środa, 1 września 2021

ROZDZIAŁ 103

 Moim oczom ukazał się raj. Dosłownie raj. 
- O matko, jak tu jest pięknie - powiedziałam do Zbyszka.
- Po tylu latach przyda nam się trochę raju - objął mnie mocno w pasie. 
- Brat, nie gadaj tylko się pośpiesz. Plaża sama się nie odwiedzi. - usłyszeliśmy z tyłu. Byli tak podobni do siebie, a jednocześnie tak różni. 
- Tak jest szefie - zaśmiał się Zbyszek. Weszliśmy do auta i ruszyliśmy do domku. Jak się okazało auto było Alberta, tak samo jak domek w którym mieliśmy przebywać. 
- I jak wam się podoba? - spytał się, gdy weszliśmy do jego domku. Nie, to nie był domek. To była willa. Jeszcze na początku miałam pomysł, żeby po powrocie zaprosić ich na wieś. Ale wiedziałam, że to jest zły pomysł. Oni żyli zbyt bogato. Zupełnie inaczej niż ja ze Zbyszkiem. Owszem, fajnie było mieszkać w domu, mieć duży telewizor, nie żyć biednie i nie od 1 do 1, nie odmawiać sobie przyjemności, ale to co teraz zobaczyłam to było dla mnie za dużo. Poczułam, że Zbyszek bacznie mnie obserwuje. 
- Nikola, widzę że coś nie tak. - usłyszałam Laurę. Byłam w kropce. Mówić co mi leży na sercu i zepsuć wyjazd czy udać, że to po prostu zaskoczenie. 
- Widzę, że moja bratowa jest trochę oszołomiona - stwierdził Albert. - Nikola, ale muszę cię uprzedzić. Mogę się domyślać po twojej minie co myślisz. Że lubimy żyć bogato. Ale tak nie jest. Natomiast w tym miejscu nie ma innych miejscówek. Albo kupujesz wszystko takie albo nic. 
Podszedł do mnie i złapał za ramiona. - Nie skreślaj nas na samym początku. 
- Po prostu jestem w szoku, że jesteście tak podobni i tak różni. 
- Nikola, ja jestem bardzo skromnym człowiekiem. Wiem, ciężko uwierzyć widząc to wszystko. Ale tak jest. 
- Dobra, to co idziemy na plaże? - przerwał tę dziwną rozmowę Zbyszek. 

Jeżdżąc po świecie z klubami w życiu nie widziałam tak pięknych widoków.  Jakbym była w zupełnie innym świecie. Leżałam na hamaku wsłuchując się w szum fal. Zbyszek rozmawiał z Albertem a Laura dostała pilny telefon z pracy więc korzystałam z chwili spokoju. Rozmyślałam o naszych dzieciach i czułam, że bardzo za nimi tęsknię, ale wiedziałam też, że potrzeba nam czasu dla siebie. Zaczynałam się trochę nudzić więc postanowiłam przejść się po plaży. Piasek prawie parzył moje stopy, ale zachwycona widokami mało co zwracałam na to uwagę. Nie wiem czy chciałabym tak żyć. Okej raz na rok taki wypad by się przydał. Ale wątpiłam w to że brat Zbyszka pojawia się tutaj raz do roku. 

- Zbyszek, ja nie znam Nikoli zbyt długo, ale wydaje mi się że dziwnie się zachowuje. 
- Coś jest z nią nie tak - przytaknąłem bratu. Znałem ją bardzo dobrze i wiedziałem, że takie zachowanie spowoduje w naszym życiu zmiany. Bałem się co to może być. Ale nie chciałem na nią naciskać i pytać się co chwila co się dzieje. 
- Panowie, to może po kieliszku prosecco - przerwała moje rozmyślania Laura.
- Kochanie jak zwykle w idealnym momencie.
- A gdzie Nikola? - myślałem, że są razem. 
- Poszła brzegiem plaży - odpowiedziała Laura.
- To ja zaraz wracam.
Zauważyłem leżącą ją na piasku kilka metrów dalej. Fale obmywały jej delikatne ciało. Podszedłem bliżej i zauważyłem, że uśmiecha się głęboko o czymś myśląc.
- Ziemia do Nikoli - położyłem się obok wybudzając ją z transu.
- Zbyszek tu jest tak pięknie.
- Ty jesteś piękna - wyszeptałem nachylając się nad nią. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie z namiętnością. Wiedziałem, że muszę się opanować bo to nie była idealna pora na igraszki. - Później - pocałowałem ją szybko w usta przez co jęknęła z niezadowolenia.

Dziwnie się czułam. To znaczy nic mnie nie bolało ale w środku czułam jakiś niepokój. Zadzwoniłam do mamy czy wszystko jest w porządku. Zapewniła mnie, że tak. Nie wiedziałam co to może być, więc po prostu dałam sobie z tym spokój.

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez duże szklane drzwi. Zbyszek jeszcze spał. Nie chciałam go budzić, więc po cichu wyszłam do łazienki, ubrałam czarne bikini i poszłam do kuchni. Laura i Albert też jeszcze spali. Zrobiłam sobie kawy i z kubkiem w ręku wyszłam na gorące powietrze. Gdy zamykałam oczy, ta cisza i spokój przypominała mi polanę. 
- I jak Ci się podoba tutaj? - usłyszałam za sobą głos Alberta.
- To jest najpiękniejsze miejsce w jakim byłam. Wiem, że to jest wasz świat, że w nim się czujecie dobrze. Chciałabym wam pokazać miejsce gdzie my się czujemy dobrze. 
- Chętnie zobaczę - odpowiedział z uśmiechem na ustach.
- Tylko muszę cię uprzedzić, że tam nie jest tak bogato jak tutaj.
- Nikola, my naprawdę jesteśmy skromnymi ludźmi. Nie potrzebuje drogich rzeczy i luksusów. Natomiast przyznam się, że dom tutaj to było moje marzenie. Marzenie na które ciężko pracowałem żeby je spełnić. 
- Opowiedz mi coś więcej o waszych synach - nie chciałam dłużej ciągnąć tego tematu.
- No cóż chłopaki mają 7 lat, są jak dwie krople wody. Jeden ma na imię Franek, a drugi Arek. 
- Tak samo jak nasz syn - trochę się zdziwiłam, ale przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam że bliźniaki myślą tak samo. W sumie by się zgadzało bo chłopaki są w tym samym wieku.
- Na początku mieliśmy problem, żeby ich odróżnić. Dosłownie. Gdyby chociaż jeden miał na przykład pieprzyk w innym miejscu niż drugi. Ale nie. Jak na złość.
- To jak wiecie który jest który? - spytałam zaskoczona.
- Oh teraz to jest proste. Jeden ma oczy zielone a drugi brązowe. Tylko gorzej jak pomylisz który ma które - zaczął się głośno śmiać a ja razem z nim. 
- Co wam tak wesoło? - usłyszałam głos Laury za sobą.
- A opowiadam Nikoli o naszych synach. I jak ich odróżniamy.
- Ty lepiej opowiedz ile razy już ich pomyliłeś. Kochana, wyobraź sobie, że Albert w każdym nowym kalendarzu pisze który ma jaki kolor oczu. 
- No nie, Albert wstydziłbyś się - od śmiechu aż zaczął boleć mnie brzuch. 
- Tak mówisz, a ciekawe czy ty byś wiedziała.
- Kobiety mają instynkt - przybiłam piątkę z Laurą. 
- Instynkt powiadasz? Laura jak to było ostatnio? "Franek czy Arek ma brązowe oczy bo nie wiem którego ochrzanić?" 
- Jesteś okropny. - powiedziała śmiejąc się głośno. - A tak na poważnie to czasami oboje mamy z tym problem. 
- Wcale się wam nie dziwie. Ty ze Zbyszkiem też jesteście jak dwie krople wody.
- Co ze mną? - jak na zawołanie pojawił się w drzwiach. 
- Jesteście tacy sami.
- Musielibyśmy się rozebrać do golasa, żeby się o tym przekonać.
Coraz więcej widziałam między nimi podobieństwa, już o poczuciu humoru nie wspomnę. 
- To co, śniadanko? - spytała Laura. 
Poszliśmy wszyscy do kuchni. Ja usiadłam przy blacie bo znając moje zdolności kulinarne to dobrze by się to nie skończyło.
- A ty nie pomagasz im? - zaskoczona zobaczyłam, że Laura siada obok.
- Ja wole zmywać niż gotować. Zresztą Albert lubi to robić i mnie wygania z kuchni.
- Kolejna rzecz która ich łączy. - Przyglądałam się jak dwaj panowie świetnie się dogadują robiąc dla nas śniadanie. Naprawdę musiało być coś w tym, że bliźniacy myślą tak samo, ponieważ kilka razy się zdarzyło, że zanim jeden powiedział to drugi już to robił. 

Nadrabiałem czas, który straciliśmy. Dziewczyny leżały na plaży, a my postanowiliśmy spędzić męski wieczór. 
- Powiem ci, że życie zaskakuje bardzo. Już samo to, że przeżyłem dużo zaskoczeń jako siatkarz, gdzie często bez żadnych szans zdobywaliśmy medale i na odwrót że o prywatnym życiu nie wspomnę.
- Oj coś o tym wiem. Jako prawnik wiele razy już myślałem, że sprawa jest przegrana aż tu nagle jedna myśl, wskazówka i wychodziło na korzyść klienta. 
- Dokładnie. 
- Słuchaj, czy ja dobrze rozumiem, że ty i Nikola nie macie ślubu? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Tak zgadza się.
- A nie myśleliście o tym?
- Szczerze ci powiem, że nie. Nikola nie przepada za tego typu imprezami.
- A ty?
- Ja również. Fajnie by było gdyby miała moje nazwisko, ale nie chcę jej namawiać.
 - To może po prostu jej się oświadczysz?
- A tobie co tak zależy? - spytałem podejrzliwie.
- Dawno nie byłem na weselu. Polskim weselu. 
- I chcesz nas wykorzystać - zacząłem się śmiać. W sumie to nie był taki zły pomysł. I tak czekaliśmy na to, aż w końcu Igła zacznie się coś odzywać na temat. Teraz miał kompana do tego. Aż się bałem co oni w dwójkę mogą wymyśleć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz