- Jak tak robisz, to na pewno mi się
nie chce wstawać - zaśmiałam się. Przestał natychmiast i ściągnął ze mnie kołdrę,
po czym rzucił się i zaczął łaskotać. Wpadłam w taki śmiech, że do pokoju
weszli Igła z Piotrkiem.
- Co za sceny erotyczne. Widzicie
państwo tutaj dwa żubry, które ze sobą kopulują. Będziemy obserwować ich
poczynania w rozmnażaniu się. Żubr to zwierzę mieszkające w puszczy..
- Weź się już ucisz co - powiedział
Pit. Igła najechał na niego kamerą i zaczął opowiadać o Cichym.
- Ten oto człowiek zazwyczaj nic nie mówi. Dlatego nazwaliśmy go cichym. Piotrek nie okazuje emocji, może
grać zawodowo w pokera.
- Co wy znowu robicie? - do pokoju
wleciał(a) Wrona.
- Igła nagrywa film przyrodniczy o
żubrach, a my idziemy się szykować - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po
wzięciu prysznica musiałam wyjść owinięta ręcznikiem do pokoju, ponieważ nie
wzięłam ze sobą ubrań. Miałam nadzieję, że panowie poszli sobie do kuchni.
Wyjęłam z torby potrzebne rzeczy i wróciłam z powrotem.
Gdy kończyłam malować
rzęsy, do łazienki wpakował się Bartman.
- Dla mnie jesteś śliczna bez malowania
- pocałował mnie w wciąż gołe ramię.
- Wiem, ale nie chce straszyć ludzi
swoim zmęczonym wyglądem - pocałowałam go szybko w usta i odwróciłam się z
powrotem. Zbyszek wszedł pod prysznic, a ja nałożyłam na twarz trochę fluidu
żeby ukryć wory pod oczami i nadać cerze blasku. Uwolniłam włosy z
turbana i zaczęłam się ubierać w czarną koronkową bieliznę, jeansy i czarny
sweter. Gdy Bartman wychodził z pod prysznica, ja podkręcałam lekko włosy
lokówką. W lustrze widziałam jego zgrabne kształty. Stał odwrócony tyłem i nie
widział mojego szerokiego uśmiechu. Nadal patrzyłam jak się ubiera; jego
mięśnie falowały pod cienką skórą, co dawało zadziwiająco seksowny efekt.
Ochłonęłam i wróciłam dalej do kręcenia. Bartman nałożył trochę żelu na swoje
włosy, ja swoje popryskałam odżywką i gotowi wyszliśmy.
- Nasza para żubrów wyszła z porannej
toalety. Widzą państwo lekko umalowaną żubrzyce i jakże nażelowanego żubra.
- Co to oni piwo alkoholowe?- zaśmiał
się Kosa. W tym momencie do kuchni wkroczyło grono żeńskie. Susan usiadła obok
i mocno mnie przytuliła.
- Mamy tyle do obgadania - powiedziałam
do niej.
- Wiem. Już nie mogę się doczekać
waszego ślubu - uśmiechnęła się - cieszę się, że znowu jesteś szczęśliwa
- w tej chwili w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie płacz - przytuliłam ją jeszcze
mocniej i siedziałyśmy tak przez chwilę.
- My tu gadu gadu o ślubie, a za kilka
dni święta - odezwała się mama. - Babcia kazała, podkreślam słowo kazała, wam
wszystkim przekazać, że macie przyjechać na wieś na święta. Rozumie, że macie
rodziny, ale jak nie macie z kim spędzić to jesteście mile widziani.
- Ja bym z chęcią powtórzyła to z przed
roku. Co ty na to Paula?
- No czemu nie. Dobry pomysł. Kilka
nowych zdjęć wpadnie - uśmiechnęła się na samą myśl o tym.
- A propo zdjęć - zaczęłam - wiem, że na wesele dostałaś zaproszenie jako gość, ale czy mogłabyś też porobić kilka dla mnie?
- No jasne, że tak. Zresztą i tak
miałam zamiar robić, więc spoko.
- To czas na powrót - powiedział Pit
gdy skończyliśmy jeść śniadanie.
Pożegnaliśmy się z nimi i zapakowaliśmy
do samochodu.
- Kurde, wiesz że Susan nic nie wie o
Julce? No chyba, że Paula jej coś powiedziała, ale wątpię.
- Dowie się na święta. Myślę, że ją
polubi. To co Kosa, wpadacie z Majką.
- Nie wiem. Ona jest ostatnio jakaś
inna. Zatruła się chyba czy coś. Wszystkie poranki spędza w kiblu. Do tego bez
kija nie podchodź.
Wszyscy oprócz jego i Wrony zaczęliśmy
się śmiać.
- No to pięknie - skwitował Igła. Nie
dodał nic więcej, żeby nie psuć Kosie niespodzianki. Wszystko wskazywało na to,
że młoda Bartmanowa jest w ciąży. Wyjrzałam smutna przez okno, ale po chwili
sobie przypomniałam, że jedno dziecko już mam; dziecko może nie do końca z
naszych krwi i kości, ale kochaliśmy je bezgranicznie. Kilka godzin później
byliśmy już w Rzeszowie. Igła odwoził wszystkich po kolei i na końcu zajechał
do siebie. Weszliśmy do domu i Julka od razu wybiegła nam na powitanie.
- Byłaś grzeczna? - spytał ją Bartman.
Oboje się za nią mocno stęskniliśmy.
- No pewnie - zaczęła się śmiać.
Wróciliśmy do domu i od razu
położyliśmy się spać.
Ja grałam jeszcze jeden mecz 23, więc na wieś wyjechaliśmy
w Wigilię rano.
Zastała nas spora grupa gości. Na podwórku było bardzo mało
miejsca, ale jakoś udało nam się wcisnąć. Gdy wysiadaliśmy zaczął padać śnieg.
Julka złapała mnie za rękę i szliśmy powoli do drzwi. Bartman podbiegł i objął
mnie ramieniem. W korytarzu było słychać mnóstwo głosów; rozebraliśmy się i
weszliśmy do kuchni.
- Nikola - rzuciła się na mnie Mandy.
- Jezu, dziewczyno dusisz - zaśmiałam
się. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Zbyszka. Susan przyglądała
się Julce.
- Czy to jest wasze dziecko? - spytała
zdziwiona.
- Adoptowaliśmy ją - wyjaśniłam.
- Victor coś mi wspominał, ale nie
myślałam, że to tak na poważnie. Cześć, jestem Susan - podeszła do niej i się
przywitała.
- Ona jeszcze nie zna angielskiego -
zaśmiał się Zbyszek.
- To jest Susan, moja koleżanka z Włoch
- wyjaśniłam małej.
- Cześć - uścisnęła jej dłoń. Julka
znała wszystkich tu obecnych więc się nie krępowała. Ale tak naprawdę się
ożywiła dopiero gdy przyjechał Igła. Uściskała mocno Sebe i zniknęli w salonie,
gdzie dziadek oglądał telewizor.
- No to opowiadajcie co tam u was -
powiedziała babcia.
- Dostałem awans - zaczął radośnie
tata.
- No to tatko gratulacje - poklepał go
po plecach Pit.
- Ja się przeprowadzam do Rzeszowa -
powiedziała mama. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Ale jak to?
- Dostałam zlecenie i
muszę się tutaj przeprowadzić na pół roku.
- Wytrzymasz z teściową za ścianą? -
zaśmiał się Pit. Siedział z Olą na kolanach, a Agata robiła dla niej jedzenie.
Mała rosła jak na drożdżach. Zresztą tak samo jak młody Kubiak.
- A wy kiedy będziecie mieć dzieci? -
spytała Agata.
- Mamy już Julkę - odpowiedziałam z
uśmiechem. Wchodziliśmy na ciężki temat.
- Chodzi mi o takie prawdziwe, wasze.
- Julka jest naszym prawdziwym. A
reszty nie musisz wiedzieć. - powiedział wkurzony już Bartman.
- Co się dzieje? - zapytała mama.
- Nic - nie chciałam teraz drążyć tego
tematu. Wszyscy chyba zrozumieli i odpuścili.
Dopiłam kawę i poszłam na górę
rozpakować torbę. Gdy siedziałam na podłodze, do pokoju wszedł Zbyszek i usiadł
obok mnie. Mocno mnie przytulił i nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Po
chwili weszła mama z tatą.
- Nikola, dziecko, powiedz nam co się
dzieje - błagała mama. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Nie możemy mieć dziecka - wyszeptał
Zbyszek.
- Kiedy się dowiedzieliście?
- Jakiś czas temu.
- Mama - wpadła jak huragan Julka.
Otarłam szybko łzy i spojrzałam na nią. Weszła mi na kolana i wtuliła się.
Zbyszek zaczął jej dokuczać i łaskotał ją po stopach.
- Tata weź się opanuj - zaczęliśmy się
wszyscy śmiać. Mała jak zwykle potrafiła rozładować sytuację.
- Jak tam Seba? - spytał puszczając do
niej oczko.
- O co konkretnie pytasz? - wypięła się
dumnie i spojrzała mu w oczy. Zagięła go, bo nie wiedział co odpowiedzieć.
Po raz pierwszy w histori widziałam Bartmana który nie wiedział co powiedzieć.
- Dobra, chodźmy na dół do reszty.
Wstałam i wzięłam Julkę za rękę. W
połowie schodów dopadła nas Mandy.
- Nikola chodź na chwilę - powiedziała
tajemniczo. Weszłam do jej pokoju gdzie siedzieli Paula, Susan i Patryk.
- O nie, znowu? - już wiedziałam o co
chodzi; nawet bez jej wyjaśniania.
- Tradycja to tradycja. To ma się
rozumieć, że wpadasz?
- No raczej nie inaczej. Położe Julkę
spać i o 12 się widzimy. Masz to dobre co rok temu? - rozwaliłam się na jej
łóżku.
- Lepsiejsze - zaśmiała się.
- Dzieciaki! - zawołała babcia z dołu,
więc zeszliśmy wszyscy do kuchni.
Dalej trwały przygotowania do Wigili,
potem poszliśmy się przejść całą rodziną po okolicy.
Jeszcze nigdy nie przeżywałem świąt w
tak dużym gronie. Wszystko poszłoby świetnie gdyby nie Agata. Zawsze musiała zadać pytanie nie na miejscu. Gdy Nikola poszła rozpakować torbę,
wiedziałem że może się załamać, więc poszedłem za nią. Siedziała na podłodze,
ale miała nieobecny wzrok. Usiadłem szybko koło niej i mocno przytuliłem. To
nie jej wina, że nie może mieć dzieci; nie chciałem, żeby płakała. Potem na
szczęście przyszli teściowie i Julka rozładowała sytuację. Następnie poszliśmy całą
ekipą się przejść, co musiało śmiesznie wyglądać, z taką ilością wysokich osób.
Igła zaczął nas sypać śniegiem i zapoczątkował bitwę na śnieżki; w konsekwencji
wróciliśmy cali mokrzy do domu. Do kolacji zostało mało czasu, więc wszyscy
poszli się szykować. Julka uszykowała się najszybciej i zeszła na dół do Seby.
Nikola poszła się kąpać, a ja wyglądałem przez okno. Akurat Radek szedł przez
drogą ale mnie nie zauważył. Może to i nawet dobrze. Po chwili usłyszałem jak
Nik wchodzi do pokoju. Była okręcona tylko w ręcznik. Podszedłem szybko i
zacząłem całować po ramieniu.
- Bartman - powiedziała słabym głosem.
- Też cię kocham - nadal ją całowałem,
a dłońmi schodziłem coraz niżej. Usłyszałem jak cicho jęknęła i położyłem ją
delikatnie na łóżku. Niestety musieliśmy przerwać, bo w tym momencie zadzwonił
mój telefon.
- Tak?
Gadałem z Majką jednocześnie patrząc
jak Nikola się ubiera. Założyła beżową sukienkę i czarne buty na obcasie. Sam
miałem czarną marynarkę, białą koszulę i ciemne spodnie. Gdy była już gotowa
zeszliśmy na dół do reszty. Kilkanaście minut później przyjechali Kosokowie.
Nikola porwała Majkę do kuchni, a ja poszedłem z Grześkiem do salonu. Julka
bardzo lubiła Grześka i teraz też na jego widok szeroko się uśmiechnęła.
Wszyscy już zasiedli do stołu, tylko wciąż brakowało dziewczyn. Po jakimś
czasie i one do nas dołączyły. Dziadek mógł spokojnie zaczynać kolację.
Te kilka dni świąt odprężyło mnie
maksymalnie i nie myślałam o ślubie. W drugi dzień świąt musieliśmy wracać,
ponieważ ze Zbyszkiem mieliśmy normalne treningi. Julka albo chodziła na swoje
albo siedziała na naszych. Oczywiście nie była by sobą gdyby nie chodził z nią
Seba i Oli. Mieliśmy ciężki okres bo to prawie już koniec fazy zasadniczej. Do
tego Puchar Polski chłopaków i ewentualna walka na arenie międzynarodowej.
Częściej nas nie było niż byliśmy w domu.
W dzień ślubu Zbyszek obudził mnie
całując po szyi.
- Panie Bartman, nie czas na takie rzeczy
- złapałam go za uszy by trochę ochłonął.
- Masz rację. Wieczorem będzie czas -
pocałował mnie w usta i zaczął schodzić z łóżka. - Co sobie Pani Nowakowska
życzy na śniadanie?
- No więc tak - zamyśliłam się.
- Dobra, już wiem. Naleśniki.
- No i to mi się podoba.- Zeszłam z
łóżka i poszliśmy do kuchni. Zrobiłam nam kawy i poszłam budzić małą na
śniadanie. Julka już nie spała, tylko oglądała moje zdjęcia z albumu, które
wywołała dla mnie Paula.
Po śniadaniu poszłam się ubrać i spakować rzeczy,
które będą mi potrzebne, gdy będę się szykować u Majki.
- Denerwujesz się? –
spytał Bartman stając w drzwiach sypialni.
- Nie. Na razie
jest ok. A ty? – podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko.
- Też nie.
- A o której
przyjedzie Michał?
- Lada chwila
powinien być. Dzisiaj mogą zaszaleć, bo przyjeżdżają bez małego. – zaśmiał się.
- Boję się co Igła dla nas przyszykował - podeszłam do
łóżka i się na nim położyłam. Bartman legnął obok mnie, opierając głowę na moim
brzuchu.
- Może nie będzie
tak źle. Nie martwmy się na zapas – zaśmiał się.
- Co wy jeszcze w
łóżku leżycie? – do pokoju wparował Dziku. – wieczorem będziecie mieć czas. Raz
raz bo czasu mało.
- No już wstajemy
przecież – Bartman zszedł z łóżka i pociągnął mnie za sobą.
Wzięłam swoją torbę
i zeszłam na dół. Julka zostawała z nimi.
- Pilnuj tu ich ok?
– pocałowałam ją w czoło i poszłam się ubierać.
- Do zobaczenia
przy ołtarzu – powiedział Zbyszek i delikatnie złapał moją twarz. Nachylił się
i lekko pocałował. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię –
powiedziałam spoglądając w jego zielone oczy.
- Ja ciebie też
kocham.
Niesiona przez te
słowa wyszłam z mieszkania; torbę wsadziłam do bagażnika i ruszyłam w stronę domu
Kosoków.
-------------------------------------------
Jutro czeka mnie ciężki rozdział, czyli opis ślubu i wesela. Dla was zrobię wyjątek i postaram się go jakoś ładnie opisać :)
Weekend siatkarskich emocji. Niestety Delcia przegrała z Uralem(ale mecz godny podziwu :)), zwycięstwo naszych pań na arenie międzynarodowej, dzisiejsza porażka Latiny z Rudym Kojotem w drużynie, no i na koniec JW wygrywa z Kielcami, co napawa mnie optymistycznymi myślami do dzisiejszego meczu na Podpromiu:)
Życzę miłego czytania i jak się nie upije po jutrzejszym meczu to dodam kolejny rozdział :D
pozdrawiam :*
Uwielbiam <3 więcej więcej więcej chcę :-D
OdpowiedzUsuńme 2, me 2!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńAna
nooo sovia dzisiaj musi pójść w ślady jw nie ma bata :D
OdpowiedzUsuń~anula
ja innej opcji nie widze :) kurde, myślałam że stres mnie nie dopadnie, a tu ze mną kruchutko ;/
Usuńświetny rozdział :D też kibicuje RESOVI i mam nadzieję, że dzisiaj wygrają <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Miłego pisania ; ]]
nie dziękuje, żeby weny nie zapeszyć :d
UsuńRozdział jak zwykle ciekawy :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak tam ten ślub będzie wyglądał xD