-
Cześć, jak masz na imię? – ukucnęłam do niej.
-
Julia – odpowiedziała nieśmiało.
-
Cześć Julia – uklęknął obok mnie Zbyszek. – Co tam trzymasz w ręku?
-
Lalkę – pokazała nam coś co raczej tylko ją przypominało.
-
Chodź dołączymy do reszty – wstałam i wzięłam ją na ręce. Była słodka i taka
bezbronna. Nie rozumiałam czemu ludzie porzucają takie małe dzieci. Zbyszek
zaczął ją rozśmieszać i trochę jej się poprawił humor.
- Ciociu,
jak masz na imię? – powiedziała ta mała kruszynka na moich rękach.
-
Nikola. A ten wujek co tak cię rozśmiesza to jest Zbyszek. Albo prościej Zibi –
usiadłam z nią na ławce, po czym mocno się we mnie wtuliła. Brakowało jej
bardzo czułości i najchętniej bym ją stąd zabrała. Ale wiedziałam, że w tym
momencie nie będę mieć dla niej czasu.
-
Zapraszam wszystkich do środka – wyszła starsza pani, która była pewnie tutaj dyrektorem. Pani dziwnie się na mnie popatrzyła, ale nie obchodziło mnie
jej zdanie.
-
Julka, idziesz na barana? – stanął koło nas Zbyszek uśmiechając się szeroko do
niej. Wyciągnęła szybko do niego rączki i przechwycił ją na górę.
-
Ciocia jestem wyższa od ciebie – zapiszczała radośnie. Zaczęłam się śmiać i
przybiłam jej piątkę. Paulina zrobiła naszej trójce zdjęcie i szła tworzyć
dalej.
Dyrektor
wygłosiła szybką przemowę, w której we trójkę skutecznie jej przeszkadzaliśmy,
potem rozdawaliśmy autografy i pozowaliśmy do zdjęć z tymi maluchami. Było
kilka nastolatków, ale większość była w wieku podstawówki. Julka zaprowadziła
nas do swojego pokoju, gdzie pokazała nam swój siatkarski kącik. Zauważyłam
całą tablice z autografami, piłkę i zdjęcia z nimi. Brakowało jej tylko koszulki. Mimo swoich dziewięciu lat była bardzo mądra i chyba jak każde dziecko, dość dociekliwa.
- Zaprosicie mnie na ślub? - spytała nas nagle gdy siedzieliśmy w trójkę na jej łóżku.
- My nie jesteśmy razem - powiedziałam patrząc na Zbyszka.
- Ciociu to widać, że oboje się kochacie. Mam nadzieję, że częściej będziecie mnie odwiedzać - przytuliłam ją gdy po policzku spłynęła jej łza. Zbyszek też ją bardzo polubił, bo mieli ze sobą świetny kontakt. Zupełnie jak córka z ojcem. Siedziałam z uśmiechem przyglądając się ich zabawie.
Po całym popołudniu spędzonym w ośrodku, gdy wróciliśmy padłam zmęczona na łóżko. Siedziałabym tam cały czas ale miałam rano trening. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nic dzisiaj nie jadłam i zeszłam na dół do stołówki. Było późno i stołówka niestety była już zamknięta, ale złapałam za klamkę i drzwi się otworzyły. Weszłam szybko do ciemnego pomieszczenia. Minęła chwila zanim mój wzrok się przyzwyczaił. Po omacku robiłam sobie kanapki z dżemem i usiadłam na parapecie. Po chwili usłyszałam czyjś śmiech.
- Zaprosicie mnie na ślub? - spytała nas nagle gdy siedzieliśmy w trójkę na jej łóżku.
- My nie jesteśmy razem - powiedziałam patrząc na Zbyszka.
- Ciociu to widać, że oboje się kochacie. Mam nadzieję, że częściej będziecie mnie odwiedzać - przytuliłam ją gdy po policzku spłynęła jej łza. Zbyszek też ją bardzo polubił, bo mieli ze sobą świetny kontakt. Zupełnie jak córka z ojcem. Siedziałam z uśmiechem przyglądając się ich zabawie.
Po całym popołudniu spędzonym w ośrodku, gdy wróciliśmy padłam zmęczona na łóżko. Siedziałabym tam cały czas ale miałam rano trening. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że nic dzisiaj nie jadłam i zeszłam na dół do stołówki. Było późno i stołówka niestety była już zamknięta, ale złapałam za klamkę i drzwi się otworzyły. Weszłam szybko do ciemnego pomieszczenia. Minęła chwila zanim mój wzrok się przyzwyczaił. Po omacku robiłam sobie kanapki z dżemem i usiadłam na parapecie. Po chwili usłyszałam czyjś śmiech.
-
I z czego tak ryjesz? – spytałam po chwili poznając ten ton.
-
Widzę, że nie tylko ja obżeram się po nocach.
-
Ej cały dzień nic nie jadłam.
-
Dobra nie musisz mi się tłumaczyć – stanął koło mnie Bartman. – Fajna ta mała
nie?
-
Przecudowna. Idziesz jutro tam ze mną? – spytałam pochłaniając kolejną kanapkę.
-
Mogę iść. Po treningu?
-
Stoi. Chodź bo zaraz nas przyłapią.
Wyszliśmy
cicho sprawdzając czy nikt ze sztabu się nie pałęta, bo inaczej byśmy mieli
przerąbane.
- Dobranoc – pocałował mnie w policzek i wszedł do swojego pokoju.
Szłam
powoli korytarzem i złapałam za klamkę, ale w tym momencie drzwi się otworzyły.
-
Victor do ciebie dzwonił, idę do Igły. Pa – rzuciła Paula mijając mnie w
drzwiach. Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam, ale nie odbierał. Ległam na
łóżko i włączyłam telewizor. Leciała telenowela przy której usnęłam.
-
Jezus nie budź jej jeszcze – usłyszałam głos Pauliny. Siedziała na swoim łóżku
z Igłą i Pitem, a nade mną stali Dziku ze Zbyszkiem.
- Co wy kurde robicie? – spytałam patrząc na nich.
-
Słuchaliśmy co do nas mówisz – zaśmiał się Michał.
- Bardzo śmieszne. Co was sprowadzana do naszego pokoju?
-
Przyszliśmy cię obudzić. Jest ty jeszcze śpisz.
-
Powaliło was chyba – wypięłam się do nich pupą i zakryłam kołdrą.
-
Olaaaa – zawołał Dziku.
- Ja ci dam zaraz Ole – wyskoczyłam szybko z łóżka i wskoczyłam na niego. Zibi
niestety nie grał w mojej drużynie i zaczął mnie łaskotać.
- Od dzisiaj jesteś dla mnie Ola.
-
Spróbuj tylko a wszystkie ząbki stracisz – powiedziałam poważnie. Nie lubiłam
jak mówili do mnie Ola. Kurwa, skąd mu teraz to się wzięło?
-
Dziku, a jak tam Monika? Kiedy ma termin? – spytałam wychodząc z łazienki ze
szczoteczką w ustach.
-
A to jest śmieszne bo ma taki sam termin jak Agata.
-
No to poszaleliście. Co to było za wydarzenie, że postanowiliście się w tym
samym czasie rozmnożyć?
-
Olka! – krzyknął na mnie.
-
Jeszcze raz tak powiesz, a ta szczoteczka wyląduje na tobie. Przyrzekam– powiedziałam
poważnie. Weszłam znowu do łazienki i po chwili wpakował się Bartman.
-
A ty tutaj czego? – spytałam płukając zęby.
-
Przyszedłem popatrzeć – spojrzałam na niego jak na debila.
-
Co wam się wam wszystkim dzisiaj stało, żeby mnie wkurwiać? – założyłam
spodenki i dresy.
-
Nie krępujesz się przy mnie przebierać? – spytał siadając przy drzwiach.
-
W sumie to nie. Ale teraz stąd wyłaź – wypchnęłam go za drzwi i przebrałam
koszulkę. Związałam włosy i wyszłam. Spojrzałam na zegarek; mieliśmy jeszcze
godzinę do treningu.
- Idziemy na śniadanie?
-
Jak tak bardzo chcesz Olu – zaśmiał się Dzik wybiegając z pokoju. Wybiegłam
szybko za nim, ale dorwałam go dopiero w drzwiach z których akurat wychodził Andrea; niósł w ręku kubek z sokiem. Jak się dowiedziałam z jego plamy na
koszulce – pomidorowym.
- Trenerze to wszystko jej wina – powiedział Kubiak.
-
Moja? To ty mnie przezywasz i uciekasz jak baba – powiedziałam opierając się o
ścianę. W tej chwili dotarła reszta grupa z mojego pokoju i oglądali
zafascynowani naszą rozmowę.
-
Michał, jak dobrze wiesz ja nie jestem trenerem Nikoli i nie mogę jej ukarać.
Ale ciebie mogę – powiedział do niego z szerokim uśmiechem. – zastanowię się
nad twoją karą. – powiedział. Przechodząc koło nas puścił mi oczko, przez co
zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Dzik wyglądał jak zbity pies.
Zjedliśmy
i migiem poszliśmy na halę. Michał cały czas się głowił co za karę da mu
trener. On chyba na serio nie kapował, że trener żartował.
***
Przez
te kilka miesięcy spędzonych w Spale na ciężkich treningach, nadszedł czas Ligi Światowej chłopaków, gdzie w końcu miałam zobaczyć Victora. Jako że nasza gra
się poprawiła, trener dał nam wolne na weekendy na czas trwania Ligi. Nasza gra
z początku zgrupowania, niczym nie przypominała teraźniejszej. Dziewczyny
więcej siły wkładały w to co robią i jak to robią. Byłam pełna optymizmu co do
podium. Zaprzyjaźniłam się bardzo z chłopakami, a szczególnie ze Zbyszkiem;
nadal kochałam Victora, a Kasztanowa co było wielkim zaskoczeniem zaczęła do
mnie pisać i dzwonić, przez co stałyśmy się przyjaciółkami. Rozwiedli się ze
Zbyszkiem, ale chwała bogu pozostawali w dobrych stosunkach. W tym czasie też Pitowi i Agacie urodziła się córka Ola (co za imię), a Dzikowi syn Fabian. Dziewczyny
urodziły w planowanym terminie, tylko w różnych godzinach.
Koleżanki z drużyny pojechały odpocząć od siatkówki i tego całego zamieszania, a ja po prostu nie umiałam się od niej uwolnić. Starałam się jak częściej odwiedzać Julkę; bardzo spodobał jej się mój prezent na urodziny. Postanowiłam jej dać coś czego nie miała, czyli koszulkę reprezentacji. W sumie wyszły tego trzy sztuki: jedna czysta, druga z podpisami chłopaków, a trzecia z podpisami dziewczyn. Mała aż się popłakała i mocno mnie i Zbyszka ściskała przez co u nas pojawiły się łzy. Najchętniej zatrzymałabym ją przy sobie na zawsze. Ale niestety nie było opcji.
Koleżanki z drużyny pojechały odpocząć od siatkówki i tego całego zamieszania, a ja po prostu nie umiałam się od niej uwolnić. Starałam się jak częściej odwiedzać Julkę; bardzo spodobał jej się mój prezent na urodziny. Postanowiłam jej dać coś czego nie miała, czyli koszulkę reprezentacji. W sumie wyszły tego trzy sztuki: jedna czysta, druga z podpisami chłopaków, a trzecia z podpisami dziewczyn. Mała aż się popłakała i mocno mnie i Zbyszka ściskała przez co u nas pojawiły się łzy. Najchętniej zatrzymałabym ją przy sobie na zawsze. Ale niestety nie było opcji.
Jechałam
właśnie z Paulą na Okęcie gdzie miała przyjechać męska reprezentacja. Wysiadłam
ze swojego samochodu i skierowałyśmy się do hali przylotów. Byłam tak
podekscytowana, że po tylu miesiącach zobaczę swojego męża, że nie mogłam
usiedzieć na miejscu. Tablica pokazywała że samolot wylądował 10 minut temu,
ale nikt nie wychodził. Po chwili otworzyły się drzwi i zamarłam. Ale niestety
wyszedł jakiś starszy dziadek. Kilka razy była taka sytuacja, aż w końcu
wyszedł Stanley, którego bardzo dobrze zapamiętałam z finału z przed dwóch lat.
Czekałam na resztę, aż wyłonił się on, mój prawie że rudy, wysoki i cholernie
przystojny mężczyzna. Uśmiechnęłam się szeroko i już miałam pobiec ale
zauważyłam jakąś kobietę koło niego. Zamarłam.
-
Susan? – wydarła się Paulina koło mnie. Dopiero teraz ją poznałam.
Przefarbowała włosy przez co była nie podobna do tej wcześniejszej opcji. Victor spojrzał na mnie i
jego oczy się rozszerzyły; no cóż, nie mówiłam mu że tu przyjadę. Podbiegłam do
niego i rzuciłam mu się na ramiona. Zaczął mnie całować i tulić. Po chwili
zaczął okręcać, a panowie zawyli gromkim uuu. Oderwaliśmy się od ciebie.
- Tęskniłem za tobą – powiedział opierając czoło na moim.
- Ja też. Myślałam, że jakąś nową laskę zmachałeś – zaśmiałam się patrząc na Susan, która trwała w uścisku Pauliny.
Podeszliśmy
do nich.
-
Cześć – powiedziałam jej do ucha. Oderwała się zaskoczona i zaczęła się drzeć
na mój widok.
-
Nikola, Jezu jak ty wyrosłaś. Co ja widzę, trochę większa jesteś. Co za mięśnie
– zaczęła się śmiać dotykając moich bicepsów.
-
No cóż, treningi robią swoje. - Ciężkie treningi śmiem dodać. Przywitałam się
jeszcze z Paulem i panowie wpakowali się do autokaru, a ja pojechałam z
dziewczynami do naszego bloku. Te kilka minut wystarczyło, żebym była
szczęśliwszą osobą. One poszły sobie na górę, a ja weszłam do swojego. Pit
siedział przed telewizorem.
-
Właśnie wasi przeciwnicy przylecieli – powiedziałam kładąc się na kanapie.
Swoje nogi położyłam na niego, żeby nie było mu tak wygodnie.
-
No. Jezu dlaczego nie gramy w Rzeszowie tylko w Warszawie. Przecież ja nawet
swojego dziecka nie będę widywać. A Agata to się już w ogóle załamie –
powiedział zrozpaczony.
-
Taki sport kochany. A ona powinna to zrozumieć. Zresztą pomagają jej twoi rodzice, więc nie powinno być tak źle.
-
Wiedzieliśmy na co się piszemy. Chcesz lody? – spytał wstając.
-
Noo, tego się nie odmawia.
Był
5 czerwca i na dworze straszny upał. Mimo tak późnej pory, czułam jak do pokoju
wlatuje przez otwarte okno, ciepłe powietrze. Pit przyniósł wielki kubeł lodów
bakaliowych i dwie łyżki.
- To co kobiety lubią najbardziej – zaśmiałam się do niego. Po chwili jednak ktoś
zapukał i poszłam otworzyć.
-
Nikola zapomniałem ci powiedzieć, że
Usłyszałam
głos Pita gdy otwierałam drzwi. No oczywiście że to byli panowie. A któż by
inny skorzystał z wolnej chaty. Nic nie powiedziałam tylko zrobiłam im
przejście. Wpakowali się wszyscy i już miałam zamykać gdy po schodach zleciały
dziewczyny.
-
Ej zaczekaj – pisnęła Paulina. Wpuściłam je do środka, ale znowu usłyszałam jak
ktoś wchodzi.
-
Co jest kurwa. – otworzyłam drzwi i zobaczyłam moją miedzianą głowę wchodzącą po schodach.
-
Cześć – przywitałam się z nim i wpuściłam do środka. Przytuliłam go mocno i
zaczęłam całować. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i weszliśmy do pełnego
salonu. Usiadłam na podłodze opierając się o tors Victora.
-
Tak na sucho? – spytałam śmiejąc się.
-
Yy no bo wiesz, jest taki problem. My nie zapraszaliśmy Victora, a zaraz mają
tu być chłopaki i
-
Ej mamy piwa – krzyknął od drzwi Paul. Zaczęłam się śmiać. Victor próbował być
poważny, ale czułam jak jego klatka się rusza. Lotman wszedł zadowolony z
wielką siatką w dłoni. Na widok trenera stanął, odwrócił się i powiedział do
chłopaków
- Kurwa mamy przejebane – w wolnym tłumaczeniu brzmiało to fuck fuck fuck. Reszta
weszła i z całych sił starała się schować co to trzymali w rękach.
-------------------------------------------
No to gratulacje dla ZAKSY :d
by the way: idę znowu na mecz. juhuu :) :)
pozdrawiam :*
-------------------------------------------
No to gratulacje dla ZAKSY :d
by the way: idę znowu na mecz. juhuu :) :)
pozdrawiam :*
hahaha padłam xd FUCK FUCK FUCK w wolnym tłumaczeniu nie wyrabiam :D Carmen uwieeelbiam Cię! (i opowiadanie^^)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślałam jak tu ładnie zgrabnie to napisać xd no i wyszło jak wyszło
Usuńdobrzeee ci sie juz rozwiedli teraz kolej na nik :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i ciesze się, że zibi już nie jest z kasztanową ; )) fajne to było jak julka zapytała się ich czy zaproszą ją na ślub :D myślę, że dzięki tej dziewczynce nik będzie z ZB9 ;))
OdpowiedzUsuńPozrdawiam :*
Gosia ;]]
to akurat dokleiłam na ostatnią chwilę, ale cieszę się że się spodobało ;d
UsuńTak z okazji Walentynek prooooszę o coś ekstra, może jeszcze dziś? :))))
OdpowiedzUsuńFantastycznie się to czyta, powtarzam się wiem, ale cuuuudne!!!!
hahaha walentynki są jutro i jutro może uda mi się dodać coś pikantniejszego ale nie obiecuje xd
Usuńpozdrawiam :*
:* czekam z niecierpliwością! :)
Usuń