czwartek, 21 lutego 2013

ROZDZIAŁ 64

- Polska, biało-czerwoni, Polska biało-czerwoni - śpiewał cały stadion, gdy panowie weszli na boisko się rozgrzewać. 50 tysięcy ludzi zgromadzonych z całego świata przybyło na ten mecz. Mimo wcześniejszych spekulacji, trybuny zostały zapełnione do ostatniego miejsca. Rozejrzałam się dookoła, i muszę powiedzieć, że to był świetny widok. Puściłam całusa Zibiemu i rozgrzewał się dalej. Siedziałam w czerwonych spodniach i białej podkoszulce, czyli w naszym stroju oficjalnym. Nie daleko nas w loży honorowej była Julka z mamą i reszta żon, dziewczyn siatkarzy. Był to kolejny mecz otwarcie z Brazylią. Igła śmiał się, że to już niemal tradycja. Po odejściu Rezende, funkcje trenera przejął Giba. Było to zaskoczenie dla wszystkich, że ten pan odszedł.



Byłam w Spodku na hymnie, Torwarze i jeszcze innych miastach, gdzie tysiące głosów śpiewało Mazurka Dąbrowskiego. Ale to, co działo się tutaj, przerosło moje oczekiwania. Te 50 tysięcy, to dopiero były emocje. Popatrzyłam na chłopaków, którzy podnieśli się na duchu słysząc to.
- Aż się chce grać, co? - odezwała się do mnie pani kapitan.
- No bez kitu. Tak to i ja bym mogła grać - zaśmiałam się do Anny.
Siedziałyśmy od razu za krzesełkami drużyny; nie wiem jaki był widok z samej góry, ale stąd był świetny. Standardowo odśpiewali oba hymny powitali się pod siatką i zaczęli w wyjściowej szóstce: Igła, Ziomek, Zibi, Kosa, Kurek, Winiar. Trzymałam mocno kciuki i się denerwowałam; wiadomo, że pierwszy mecz zaważy psychicznie o dalszych losach. Sędzia rozpoczął mecz i się zaczęło. 
Nie mogłam patrzeć na pierwszego seta, gdy Brazylia gładko pokonała Polskę 25:18. Wiedziałam, że to dopiero początek, ale bałam się co będzie dalej.
- Nie idzie nam - powiedział do mnie Zbyszek.
- Pamiętasz mecz ze Skrą jak wszedłeś na 
tie-breaka? Dałeś radę wtedy to dasz i teraz. - pocałowałam go w usta i wrócił na boisko. Po każdym zepsutym ataku patrzył się na mnie zrezygnowany. Inni też nie widzieli nadziei. Przecież nic jeszcze nie jest stracone.
- Igła, ślub - krzyknęłam do niego gdy na drugiej przerwie technicznej w drugim secie przegrywali 11:16. Spojrzałam na mnie zdziwiony i zaczął gadać coś do chłopaków. Andrea zdjął Zbyszka i Kuba na szczęście świetnie dawał sobie radę. Bartman siedział na krzesełku z głową w dłoniach. Martwił się swoją grą; Anastasi szybko to zauważył i zaczął coś mu tłumaczyć. Słowa Igły odblokowały chłopaków. Blok, zagrywka, atak były wykonywane perfekcyjnie. Co prawda w trzecim secie ekipa Giby prowadziła dwoma punktami, ale w setach było po 1. Widziałam, że Zbyszek jest mocno wkurwiony i gdy wszedł na boisko zaczął siać postrach. Był tak agresywny, że nawet Kubiak musiał go uspokajać, ale Zibi grał swoje. Teraz już nie mogłam siedzieć, gdy wygrali trzeciego seta i w czwartym nie dawali sobie w kaszę dmuchać.
- Jeszcze jeden, jeszcze jeden! - krzyczało 50 tysięcy gardeł. Spojrzałam na Julkę, która również stała i ściskała mocno kciuki. Miała na sobie koszulkę od Zibiego, która była o wiele na nią za duża, ale nie chciała założyć tej, którą podarowaliśmy jej wcześniej, bo jak to określiła: w tej czuła się bardziej siatkarsko. Z dnia na dzień rozbrajała nas coraz bardziej. Robiła się tak bardzo pewna siebie i wygadana, ale nie pyskata. Gdy zaczynała gadać z Igłą, wiedziałam, że to się skończy kolejną ostrą i zarazem śmieszną wymianą zdań. 
Dziewczyny mało emocjonowały się meczem i podeszłam do niej. Objęła mnie mocno w pasie i się uśmiechnęła.
- Wujek wygra - powiedziała do mnie.
