wtorek, 5 marca 2013

ROZDZIAŁ 74

- Nikola, jak ty wyglądasz! - wydarła się na mój widok Majka. - czy ty w ogóle spałaś?


- No - powiedziałam cicho. Spałam może z trzy godziny, bo mieliśmy ze Zbyszkiem inne zajęcie. Ale tego nie chciałam mówić, bo by mu się na prawdę oberwało.
- Dobra, jakoś damy radę to zatuszować.
- Cześć - powiedział Grzesiek, wychodząc z kuchni. Pocałował mnie w policzek, Majke przelotnie w usta i ukrył się w salonie.
- Napiłabym się kawy - powiedziałam do niej.
- Kawy? Dziewczyno, nie mamy czasu na takie rzeczy - oburzyła się.
- No proszę; jest dopiero 8, ślub jest o 17. - powiedziałam błagalnie.
- Dobra, ale jak się nie wyrobimy to będzie twoja wina.
- Umowa stoi.

Piłam powoli, widząc jak Majka buzuje.
- Maja, a jak się ogólnie czujesz?
- Dobrze. A jak mam się czuć.
- Grzesiek mówił, że miałaś jakieś zatrucie.
- No miałam. Minęło - powiedziała szybko. Nie wiem, na co ona czekała, żeby mu powiedzieć.
- Czemu mu nie powiesz? - zapytałam cicho.
- O czym?
- No o ciąży - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Skąd wiesz? - spytała przerażona.
- Trudno się domyśleć, na prawdę.
- Bo ja się boje - zwiesiła głowę.
- Boisz się? Ale czego? - zaśmiałam się.
- No a jak on nie będzie chciał tego dziecka?
- Majka, jesteście małżeństwem. Jak takie coś mogło ci do głowy przyjść. - przytuliłam ją i po chwili wstałyśmy do łazienki.

Malowanie paznokci, robienie makijażu, ubieranie, wypicie butelki wina, gadanie, gadanie i jeszcze raz gadanie - to wszystko zajęło nam sześć godzin. Dosłownie po tylu godzinach byłyśmy gotowe. Z makijażem nie szalałyśmy; włosy Majka podkręciła mi w delikatne fale, sukienkę miałam dość prostą, buty - wiadomo, z nimi szaleństwa nie było. Majka, jako moja świadkowa założyła różową sukienkę, którą musiała okryć czarnym żakietem. Ja z racji tego, że na dworze było zimno, założyłam białe bolerko, ale którego się pozbyłam przed samym wejściem do kościoła. Ubrani wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do wynajętego samochodu, gdzie w środku siedział tata, co mnie lekko zdziwiło bo myślałam, że dopiero przy kościele dołączy do nas. 
- Nikola, pięknie wyglądasz - powiedział z szerokim uśmiechem. Ruszyliśmy do kościoła.
- Denerwujesz się? - zapytał papa, ściskając moją dłoń.
- Nie. Póki co nie. W końcu będę tam tylko ja i Zbyszek.
- No i prawidłowe podejście.
Piętnaście minut przed ceremonią zajechaliśmy pod kościół. Igła oczywiście doleciał z kamerą i zaczął gadać jak to on ma w zwyczaju. Niestety nie dane mi było go słyszeć, bo nadal siedzieliśmy w samochodzie. 
- Nikola, oddaje cię mojemu bratu, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - powiedziała Majka.
- Jak coś się będzie działo, to wal śmiało do nas. Wiesz, że zawsze ci pomożemy - dodał poważnie Kosa.
- Mam nadzieję, że nic takiego się nie stanie. Ale dziękuje, że mogę na was liczyć - w oczach pojawiły mi się łzy, które szybko starałam się ukryć. Wysiedliśmy z samochodu i złapałam pape pod rękę. Majka z Grześkiem szli za nami, a Krzysiek z kamerą przed. Gdy zabrzmiała muzyka, weszliśmy do kościoła. Nie spodziewałam się takiego tłumu. Wszyscy pięknie ubrani uśmiechali się do nas. Nie zwracałam na nich uwagi, tylko patrzyłam na ołtarz, gdzie stał Zbyszek, a obok niego Michał. Obaj wyglądali tak samo, tylko tyle, że Bartman był mój; no i był przystojniejszy dla mnie. Obaj mieli czarne garniaki, białe koszule i czarne krawaty. Okulary zamienili na soczewki i mieli takie same fryzury: postawione lekko włosy na żel. Widać było, że Kubi się postarał i zadbał o mojego przyszłego męża. 
- Witam - uśmiechnął się szeroko Zibi.
- Cześć - na samą myśl o tym co zaraz się stanie robiło mi się nie dobrze. Z jednej strony pewnie, że tego chciałam, ale z drugiej męczyła mnie sama myśl o tej długiej ceremonii.
Ksiądz zaczął gadać swoje; słuchałam go piąte przez dziesiąte. Coś mi nie pasowało, bo za szybko to zleciało. Zwróciłam uwagę na to, że ksiądz nie mówił kazania. Spojrzałam zdziwiona na Igłę, a ten się tylko szeroko uśmiechnął. No to kamień mi z serca spadł. 
- Powtarzajcie za mną - zaczął.
Przysięga poszła sprawie, no może oprócz tego momentu, w którym zaczęłam się śmiać, ale to można pominąć; Julka przyniosła nam obrączki. Na ślubie z Victorem nie było tego magicznego momentu, jak teraz.  
- Nareszcie jesteś moja - powiedział Bartman, gdy ksiądz pozwolił już nam się pocałować.
- Zawsze byłam - pocałowałam go szybko i z Julką, Sebą i Olim na przedzie kierowaliśmy się ku wyjściu. Nie mogło się oczywiście obyć bez rzucania ryżem, gratulacji, wręczenia prezentów. Pół godziny później byliśmy na sali. 
- Powitajmy parę młodą - usłyszałam głos wodzireja. 

