niedziela, 15 maja 2016

ROZDZIAŁ 96

Termin rozwiązania ciąży zbiegał się z najważniejszymi meczami w sezonie. Mój brzuch urósł do kolosalnych rozmiarów, dlatego na meczach zamiast stać musiałam siedzieć na krzesełku. 
- Nikola, lubisz działać mi na nerwy prawda?
- Kochanie, nie mogę teraz porzucić drużyny.
Szykowałam się do ostatniego meczu w tym sezonie czyli finału. Zibi jechał ze mną na mecz, bojąc się że urodzę w trakcie.

Nikola nic o tym nie wiedziała, ale w razie czego zapakowałem całą wyprawkę do szpitala. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Tego dnia na meczu zebrało się wiele ważnych osobistości, jak i również kibiców czekających na wspaniałe widowisko. Siedziałem blisko ukochanej żeby mieć na nią cały czas oko. Widać było, że się denerwuje tym wydarzeniem.

Od samego rana czułam się źle i dziwnie. Byłam niespokojna i poddenerwowana. Po odprawie wyszłyśmy na boisko. Bacznie obserwowałam dziewczyny, po których widać było że są zmobilizowane jak nigdy dotąd.
- Dziewczęta, gramy u siebie. Nie muszę wam mówić, że miło by było jakbyście wygrały, ale drugie miejsce też jest ok patrząc na nasze wcześniejsze osiągnięcia. Do boju!
- Do boju! - odkrzyknęły chórem i wybiegły na boisko.
Zrobiło mi się słabo i usiadłam na krześle. Odwróciłam się do Zbyszka czując jego wzrok na sobie. Uśmiechnęłam się pokazując, że wszystko jest ok. 

Dwa pierwsze sety poszły nam sprawnie. W trzecim szło trochę gorzej, ale chwila przerwy pomogła nam i dziewczyny wzięły się w garść.
- Panie i panowie pierwsza piłka meczowa dla Rzeszowa - rozszedł się głos po hali. Czułam że robi mi się mokro. Jakbym wpadła w kałuże.
- Lekarza! Dajcie lekarza! - w tym samym momencie poczułam silny skurcz.
- O cholera - spojrzałam w dół i zobaczyłam, że naprawdę jestem mokra. No to się zaczęło; w takim momencie.
Szybko zapakowali mnie do karetki i zawieźli do szpitala. Tam czekała już na mnie pani z wózkiem a dalej sala gdzie miałam urodzić. Skurcze były coraz częstsze i coraz bardziej bolesne. Modliłam się tylko żeby nie skończyło się tak jak za poprzednim razem.
- Jak się pani czuje? - zapytała mnie pani położna która była obok.
- Znośnie. 
- No to dobrze. Rozwarcie jest dość spore także możemy zacząć. Proszę głęboko oddychać.
Cały czas stosowałam się do jej wskazówek, przez co po trzech godzinach usłyszałam płacz dziecka.
- Ma pani zdrową córeczkę. Dość dużą ale zdrową.
Podali mi ją, więc mogłam zobaczyć że naprawdę jest duża ale i piękna. 

Nie wpuścili mnie na salę. Dostawałem szału czekając co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.
- Zbyszek będzie dobrze - poczułem dłoń Igły na ramieniu.
- Oby. 
W tym samym momencie otworzyły się drzwi. 
- Który z panów jest ojcem? - zapytała pielęgniarka.
- Ja.
- Ale pan blady. Ma pan zdrową córeczkę i widzę że duża jest po panu.
Zrobiło mi się słabo i zemdlałem.

1 komentarz: