła chwila zanim mój wzrok się przyzwyczaił. Po omacku robiłam sobie kanapki z dżemem i usiadłam na parapecie. Po chwili usłyszałam czyjś śmiech.
- I z czego tak ryjesz? – spytałam po chwili poznając ten ton.
- Widzę, że nie tylko ja obżeram się po nocach.
- Ej cały dzień nic nie jadłam.
- Dobra nie musisz mi się tłumaczyć – stanął koło mnie Bartman. – Fajna ta mała nie?
- Przecudowna. Idziesz jutro tam ze mną? – spytałam pochłaniając kolejną kanapkę.
- Mogę iść. Po treningu?
- Stoi. Chodź bo zaraz nas przyłapią.
Wyszliśmy cicho sprawdzając czy nikt ze sztabu się nie pałęta, bo inaczej byśmy mieli przerąbane.
- Dobranoc – pocałował mnie w policzek i wszedł do swojego pokoju.
Szłam powoli korytarzem i złapałam za klamkę, ale w tym momencie drzwi się otworzyły.
- Victor do ciebie dzwonił, idę do Igły. Pa – rzuciła Paula mijając mnie w drzwiach. Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam, ale nie odbierał. Ległam na łóżko i włączyłam telewizor. Leciała telenowela przy której usnęłam.

- Jezus nie budź jej jeszcze – usłyszałam głos Pauliny. Siedziała na swoim łóżku z Igłą i Pitem, a nade mną stali Dziku ze Zbyszkiem.
- Co wy kurde robicie? – spytałam patrząc na nich.
- Słuchaliśmy co do nas mówisz – zaśmiał się Michał.
- Bardzo śmieszne. Co was sprowadzana do naszego pokoju?
- Przyszliśmy cię obudzić. Jest ty jeszcze śpisz.
- Powaliło was chyba – wypięłam się do nich pupą i zakryłam kołdrą.
- Olaaaa – zawołał Dziku.
- Ja ci dam zaraz Ole – wyskoczyłam szybko z łóżka i wskoczyłam na niego. Zibi niestety nie grał w mojej drużynie i zaczął mnie łaskotać.
- Od dzisiaj jesteś dla mnie Ola.
- Spróbuj tylko a wszystkie ząbki stracisz – powiedziałam poważnie. Nie lubiłam jak mówili do mnie Ola. Kurwa, skąd mu teraz to się wzięło?
- Dziku, a jak tam Monika? Kiedy ma termin? – spytałam wychodząc z łazienki ze szczoteczką w ustach.
- A to jest śmieszne bo ma taki sam termin jak Agata.
- No to poszaleliście. Co to było za wydarzenie, że postanowiliście się w tym samym czasie rozmnożyć?
- Olka! – krzyknął na mnie.
- Jeszcze raz tak powiesz, a ta szczoteczka wyląduje na tobie. Przyrzekam– powiedziałam poważnie. Weszłam znowu do łazienki i po chwili wpakował się Bartman.
- A ty tutaj czego? – spytałam płukając zęby.
- Przyszedłem popatrzeć – spojrzałam na niego jak na debila.
- Co wam się wam wszystkim dzisiaj stało, żeby mnie wkurwiać? – założyłam spodenki i dresy.
- Nie krępujesz się przy mnie przebierać? – spytał siadając przy drzwiach.
- W sumie to nie. Ale teraz stąd wyłaź – wypchnęłam go za drzwi i przebrałam koszulkę. Związałam włosy i wyszłam. Spojrzałam na zegarek; mieliśmy jeszcze godzinę do treningu.
- Idziemy na śniadanie?
- Jak tak bardzo chcesz Olu – zaśmiał się Dzik wybiegając z pokoju. Wybiegłam szybko za nim, ale dorwałam go dopiero w drzwiach z których akurat wychodził Andrea; niósł w ręku kubek z sokiem. Jak się dowiedziałam z jego plamy na koszulce – pomidorowym.
- Trenerze to wszystko jej wina – powiedział Kubiak.
- Moja? To ty mnie przezywasz i uciekasz jak baba – powiedziałam opierając się o ścianę. W tej chwili dotarła reszta grupa z mojego pokoju i oglądali zafascynowani naszą rozmowę.
- Michał, jak dobrze wiesz ja nie jestem trenerem Nikoli i nie mogę jej ukarać. Ale ciebie mogę – powiedział do niego z szerokim uśmiechem. – zastanowię się nad twoją karą. – powiedział. Przechodząc koło nas puścił mi oczko, przez co zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Dzik wyglądał jak zbity pies.
Zjedliśmy i migiem poszliśmy na halę. Michał cały czas się głowił co za karę da mu trener. On chyba na serio nie kapował, że trener żartował.

***

Przez te kilka miesięcy spędzonych w Spale na ciężkich treningach, nadszedł czas Ligi Światowej chłopaków, gdzie w końcu miałam zobaczyć Victora. Jako że nasza gra się poprawiła, trener dał nam wolne na weekendy na czas trwania Ligi. Nasza gra z początku zgrupowania, niczym nie przypominała teraźniejszej. Dziewczyny więcej siły wkładały w to co robią i jak to robią. Byłam pełna optymizmu co do podium. Zaprzyjaźniłam się bardzo z chłopakami, a szczególnie ze Zbyszkiem; nadal kochałam Victora, a Kasztanowa co było wielkim zaskoczeniem zaczęła do mnie pisać i dzwonić, przez co stałyśmy się przyjaciółkami. Rozwiedli się ze Zbyszkiem, ale chwała bogu pozostawali w dobrych stosunkach. W tym czasie też Pitowi i Agacie urodziła się córka Ola (co za imię), a Dzikowi syn Fabian. Dziewczyny urodziły w planowanym terminie, tylko w różnych godzinach. 

Koleżanki z drużyny pojechały odpocząć od siatkówki i tego całego zamieszania, a ja po prostu nie umiałam się od niej uwolnić. Starałam się jak częściej odwiedzać Julkę; bardzo spodobał jej się mój prezent na urodziny. Postanowiłam jej dać coś czego nie miała, czyli koszulkę reprezentacji. W sumie wyszły tego trzy sztuki: jedna czysta, druga z podpisami chłopaków, a trzecia z podpisami dziewczyn. Mała aż się popłakała i mocno mnie i Zbyszka ściskała przez co u nas pojawiły się łzy. Najchętniej zatrzymałabym ją przy sobie na zawsze. Ale niestety nie było opcji.


Jechałam właśnie z Paulą na Okęcie gdzie miała przyjechać męska reprezentacja. Wysiadłam ze swojego samochodu i skierowałyśmy się do hali przylotów. Byłam tak podekscytowana, że po tylu miesiącach zobaczę swojego męża, że nie mogłam usiedzieć na miejscu. Tablica pokazywała że samolot wylądował 10 minut temu, ale nikt nie wychodził. Po chwili otworzyły się drzwi i zamarłam. Ale niestety wyszedł jakiś starszy dziadek. Kilka razy była taka sytuacja, aż w końcu wyszedł Stanley, którego bardzo dobrze zapamiętałam z finału z przed dwóch lat. Czekałam na resztę, aż wyłonił się on, mój prawie że rudy, wysoki i cholernie przystojny mężczyzna. Uśmiechnęłam się szeroko i już miałam pobiec ale zauważyłam jakąś kobietę koło niego. Zamarłam.
- Susan? – wydarła się Paulina koło mnie. Dopiero teraz ją poznałam. Przefarbowała włosy przez co była nie podobna do tej wcześniejszej opcji. Victor spojrzał na mnie i jego oczy się rozszerzyły; no cóż, nie mówiłam mu że tu przyjadę. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na ramiona. Zaczął mnie całować i tulić. Po chwili zaczął okręcać, a panowie zawyli gromkim uuu. Oderwaliśmy się od ciebie.
- Tęskniłem za tobą – powiedział opierając czoło na moim.
- Ja też. Myślałam, że jakąś nową laskę zmachałeś – zaśmiałam się patrząc na Susan, która trwała w uścisku Pauliny.
Podeszliśmy do nich.
- Cześć – powiedziałam jej do ucha. Oderwała się zaskoczona i zaczęła się drzeć na mój widok.
- Nikola, Jezu jak ty wyrosłaś. Co ja widzę, trochę większa jesteś. Co za mięśnie – zaczęła się śmiać dotykając moich bicepsów.
- No cóż, treningi robią swoje. - Ciężkie treningi śmiem dodać. Przywitałam się jeszcze z Paulem i panowie wpakowali się do autokaru, a ja pojechałam z dziewczynami do naszego bloku. Te kilka minut wystarczyło, żebym była szczęśliwszą osobą. One poszły sobie na górę, a ja weszłam do swojego. Pit siedział przed telewizorem.
- Właśnie wasi przeciwnicy przylecieli – powiedziałam kładąc się na kanapie. Swoje nogi położyłam na niego, żeby nie było mu tak wygodnie.
- No. Jezu dlaczego nie gramy w Rzeszowie tylko w Warszawie. Przecież ja nawet swojego dziecka nie będę widywać. A Agata to się już w ogóle załamie – powiedział zrozpaczony.
- Taki sport kochany. A ona powinna to zrozumieć. Zresztą pomagają jej twoi rodzice, więc nie powinno być tak źle.
- Wiedzieliśmy na co się piszemy. Chcesz lody? – spytał wstając.
- Noo, tego się nie odmawia.

Był 5 czerwca i na dworze straszny upał. Mimo tak późnej pory, czułam jak do pokoju wlatuje przez otwarte okno, ciepłe powietrze. Pit przyniósł wielki kubeł lodów bakaliowych i dwie łyżki.
- To co kobiety lubią najbardziej – zaśmiałam się do niego. Po chwili jednak ktoś zapukał i poszłam otworzyć.
- Nikola zapomniałem ci powiedzieć, że
Usłyszałam głos Pita gdy otwierałam drzwi. No oczywiście że to byli panowie. A któż by inny skorzystał z wolnej chaty. Nic nie powiedziałam tylko zrobiłam im przejście. Wpakowali się wszyscy i już miałam zamykać gdy po schodach zleciały dziewczyny.
- Ej zaczekaj – pisnęła Paulina. Wpuściłam je do środka, ale znowu usłyszałam jak ktoś wchodzi.
- Co jest kurwa. – otworzyłam drzwi i zobaczyłam moją miedzianą głowę wchodzącą po schodach.
- Cześć – przywitałam się z nim i wpuściłam do środka. Przytuliłam go mocno i zaczęłam całować. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i weszliśmy do pełnego salonu. Usiadłam na podłodze opierając się o tors Victora.
- Tak na sucho? – spytałam śmiejąc się.
- Yy no bo wiesz, jest taki problem. My nie zapraszaliśmy Victora, a zaraz mają tu być chłopaki i
- Ej mamy piwa – krzyknął od drzwi Paul. Zaczęłam się śmiać. Victor próbował być poważny, ale czułam jak jego klatka się rusza. Lotman wszedł zadowolony z wielką siatką w dłoni. Na widok trenera stanął, odwrócił się i powiedział do chłopaków
- Kurwa mamy przejebane – w wolnym tłumaczeniu brzmiało to fuck fuck fuck. Reszta weszła i z całych sił starała się schować co to trzymali w rękach.
-------------------------------------------
No to gratulacje dla ZAKSY :d
by the way: idę znowu na mecz. juhuu :) :)
pozdrawiam :*

9 komentarzy:

  1. No to będę pierwsza:D
    Ostatnia akcja kompletnie mnie rozwaliła;)
    Paul jaki imprezowicz,no no ;p
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w godzinach popołudniowych na ostatni rozdział przed dłuższą przerwą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha padłam xd FUCK FUCK FUCK w wolnym tłumaczeniu nie wyrabiam :D Carmen uwieeelbiam Cię! (i opowiadanie^^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślałam jak tu ładnie zgrabnie to napisać xd no i wyszło jak wyszło

      Usuń
  3. dobrzeee ci sie juz rozwiedli teraz kolej na nik :D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział i ciesze się, że zibi już nie jest z kasztanową ; )) fajne to było jak julka zapytała się ich czy zaproszą ją na ślub :D myślę, że dzięki tej dziewczynce nik będzie z ZB9 ;))

    Pozrdawiam :*

    Gosia ;]]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to akurat dokleiłam na ostatnią chwilę, ale cieszę się że się spodobało ;d

      Usuń
  5. Tak z okazji Walentynek prooooszę o coś ekstra, może jeszcze dziś? :))))
    Fantastycznie się to czyta, powtarzam się wiem, ale cuuuudne!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha walentynki są jutro i jutro może uda mi się dodać coś pikantniejszego ale nie obiecuje xd
      pozdrawiam :*

      Usuń
    2. :* czekam z niecierpliwością! :)

      Usuń