Gdy zobaczyłem jak idzie w moją stronę, wiedziałem, że to będzie mój najlepszy wieczór. Wyglądała ślicznie jak zawsze. Nie przesadziła z makijażem czy układaniem włosów. I za to ją kochałem - że była sobą. Zobaczyła ten tłum i lekko się speszyła, ale gdy spojrzała w moją stronę, na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wszelka nie pewność zniknęła.
- No stary, gratulacje - poklepał mnie po ramieniu Michał.
Nikola podeszła z teściem i szybko przechwyciłem jej dłoń. 
Po szybkiej ceremonii przyszła kolej na wesele. 
- Gorzko gorzko - zaczęli się drzeć Wrona z Kosą. Spojrzałem uśmiechnięty na Nikole i zaczęliśmy się całować. Pocałunku nie było końca, a tłum szalał.
- Kocham cię - powiedziałem czule.
- Ja ciebie bardziej - zaśmiała się. 
- Zapraszam do tańca - powiedział pan przez mikrofon. Porwałem ją w ramiona i ruszyliśmy na parkiet.
- Wiesz, nie spodziewałam się, że kiedyś będę taka szczęśliwa.
- Ja też nie - pocałowałem ją znowu w usta i oderwałem się po chwili - chciałbym być teraz z tobą sam, bez tych wszystkich tu obecnych.
- Oh bądźmy cierpliwi. 
Parkiet zaczął zapełniać się kolejnymi parami; zobaczyłem Julkę z Sebą i zacząłem się śmiać. Nikola podążyła za moim wzrokiem i po chwili też się zaśmiała.
- Odbijany - powiedział Dziku i porwał mi Nikole.
- Tylko się nią opiekuj - powiedziała Majka poważnie.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. A ty jak się czujesz?
- Dobrze. Nik ci powiedziała? - spytała podejrzliwie.
- Nie. Sam się domyśliłem. Nie trudno było zgadnąć.
- No dobra, macie rację. Muszę mu w końcu powiedzieć.
- Który to tydzień?
- Ósmy.
- Mały kosoczek, no no no.
- A wy kiedy będziecie mieć małe bartmaniątko? - zaśmiała się znowu.
- Nigdy - spoważniałem na samą myśl o tym.
- Nie rozumiem.
- Nie możemy mieć dzieci - nie chciałem zwalać całej winy na Nikole, więc mówiłem o tym w liczbie mnogiej.
- Przykro mi. Ale dobrze, że trafił wam się taki skarb jak Julka.
Moją żonę odzyskałem dopiero po przetańczeniu ze wszystkimi ciotkami, teściową, narzeczonymi, żonami chłopaków, babciami. Widziałem, że męczy się tańcząc z moim wujkiem, więc szybko ją uwolniłem.
- No chociaż ty jeden mnie od tego uratowałeś - na jej twarzy zagościł szeroki prawdziwy uśmiech, a nie ten jak wcześniej wymuszony.
- Za to mnie kochasz.
- Nie tylko za to.
- Proszę o uwagę - przerwał nam pan z mikrofonem. - jako że zbliża się północ, to czas na tort. 
Otworzyły się drzwi i wjechał wielki tort. 

Tort był przepyszny. Lepszy niż ten u Majki i Grześka. Niestety po torcie przyszła ta mniej zabawna dla mnie część.
- Zapraszam parę młodą, światków oraz ich osoby towarzyszące oraz sześć ochotników.
Wyszliśmy na parkiet i stanęliśmy w rzędzie.
- Zabawa polega na tym, że musicie usiąść na jednym z tych krzesełek. Ale za każdym razem musicie zdobyć to co ja wam powiem. Dodam, że z każdym przedmiotem będzie o jedno krzesełko mniej.
Stanęliśmy wszyscy przy krzesełkach i czekaliśmy na zadanie.
- Widelec - rzucił pan i wszyscy popędziliśmy do stołów. Niestety już teraz było o jedno krzesło mniej i nierozgarnięty Kubiak odpadł.
- No to teraz plasterek kiełbasy - zaśmiał się. Znowu rzuciliśmy się do stołów i odpadła Majka.
Przechodziliśmy przez takie rzeczy jak jajko, krawat (tu panowie mieli ułatwioną sytuacje), kieliszek wódki; ja poległam na zapałce. Na placu boju został Kosok, Igła i Mandy. Staliśmy ze Zbyszkiem obok i śmialiśmy się, gdy pan z mikrofonem kazał przynieść piłkę do siatkówki. Polegli wszyscy i nie było zwycięscy, za co musieli wypić karną kolejkę.
- Widzę, że tłum się trochę rozruszał to czas na pozbycie się welonu i krawata. Zapraszam państwa młodych, panny i kawalerów. 
Usiadłam na krześle i Majka delikatnie odpięła mi welon, po czym go podała i zakryła oczy. Panny wcześniej ustawiły się w kółeczku i po chwili rzuciłam. Ola Niezdara złapała.
- Gratulacje - zaśmiałam się do niej i wpięłam welon we włosy. Jej drugą weselną połówką okazał się Wrona.
- O nie. Ja kolejnej pary nie będę swatać - powiedziałam poważnie do Bartmana. 
- Chyba nasza pomoc im się nie przyda.
- Mam taką nadzieję.
- Teraz zapraszam samą parę młodą. Usiądźcie na krzesełkach. Wcześniej zostały zebrane pytania na które teraz odpowiecie. Macie tabliczki z napisem ja i on lub ona. Na ustalony sygnał odpowiadacie. Pierwsze pytanie: Kto jest lepszy w siatkówkę? - podniosłam szybko tabliczkę z napisem on. Zaczęli się śmiać więc spojrzałam na Zbyszka, który podniósł tabliczkę z napisem ona.
- Widzimy, że mąż już chce się przypodobać żonie. Drugie pytanie: Kto bardziej kocha Igłę? - dokończył zdziwiony. Podniosłam tabliczkę z napisem ja. Bartman zrobił to samo.
- Takie pytanie to tylko Ignaczak - powiedziała głośno Pit.
- Piterrr - powiedziałam jednocześnie z Kurkiem. Ja to chyba bardziej z przyzwyczajenia niż z sytuacji. 
Przebrnęliśmy przez dalszą część pyta tak jak na przykład kto wypił moje wino w sylwestra, kto spędza więcej czasu w łazience, kto lepiej gotuje (przy tym byliśmy jednogłośni), i seria pytań: kto bardziej kocha Pita, Kose, Kurka. Niestety pana z mikrofonem to nie bawiło; nas niestety albo i stety bardzo to bawiło. 
- Zobaczymy czy pan młody zna tak bardzo dobrze swoją żonę. Zapraszam pana na zewnątrz. - gdy Bartman wyszedł pan poprosił siedem dziewczyn i mnie. Usiadłyśmy na krzesełku i podwinęłyśmy wszystkie sukienki do góry. Wszedł Zbyszek ze zawiązanymi oczami i prowadzony przez Michała podszedł do nas. Wodzirej wyjaśnił mu zasady i Zibi przystąpił do czynu. Zaczął od kolan mojej mamy. Macał i macał aż w końcu chciałam powiedzieć że to jego teściowa ale się powstrzymałam.
- Nie - powiedział stanowczo i ruszył dalej. Stanowczo odrzucił kolano babci (naprawdę? No w ogóle nie było różnicy pomiędzy jej a moim), Susan, Kingi, Agaty. Wahał się przy moim, Mandy i Majki.
- To raczej nie - powiedział niepewnie gdy macał Mandy. W końcu odrzucił. Zmierzył w kierunku Majki. Macania nie było końca  i ostatecznie też odrzucił. Przyczłapał się do mnie i znowu poczułam jego palce na swojej nodze.
- To Nikola - powiedział stanowczo.
- Jesteś pewny?
- Tak.
