- Hej - powiedział przewracając się i przytulając mnie do
siebie.
- Jak się spało?
- Dobrze. Ale chyba musimy już wstawać bo jest dość późno -
spojrzał na zegarek. Rzeczywiście, już było po 14. Wyskoczyliśmy szybko z łóżka
i poszliśmy, a raczej Zbyszek poszedł ze mną na rękach do łazienki. Postawił
mnie pod prysznicem i wzięliśmy długą i wyczerpującą kąpiel. Potem ubrałam się
w bordową sukienkę, czarne buty na koturnie i włosy zaplotłam w warkocza.
Zbyszek założył białą koszulę, jeansy i czarną marynarkę. Zeszliśmy do kuchni
na śniadanie. Pijąc kawę włączyłam laptopa.
- Sprawdzasz czy coś się pojawiło o naszym ślubie? - usiadł obok
mnie i objął w pasie.
- Nie zaszkodzi.
Na nasze szczęście nic nie było o tym. Trochę się zdziwiłam, że
nikt tego nie wywęszył, ale się cieszyłam. Przejrzałam Facebooka, najnowsze
wiadomości sportowe i zbieraliśmy się po Julkę.
- Nikola Bartman - powiedziałam do szklanego odbicia.
- Zostajesz przy moim nazwisku? - zapytał zachodząc mnie od tyłu.
- Wiesz, tak się zastanawiam, że gdyby grać z nim na koszulce? -
dodałam cicho.
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony i zadowolony.
- Tak, naprawdę.
- No to musimy zadzwonić do klubu. - wziął mnie za rękę i
wyszliśmy z domu. Bartmana autem kierowaliśmy się do domu Ignaczaków.
- I o to jest para młoda - wyszedł Krzysiu nam na powitanie.
Przytulił mnie miażdżąc mi żebra i weszliśmy do kuchni.
- A gdzie dzieciaki?
- Śpią. Oboje narzekali, że są zmęczeni i zasnęli.
Poszłam do pokoju i delikatnie pocałowałam Julkę w czoło, po czym
na palcach wyszłam.
- Jak ładnie razem wyglądacie - uśmiechnął się Igła, gdy usiadłam
obok Bartmana.
- Zawsze tak było - zaśmiałam się.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, Julka wstała i wróciliśmy do domu.
- Witam w moich skromnych progach - powiedział Wrona, gdy
zawitaliśmy do niego następnego dnia. Zaprosił nas na sylwestra i chyba nie
wiedział co robi.
- Nikola, skarbie ty mój, chodź ze mną - złapał mnie za rękę
Kurek.
- A ja? - powiedział oburzony Bartman.
- No dobra, też chodź.
Podeszliśmy do stołu i musieliśmy się z nim napić. Czułam, że
dzisiejszej nocy nikt sobie nie oszczędzi. Mama skończyła przeprowadzkę i Julka
spała u niej. Tak samo jak reszta dzieciaków, to znaczy Seba, Dominika i Oli.
Wszyscy pozbyli się swoich pociech i zostali sami dorośli.
- Kolejny rok minął i tyle się wydarzyło - zamyślił się Bartek.
- Chciałbym wam kogoś przedstawić - powiedział Wrona i odwróciłam
się. Zamarłam, gdy zobaczyłam kto stoi obok niego.
- To jest Magda, moja dziewczyna - powiedział z uśmiechem.
- Kasztanowa - zaczęłam się śmiać.
- Ja ci dam Kasztanową - przytuliła mnie i Zbyszka.
- To wy się znacie? - zapytał zdziwiony Andrzej.
- To się zrobiło niebezpiecznie - Kurek oddalił się w drugi kąt
sali.
- Zbyszek to mój były mąż - powiedziała prosto z mostu Magda.
- Co? - wydarł się, spojrzał na nią jakby chciał zabić i poszedł.
- Sama sobie narobiłam tego bigosu. Jak zwykle - powiedziała
smutno.
- Idź mu wytłumaczyć - powiedziałam ciepło. Oddaliła się w
jego stronę i spojrzałam zdziwiona na Zbyszka.
- A Ola?
- Nie wiem. Ale zaskoczył mnie.
- Nie jesteś zły, że ona tu jest?
- Nie. Złość już mi przeszła. Nie gadajmy już o tym.
Podeszliśmy do Kłosa i Zatora.
- Jak tam parapetówka? Dzisiaj ze schodów nie spadniecie co? -
zaśmiał się Zbyszek.
- Śmiej się z nas młodych, a sam kiedyś zobaczysz - pogroził Kłos.
- Oj Karolku, chodź się napić a nie mi tu morały prawisz - objął
go ramieniem Bartman i poszli do stołu. Zauważyłam, że Magda wchodzi z
Andrzejem już w dobrych nastrojach i odetchnęłam z ulgą.
Podeszła do mnie, a Wrona zniknął w kuchni.
- Już wszystko ok? - spytałam gdy stanęła obok.
- Tak. Jakoś to przyjął.
Nagle zgasły wszystkie światła. Odwróciłam się w stronę okna,
gdzie zapaliły się malutkie światełka. Na scenę wyszli Wrona, Kiper, Konar,
Bartman i Pit.
- O boże, nie - zaśmiałam się bo już wiedziałam co mnie czeka. -
zakryj lepiej oczy - zaśmiałam się do Magdy. Po chwili Igła puścił z bomboxa
Jacksona i panowie zaczęli tańczyć. Mieli gołe torsy, a na plecy założyli tylko
kamizelki. Gdy się poruszali, ich mięśnie podniecająco ruszały się pod skórą.
- Co to jest? - wybuchnęła śmiechem Kasztanowa.
- Oglądaj dalej - zaczęli wywijać biodrami, że te wcześniejsze
układy były niczym przy tym. Igła na szczęście wszytko nagrywał; później
będziemy mieć kolejne wspomnienia z tego. Po kilku minutach ich wywijania na
scenie, muzyka się wyłączyła, oni ukłonili się w naszą stronę, a my zaczęliśmy
bić im gromkie brawa.
- Jeszcze raz! - wydarł się Kurek.
- Panowie i panie, spokojnie. Mamy coś jeszcze, ale to zostawimy
na później. - powiedział Wrona. Zeszli i poszli do kuchni się ubrać.
- I jak się podobało? - szepnął mi do ucha Bartman.
- To był najlepszy Jackson ever - zaczęłam go całować, co szybko
podchwycił Zator i zaczęło się gorzko gorzko.
- Dobra koniec tych czułości. Chciałbym coś powiedzieć -
powiedział lekko wstawiony Kurek. Wszyscy byli już wstawieni, co dało się
zauważyć po ilości pustych butelek. - Kolejny rok za nami, kolejne medale,
sukcesy, porażki, miłości, rozstania, przykre wydarzenia, narodziny. Kocham was
tak samo jak rok temu, dwa lata temu i mam nadzieję, że ta miłość będzie trwała
wiecznie. A tak w ogóle to sorry Wrona, że nie jestem gospodarzem, a zabieram
głos. Już kończę. Na zdrowie. - wypiłam cały kieliszek i skrzywiłam się
lekko.
- Mam ochotę zaszaleć - powiedział głośno Bartman. - W końcu
należy się nam.
Na jego słowa Wrona zaczął polewać i znowu wypiliśmy kolejkę.
Przed północą musiałam zdjąć obcasy, bo już nie dałam rady w nich chodzić.
Skończyło się tym, że w śnieg wyszłam na bosaka, do tego w sukience na
ramiączka i przemarzłam do szpiku kości. Gdy Bartman zobaczył że jestem bosa
pochwycił mnie na ręce, ale pod wpływem alkoholu stracił równowagę i wywalił
się ze mną w zaspę. Zaczęliśmy się śmiać i reszta była tak zafascynowana fajerwerkami
że nawet nas nie zauważyła.
- Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku - nachyliłam się i zaczęłam
go całować.
- Lepiej już chyba być nie może - odparł Bartman i dokończył
przerwane dzieło.
- Dobra, wstajemy bo jesteś cały mokry - podniosłam się i po
chwili Bartman też wstał. Weszliśmy do domu.
- Jezu, co wam się stało? - spytała przerażona Majka.
- Zbyszek się wywalił - wyszczerzyłam się do niej. Poszła po Wronę
i dał nam suche rzeczy. To znaczy Zbyszkowi, bo ja musiałam pożyczyć coś
od Magdy, która już się tutaj skutecznie zadomowiła.
Siedziałam w łazience i suszyłam włosy, a Zbyszek przeglądał się w
lustrze.
- Nikola, ja łysieje - powiedział poważnie.
- Co? - zaczęłam się z niego śmiać.
- No zobacz - wskazał na kępkę włosów na swojej głowie.
- No i?
- Łysy placek - w jego oczach pojawiły się łzy - o, Kurek. Czego
tu chcesz? - wpatrywał się w zamknięte drzwi.
- Więcej nie pijesz - usiadłam znowu na klozecie i dalej
suszyłam włosy.
- Nikola, kochasz mnie? - zapytał smutno i uklęknął przede mną.
- Co to w ogóle za pytanie?
Ktoś zapukał do łazienki i Zbyszek zerwał się szybko z kolan.
- Chodź - złapał mnie za rękę i wyprowadził z łazienki. W domu
było ciemno i cicho.
- Gdzie się podziali wszyscy? - przytuliłam się przestraszona do
niego.
- Była sobie blondyna - zaczął ktoś mówić - co wcale nie miała na
nazwisko jeżyna. Sory, ale nic innego się nie rymowało - zaśmiała się Igła
podchodząc do nas ze świecą.
- Nikola to nasza swawola - zaśmiał się Kurek.
- Co dużo się uśmiecha i Zbychiała pociesza - autor Kłos.
- Zabrałaś mi brata, ale żadna tam ze mnie łopata - autor: Dzik.
- Ja mało mówię, ale to dlatego że twoja uroda zapiera ego mego.
Moje by się nie rymowało - Guma. Nie chciałam mu nic mówić, ale w ogóle się nie rymowało.
- Dzisiaj kolejny dzień, gdy bliżej grobu, wahasz się? -
dokończył Pit.
- Kocham cię nad życie i nie ukryje tego spicie. Poprosiłbym cię o
rączkę, ale co to ja widzę: na twoim palcu obrączkę - dokończył całując mnie w
dłoń Bartman. Zaczęłam im bić brawo i jednocześnie się śmiać.
- Sto lat! sto lat! - zaczęli śpiewać wszyscy razem i zapaliły się
światła.
- A teraz prezent główny - powiedział Wrona zabierając chłopaków
do kuchni. Wyszli tym razem ubrani w same spodnie i krawaty. Wpadłam w taki
śmiech, że musiałam aż usiąść. Zaczęli tańczyć wokoło mnie, a potem przeszli do
tego oficjalnego układu. Nie spodziewałam po Zbyszku tak zwinnych ruchów.
Głównie byłam wpatrzona w niego, a on we mnie. Znowu czułam tę chemię jak wtedy
gdy się poznaliśmy. Zakończyli swój układ tym, że Bartman klęczał przede mną.
Złapałam go za brodę i pocałowałam w usta.
- Dziękuje - szepnęłam. Wstał i się ukłonił. Poszli się przebrać,
a ja stanęłam przy oknie i patrzyłam na świętujący Rzeszów.
Około czwartej nad ranem zmierzaliśmy wolnym krokiem do domu. Szła
z nami spora grupa bo dużo osób mieszkało w okolicy. Śpiewaliśmy, śmialiśmy
się, jednym słowem zachowywaliśmy się jak dzieci.
- Jestem wyczerpana - oparłam głowę o ścianę i tak stałam.
- Chodź, rozbiorę cię - powiedział Bartman.
- Victor zawsze to robił - nie wiem czemu powiedziałam takie coś.
Zbyszek nagle zesztywniał i patrzył się jakbym powiedziała coś strasznego.
- Ok - powiedział i poszedł na górę. Nie miałam siły by iść więc
usiadłam na podłodze. Słyszałam jak Bartman bierze prysznic, jak wchodzi do
pokoju i kładzie się na łóżku. Po kilkunastu minutach zrobiłam to samo, ale tym
razem nie przytuliłam się do niego, tylko położyłam się jak najdalej. Zaczęłam
cicho płakać. Myślałam, że Zbyszek dawno już śpi.
- Nik - powiedział dotykając mojego ramienia - co jest?
- Nie wiem. Jak sobie o nim przypomnę to.. to.. - nie umiałam
dokończyć.
- Cii, rozumiem. No już, przytul się i śpij. - objął mnie mocno i
omotana jego zapachem zasnęłam.
To, co się działo rano to był jakiś horror. Ból głowy to było zbyt
delikatne określenie.
-------------------------------------------
kurde, chyba zbliżamy się ku końcowi ;/
pozdrawiam :*
koniec?! nieeee :(
OdpowiedzUsuń~anula
NO CHYBA NIE.! o ja jutro w Wawie będę to Cię znajdę więc radzę nie kończyć :D Wyobrażenie chłopaków tańczących Jacksona-bezcenne. :3 Dziwne że Nik tak nagle sobie przypomniała o Victorze... no ale to przecież ona xd
OdpowiedzUsuńPiotrków pozdrawia! ;)
Olgaaaa xd
a może do 100? :)
Usuńno taki mam plan, ale nie wiem czy aż tyle pociągne xd.
Usuńpff przecież Ty nawet do 200 możesz xd Dla Ciebie to pikuś :D
Usuńnawet nie wiesz ile mnie to kosztuje by jakoś wszystko sprawnie szło :)
Usuńszczerze to wiem,sama od miesiąca próbuję przelać swoje myśl na papier i za chiny mi to nie wychodzi, ale mam nadzieję że kiedyś mnie olśni ;)
UsuńOlgaaa xd
Błagam nie kończ tego :)
OdpowiedzUsuńnie nie nie.. tylkoo nie to !! ;(( świetnie piszesz i nie chcę żeby się już kończyło!! :) Rozdział świetny, wspaniały - naprawdę supeer :D <333 tylko czemu nik tak teraz nagle sobie przypomniała o viktorze ? ale cieszę się, że bartman to zrozumiał ; ]]
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego pisania następnych rozdziałów :*
Pozdrawiam, Gosia ; ]]
Jaki koniec?? Rozumiem ile wysiłku to kosztuje, ale wierze w ciebie i może jakoż pociągniesz do tych 100. :) Pozdrawiam. ^^
OdpowiedzUsuńdobij do setki, będziesz rekordzistką ;D
OdpowiedzUsuńwydaje mi się że są takie ponad 100 xd
UsuńProszę pisz dalej to jest świetne <3
OdpowiedzUsuńCaaaaarmen :D czekamy z niecierpliwością na kolejny!!!! :*
OdpowiedzUsuńwybaczcie ale kolejny dodam dzisiaj w nocy. sprawy rodzinne odebrały mi częściowo wene i czas ;/ przepraszam :(
Usuń