niedziela, 14 lutego 2016

ROZDZIAŁ 95

- Może zawiozę cię do domu, co?
- Nie. Chce być tutaj jak skończą.
- No dobrze ale chociaż choć coś pójdziemy zjeść.
- Nie jestem głodna - odburknęłam do Krzyśka.
- Do jasnej cholery jesteś w ciąży! Jak coś ci się stanie to Zbyszek mnie zabije!
Przestraszona wstałam posłusznie i poszłam z nim na stołówkę. Jadłam, ale tylko dlatego żeby nic się nie stało dziecku. Sama przez ten stres nie odczuwałam głodu.
W końcu po trzech godzinach operacja się skończyła.
- Zbyszek - podbiegłam do niego gdy wywozili go z sali. Cała jego twarz była posiniaczona, ręka w gipsie a klatka piersiowa w opatrunkach. Zrobiło mi się słabo i o mało co nie zemdlałam. Na szczęście pochwycił mnie Krzysiek i posadził na krześle. Gdy zrobiło mi się lepiej, poszedł do doktora spytać się o stan zdrowia Zbyszka. 
- Będzie żyć - wrócił po kilkunastu minutach. - A teraz chodź zawiozę cię. Przez kilka godzin będzie jeszcze spać.
Zgodziłam się tylko ze względu na dziecko. Wiedziałam, że i tak nie będę mogła zasnąć. Na szczęście Krzysiek zagadał z lekarzem, że ma mu dać znać jak Zbyszek się obudzi. Pojechaliśmy do niego gdzie miałam spać, bo bał się żeby nic mi się nie stało.
- Mamo, a gdzie tata? - zapytał od progu Arek gdy weszliśmy do mieszkania.
- Tata musiał wyjechać na kilka dni.
- Płakałaś?
- Coś mi wpadło do oka.- przytuliłam się do niego powstrzymując z całej siły łzy.

Jasna cholera jeszcze musiałem coś załatwić, tak to już dawno bym siedział z Nikolą w domu. Postanowiłem jeszcze wstąpić do sklepu po prezent dla niej. Jadąc drogą usłyszałem huk i poczułem mocne szarpnięcie do przodu. Nie wiedziałem co się dzieje, ale czułem ucisk w klatce i ból w lewej ręce. Chciałem się ruszyć, ale przypomniałem sobie że mogę mieć też coś z kręgosłupem więc postanowiłem siedzieć tak i czekać na pomoc. Na szczęście dość szybko przyjechali i zabrali mnie do karetki.
- Ma pan złamaną rękę. Musimy zabrać pana do szpitala.
- Strasznie boli mnie klatka piersiowa.
Pospiesznie spakowali mnie do karetki. Straciłem przytomność w połowie drogi. Obudziłem się dopiero na sali.
- Nikola?
- Pani Nikola zaraz będzie. Jak się pan czuje? - stała nade mną pielęgniarka.
- Dobrze. Tylko chce mi się pić. Czy będę żyć?
- Tak, będzie pan żyć.
Znowu straciłem przytomność.

- Co jest z nim do jasnej cholery!? - siedziałam koło Zbyszka gdy ten nagle przestał oddychać.
- Wystąpiły komplikacje. Musimy znowu operować.
Nie miałam siły już płakać. Siedziałam sama na korytarzu i czekałam. 
Mijały minuty, godziny, a oni nadal operowali. Z tego wyczekiwania zasnęłam na fotelu i dopiero obudziła mnie pielęgniarka informując, że operacja się skończyła.
- Może pani wejść do męża.
Usiadłam koło jego łóżka i znowu zasnęłam.

Miesiąc później Zbyszek był już w domu. 

Nie chciałem narażać Nikoli na taki stres; była uparta i nawet nie miałem żalu do Krzyśka, że jej nie upilnował.
- Zbyszek ja jej mówiłem, prosiłem, błagałem, ale sam najlepiej wiesz jaka jest Nikola. Ty mówisz jedno a ona i tak robi swoje. Kobiety w tych czasach są strasznie nie posłuszne.
- Lepiej nie mów tego przy nich bo gorzko tego pożałujesz.
- Ja się ich nie boje - zaśmiał się Krzysiek. Pomimo nadal wsadzonej ręki w gips pracowałem. Nie chciałem żeby coś mnie ominęło. Poza tym nie było zastępcy na moje miejsce, a Igła nie mógł wykonywać dwóch prac na raz.

- Mamo, a czemu masz taki duży brzuch? - zapytał pewnego wieczoru Arek.
- Przecież ci tłumaczyliśmy, że mama tam nosi dzidziusia - odpowiedziała jemu Nikola.
- A skąd się biorą dzieci?
To pytanie zamurowało nas oboje. Spojrzałem się na Nikole, która zawstydzona odwróciła wzrok. Wiedziałem, że to na mnie spoczywa ciężar wytłumaczenia tej kwestii.
- Synku, jak mama i tata bardzo się kochają to spędzają ze sobą romantyczne chwilę, które skutkują dzieckiem.
- Romantyczne? To dlatego ostatnio tak Julka krzyczała głośno jak siedziała razem z Sebastianem? A potem wyszła z pokoju w samym ręczniku?
Spojrzałem na Nikole i oboje zaczęliśmy się śmiać. Musimy ich upomnieć żeby bardziej uważali na to co robią w obecności tego młodego człowieka.
- Tak synku tak to mniej więcej wygląda.
- Aha czyli mamo ty też krzyczałaś?
- Arek, chyba pora iść spać.
- Dobrze. Zapytam się o to wujka Krzyśka. On mi to wytłumaczy.
Dał nam po buziaku na dobranoc i poszedł spać.
- Nasz syn za szybko dojrzewa.
- A to dopiero początek.

3 komentarze: