poniedziałek, 4 marca 2013

ROZDZIAŁ 73

- Nikola wstawaj. Musimy się zbierać - usłyszałam głos Zbyszka, który starał się mnie rozbudzić całując po brzuchu.
- Jak tak robisz, to na pewno mi się nie chce wstawać - zaśmiałam się. Przestał natychmiast i ściągnął ze mnie kołdrę, po czym rzucił się i zaczął łaskotać. Wpadłam w taki śmiech, że do pokoju weszli Igła z Piotrkiem.
- Co za sceny erotyczne. Widzicie państwo tutaj dwa żubry, które ze sobą kopulują. Będziemy obserwować ich poczynania w rozmnażaniu się. Żubr to zwierzę mieszkające w puszczy..
- Weź się już ucisz co - powiedział Pit. Igła najechał na niego kamerą i zaczął opowiadać o Cichym.
- Ten oto człowiek zazwyczaj nic nie mówi. Dlatego nazwaliśmy go cichym. Piotrek nie okazuje emocji, może grać zawodowo w pokera.
- Co wy znowu robicie? - do pokoju wleciał(a) Wrona.
- Igła nagrywa film przyrodniczy o żubrach, a my idziemy się szykować - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po wzięciu prysznica musiałam wyjść owinięta ręcznikiem do pokoju, ponieważ nie wzięłam ze sobą ubrań. Miałam nadzieję, że panowie poszli sobie do kuchni. Wyjęłam z torby potrzebne rzeczy i wróciłam z powrotem. 
Gdy kończyłam malować rzęsy, do łazienki wpakował się Bartman.
- Dla mnie jesteś śliczna bez malowania - pocałował mnie w wciąż gołe ramię.
- Wiem, ale nie chce straszyć ludzi swoim zmęczonym wyglądem - pocałowałam go szybko w usta i odwróciłam się z powrotem. Zbyszek wszedł pod prysznic, a ja nałożyłam na twarz trochę fluidu żeby ukryć wory pod oczami i nadać cerze blasku. Uwolniłam włosy z turbana i zaczęłam się ubierać w czarną koronkową bieliznę, jeansy i czarny sweter. Gdy Bartman wychodził z pod prysznica, ja podkręcałam lekko włosy lokówką. W lustrze widziałam jego zgrabne kształty. Stał odwrócony tyłem i nie widział mojego szerokiego uśmiechu. Nadal patrzyłam jak się ubiera; jego mięśnie falowały pod cienką skórą, co dawało zadziwiająco seksowny efekt. Ochłonęłam i wróciłam dalej do kręcenia. Bartman nałożył trochę żelu na swoje włosy, ja swoje popryskałam odżywką i gotowi wyszliśmy.
- Nasza para żubrów wyszła z porannej toalety. Widzą państwo lekko umalowaną żubrzyce i jakże nażelowanego żubra.
- Co to oni piwo alkoholowe?- zaśmiał się Kosa. W tym momencie do kuchni wkroczyło grono żeńskie. Susan usiadła obok i mocno mnie przytuliła.
- Mamy tyle do obgadania - powiedziałam do niej.
- Wiem. Już nie mogę się doczekać waszego ślubu - uśmiechnęła się - cieszę się, że znowu jesteś szczęśliwa - w tej chwili w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie płacz - przytuliłam ją jeszcze mocniej i siedziałyśmy tak przez chwilę.
- My tu gadu gadu o ślubie, a za kilka dni święta - odezwała się mama. - Babcia kazała, podkreślam słowo kazała, wam wszystkim przekazać, że macie przyjechać na wieś na święta. Rozumie, że macie rodziny, ale jak nie macie z kim spędzić to jesteście mile widziani.
- Ja bym z chęcią powtórzyła to z przed roku. Co ty na to Paula?
- No czemu nie. Dobry pomysł. Kilka nowych zdjęć wpadnie - uśmiechnęła się na samą myśl o tym.
- A propo zdjęć - zaczęłam - wiem, że na wesele dostałaś zaproszenie jako gość, ale czy mogłabyś też porobić kilka dla mnie?
- No jasne, że tak. Zresztą i tak miałam zamiar robić, więc spoko.

