wtorek, 1 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 93

- Co!? - wydarł się na mnie i wstał jak oparzony.
- O co ci chodzi? I ciszej bo obudzisz małego.
- Nie pamiętasz jak to się ostatnio skończyło? Znowu chcesz umrzeć na stole?
- Pewnie że nie chce. Ale
- Nie ma żadnego ale Nikola. Ja nie chce znowu tak cierpieć. Nikt nie chce.
- Czyli co, mam usunąć? - czułam jak po policzkach spływają mi łzy.
- Nie. Nie wiem. Do jasnej cholery nie! Ale ja się po prostu boje. Boje się jak cholera. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem. Chodź tu do mnie - wyciągnęłam ręce żeby się do mnie przytulił.
- Który to tydzień? - położył dłoń na moim brzuchu. Jego ciepło rozgrzewało moje wnętrze.
- Dwunasty. Pamiętasz jak było z Arkiem? Każdej nocy i każdego ranka się witałeś z moim brzuchem.
- Teraz też tak będzie. Hej, mały bąbelku. 
Zaczęłam się śmiać ze Zbyszka który uklęknął przy mnie, odsłonił mój brzuch i zaczął go delikatnie całować jakby obchodził się z jajkiem. Zaczął ustami zachodzić coraz wyżej aż doszedł do moich ust.
- Kocham cię - wyszeptał czule.
- Ja ciebie też bardzo kocham. 

Ciąża? Zaskoczyła mnie strasznie. Cholernie się bałem, że będzie powtórka z rozrywki. Nikola dawno zasnęła, ale ja nie mogłem zmrużyć oczu. W końcu wstałem żeby nie budzić Nik i poszedłem do kuchni.
- Zbyszek, czemu nie śpisz? - weszła do kuchni jakąś godzinę później.
- Nie mogłem zasnąć, a nie chciałem ciebie obudzić.
- Boisz się - powiedziała smutno.
- Tak - nie chciałem jej oszukiwać że jest inaczej. - Ale cokolwiek się stanie, wyjdę z tego silniejszy.
- Przepraszam. Powinniśmy o tym pomyśleć wcześniej.
- Nikola, to nie jest twoja wina. Oboje się nad tym nie zastanawialiśmy. Może to jakiś znak? Pamiętasz jak się długo staraliśmy o Arka. Może teraz będzie dziewczynka.
- Musi być. Z trzema facetami pod jednym dachem nie wytrzymam.
- No wiesz co? - zacząłem ją łaskotać, ale zdołała mi uciec i dogoniłem ją dopiero w sypialni.

- Wiesz że musimy jakieś imię wymyślić - odrzekła rano przy śniadaniu.
- Może pomyślimy o tym później co? Na razie pomyśl jak o tym Igle powiedzieć.
- Osz kurde. Dobra, do tego ósmego miesiąca pociągnę. Czyli do końca sezonu dam radę prowadzić drużynę.
- Tak tak i urodzisz na boisku.
- A czemu nie? W sumie tradycyjnie na boisku - zaśmiała się.
- Idę obudzić małego bo zaraz musimy się zbierać.
- Gdzie? - spytała zdziwiona.
- Do twoich dziadków. Nie mów że zapomniałaś.
- Tak jakby. Mama mi nic nie mówiła o tym.
- Bo myślała że wiesz. Kosoki będą i Ignaczakowie chyba też.

Święta minęły w rodzinnej atmosferze, potem kilka dni odpoczynku i sylwester.
- A ty nie pijesz? - zapytał zdziwiony Piotrek gdy zasłoniłam kieliszek. Oczy wszystkich zebranych skupiły się na mnie.
- Nie. Mieliśmy wam powiedzieć później, ale to chyba nie może czekać. Otóż jestem w ciąży.
W oczach Igły nie zobaczyłam wściekłości, ale za to smutek.
- Nie wiem czy mam wam gratulować czy nie, bo pamiętam jak to się ostatnio skończyło.
- Wszyscy pamiętają - dodał cicho Grzesiek.
- No cóż, nawet jak teraz tak samo będzie to nie usunę dziecka.
- Za bardzo je pokochaliśmy - powiedział czule Zbyszek kładąc dłoń na moim brzuchu.
- Zdrowie przyszłego członka rodziny - wzniósł toast Winiar. Na szczęście tym atmosfera została oczyszczona.
Jako że sylwester odbywał się u Ignaczaków to u nich nocowaliśmy. Zbyszek pił, a ja nie chciałam tłuc się po mieście w nocy. Weszłam do pokoju Dominiki sprawdzić czy Arek na pewno śpi, po czym wróciłam do sypialni, którą kiedyś dzieliłam z Victorem. Ta sama noc, tylko kilka lat temu; mimo to wspomnienia wciąż istniały w mojej głowie.
- Nad czym tak myślisz? - nawet nie wiem kiedy do pokoju wszedł Bartman.
- Zastanawiam się nad imieniem - skłamałam.
- Schodzisz jeszcze do nas na dół?
- Tak. Pomyślałbyś, że ten nowy rok zaczniemy razem?
- Oczywiście ze nie. Dzięki temu będzie on jeszcze wspanialszy. Ale wiesz co, musimy poszukać jakiegoś większego mieszkania.
- Masz rację. Ale o tym pomyślimy później. A tymczasem chodź na dół bo tamci pewnie się stęsknili.

Wraz z rozwojem ciąży dni mijały nam bardzo szybko. Nik robiła się coraz większa ale też coraz bardziej ją kochałem. W piątym miesiącu ciąży postanowiliśmy poszukać nowego większego mieszkania, a to obecne wynająć. Padło na nie mieszkanie, ale dom jednorodzinny z dwoma piętrami, garażem i oczywiście ogrodem. Jedynym minusem byli sąsiedzi czyli Ignaczakowie. Na szczęście Igła mało bywał w domu więc nie groziły nam częste napady na naszą posiadłość. Oczywiście nie pozwalałem Nikoli niczego dźwigać ani dotykać więc jej rola ograniczała się tylko do marudzenia i mówienia mi co robię źle. Czyli typowa kobieta w ciąży.

Miałam dość tego, że Zbyszek traktuje mnie jak dziecko. Ciąża to nie choroba a ten nic nie pozwalał mi robić. No kompletnie nic. Gdyby nie to że miałam swoją drużynę i na nią musiałam poświęć czas to naprawdę bym coś mu zrobiła. Arek na czas przeprowadzki był u mamy, która chętnie się nim opiekowała.
- Kochanie wiesz że musimy zrobić parapetówkę? - wyskoczył do mnie Zbyszek gdy ostatnie pudło zostało wniesione do nowego domu.
- Myślałam nad tym ale dopóki chłopaki nie zwalają się nam na głowę, to o tym nie musimy myśleć co?
- Słuchaj, Igła siedzi sobie grzecznie w Warszawie więc nic nam nie grozi.- dostałam szybkiego buziaka i Zbyszek zabrał się za rozpakowywanie pudeł w salonie.
Dom był dość przestronny, ale nie za duży. Na dole miał kuchnię połączoną razem z salonem gdzie było wejście na taras z przodu domu. Dalej była łazienka, pokój gościnny i drzwi na taras z tyłu domu. Natomiast na górze była sypialnia moja i Zbyszka, pokój Arka, obok naszej sypialni pokój dla dziecka i jeszcze jeden pusty pokój w którym na razie nie wiedzieliśmy co zrobić. Na samej górze był strych w którym planujemy zrobić pralnie.
Chodziłam po domu rozglądając się dokładniej gdy Zbyszek dalej rozpakowywał pudła.
- Może ci pomóc? - spytałam i tak znając odpowiedź.
- Nie dziękuje kochanie. Ale możesz mi przynieść coś do picia.
Szybko spełniłam jego prośbę, po czym rozłożyłam się wygodnie na sofie i obserwowałam jak sobie radzi.

1 komentarz:

  1. Ooooo jak fajnie :D Cieszę się, że dodałaś rozdział :) Tak kocham ten blog <3
    Pozdrawiam i czekam na następny :* Dooma :).

    OdpowiedzUsuń