- Na sto procent? Przemyśl to jeszcze.
- Nie zmienię zdania - zdarł opaskę i gdy zobaczył że to ja, ulżyło mu.
- Wiedziałem - uśmiechnął się triumfalnie.
- Mąż zawsze pozna żonę po kolanie - dokończył pan wodzirej.
Tych i innych zabaw nie było końca. Igła okazał się dla nas łaskawy i nie wydziwiał. 
- Państwo młodzi będą się już zbierać - powiedział do mikrofonu Krzysiek - Julka śpi u nas, także chata wolna - powiedział. Podeszliśmy do niego i zabraliśmy mikrofon.
- Chcielibyśmy wam wszystkim podziękować, że byliście dzisiaj z nami. Bez was nie było by tak śmiesznie - głownie patrzył na Kurka i Pita, którzy powodowali, że goście płakali ze śmiechu w pewnych momentach. Szczególnie gdy śpiewali piosenkę dla nas. Pierwszy i ostatni raz mam nadzieję.
- Dziękuje trenerom, którzy odpuścili nam jutrzejszy trening. No i co ja dalej będę smęcił. Bawcie się dalej - zakończył z uśmiechem. Pożegnaliśmy się z gośćmi i ruszyliśmy do domu. 
- Nareszcie sami - powiedziałam wchodząc po schodach. Zbyszek otworzył drzwi i już chciałam wejść ale pochwycił mnie na ręce.
- Zwyczaj - zaśmiał się widząc moją minę. Zostałam przeniesiona przez próg; staliśmy bardzo blisko siebie i czułam każdą iskrę przepływającą między nami. 
- Pani Bartman. To mi się podoba - Pogłaskał mnie po policzku.
 - Panie Bartman będziemy tak stać czy zapieczętujemy nasze małżeństwo? - zaczęłam go delikatnie całować; przyparł mnie do ściany i wpił się mocniej. Pochwycił mnie znowu w ramiona i zaniósł do sypialni. Stając przy łóżku zdjęłam buty i odwróciłam się, żeby rozpiął mi sukienkę. Po chwili opadła na  ziemię i zostałam w samej bieliźnie. Odwróciłam się i zdjęłam z niego marynarkę, a potem koszulę i zaczęłam dobierać się do spodni. Gdy oboje zostaliśmy w samej bieliźnie, położył mnie delikatnie na łóżku i zaczął całować po szyi dochodząc do piersi i jedną dłonią pozbywając się mojego stanika. Potem zszedł niżej i to samo uczynił z moimi stringami. Nie wiem kiedy sam pozbył się swoich bokserek, ale poczułam jak całując mnie po piersiach, naciska swoją męskością o moje udo. Złapałam go za włosy i spojrzał się mi prosto w oczy. Źrenice miał mocno rozszerzone.
- Kocham cię i nigdy o tym nie zapomnij - dotknęłam jego policzka.
- Jesteśmy dla siebie stworzeni. Nikola, oddaj mi się w pełni - nachylił się i jego wargi zetknęły się z moimi. Gotowy wszedł we mnie, ale robił to bardzo powoli. Dzisiaj nie przeszkadzało mi to; wyginałam się w łuk raz za razem czując jego ruchy w sobie. Po chwili Zbyszek usiadł na łóżku i pociągnął mnie za sobą. Poruszałam się w górę i w dół by czuć go jak najgłębiej w sobie. Czułam, że z tego wysiłku powoli występują mi krople potu. Przytuliłam się do niego i ruszyłam w ostateczną pogoń; napierając na jego nabrzmiały członek opadałam coraz szybciej i szybciej. Bartman wypychał biodra w moją stronę, by znaleźć się jeszcze głębiej. W końcu przepełniona kulminacyjną falą rozkoszy opadłam ostatecznie. Zmęczenie opadliśmy na łóżko. 
Zasnęłam na chwilę i obudziłam się sama w łóżku. Założyłam szybko koszulę Zbyszka i zeszłam na dół. Bartman stał przy oknie i pił wodę. Przytuliłam go od tyłu i staliśmy tak chwilę w ciszy. 
Tej nocy nie spaliśmy. Robiliśmy to na tysiące możliwych sposobów. 
- Dobranoc - powiedziałam definitywnie wyczerpana. 
- Dobranoc - pocałował mnie w nos i zasnęliśmy oboje po raz pierwszy jako państwo Bartman.
-------------------------------------------
wybaczcie za wszystkie możliwe błędy, ale rozdział pisany w emocjach i tuż po ochłonięciu :)
Sovia to jest to, co czuje
Każdego dnia każdy z nas
Sovia to jest, czym żyję
Każdego dnia każdy z nas

3 komentarze: