- Tak.
Wyszedł z kuchni żeby to przemyśleć; nie chciałam mu przeszkadzać
i usiadłam na parapecie. Jacyś ludzie wracali z imprezy zataczając się po
chodniku. Ja dawno na żadnej nie byłam. Nawet nie lubiłam chodzić; wolałam
boisko, a poza tym w zupełności wystarczały mi spotkania z chłopakami.
Po pół godzinie poszłam do sypialni. Zbyszek siedział z twarzą w
dłoniach.
- Hej, co jest? - spytałam kucając przed nim.
- Nie wiem. Po prostu mnie zaskoczyłaś. A co z twoją grą w
siatkówkę?
- Zrobię sobie przerwę na kilka miesięcy, a potem wrócę.
- A Julka ci nie wystarcza? - zapytał biorąc moją dłoń.
- To nie o to chodzi. Ja po prostu czuję, że teraz jest odpowiedni
moment.
- Nikola, przemyśl to dobrze. - spojrzał mi w oczy. Nie wiedziałam
czy chciał tego dziecka czy nie.
- Nie chcesz mieć ze mną dziecka - powiedziałam smutno, zwieszając
głowę.
- Co ty za bzdury opowiadasz - wciągnął mnie do siebie na kolana i
mocno przytulił. - Chce, ale nie wiem czy to jest odpowiedni moment. Nikola, ja
cały czas wyjeżdżam; nie chce tak jak Pit nie widzieć swojego dziecka przez
dłuższy okres czasu. Nie chce cię zostawiać z tym samej.
- Dam sobie radę. Julka będzie mi pomagać. Tak samo jak Iwona. Nie
będę z tym sama. A znowu tak często nie wyjeżdżasz.
- No dobra, możemy spróbować, ale nic na siłę - pocałował mnie w
czoło. Uśmiechnęłam się i przystąpiliśmy od razu do działania.
Wujek z ciocią znowu się pokłócili. Zadzwoniłam do Sebka, który
szybko przyjechał z tatą. Sebastian był moją bratnią duszą. Nie musiałam nic
mówić, tylko szybko mnie przytulił, a wujek poszedł do moich nowych opiekunów.
Chciałam mówić do nich na mama i tata, ale nie wiedziałam czy nie będą źli.
- Julia, nie płacz - powiedział swoim tonem Sebastian.
- Nie płaczę. Ja po prostu nie chce żeby oni się kłócili.
- Dobra, nie bądź baba tylko chodź podsłuchajmy o czym gadają - wziął mnie za rękę i zaciągnął do drzwi.
- Nie możecie się ciągle o to kłócić - powiedział cicho wujek
Krzysiek. Spojrzałam zdziwiona na Sebka.
- Krzysiek, my się już staramy dwa miesiące i co? I kurwa nic -
powiedział zły Wujek.
- W ciążę nie zachodzi się tak szybko - odpowiedział tata Sebka.
- Jaka ciąża? - powiedziałam cicho do niego. Nic mi nie mówili, że
będę mieć rodzeństwo. Ucieszyłam się uradowana na samą myśl o tym.
- Ale zdrowi ludzie zachodzą. Robiłam testy i nic - powiedziała zrozpaczona ciocia. Ostatnio wyglądała koszmarnie. Prawie tak jak po śmierci
tego wujka z którym miała ślub.
- Jacy oni są - nie dokończyłam, tylko dumnie wkroczyłam do
pokoju. Sebek oczywiście towarzyszył mi. Na nasz widok zaczęli się śmiać.
Zawsze tak reagowali, chociaż ja nie widziałam w tym nic śmiesznego.
- Tacy dorośli, a zero pomysłu - powiedziałam. Spojrzeli się na
mnie zdziwieni. - Ciocia, ubieraj się i jedziemy do lekarza.
- Co? - spytała zdziwiona.
- Załamujecie mnie - zwiesiłam głowę.
- Ciocia, musisz się zbadać. Wujek ty też - powiedział Sebastian,
jak zwykle świetnie mnie rozumiejąc.
- Że też wcześniej na to nie wpadłem - klepnął się w czoło wujek
Igła. - oni mają rację.
Zebrali się szybko i pojechali we dwójkę do kliniki, a ja
pojechałam do domu Ignaczaków. Bardzo lubiłam ciocię Iwonę; zresztą wszystkie
moje nowe ciocie i wujkowie byli super.
- Mała zjesz coś? - spytała biorąc mnie za rękę.
- Nie. Ale napiłabym się wody - uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Później poszłam z Sebkiem odrabiać lekcję. Chodziliśmy do tej samej klasy i
oboje jak na swój wiek byliśmy świetni w przedmiotach ścisłych. Marzyła nam się
wielka kariera lekarska.
- Julka, tu musisz postawić kreskę, żeby było dobre wiązanie.
- Ale no nie widzisz, że jak dodam tutaj to potem będzie pustka?
Przecież to się musi łączyć.
- Jak ty nic nie rozumiesz - załamał się.
- Ja nic nie rozumiem? To zobacz sobie na odpowiedzi -
powiedziałam pewna siebie. To cecha nabyta od moich nowych rodziców. Otworzył
książkę i spojrzał.
- Okej, masz rację - przeprosił i pocałował mnie w policzek.
Czasami dochodziło do tego, że nawet jego rodzice musieli interweniować, ale
kochałam się z nim sprzeczać o takie rzeczy. Szczególnie gdy ja miałam rację.
Gdy skończyliśmy odrabiać lekcje, ciocia zawołała nas na obiad;
wujek pojechał na trening. Kilka chwil później przyjechał wujek Zbyszek i
zabrał mnie do domu.
- I jak? - spytałam gdy wracaliśmy.
- Wyniki będą jutro.
Siedziałam załamana w domu. Lekarz powiedział, że po tamtej
stracie dziecka, teraz mogę być bezpłodna. To by tłumaczyło, czemu kochając się
ze Zbyszkiem czasami bez zabezpieczenia, jeszcze nie wpadliśmy. Oswoiłam się z
tą myślą, ale musimy poczekać na ostateczną opinie do jutra. Usłyszałam, że
otwierają się drzwi i wyszłam na korytarz.
- No i ja mu mówię, że to tutaj nie pasuje, a ten się upiera. No i
sprawdził i miałam rację - zobaczyłam triumfalną minę Julki.
- Ja nie wiem jak on z tobą wytrzymuje - zaśmiał się Zbyszek.
Usiedliśmy przy stole i mała złapała nas za ręcę.
- Mogę do was mówić jak się mówi do rodziców? - spojrzeliśmy na
nią zszokowani. Nie przeszkadzało mi że mówi na mnie ciocia, ale czekałam aż
będzie gotowa żeby mówić mamo, a do Zbyszka tato.
- No pewnie króliczku - przytuliłam ją mocno i Zbyszek zrobił to
samo.
- Mamo zrobisz mi herbaty? - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Zaczęłam się śmiać i wstałam.
- Tato, zrobisz mi coś do zjedzenia? - spytała Zbyszka.
Taa, Julka już się zdążyła przekonać, że talentu do gotowania u
mnie zero.
Zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Mała miała swój pokój, który
zdążyła już udekorować. Miała wielki kącik siatkarski, a racji tego że miała
znajomych wujków siatkarzy to stale się powiększał. Posiadała chyba wszystkie
koszulki klubowe z autografami, ale ten najcenniejszy - pasiak - wisiał na
honorowym miejscu.
Rano obudziłam się dość wcześnie, żeby zawieść małą do szkoły i
przy okazji odebrać wyniki.
- Cześć - powiedziałam do Iwony, gdy weszłam do szatni. Oczywiście
Sebek z Julką uważali, że są dorośli i mogą sami dojeżdżać do szkoły, ale póki
co woleliśmy nie ryzykować. Odprowadziliśmy ich pod salę i wyszłyśmy ze szkoły.
- Masz trochę wolnego? - spytała mnie Iwona.
- Jadę po wyniki, a potem trening.
- I jak ci się gra po powrocie z Włoch?
- Tutaj jest moje miejsce.
- A macie już plany na święta?
- Pewnie jak zwykle na wieś. Dołańczacie się? - uśmiechnęłam się do
niej. W tamtym roku spędzaliśmy je razem.
- Nie wiem jeszcze. Dam znać - zaśmiała się. Pożegnałyśmy się i
pojechałyśmy w dwie różne strony.
Weszłam do kliniki i pani z recepcji skierowała mnie od razu do
gabinetu.
- Pani Nikolo, tak jak się obawiałem, tamto poronienie spowodowało
bezpłodność u pani. Przykro mi - spojrzał na mnie smutnymi oczami spod
okularów.
- Rozumiem. - wzięłam wyniki i wyszłam. Już wczoraj oswoiłam się z
tą myślą, ale usłyszeć że to ostateczny wynik, wywołał u mnie fale łez.
Wracałam przez Rzeszów zapłakana. Wpadłam w drzwiach na Bartmana.
- Nikola, ty tutaj? Miałaś być na treningu. O jezu co się stało? -
spytał widząć moją zapłakaną twarz. Mocno go przytuliłam i wybuchnęłam płaczem.
Zobaczył że trzymam w ręku kartkę i gdy zobaczył wyniki pobladł.
Popłynęła mu pojedyńcza łza która szybko zniknęła w zaroście. Te pacany znowu
się założyli, ale tym razem z Kadziewiczem i cała reprezentacja zapuszczała
zarost. Kadziu uważał że nie wygramy złota, a tu taka niespodzianka. Postawił
im warunek że jak wygramy to zapuszczają brodę, a tamci się zgodzili i mają
chodzić tak, dopóki każdemu nie wyrośnie. Biorąc pod uwagę predyspozycję Pita,
to będę mieć męża z zarostem do końca życia. Chyba, że Andrea go wywali.
- Mógłbyś się w końcu ogolić - zaśmiałam się przez łzy, co
rozładowało trochę atmosferę.
- Chciałbym. Nikola będziemy próbować dalej. Przecież zdarzały się
takie przypadki, że jednak bezpłodna osoba zachodziła w ciąże.
- Wiem. Damy razem radę - nadal mocno mnie przytulił. Po chwili
oboje wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na Podpromie. Po treningu pojechaliśmy po Julkę i Sebka do szkoły.
- Dzień dobry - weszliśmy oboje do szkoły, a potem do ich klasy.
Nauczycielce aż zabrakło oddechu gdy zobaczyła kto wszedł do jej klasy. Byłam
pewna że to głównie przez Zbyszka.
- Mama, tata - Julka podbiegłam do nasz i mocno uściskała.
- Chcielibyśmy również zabrać Sebastiana Ignaczaka. - powiedział
Zibi uśmiechając się do niej.
- O..oczywiście - powiedziała cała czerwona.
- Tata przestań - skarciła go cicho Julka. Zaczęliśmy się śmiać i
w czwórkę wyszliśmy na korytarz.
- Jak było w szkole? - spytałam gdy wracaliśmy.
- Mamy nowego chłopaka w grupie i Sebastian się z nim pokłócił -
wykapowała Sebastiana Julka.
- Chyba wiem kto to jest - znowu zaczął się śmiać Zbyszek.
- O co poszło? - spytałam ciekawa.
- Przystawiał się do Julki.
- Co? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Chciał pożyczyć od niej kredkę.
Zaczęliśmy się ze Zbyszkiem tak śmiać, że wchodząc po schodach aż
rozbolały nas brzuchy.
- Dobre - skwitował Zibi tylko.
- No to kto jest tym małym?
- Oliwier Winiarski - odpowiedział za nich Bartman.
- Przecież on jest od nich młodszy - powiedziałam zdziwiona.
- Ale za to bardzo mądry - odpowiedziała Julka - pani tłumaczyła
że przenieśli go na wyższy poziom.
- Czemu mi nie powiedziałeś wcześniej?
- Wyleciało mi to z głowy.
- Winiar i Igła w jednej drużynie? Jeszcze tylko Wrony brakuje do
kompletu.
- Wykrakałaś - zaczął się śmiać.
- Co?
- No tak no. Mamy trzech nowych. Łukasz odszedł więc ściągnęli
Wrone, do tego Jarosz i Winiar.
- Masakra jakaś - zwiesiłam głowę. - mam nadzieję że jeszcze długo
nie będę musiała ich razem widzieć bo chyba zwariuje.
- Za późno. Mają wpaść wieczorem.
- Zbyszek.
- No co?
- Jutro mamy trening, Julka rano wstaje do szkoły.
- No przecież wiem. Będzie kulturalnie - zaczął się znowu śmiać.
- Ja znam to wasze kulturalnie. Dobra, o której mają przyjść?
- O 20.
Pojechaliśmy zrobić zakupy, bo lodówka prawie świeciła
pustkami.
Wracaliśmy obładowania siatkami; zdążyliśmy wszystko rozpakować, a
wpadła cała banda.
- Witam - wszedł do kuchni Oliwier. O nie, jeszcze jeden taki
dzieciak jak Julka i Sebek. Myślę że się dogadają.
- Cześć - uśmiechnęłam się do niego. Za nim weszła Dagmara i
Michał.
- Miło witać nowego Soviaka - uściskałam go mocno. - skąd taka
decyzja?
- Skończył mi się kontrakt a dostałem kilka nowych propozycji,
więc postanowiłem coś zmienić.
Znowu ktoś zadzwonił i tym razem to ja poszłam otworzyć, a
chłopaki rozmawiali o drużynie. Otworzyłam drzwi: pozostała Resovia dotarła do
nas.
- Witam panów i panie - uśmiechnęłam się do Iwony. Oliwier gdzieś
zniknął, więc pewnie dołączył do dzieciaków, ale wolałam to sprawdzić.
- Co robicie? - spytałam wchodząc do pokoju.
- Odrabiamy lekcję - odpowiedział Sebastian. Chyba był trochę
zazdrosny. Wycofałam się i weszłam do salonu. Usiadłam koło Zbyszka.
- Sebek ma konkurenta - zaśmiałam się do Igły.
- Jak to?
- Pokłócił się dzisiaj z Oliwierem. Ale zgadnijcie o co -
wytłumaczył Zibi.
- O kredkę - powiedziałam znowu się śmiejąc.
- Kurde, mam nadzieję że się polubią - zaniepokoiła się Iwona.
- Spokojnie, ta trójka pasuje do siebie idealnie.
- No to mamy prawdziwe Sovia children - zaśmiał się Pit. Sovia
ladies były już powszechnie znane. Tak samo jak ZAKSA ladies.
- Więcej klubów mogłoby się przyłączyć - powiedziała Iwona.
- Musimy je wszystkie jakoś zwerbować i zrobić mały zjazd -
zaczęłyśmy kombinować.
- Ustaliliście już termin? - przerwał nam Igła.
- Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym - spojrzałam na Zbyszka.
- Mieliśmy teraz co innego na głowie - odpowiedział tylko.
- No to jak ochrzcicie chłopaków? - zmieniłam szybko temat.
- Trzeba coś wykombinować - zamyślił się Zbyszek.
- Ciebie też to dotyczy - wkopał go Kuba.
- Ja tam pomysł już mam - powiedział zadowolony Igła. - ale to zdradzę później bo muszę jeszcze z trenerem obgadać.
- No to Andrzej opowiadaj co tam u ciebie - spojrzałam na naszego
nowego środkowego.
- Co tu gadać. Zespół nam się zawiesił na jeden sezon. Chyba że
jak będziemy grać razem to sklepiemy jakiś kawałek.
- Mama, nalejesz nam coś do picia? - weszła do salonu Julka.
- Już maluchu - wstałam i nalałam im soku, po czym trzy szklanki
zaniosłam do jej pokoju. Oliwier tłumaczył zadanie Sebkowi, więc szybko
się wycofałam. Julka siedziała u Zbyszka na kolanach.
- Jak wy wyglądacie. Do wujka Andrzeja i Grześka to już się
przyzwyczaiłam ale reszta totalna masakra - podsumowała ich mała.
- To dowód naszej męskości - wypiął dumnie pierś Igła.
- Jak męskość masz na twarzy to ja gratuluje - zaśmiał się Pit.
- Ty się lepiej nie odzywaj bo nic ci nie rośnie.
- I przez ciebie musimy nadal to nosić na twarzy. Wolałem okres
gdy miałem blond włosy - zamyślił się Winiar.
- Ty miałeś blond?
- Krótko, ale miałem. Ale Plina i tak wymiatał. Albo trener
Księciunio*. Tego co napadło to nie wiem; i broda i włosy.
- A pamiętacie te fale jak się z Paulem ostrzygliście? - zapytał
Igła Bartmana.
- Taa. Chyba do tego wrócę - zamyślił się Zbyszek. Lubiłam go w
tamtej fryzurze.
Około 23 wszyscy się zebrali i poszli; jutro czekał nas w końcu
normalny dzień.
- Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham? - spytał Zbyszek gdy
leżeliśmy w łóżku.
- Z milion razy - zaczęłam się śmiać.
- No to będzie milion pierwszy. - pocałował mnie w usta. - Nikola,
musimy ten termin ustalić.
- Wiem,
wiem. - przytulona do niego zasnęłam.-------------------------------------------
czatowałam wczoraj na bilety na Podpromie i co? 10 min i po biletach :( jak ktoś ma do odsprzedania to ja chętnie kupie :D
pozdrawiam :*
trener księżunio?XD
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze im sie uda i bd mieli sliczne dziecko ;)
~anula
dla nie wtajemniczonych trener księżunio to trener AZSu Politechniki Warszawskiej:-)
OdpowiedzUsuńRozdział super .; )
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : http://polscysiatkarzenajlepsi.blogspot.com/
COOOOO? :O ona i on i brak nowego Bartmana-DOSTAŁAM ZAWAŁU :D ale właśnie to lubię w Twoich opowiadaniach ^^ Że coś się dzieje :3
OdpowiedzUsuńWidać że każdy chce zobaczyć Skrę i Sovię w ostatecznym pojedynku c: Ale to normalne :D Ja niedawno wróciłam z meczu piłki ręcznej (MKS Piotrkovianin-VIVE Targi Kielce) to godzinę przed meczem przed rozpoczęciem sprzedawania biletów tyle ludu było że to masakra, no ale cóż, w końcu Mistrz Polski przyjechał :3 (tak, poza siatkówką uwielbiam tez piłkę ręczną, A JAK!)
Pozdrawiam! ;*
Olgaaa xd