- To czas na powrót - powiedział Pit gdy skończyliśmy jeść śniadanie.
Pożegnaliśmy się z nimi i zapakowaliśmy do samochodu.
- Kurde, wiesz że Susan nic nie wie o Julce? No chyba, że Paula jej coś powiedziała, ale wątpię.
- Dowie się na święta. Myślę, że ją polubi. To co Kosa, wpadacie z Majką.
- Nie wiem. Ona jest ostatnio jakaś inna. Zatruła się chyba czy coś. Wszystkie poranki spędza w kiblu. Do tego bez kija nie podchodź.
Wszyscy oprócz jego i Wrony zaczęliśmy się śmiać.
- No to pięknie - skwitował Igła. Nie dodał nic więcej, żeby nie psuć Kosie niespodzianki. Wszystko wskazywało na to, że młoda Bartmanowa jest w ciąży. Wyjrzałam smutna przez okno, ale po chwili sobie przypomniałam, że jedno dziecko już mam; dziecko może nie do końca z naszych krwi i kości, ale kochaliśmy je bezgranicznie. Kilka godzin później byliśmy już w Rzeszowie. Igła odwoził wszystkich po kolei i na końcu zajechał do siebie. Weszliśmy do domu i Julka od razu wybiegła nam na powitanie.
- Byłaś grzeczna? - spytał ją Bartman. Oboje się za nią mocno stęskniliśmy.
- No pewnie - zaczęła się śmiać.
Wróciliśmy do domu i od razu położyliśmy się spać. 

Ja grałam jeszcze jeden mecz 23, więc na wieś wyjechaliśmy w Wigilię rano. 
Zastała nas spora grupa gości. Na podwórku było bardzo mało miejsca, ale jakoś udało nam się wcisnąć. Gdy wysiadaliśmy zaczął padać śnieg. Julka złapała mnie za rękę i szliśmy powoli do drzwi. Bartman podbiegł i objął mnie ramieniem. W korytarzu było słychać mnóstwo głosów; rozebraliśmy się i weszliśmy do kuchni.
- Nikola - rzuciła się na mnie Mandy.
- Jezu, dziewczyno dusisz - zaśmiałam się. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Zbyszka. Susan przyglądała się Julce.
- Czy to jest wasze dziecko? - spytała zdziwiona.
- Adoptowaliśmy ją - wyjaśniłam.
- Victor coś mi wspominał, ale nie myślałam, że to tak na poważnie. Cześć, jestem Susan - podeszła do niej i się przywitała.
- Ona jeszcze nie zna angielskiego - zaśmiał się Zbyszek.
- To jest Susan, moja koleżanka z Włoch - wyjaśniłam małej.
- Cześć - uścisnęła jej dłoń. Julka znała wszystkich tu obecnych więc się nie krępowała. Ale tak naprawdę się ożywiła dopiero gdy przyjechał Igła. Uściskała mocno Sebe i zniknęli w salonie, gdzie dziadek oglądał telewizor.
- No to opowiadajcie co tam u was - powiedziała babcia.
- Dostałem awans - zaczął radośnie tata.
- No to tatko gratulacje - poklepał go po plecach Pit.
- Ja się przeprowadzam do Rzeszowa - powiedziała mama. Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Ale jak to?
- Dostałam zlecenie i muszę się tutaj przeprowadzić na pół roku.
- Wytrzymasz z teściową za ścianą? - zaśmiał się Pit. Siedział z Olą na kolanach, a Agata robiła dla niej jedzenie. Mała rosła jak na drożdżach. Zresztą tak samo jak młody Kubiak. 
- A wy kiedy będziecie mieć dzieci? - spytała Agata.
- Mamy już Julkę - odpowiedziałam z uśmiechem. Wchodziliśmy na ciężki temat.
- Chodzi mi o takie prawdziwe, wasze.
- Julka jest naszym prawdziwym. A reszty nie musisz wiedzieć. - powiedział wkurzony już Bartman.
- Co się dzieje? - zapytała mama.
- Nic - nie chciałam teraz drążyć tego tematu. Wszyscy chyba zrozumieli i odpuścili. 
Dopiłam kawę i poszłam na górę rozpakować torbę. Gdy siedziałam na podłodze, do pokoju wszedł Zbyszek i usiadł obok mnie. Mocno mnie przytulił i nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Po chwili weszła mama z tatą. 
- Nikola, dziecko, powiedz nam co się dzieje - błagała mama. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Nie możemy mieć dziecka - wyszeptał Zbyszek. 
- Kiedy się dowiedzieliście? 
- Jakiś czas temu. 
- Mama - wpadła jak huragan Julka. Otarłam szybko łzy i spojrzałam na nią. Weszła mi na kolana i wtuliła się. Zbyszek zaczął jej dokuczać i łaskotał ją po stopach.
- Tata weź się opanuj - zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Mała jak zwykle potrafiła rozładować sytuację.
- Jak tam Seba? - spytał puszczając do niej oczko.
- O co konkretnie pytasz? - wypięła się dumnie i spojrzała mu w oczy. Zagięła go, bo nie wiedział co odpowiedzieć. Po raz pierwszy w histori widziałam Bartmana który nie wiedział co powiedzieć.
- Dobra, chodźmy na dół do reszty.
Wstałam i wzięłam Julkę za rękę. W połowie schodów dopadła nas Mandy.
- Nikola chodź na chwilę - powiedziała tajemniczo. Weszłam do jej pokoju gdzie siedzieli Paula, Susan i Patryk.
- O nie, znowu? - już wiedziałam o co chodzi; nawet bez jej wyjaśniania.
- Tradycja to tradycja. To ma się rozumieć, że wpadasz?
- No raczej nie inaczej. Położe Julkę spać i o 12 się widzimy. Masz to dobre co rok temu? - rozwaliłam się na jej łóżku. 
- Lepsiejsze - zaśmiała się. 
- Dzieciaki! - zawołała babcia z dołu, więc zeszliśmy wszyscy do kuchni. 
Dalej trwały przygotowania do Wigili, potem poszliśmy się przejść całą rodziną po okolicy.

Jeszcze nigdy nie przeżywałem świąt w tak dużym gronie. Wszystko poszłoby świetnie gdyby nie Agata. Zawsze musiała zadać pytanie nie na miejscu. Gdy Nikola poszła rozpakować torbę, wiedziałem że może się załamać, więc poszedłem za nią. Siedziała na podłodze, ale miała nieobecny wzrok. Usiadłem szybko koło niej i mocno przytuliłem. To nie jej wina, że nie może mieć dzieci; nie chciałem, żeby płakała. Potem na szczęście przyszli teściowie i Julka rozładowała sytuację. Następnie poszliśmy całą ekipą się przejść, co musiało śmiesznie wyglądać, z taką ilością wysokich osób. Igła zaczął nas sypać śniegiem i zapoczątkował bitwę na śnieżki; w konsekwencji wróciliśmy cali mokrzy do domu. Do kolacji zostało mało czasu, więc wszyscy poszli się szykować. Julka uszykowała się najszybciej i zeszła na dół do Seby. Nikola poszła się kąpać, a ja wyglądałem przez okno. Akurat Radek szedł przez drogą ale mnie nie zauważył. Może to i nawet dobrze. Po chwili usłyszałem jak Nik wchodzi do pokoju. Była okręcona tylko w ręcznik. Podszedłem szybko i zacząłem całować po ramieniu.
- Bartman - powiedziała słabym głosem.
- Też cię kocham - nadal ją całowałem, a dłońmi schodziłem coraz niżej. Usłyszałem jak cicho jęknęła i położyłem ją delikatnie na łóżku. Niestety musieliśmy przerwać, bo w tym momencie zadzwonił mój telefon.
 - Tak?
Gadałem z Majką jednocześnie patrząc jak Nikola się ubiera. Założyła beżową sukienkę i czarne buty na obcasie. Sam miałem czarną marynarkę, białą koszulę i ciemne spodnie. Gdy była już gotowa zeszliśmy na dół do reszty. Kilkanaście minut później przyjechali Kosokowie. Nikola porwała Majkę do kuchni, a ja poszedłem z Grześkiem do salonu. Julka bardzo lubiła Grześka i teraz też na jego widok szeroko się uśmiechnęła. Wszyscy już zasiedli do stołu, tylko wciąż brakowało dziewczyn. Po jakimś czasie i one do nas dołączyły. Dziadek mógł spokojnie zaczynać kolację.

Te kilka dni świąt odprężyło mnie maksymalnie i nie myślałam o ślubie. W drugi dzień świąt musieliśmy wracać, ponieważ ze Zbyszkiem mieliśmy normalne treningi. Julka albo chodziła na swoje albo siedziała na naszych. Oczywiście nie była by sobą gdyby nie chodził z nią Seba i Oli. Mieliśmy ciężki okres bo to prawie już koniec fazy zasadniczej. Do tego Puchar Polski chłopaków i ewentualna walka na arenie międzynarodowej. Częściej nas nie było niż byliśmy w domu. 

W dzień ślubu Zbyszek obudził mnie całując po szyi. 
- Panie Bartman, nie czas na takie rzeczy - złapałam go za uszy by trochę ochłonął.
- Masz rację. Wieczorem będzie czas - pocałował mnie w usta i zaczął schodzić z łóżka. - Co sobie Pani Nowakowska życzy na śniadanie?
- No więc tak - zamyśliłam się.
- Dobra, już wiem. Naleśniki.
- No i to mi się podoba.- Zeszłam z łóżka i poszliśmy do kuchni. Zrobiłam nam kawy i poszłam budzić małą na śniadanie. Julka już nie spała, tylko oglądała moje zdjęcia z albumu, które wywołała dla mnie Paula. 
Po śniadaniu poszłam się ubrać i spakować rzeczy, które będą mi potrzebne, gdy będę się szykować u Majki.
- Denerwujesz się? – spytał Bartman stając w drzwiach sypialni.
- Nie. Na razie jest ok. A ty? – podeszłam do niego i stanęłam naprzeciwko.
- Też nie.
- A o której przyjedzie Michał?
- Lada chwila powinien być. Dzisiaj mogą zaszaleć, bo przyjeżdżają bez małego. – zaśmiał się.
- Boję się co Igła dla nas przyszykował  - podeszłam do łóżka i się na nim położyłam. Bartman legnął obok mnie, opierając głowę na moim brzuchu.
- Może nie będzie tak źle. Nie martwmy się na zapas – zaśmiał się.
- Co wy jeszcze w łóżku leżycie? – do pokoju wparował Dziku. – wieczorem będziecie mieć czas. Raz raz bo czasu mało.
- No już wstajemy przecież – Bartman zszedł z łóżka i pociągnął mnie za sobą.
Wzięłam swoją torbę i zeszłam na dół. Julka zostawała z nimi.
- Pilnuj tu ich ok? – pocałowałam ją w czoło i poszłam się ubierać.
- Do zobaczenia przy ołtarzu – powiedział Zbyszek i delikatnie złapał moją twarz. Nachylił się i lekko pocałował. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Kocham cię – powiedziałam spoglądając w jego zielone oczy.
- Ja ciebie też kocham.
Niesiona przez te słowa wyszłam z mieszkania; torbę wsadziłam do bagażnika i ruszyłam w stronę domu Kosoków.
-------------------------------------------
Jutro czeka mnie ciężki rozdział, czyli opis ślubu i wesela. Dla was zrobię wyjątek i postaram się go jakoś ładnie opisać :)
Weekend siatkarskich emocji. Niestety Delcia przegrała z Uralem(ale mecz godny podziwu :)), zwycięstwo naszych pań na arenie międzynarodowej, dzisiejsza porażka Latiny z Rudym Kojotem w drużynie, no i na koniec JW wygrywa z Kielcami, co napawa mnie optymistycznymi myślami do dzisiejszego meczu na Podpromiu:)
Życzę miłego czytania i jak się nie upije po jutrzejszym meczu to dodam kolejny rozdział :D
pozdrawiam :*

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam <3 więcej więcej więcej chcę :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo sovia dzisiaj musi pójść w ślady jw nie ma bata :D
    ~anula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja innej opcji nie widze :) kurde, myślałam że stres mnie nie dopadnie, a tu ze mną kruchutko ;/

      Usuń
  3. świetny rozdział :D też kibicuje RESOVI i mam nadzieję, że dzisiaj wygrają <3

    Pozdrawiam;*
    Miłego pisania ; ]]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle ciekawy :)
    Ciekawe jak tam ten ślub będzie wyglądał xD

    OdpowiedzUsuń