- Mam taką nadzieję - popatrzyłam na niego. Kochałam go z całego serca i coraz bardziej byłam tego pewna, że pasujemy do siebie idealnie.
Na drugiej przerwie technicznej było 15:16 dla Canarinhos.
- Bartman wchodzisz - zawołał go Andrea, gdy tym razem Kuba zepsuł kolejny atak z rzędu. Zibi spojrzał się na nas, zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zmienił Jarosza. Zaczął znowu szaleć; wyjść z kwadratu i tak świetnie grać, potrafi tylko Zbyszek i Ruciak. Cały stadion stał gdy Winiar doprowadził do piłki meczowej.
- Ostatni, ostatni! - krzyczeli wszyscy.
- Nie mogę na to patrzeć - schowałam twarz w dłoniach, gdy ponownie zaserwował Winiar. Wiedziałam, że gdy obronią piłkę od Brazylijczyków, Łukasz poda Zibiemu i ten zaatakuje. Pewną dłonią walnął piłkę i tłum oszalał gdy ustrzelił młodszego Rezende.
- Sorry sorry - przepraszał go przez oczka siatki gdy skończyli cieszyć się z wygranej. Sebastian wbiegł na boisko i puściłam też Julkę, która szybko pognała do Zbyszka. Fotoreporterzy zaczęli szaleć ze zdjęciami i co chwila cykali im fotki. Potem Julka i Sebek zaczełi się bawić piłką, a panowie się rozciągali. Weszłam na boisko i pogratulowałam wszystkim.
- No Igła, to na serio już tradycja. Kolejny mecz otwarcia z nimi i kolejny wygrany. Brazylia już nie jest dla was trudna.
- Taa, gorzej z Ruskimi - zaśmiał się Kurek.
- Wierzę w was - niestety musiałyśmy już wracać do Spały i mocno pocałowałam Zbyszka w usta. To znaczy zaczęliśmy się ślinić. Ups, takie małe widowisko.
- Będę tęsknić - powiedziałam do niego cicho.
- Nie długo się zobaczymy. Kocham cię.
Z resztą żegnałam się mniej czule; mała pożegnała się z chłopakami i dała buziaka Zibiemu i wracaliśmy do Spały. Pan kierowca puścił pomeczowe studio i chociaż miałyśmy co oglądać. Przynajmniej ja. Przeprowadzili wywiad ze Zbyszkiem, Pitem i młodym Rezende. Dalej panowie rozmawiali, a ja zasnęłam z małą na kolanach. 
Dojechaliśmy w środku nocy i wszystkie zaspane wyszłyśmy z autokaru. Julka spała ze mną w pokoju bo tak się umówiłyśmy z panią dyrektor.
- Ciocia, mogę spać z tobą? - spytała mała, gdy kładłam się do łóżka.
- Wskakuj - odchyliłam kołdrę i po chwili leżała przytulona do mnie.
- Brakuje mi tutaj wujka - powiedziała podnosząc głowę do góry.
- Mi też. Ale wiesz, że taką mamy pracę - pocałowałam ją w czoło i zasnęłyśmy.
Kolejne dni mijały na dalszym przygotowywaniu się i kibicowaniu chłopakom. Miałyśmy świetne humory po kolejnym udanym treningu; nasza forma rosła z dnia na dzień i miałyśmy tylko nadzieję, że na turnieju też tak będzie. Ale trener wiedział co robi. Zebrałyśmy się wszystkie w pokoju rekreacyjnym i na wielkim telewizorze oglądałyśmy mecz Polska - Kuba. Rozłożyłam się na sofie z sałatką w ręku i oglądałam jak spiker zapowiada wyjściową szóstkę. Przed meczem Zbyszek zadzwonił do mnie z szatni, żeby upewnić się czy nie zapomniałam. Było u nich za głośno i ledwo co słyszałam, ale przechwyciłam tylko, że mam pozdrowienia od reszty i że mnie kocha. Rozłączyłam się i wróciłam przed telewizor. Gdy zobaczyłam go na ekranie mimowolnie się uśmiechnęłam. Kamery nie oddawały jego całej urody, ale dla mnie to nie miało znaczenia. Zaczęłam się śmiać w głos gdy pokazali chłopaków. Pełna mobilizacja, powaga; no no rzadki widok.
- Nikola, pozdrawiam - wydarł się do kamery Igła. Jezu, jaka siara. Dziewczyny zaczęły się śmiać i ja zażenowana dołączyłam do nich. Zbyszek pomachał do kamery, a Pit zaczął robić głupie miny. Na szczęście Andrea przywołał ich do porządku i wrócili do rozgrzewki. Siedziałam ściskając mocno kciuki za chłopaków. 

I w pewnej chwili wszystko się dla mnie skończyło. Zobaczyłam jak Zbyszek zagrywa i pada na boisko. Musiał źle zeskoczyć; spodziewałabym się tego w ataku, ale nie podczas serwowania.
- Cholera - krzyknęłam i walnęłam ręką o kanapę. Słuchałam co mówią komentatorzy, ale nie mieli jeszcze żadnych informacji. Wiedziałam, że bez sensu było dzwonienie do nich bo i tak telefony mieli w szatni; Andrea nie odbierze, medyk tym bardziej; o Jarząbek może odebrać! - zaświtało mi w głowie. Wybrałam szybko numer i czekałam, czekałam, ale po chwili odebrał. Nic nie słyszałam bo na hali panował straszny hałas.
- Nikola, nie słyszę cię! - wydarł się do słuchawki. - Zadzwonię jak coś będę wiedział!
No tak, bo sumie to po co miałabym do niego dzwonić. Chodziłam po pokoju czekając na telefon od niego. Pan Drzyzga i Swędrowski też niczego nie wiedzieli. 
- Nikola, będzie dobrze - powiedziała do mnie Kasia. Jak ma być dobrze, jak nie mam kurwa od nich żadnych wiadomości - już chciałam jej to powiedzieć na głos ale się powstrzymałam. Dobrze, że reszta grała swoje i jak na razie pokonywali Kubańczyków 2:0 w setach.
- No nareszcie - odebrałam od razu telefon od Oskara.
- Nie martw się, to nic groźnego, ale póki co dzisiaj już nie wyjdzie.
- A jak on się czuje?
- Jak się może czuć - zaśmiał się Oskar. - Bartman to Bartman i jak zwykle rwie się żeby wejść. Na szczęście Olek skutecznie mu to wybija z głowy. Powiem mu, żeby do ciebie zadzwonił.
- Okej, niech się nie śpieszy. Uspokoiłeś mnie. Dzięki jeszcze raz i pa.
Usiadłam spokojniejsza na kanapie. Po kilku minutach Bartman wszedł z medykiem, ale już nie na boisko.
- Widzimy, że ze Zbyszkiem nic na szczęście poważnego się nie dzieje. Miejmy nadzieję, że w następnym meczu będzie gotowy do wyjścia na boisko - powiedział komentator i wrócił do meczu. Swoją drogą, panowie wygrali 3:0. 

Wróciłam do pokoju i czekałam na telefon od Zbyszka. Niestety usnęłam, i gdy rano spojrzałam na telefon miałam od niego kilkanaście nieodebranych połączeń. Umyłam się i ubrałam w dres i dopiero potem do niego oddzwoniłam. Byli na treningu i na szczęście to rzeczywiście nie było nic poważnego. Zeszłam na dół na śniadanie i potem trening.

***

Czas mijał, a ja stawałam się coraz silniejsza, pewniejsza siebie i jak to określiła Anna: ładniejsza. 
Panowie na swoich rywalach nie zostawiali suchej nitki. Gładko ich ogrywali, nawet Rosjan, na których się trochę odegrali za Igrzyska. Przeszli ćwierćfinał, półfinał, aż w końcu dotarli do finału, gdzie trafili na Bułgarów. Nikt się nie spodziewał, że ta drużyna zajdzie aż tak daleko. 
Zbyszek nic nie wiedział, że będę na tym meczu. Następnego dnia wcześnie rano mieliśmy samolot do Włoch i trener zrobił nam taką małą niespodziankę.
Oczywiście była ze mną Julka i mama i zauważyłam też Paule kilka razy, ale była zbyt zajęta żeby chociaż słówko zamienić.
- Julka, zrobimy wujkowi niespodziankę, okej.
Igła zdrajca oczywiście o wszystkim wiedział i wpuścił nas tylnymi drzwiami.
- Wujek, cześć - przytuliła go mała. 
- Ale urosłaś. Jak tak dalej pójdzie to przegonisz Zibiego i Nikole - uśmiechnął się szeroko do niej.
- Wujek, ja wiem że ty pracujesz z piłką ale chyba za dużo razy cię w głowę strzeliła bo takie rzeczy gadasz.
- Ty zawsze musisz we wszystko wnikać - przewrócił oczami Igła.
- Wujaszku nie wygrasz ze mną - powiedziała i przybiła z nim piątkę. Cwaniara z niej niezła. Igła wszedł pierwszy do szatni i zawołał Bartmana.
- Weź się człowieku najpierw ubierz - usłyszałam głos Krzysia. Tak też chyba zrobił, bo po chwili ukazał się nam w stroju reprezentacyjnym. Jego zaskoczenie rozśmieszyło wszystkich przebywających w szatni. Gdy się otrząsnął szeroko się uśmiechnął i pochwycił małą na ręce, a mnie mocno pocałował.
- Stęskniłem się za wami - przytulił mnie mocno i jeszcze raz pocałował. W tym czasie Julka poszła męczyć dalej Igłę.
- Jutro wylatujemy i trener się zlitował nade mną i chociaż finał mogę zobyczeć. Kocham cię. - przytuliłam go jeszcze raz i musiałyśmy już iść bo Andrea przyszedł odprawić chłopaków. 

- Majka! - krzyknęłam gdy zobaczyłam młodszą Bartmanową, teraz już Kosokową. Zaczęła mnie ściskać, całować.
- A to jest..? - spytała na widok Julki. Wydawało mi się, że chyba już ją poznała.
- Twoja przyszła bratanica, Julia. Isia, to jest twoja ciocia Majka - mała podała jej rękę i uśmiechnęła się szeroko. Jeszcze musiałam kilkunastu osobom przedstawiać Julkę, aż w końcu mogłyśmy normalnie usiąść. Znowu te same emocje, dreszcze ekscytacji, co przed meczem otwarcia w Warszawie. Tylko tym razem panowie grali o złoto, a ten pierwszy o wygraną w tabeli.
- Pokonają ich, zobaczysz - klepnęła mnie w ramię Agata. Olcia chyba została z jej rodzicami, bo tata i Kinga siedzieli na trybunach. Może to było nie fair, ale dwa największe sektory były zapełnione przez rodziny obu drużyn. Ale w końcu to też normalni ludzie i mają prawo zobyczeć mecz swoich krewnych. 
- Dobra panowie, gramy spokojnie, ale i nie dajmy se w kaszę dmuchać - zwrócił się do chłopaków Anastasi. 
Wyszli pewni siebie na boisko, ale ta pewność szybko zniknęła. Bułgarzy grali na miarę złotego medalu. Było 2:0 dla nich. Wszyscy wiedzieli, że jeden błąd i Polacy wylądują ze srebrem. Znowu powiedziałam do Igły, żeby pamiętał o weselu i się ożywił. Może to był jakiś magiczny zwrot? W każdym bądź razie obudzili się z transu i zaczęli grać swoje. Bułgarzy bali się mocnej zagrywki Bartmana, flocika Kosy, czy nawet ataków Kurka. Trzy kolejne sety były podzielone pomiędzy Bartka a Zibiego. W tie-breaku do którego doprowadzili nasi, cały Spodek stał. Finał nie mógł odbyć się nigdzie indziej niż w mekce polskiej piłki siatkowej. 
- Chyba zaraz zawału dostanę - wydarła się Majka gdy Kosa został po raz kolejny zablokowany. Zmienił go Pit, który wniósł świeżość do drużyny. Wszyscy grali już ostatnimi siłami; mecz trwał już ponad dwie i pół godziny.
- Dopingujmy naszych w tych ostatnich punktach - usłyszeliśmy z głośników. Stałam i ściskałam mocno kciuki żeby tylko im się udało. Nikt inny jak Ruciak nie mógł wyjść na zagrywkę przy stanie 13:12.
- Proszę cie nie zepsuj - powiedziałam sama do siebie. As! Kurwa wbił asa! Po trybunach przebiegła fala radości. Rucek znowu na zagrywkę, skrót na Bułgarów, tam szybkie akcje, piłka po naszej stronie; przyjmuje Winiar, wystawia Guma i atakuje ze środka Cichy w siódmy metr. Znowu wybuchła wrzawa, a ja stałam zszokowana, że to już koniec.
- Nikola, mamy złoto! - darła mi się do ucha Majka. Panowie szaleli na boisku podnosząc Andree do góry. Wszyscy działacze poszli im pogratulować, pozowali do wspólnych zdjęć i na boisko jak zwykle wybiegł Seba, więc Jula automatycznie też. Zabrali ich do szatni i czekałam na dekorację, który trwały w nieskończoność. Sebastian trzymał za rękę Julkę i stali przy medyku. 
- Chyba pierwsza ich poważna miłość - zaśmiałam się do mamy gdy zobaczyłam że tak stoją. Szybkie wręczenie medali, hymn, rozdanie nagród dla indywidualności i nagle znalazłam się w pokoju hotelowym z tą całą bandą. Stałam w objęciach prze szczęśliwego Bartmana i słuchaliśmy toastu wstawionego Bartka. 
- No to teraz Nikola ty się musisz postarać i huczne wesele. Zdrowie! - wygłosił przemówienie mistrz toastów. 
Ja nic nie mogłam pić, natomiast Zbyszek wypił kilka piw tak samo jak reszta. Ale to było w końcu ich święto. Zaczęły się tańce i śpiewy; nie ukrywam, byłam trochę zmęczona ale chciałam się nimi nacieszyć.
- Idziemy stąd?- szepnęłam do Bartmana około drugiej w nocy. Pożegnałam się z nimi i wyszliśmy do mojego pokoju. Wszyscy oczywiście obiecywali, że mnie pożegnają rano, ale marnie to widziałam.
- Jeszcze nie miałam okazji ci tak naprawdę pogratulować - przysunęłam się do Bartmana.
- Zobaczymy co da się z tym zrobić - uśmiechnął się do mnie i zaczął całować. Jego dłonie wędrowały po moich plecach, dochodząc niekiedy do pośladków. Zdjęłam szybko z niego koszulkę i spodnie, po czym pchnęłam go na łóżko i stając przed nim zaczęłam wolno zdejmować swoje spodnie i t-shirt. Patrzył się na mnie zafascynowany i widziałam jak robi się coraz bardziej podniecony. Usiadłam na nim i przystąpiłam znowu do całowania.
- Nikola, co ty ze mną robisz? - powiedział zachrypniętym głosem, który świadczył o potężnym podnieceniu. Przewrócił mnie i przystąpił szybko do akcji, czyli tak jak najbardziej ja to lubiłam. Po chwili w szaleńczym tempie poruszał się we mnie. Zalewały mnie fale rozkoszy i orgazmy; oboje byliśmy cali spoceni od tak ostrego zbliżenia. Moje dłonie błądziły po jego plecach, szyi, tam gdzie mogłam się uchwycić czegoś w przypływie potężnej fali.
- Nikola! - Bartman złapał jedną ręką ramę łóżka i poruszając się ostatni raz doszedł we mnie, a ja próbowałam pozbierać się w całość.
- To było.. to było coś - odezwałam się po wszystkim. Usłyszałam jego śmiech i wyczerpani zasnęliśmy.
-------------------------------------------
no i Delcia przeszła dalej :)
tym czasem zostawiam was z piosenką, którą pewnie kojarzą ci co oglądają Igłą Szyte 
http://www.youtube.com/watch?v=7jgegBF42II

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówię ci hello a potem goodbye! Aż widzę ten moment kiedy śpiewają xd a co do rozdziału to jak zawsze na 6+!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wczoraj sobie o tym przypomnialam i mam to na każdej lekcji w głowie xd ten odc jest najlepszy:-D

      Usuń
    2. a jak! chociaż wszystko co Igła kręci jest świetne nie tylko na poprawę humoru :D
      Olgaaa xd

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie na 12 rozdział :)
    http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Heyy.!!
    Blog fajny, obserwuje od początku , ciekawie się czyta i wciąga za każdym razem .
    A tak w ogóle nominowałam Cię do Liebster Award szczegóły pod tym adresem:
    http://spalawziete.blogspot.com/p/blog-page_1835.html

    Pozdrawiam Karola :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na na na na na... To straszne, ale wpada w ucho. A jak się ogląda śpiewy w autokarze to już w ogóle... ;p I tak rządzi Zibi- "dźwiękowiec" ;)
    Rozdział cudowny! Para Julka-Sebek po prostu moja nowa miłość. Twoje opisy meczy są naprawdę realistyczne, złość Bartmana i ta kontuzja- miałam to wszystko przed oczami (i aluzja do meczu ze Skrą- lubie, lubie :D ). Ostry seks po wygranej zawsze spoko :)

    Czekam na następny! S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no coś w kierunku młodszej pary już szykuje xd. właśnie głównie z tego meczu czerpałam złość zibiego, która bardzo mi się spodobała :)
      ale jak disco polo to tylko w połączeniu z siatkarzami xd
      pozdrawiam :*

      Usuń
  6. poranna kawa bez nowego rozdziału tutaj smakuje zupełnie inaczej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadza się! :)

      Usuń
    2. wybaczcie, ale nie zdążyłam dokończyć rozdziału :(

      Usuń