środa, 6 lipca 2022

ROZDZIAŁ 106

- Nikola, obudź się - poczułam delikatne oklepywanie po twarzy. Leżałam na kanapie w salonie. 
- Igła, czy cię kompletnie powaliło?
- W tobie jedyna nadzieja. Błagam cię. - uklęknął przede mną.
- Ale ja mam za krótki staż. Za wiele ode mnie wymagasz.
- Nikola, jesteś na to gotowa. Sama może tego nie czujesz ale tak jest.
- A ty niby skąd wiesz? - spytałam się Zbyszka.
- Pamiętasz jak wczoraj się ciebie pytałem co byś zrobiła z tą drużyną? Żaden poważany na rynku trener tak nie powiedział. Wszyscy już sobie odpuścili te dziewczyny.
- A co z drużyną z Rzeszowa, co z naszymi dziećmi, co z nami?
- Rzeszów i kadrę możesz pogodzić. Gdy ty będziesz prowadziła kadrę to Rzeszów będzie prowadził drugi trener. Mama pomoże nam z dziećmi. A my i tak będziemy się często widywać.
Nie wiem co miałam robić. Miałam cholerny mętlik w głowie. Ja i reprezentacja? Sama sobie tak nie ufałam jak Igła mi zaufał. 
- Kiedy mam dać odpowiedź?
- Teraz - odpowiedział Igła.
- O matko jedyna. Dobrze, zgadzam się. Ale od razu ci mówię, że jak będę zniszczona psychicznie, to ty fundujesz mi terapie.
- Nikola, kocham cię - porwał mnie w ramiona Igła. - Nawet nie wiesz jak ratujesz mi tyłek.
- Kiedy mam zacząć?
- Najlepiej już. Znasz obecny skład?
- Nie. Tylko te które zostały powołane z Rzeszowa.
- Zaraz ci przyniosę listę wszystkich dziewczyn, które są obecnie w drużynie. Oczywiście możesz ten skład zmienić. Zostało pół roku do początku sezonu reprezentacji więc myślę, że zdążysz.
- A co z drugim trenerem, medykami i całą resztą?
- Są. Ale ich też możesz zmienić.
- Kiedy ta informacja zostanie ujawniona?
- Hmm no cóż, jeśli chodzi o zarząd to wszyscy już wiedzą.
- Igła!
- Miałem przeczucie, że się zgodzisz - zaczął się śmiać - natomiast do mediów chcemy żeby trafiła za około miesiąc. Nie potrzebujemy zbyt dużej uwagi wokół siebie, więc zostanie podane, że trener został zwolniony a na jego miejsce wskakuje Anna Sibiga. 
- No dobrze. W takim razie potrzebuje nazwiska tych dziewczyn i kto jest obecnie w sztabie.
- Już lecę - wybiegł zadowolony z domu. Pięć minut później wrócił z dużą teczką w ręku. Zostawił ją, podziękował i wyszedł.
- W co ja się wpakowałam - zwiesiłam głowę. Poczułam ciepłą dłoń Zbyszka na moich plecach.
- Nikola, ja wiem że dasz sobie radę. Byłaś świetna z prowadzeniem Rzeszowa.
- Zbyszek, ale Rzeszów to nie kadra. A co jeśli nie wygramy ani jednego meczu? Ja się tylko skompromituje.

- Oh, już przestań zrzędzić tylko bierz się do roboty -  nie wytrzymywałem już jej gadania. Chyba musi iść na jakiś kurs pewności siebie. Ale wiedziałem, że to było chwilowe. Jak zacznie wszystko planować i trenować dziewczyny to będzie zupełnie inną Nikolą.
- Masz rację. Kto załatwia stawkę dla sztabu? Ja czy zarząd?
- Ty wybierasz, natomiast zarząd przedstawia im warunki.
- I tak samo jest z dziewczynami?
- Tak. 
- Dobrze, w takim razie najpierw muszę spotkać się z zarządem.
- Może zadzwoń do Igły? - podsunąłem jej oczywisty pomysł. Tak też zrobiła. Po piętnastu minutach rozmowy rozłączyła się wkurzona.
- To jest jakiś żart.
- Co się stało? 
- Wyobraź sobie, że polskiej kadrze cofnęli dodatkowe dofinansowanie od rządu. I co i ja mam wszystkich przekonać, żeby pracowali praktycznie charytatywnie?
- No cóż, dziewczyny nie wygrywały więc kasę dali komuś innemu.
- Zarząd musi coś z tym zrobić - wzięła telefon i zadzwoniła znowu do Igły.
- Igła, kiedy zbiera się zarząd?
- ....
- Okej, wsiadam w auto i jestem. - Nikola nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Zacząłem się śmiać.
- A ty co się śmiejesz?
- Teraz jestem pewien na 100%, że jesteś odpowiednią osobą na tym stanowisku.
- Muszę jechać do Warszawy. Zajmiesz się dziećmi?
- Jasne kochanie. Leć i nagadaj tym panom w garniakach.
- Taki mam zamiar. - ubrała się, ucałowała dzieci i mnie i już jej nie było.
- Tato, co dzisiaj robimy? - spytał Arek. Czasami nie mogłem wyjść z podziwu jakie nasze dzieci są grzeczne, patrząc na to jakich mają rodziców. Potrafiły zrozumieć powagę sytuacji i nie przeszkadzać. To znaczy bardziej Arek, bo Zuźka to jeszcze mało co rozumiała, ale Arek świetnie sprawdzał się w roli braciszka.

Ja już im pokaże. Jechałam wkurzona do Warszawy. Mi nie zależy na kasie, ale doskonale wiedziałam, że tym światem rządzi pieniądz. Jeśli nie wynegocjuje odpowiednich warunków to nie wiem jak przekonam wszystkich.
Kilka godzin później zajechałam pod siedzibę zarządu. Weszłam do środka i chciałam iść po schodach na górę, natomiast pani z recepcji mnie zatrzymała. 
- Przepraszam, ale zarząd ma teraz ważne spotkanie.
- Tak wiem, czekają na mnie.
- Nic nie mówili, że na kogoś oczekują.
- Proszę zadzwonić do pana Ignaczaka i przekazać że czeka na dole Anna Sibiga - zrobiła to o co poprosiłam.
- Pan Ignaczak oczekuje na panią. - widać było, że myślała że utrze mi nosa i nie pozwoli wejść. Tylko ja i tak bym weszła.
- Dzień dobry. - weszłam do pokoju pełnego facetów. 
- Witamy nową panią trener. - wstał jeden z nich i się przywitał. 
- Czy Pan Ignaczak przekazał jaki jest cel mojej wizyty?
- Tak, zdążył już przekazać i uprzedzić, że nie będzie łatwo - zaśmiał się kolejny.
- Dzięki Igła. - doskonale wiedziałam, że żeby on coś mógł zrobić to reszta musiała się też zgodzić. Czasami naprawdę nie wiele mógł jako prezes.
- Dobrze, w takim razie nie przedłużajmy. Powiem wprost: potrzebujemy to dofinansowanie. Nie wiem jak to zrobicie, ale pieniądze muszą być. - usłyszałam ich śmiech.
- Pani Anno..
- Ile wy zarabiacie siedząc tutaj w tych garniakach? - przerwałam jednemu z nich. Zaczynali mnie wkurzać. - Cały sztab ma pracować dzień i noc, dziewczyny będą wylewać litry potu na boisku, a wy się tylko potraficie śmiać? 
- To nie jest takie łatwe, żeby..
- Nie jest łatwe?! - znowu przerwałam. - To może oddajcie jakiś procent swojego wynagrodzenia dla tej drużyny? Ja też mogę zrzec się wynagrodzenia. - zobaczyłam ich zaskoczone miny. Tylko Igły to nie zdziwiło. 
- Chyba pani żartuje.
- Mówię całkowicie poważnie. Spytajcie się Krzyśka. 
- Możemy zostać na pięć minut sami? - podszedł do mnie Igła.
- Tak jasne. - wyszłam z sali. Co za cholerne dupki. Chciałam zadzwonić do Zbyszka, ale wysłałam mu tylko smsa, że się naradzają i że wątpię żeby moje słowa coś pomogły. Z nerwów chodziłam po korytarzu. Minęło pięć minut, ale narada dalej trwała. Po piętnastu minutach wyszedł uśmiechnięty Igła.
- Chodź. - weszłam za nim. Panowie już nie byli tak uśmiechnięci. - Co powiesz na to: jeśli drużyna zajmie od piątego miejsca w górę dostanie odpowiednio duże dofinansowanie, natomiast jeśli nie uda im się, to każdy z panów zrzeknie się swoich premii. 
- Jakie to są kwoty?
- Jutro przygotujemy umowę na której będą te kwoty. Teraz ciężko mi je wyliczyć. Ale uwierz mi, że są to duże pieniądze.
- Umowa stoi. 
- Matko, co za kobieta. - usłyszałam gdy wychodziłam z sali. Zadowolona zbiegałam po schodach. 
- Do widzenia - powiedziałam do pani z recepcji, ale była zajęta dłubaniem w paznokciach. To teraz sztab i drużyna. Na szczęście wzięłam ze sobą teczkę, którą dał mi Igła. Patrząc na skład sztabu już wiedziałam, że połowa jest do wymiany. 
- Cześć Susan - zadzwoniłam do przyjaciółki. Musiałam działać od razu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz